Czego usta nie mówią, tego sercu nie żal - recenzja mangi Barwa twoich ust (jednotomówka)

Choć ogromnie smuci mnie, że starsze spośród Jednotomówek Waneko nie są już dostępne w sklepie wydawnictwa - w przeciwnym razie gorąco polecałabym zakup Na dzień przed ślubem - to nawet wśród nowszych pozycji da się znaleźć interesujące propozycje mogące posłużyć za prezent pod choinkę. Na uwagę z pewnością zasługuje zbiór krótszych opowieści Skamieniałe sny (no bo co Satoshi Kon to jednak Satoshi Kon) oraz poruszające, oszczędne w słownej narracji Look back (czyli świeżutka praca od rozchwytywanego dzięki Chainsaw Manowi Tatsukiego Fujimoto). Skoro już napomknęłam o zbiorach one-shotów, to na wyróżnienie zasługuje również Pan cykada (na wypadek gdyby Skamieniałe sny okazały się zbyt mało ponure i dające do myślenia) oraz Złoty rycerz (bywa śmiesznie, bywa dziwnie, ale za każdym razem na ubrania bohaterów nie działa ludzka fizyka). Jeśli jednak szukacie czegoś, co poruszyłoby kokoro obdarowywanej osoby albo wolałaby ona bohaterów, z którymi łatwiej się utożsamiać na poziomie emocjonalnym, wtedy lepszym wyborem mogłyby się okazać Głosy z odległej gwiazdy (czyli historia miłosna osadzona w klimacie sci-fi), Pani Itsuya (tutaj pojawia się kapka magii) lub najnowszy tytuł wydany pod szyldem Jednotomówek Waneko - Barwa twoich ust od Keiko Iwashity.



Tytuł: Barwa twoich ust
Tytuł oryginalny: Kuchibiru no Kimi ni iro
Autor: Keiko Iwashita
Ilość tomów: 2w1 (z serii Jednotomówek Waneko)
Gatunek: shoujo, romans, dramat, szkolne życie
Wydawnictwo: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony)

Aya Kakurai kocha sztukę całym sercem, jednak jej bezwarunkowa miłość zostaje wystawiona na ciężką próbę. Pewnego razu podczas rozmowy na osobności z panem Kinoshitą, opiekunem kółka plastycznego, mężczyzna postanawia znienacka pocałować licealistkę w usta, a gdy chwilę potem w drzwiach sali zjawia się inna nauczycielka, natychmiast zwala całą winę za napastowanie na osłupiałą nastolatkę. Zdrada jest to tym większa, ponieważ dziewczyna ogromnie ceniła i w dużej mierze zawdzięczała panu Kinoshicie rozwój swoich rysowniczych umiejętności. Co gorsza za sprawą poczty pantoflowej pogłoski o zaistniałej sytuacji docierają także do uczniów, w efekcie czego Aya musi się mierzyć z mocno niepochlebnymi komentarzami... i na całe szczęście tylko z nimi, gdyż zapobiegawczo postanawia odsunąć się od wszystkich i jak najmniej rzucać się w oczy. Jej sytuacja zmienia się w momencie, gdy do jej klasy dołącza niezwykle przystojny przybysz zza granicy, niejaki Aimu Sada. Jako jedyna jest w stanie zrozumieć wypowiedziane po francusku słowa, aby zgromadzeni w sali rówieśnicy przestali się na niego gapić. To znów spotyka się z zainteresowaniem Aimu, który pragnie przedrzeć się przez postawiony przez dziewczynę mur zobojętnienia i poznać Ayę bliżej.

Nie ukrywam, że ja też miewam ochotę stać się niewidzialna, jednak przyświeca mi wtedy myśl, aby dostać się w takiej formie do sklepu ze słodyczami...

Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu Barwa twoich ust mimo sprawiania wrażenia rasowego romansidła dla młodych, płochych dziewcząt okazała się dziełem pozostającym w idealnym balansie między shoujo a josei. Yup, oczy was nie mylą i absolutnie nie są to słowa użyte na wyrost. Chociaż większość obsady składa się z licealistów, którzy cierpią na typowo licealne bolączki, to para głównych bohaterów szybko uwalnia się z okowów schematów gatunku i wkracza w świat dojrzałego, wspierającego się, nieszczędzącego sobie czułości związku. I to dojrzałego na wiele, khem khem, sposobów, jeśli wiecie, co mam na myśli... a mam nadzieję, że się domyślacie, bo nie chcę robić zbyt dosadnych spoilerów. Wprost nie mogę uwierzyć, że równie postępowa manga powstała w 2014 roku, kiedy to na małych ekranach triumfy święciły akurat Ao Haru Ride/Ścieżki młodości oraz Ookami Shoujo to Kuro Ouji/Wilczyca i czarny książę (które adaptowało niestety ten tragicznie zły początek z traktowaniem bohaterki jak psa). A może to właśnie Barwa była jedną z ważniejszych kropel drążących skałę, dzięki której w tworzonych dziś mangach zaczęto nieco bardziej cenić zdrowe relacje międzyludzkie? W sumie wcale bym się na taki plottwist nie zdziwiła.

