Nie samym Bakumanem człowiek żyje - recenzja mangi Look Back (jednotomówka)

Po tym, jak po emisji anime pierwowzory Miecza zabójcy demonów oraz Jujutsu Kaisen wywróciły listy popularności do góry nogami, niczym grzyby po deszczu w oczach fandomu zaczęli urastać mangacy, którzy wreszcie stali się swoimi własnymi markami. Zwłaszcza 2022 rok okazał się w tej kwestii przełomowy - poruszenia nie wywołuje już stwierdzenie "autor Miłość to wojna oraz scenarzysta Mojej gwiazdy", tylko po prostu Aka Akasaka; założenie profilu na Twitterze przez Togashiego wywołało chyba większe poruszenie niż sam powrót z hiatusa Hunter x Hunter; świeżutkie info o tym, że ONE zamierza przygotowywać we współpracy nową superbohaterską mangę, doprowadziło do masowego przebierania palcami u stóp... lecz wszystko to blednie w obliczu jednego twórcy, który jest uznawany za objawienie branży. Bo tak, niezależnie od tego, czy jego prace się kocha, czy nienawidzi, Tatsuki Fujimoto z pewnością należy do najgorętszych nazwisk mangowego światka. Co jednak ciekawe, uznanie to nie ogranicza się wyłącznie do serii, lecz powszechnie uwielbiane są nawet powstałe w przerwie między "sezonami" Chainsaw Mana one-shoty - Sayonara, Eri oraz wydane w ramach Jednotomówek Waneko Look Back.


Tytuł: Look Back
Tytuł oryginalny: Look Back
Autor: Tatsuki Fujimoto
Ilość tomów: 1 (z serii Jednotomówek Waneko)
Gatunek: shounen, dramat, szkolne życie, okruchy życia
Wydawnictwo: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony)

Uczennica czwartej klasy podstawówki, Fujino, publikuje w szkolnej gazetce czteropanelową mangę, czym zdobywa szacunek i uznanie swoich rówieśników. Zmienia się to jednak w momencie, gdy nauczyciel proponuje, aby podzieliła się segmentem z inną uczennicą, niejaką Kyoumoto, która z przyczyn personalnych nie uczęszcza do szkoły. Spodziewając się totalnej amatorszczyzny, Fujino przystaje na tę sugestię, lecz kiedy w jej ręce trafia nowy numer gazetki, rzeczywistość zdziela ją z potężnego plaskacza. Okazuje się bowiem, że rysunki Kyoumoto są po prostu obłędne, przez to tworzona od niechcenia manga Fujino wypada przy jej dziele jak zwykłe gryzmoły. Na tyle wjeżdża to bohaterce na ambicje, że postanawia poświęcić każdą wolną chwilę na dopracowanie swojego warsztatu. Mijają dni, mijają całe tygodnie... regał Fujino zapełnia się podręcznikami, a podłogę zawalają kolejne zabazgrolone po brzegi szkicowniki... lecz kiedy nadchodzi kolejne wydanie gazetki, przepaść między dwiema autorkami zdaje się tylko pogłębić - na niekorzyść Fujino, rzecz jasna. Sfrustrowana dziewczyna rzuca więc rysowanie w diabły i zapomina o całej sprawie aż do momentu, gdy nadchodzi koniec szkoły, a wychowawca prosi ją, aby zaniosła świadectwo do rąk nie kogo innego, jak jej tajemniczej rywalki.

Bo w tym cały jest ambaras, by dwoje talentów chciało naraz!

