Najem z perspektywą długoterminową - recenzja mangi Zamieszkajmy razem! (jednotomówka)

Do tej pory uważałam fotografię za takie raczej niszowe hobby, na którym w Polsce można zarabiać co najwyżej na dwa sposoby - albo robisz zarąbiste zdjęcia reportażowe i ślesz je na wszelkie możliwe konkursy międzynarodowe, albo chowasz godność do kieszeni i fotografujesz pijanych wujków na weselach. W pojęciu Japończyków trzymanie w garści porządnej lustrzanki wydaje się jednak doskonałą wymówką do rozpoczynania różnego rodzaju uczuciowych zakusów. Jeśli chodzi o romanse hetero, to w pierwszej kolejności na myśl przychodzi Bezsenność po szkole wypuszczana przez wydawnictwo Kotori. W przypadku GL również mamy całkiem solidnego reprezentanta w postaci Luminous=Blue wchodzącego w skład Jednotomówek Waneko. Można nawet pokochać materię nieożywioną - na przykład góry - tak jak robi to główny bohater Szczytu bogów od Hanami. No ale reprezentacja BLek wciąż pozostaje absolutnie najsilniejsza, o czym świadczy obecność na naszym rynku takich tytułów jak Finder, Głębia ostrości, Śnieżna wróżka czy Światło w ciemności. W lutym 2024 roku do tego wcale pokaźnego zbioru dołączyła jeszcze jedna pozycja, i to o dziwo od autorki, której do tej pory nie mieliśmy okazji gościć na rodzimych półkach, ale jak już zacznie się pojawiać, to od razu w ilości hurtowej - a mowa konkretnie o Zamieszkajmy razem! napisanym i narysowanym przez Roji.


Tytuł: Zamieszkajmy razem!
Tytuł oryginalny: Shinyuu no "Dousei shite" ni "Un" to Iu made
Autor: Roji
Ilość tomów: 1
Gatunek: dramat, romans
Wydawnictwo: mochiko by Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)

Dla Wataru obecność Minato stała się integralną częścią życia. Przyjaciele, którzy rozpoczęli swoją znajomość jeszcze w pierwszej klasie liceum podczas zwiedzania wystawy klubu fotograficznego, nie tylko wybrali kultywowanie tego samego hobby, ale po zdaniu na studia postanowili nieco przyoszczędzić na codziennych wydatkach i zamieszkali pod jednym dachem. Piękne uniwersyteckie czasy nie mogły jednak trwać wiecznie, a gdy Minato znajduje pracę i zostaje oddelegowany do oddziału na Hokkaido, ścieżki kumpli muszą się w końcu rozejść... Mogłoby się wydawać, że po upływie paru lat klepiący umiarkowaną biedę Wataru zdąży już zapomnieć o całej znajomości i o uczuciach, które stopniowo zaczęły definiować jego nadzwyczaj silne przywiązanie do kumpla, jednak telefon od dawnego współlokatora wraz z wiadomością o powrocie na stałe na tokijskie śmieci z miejsca go elektryzuje. Co gorsze (lepsze?) Minato podczas pierwszego spotkania po znacznej przerwie postanawia wyskoczyć z dość nieoczekiwaną propozycją, aby znów zamieszkali razem. Na brzmienie tej sugestii (na dodatek regularnie przypominanej) serce Wataru zaczynają okupować dwa wilki - jeden z nich nie może powstrzymać ekscytacji na każdą wspólnie spędzoną minutę i bardzo chciałby zwiększyć ich dawkowanie, za to drugi pragnie za wszelką cenę zamknąć niewygodny rozdział, obawiając się, że jeśli pozwoli sobie w pełni zakochać się w Minato, to straci nawet tę cudem odzyskaną namiastkę dobrych relacji.

Aż się prosiło, żeby zamiast nalepki panowie przyozdobili magnesik, który pomagałby w eksponowaniu na lodówce zakupowej listy...