O takiego księcia z bajki całe życie nic nie robiłam

Również fakt, z czym na początku tej historii musi mierzyć się Aya, stawia ją w zupełnie innym świetle niż typowe heroiny ciągnących się jak flaki z olejem szkolnych szojek. Wszak oskarżenie o napastowanie, które pada z ust podstarzałego nauczyciela, to zupełnie inny kaliber plotek nie do odkręcenia niż jakieś błahe nieporozumienie rodzące się między nieumiejącymi ze sobą rozmawiać nastolatkami. Aż wzdryga mną na samą myśl, jak koszmarnie musiałaby się czuć jakakolwiek dziewczyna znajdująca się na miejscu Ayi. Podobnie życiowa (a przy tym przykra) wydaje się sytuacja Aimu, jednak nie chcę zdradzać w recenzji zbyt wielu szczegółów na jej temat, gdyż ten wątek rozwija się nieco w dalszej części mangi. I chociaż wiem, że relacja, która rodzi się między tak doświadczoną dwójką, nosi pewne znamiona bajkowości, to wstrzymałabym się z twierdzeniem, że to miłość rozwiązuje wszelkie problemy. Owszem, psychiczne wsparcie drugiej osoby czy nawet jej fizyczna obecność nierzadko stanowią kluczowy czynnik, aby wreszcie się czemuś/komuś przeciwstawić, niemniej ewolucja w nastawieniu musi wyjść - i wychodzi! - od samych głównych zainteresowanych. Jeśli miałabym z czymś problem, to prędzej z zachowaniem niektórych postaci drugoplanowych, które zbyt nagle zmieniają swoją postawę. Ale cóż, gdyby istniała szojka na wskroś idealna, wszechświat mógłby niechcący implodować...

Swobodny kontakt fizyczny w moim shoujo? Imposibiru!

Swoją drogą nie mogę się oprzeć wrażeniu, że kreska Keiko Iwashity jest mi skądś znana. Na początku pomyślałam, że to tylko kwestia podobieństwa Aimu do Kyouyi z Wilczycy i czarnego księcia (tu Sada, tam Sata), jednak inne postacie również wydają się nie mniej podejrzane. Odczucie to jest o tyle zrozumiałe, ponieważ mangacy często na początku swoich karier pomagają innym artystom jako asystenci i mimochodem pozostają im po tym okresie pewne naleciałości. Ostatecznie nie znalazłam potwierdzenia mojej teorii, ale mam pewne podejrzenia, że ścieżki Keiko Iwashity mogły się na pewnym etapie skrzyżować z Io Sakisaką. Obie panie mają podobny styl rysowania postaci z nieco bardziej okrągłymi twarzami i szerzej rozwartymi oczami - porównajcie sobie choćby brata Ayi z Barwy twoich ust i taką Futabę albo Yuuri ze Ścieżek młodości. Odkładając jednak na bok te rozważania domorosłego detektywa, tym, co chciałam przez to przekazać, to wyrazy uznania dla techniki używanej przez Keiko Iwashitę. Mimo że manga powstała w 2014 roku, wydaje się nie tylko dojrzała fabularnie, ale też dopracowana wizualnie. Autorka świetnie radzi sobie z kadrowaniem i rysowaniem twarzy z różnych perspektyw (co potrafi być wśród twórczyń romansideł prawdziwą zmorą), no i chociaż nie stroni tak zupełnie od kwiatuszkowo-bąbelkowych teł, to potrafi w sprawny sposób zagospodarowywać dostępną przestrzeń. Dzięki temu jestem więcej niż pewna, że za kolejne 10, a może nawet i 20 lat ponowna lektura tej mangi będzie mi sprawiać równie dużą przyjemność.

Chłopak jak malowany! A właściwie naszkicowany!

Nawet jeśli zwykle stronię od osadzonych w szkolnych klimatach szojek, dzięki takim tytułom jak Barwa twoich ust zaczynam się do tego specyficznego "gatunku" przekonywać. Przepis na pokonanie awersji stanowi w tym przypadku adekwatna do przedstawianej fabuły długość mangi - nie totalnie zwarta, co groziłoby rozwiązywaniem problemów magicznym splotem przypadków, ale też nie rozwleczona na kilkanaście tomów, co potrafi zmęczyć już na samą myśl o podobnej zbitce słów. Taka grubaśna jednotomówka ma też tę zaletę, że nie trzeba niecierpliwie przebierać palcami, czekając na kontynuację opowieści. Całość została zamknięta w niezwykle poręcznym wydaniu, które można zaaplikować sobie w bezsenną noc, spakować na dłuższą podróż pociągiem... lub, jeśli wrócimy do odległych początków tego tekstu, sprezentować jakiejś młodszej siostrze, kuzynce czy córce jako upominek od bardzo zorientowanego animangowo Mikołaja.

Mówi się, że dzięki miłości świat nabiera żywszych barw, jednak nie sądziłam, że można ją stosować jako zamiennik farby do kobiecych włosów

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.

Prześlij komentarz

0 Komentarze