Pozwolę sobie zacząć od uwierającego mnie minusa, aby mieć go już z głowy - choć Look Back to poruszająca, boleśnie przyziemna, malowniczo ukazana historia, to nie da się ukryć, że jest to też opowieść mocno odtwórcza i bazująca na elementach, które gdzieś kiedyś już w jakiejś formie się ukazały. Jeśli czytelnik nie zdaje sobie sprawy z tego, kiedy ta manga powstała w kontekście istnienia Chainsaw Mana, jakie plottwisty pojawiają się w filmach Quentina Tarantino (przede wszystkim w Bękartach wojny i Pewnego razu w Hollywood) oraz co w 2019 roku wydarzyło się w studiu KyoAni... wtedy faktycznie fabuła chwyci go za gardło i nie puści aż do samego końca. W przeciwnym razie nie czeka go absolutnie żadne zaskoczenie. Co jednak w zamian stanowi niekwestionowaną siłę Look Back, to brak narratora oraz brak wglądu w myśli bohaterów. Cokolwiek się dzieje, jesteśmy zdani na samych siebie, aby zrozumieć, co się w danej chwili dzieje z główną bohaterką. Wbrew pozorom ta wstrzemięźliwość przed wykładaniem kawy na ławę działa ogromnie na korzyść historii, a odbiorca przekornie znacznie mocniej wczuwa się w historię, niż gdyby to zrobił, będąc prowadzonym za rączkę przez autora i wewnętrzne monologi prezentowanej obsady.

No cóż - takie zarozumialstwo aż się prosiło o bolesny fabularny plottwist...

Jak do dziś nie umiem wymazać z pamięci wyjątkowo nieporadnie narysowanego kadru z 1. tomu Chainsaw Mana, na którym główny bohater uderza swojego nowego przełożonego z kopa w jaja, tak muszę przyznać, że wiele od tego czasu wody upłyneło, a warsztat Tatsukiego Fujimoto, mimo zachowania charakterystycznego, przypominającego szkice stylu, zdołał się znacznie rozwinąć i uplastycznić. Właściwie nawet bardziej niż samą kreskę podziwiam u niego umiejętność kadrowania i rozplanowania poszczególnych sekwencji na stronach, bo to właśnie ten aspekt podkreśla charakter tej mocno niemej historii. Szczególne wrażenie zrobiła na mnie scena powrotu Fujino z wizyty u Kyoumoto, gdy ta pierwsza zaniosła nieobecnej uczennicy świadectwo ukończenia szkoły. Wszystko współgra tu perfekcyjnie, począwszy od stopniowego powiększania się kadrów, przez wzbierający na intensywności deszcz, poprzez stopniowe uzewnętrznienie się głównej bohaterki. Widać w tym, że Tatsuki Fujimoto nie tylko ukochał sobie zachodnie kino na poziomie czysto prywatnym, ale też czerpie z niego pełnymi garściami jako twórca - czasami aż nazbyt chętnie i dokładnie, ale za to zawsze kierowany dobrymi chęciami.

Gdzie mangaka nie może, tam filmowca pośle

Nawet jeśli mam z Look Back pewne drobne problemy wynikające z nadmiernej znajomości kultury i popkultury, to ogromnie polecam tę pozycję. Obok Boy Meets Maria jest to bezsprzecznie najbardziej wartościowa, skłaniająca do refleksji pozycja spośród wydanych w tym roku Jednotomówek Waneko. Swoim ciężarem gatunkowym oraz kameralną atmosferą przypomina mi trochę My Broken Mariko albo O psie, który strzegł gwiazd - mimo dość posępnych wydarzeń kryje się tu także szczypta nadziei, która skłania do rozliczenia się z przeszłością, by z nowymi siłami móc zmierzyć się z przyszłością. Szkoda jedynie, że cała jednotomówka liczy sobie zaledwie 144 strony (i to łącznie ze stopką redakcyjną), co przy oszczędnej w słowach narracji stanowi lekturę na skompresowane pół godziny. Chociaż z drugiej strony... chyba lepiej, że w miejsce ilości postawiono na zacną jakość, prawda?

Manga Tatsukiego Fujimoto pozbawiona sceny w kinie byłaby zaiste mangą straconą

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.

Prześlij komentarz

0 Komentarze