Gdy przeczytałam skrótowy opis fabuły podczas ogłoszenia polskiego wydania Zamieszkajmy razem!, odniosłam wrażenie, jakoby miała to być sympatyczna, luźna opowiastka, która uwypukli różne problemy i przyjemności wynikające z codziennego dzielenia tej samej przestrzeni - coś zbliżonego klimatem do Zapachu miłości (to bardziej z heteryckich serii) albo też Hirano i Kagiury (czyli klasycznie, po bożemu yaoicowemu). Niestety, tytuł komiksu stworzonego przez Roji jest pod tym kątem wyjątkowo zwodniczy. Czasy wspólnego mieszkania w trakcie studiów zostały przedstawione w telegraficznym skrócie, natomiast walka o to, aby ponownie wynająć przytulne gniazdko, choć tym razem na bardziej partnerskich warunkach, trwa niemal do ostatnich stron jednotomówki, unikając demonstracji, co dzieje się potem. Główna oś fabuły skupia się natomiast na próbach przekonania skonfliktowanego wewnętrznie Wataru, że upgrade statusu z przyjaźni do miłości nie oznacza automatycznego zwiększenia wymagań wobec drugiej połówki. Jeśli miałabym być zupełnie szczera... to ten konflikt trochę nie działa, a na pewno nie wydaje się aż tak interesujący jak właśnie dogadywanie się na poziomie najzwyklejszych czynności. Wszak pierwotnie bohaterowie nie dość, że kurczowo trzymali się łatki "przyjaźni", to jeszcze byli na studiach, a zatem nie należy się spodziewać, że jakoś przesadnie przejmowali się mieszkaniem (albo nawet dalej - może mieli w nim regularny burdel i brakowało różnych wygód, ale obecność drugiej osoby sprawiała, że było w nim szalenie przytulnie). A to aż prosi się o refleksję, aby parę lat później, jako pełnoprawni dorośli zaczęli dbać o swoją relację również przez pryzmat otaczającej ich przestrzeni.

He said the thing!

Pierwsze określenie, jakie przychodzi mi na myśl podczas patrzenia na warsztat Roji, to "czysty". Czyste linie. Czyste, proste tła. Czyste, czytelne rysunki, pozbawione wymyślnych rastrów czy skomplikowanego cieniowania. Również projekty postaci cechuje niezwykła prostota połączona z zaskakująco skuteczną wyrazistością. Niby mogłoby się wydawać, że bohaterów takich jak Minato (czyli pieruńsko opanowanych, raczej dobrze zbudowanych brunetów, którzy jak coś palną, to od razu prosto z mostu) widzieliśmy już na pęczki, niemniej szeroka gama ekspresji wyrażanych głównie za pomocą ust nadaje mu przyjemnego, unikalnego uroku. Jest to również jedna z dość nielicznych jednotomowych BLek, w której nie tylko odpuszczono sobie umieszczanie pikantnych szczegółów miłosnego pożycia, ale nawet jakichkolwiek sugestii, że takowe mogły mieć miejsce na aktualnym etapie relacji. Owszem, bohaterowie trzymają się za ręce, przytulają, a nawet całują (na dodatek bardzo malowniczo, co niestety nie zawsze bywa standardem), niemniej historia ma chociaż tyle przyzwoitości, że nie próbuje forsować łóżkowych aktywności, podczas gdy Wataru ledwo co jest w stanie ogarnąć kuwetę wypełnioną swoimi nieskładnie sklasyfikowanymi uczuciami. Z tego też względu po tę pracę Roji mogą sięgnąć czytelnicy i czytelniczki w absolutnie każdym wieku, o ile tylko nie są im straszne sporadyczne marudzenie dorosłych ludzi po dwudziestce.

Chłopie, kogo ty oszukujesz? Bo na pewno nie te tabuny skuszonych tagiem "BL" czytelników

Pod wieloma względami Zamieszkajmy razem! wydaje się propozycją idealną, od której można (a nawet warto) zacząć zgłębianie "gatunku" Boys Love. Mam tu na myśli nie tylko wspomniany chwilę wcześniej łagodny charakter związku Minato i Wataru oraz przeuroczą, schludną, naprawdę dopracowaną kreskę, ale także fabułę, która nie jest zła, ale... powiedzmy, że odbiorców z dużo większym doświadczeniem na polu męsko-męskich romansów może odrobinę rozczarować. Fajnie też, że autorka zgrabnie zagospodarowała drugi plan, choć jednocześnie szkoda, że większość postaci poza główną parą i może dziadkami Minato pojawia się w totalnie przypadkowych momentach. Podsumowując - daleko tej jednotomówce do perfekcji czy nawet jako takiej wyjątkowości, ale w sumie to nie szkodzi, o ile tylko nie będziecie nadmiernie pompować swoich oczekiwań. W innym przypadku dużo lepszym pomysłem może okazać się sprawdzenie m.in. Przezroczystej miłości, Dziesięciu marzeń przed czterdziestką, Dotyku twojej nocy oraz całego mnóstwa niezwykle udanych BLek, jakie w swoim przepastnym portfolio kryje jeszcze imprint mochiko od Dango.

Trafiony-zawstydzony!

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Dango.

Prześlij komentarz

0 Komentarze