(Nie)szczęścia chodzą parami - recenzja mangi Przezroczysta miłość (jednotomówka)

Twórcy mang nie tylko uwielbiają sięgać po motyw pecha jako ciążącego nad kimś chronicznego fatum, ale nierzadko wplatają go w historię o wyraźnie romantycznym podłożu. Niecałe dwa lata temu dzięki animowanej adaptacji od studia Doga Kobo poznaliśmy serię Kawaii dake ja Nai Shikimori-san, gdzie poza tytułową bohaterką pokazującą swe kozackie oblicze istotną rolę odgrywa również jej chłopak, potulny Izumi, który boryka się z tak nieustępliwym niefartem, że tylko bojowa postawa Shikimori jest w stanie zapobiec różnego rodzaju przykrym wypadkom i zapewnić ich związkowi niezmącony kontuzjami spokój. Mamy również wciąż jeszcze emitowane Undead Unluck od studia David Production, w którym nieumarły Andy, próbuje rozkochać w sobie pechową Fuuko i stać się na tyle bliską jej osobą, aby ściągnęła na niego gigantyczne nieszczęście zdolne dokumentalnie wymazać go z rzeczywistości. Nie można też zapominać o obecnej na rodzimym rynku BLkowej jednotomówce autorstwa Enzo, czyli Szczęście w nieszczęściu opowiadające o relacji w czepku urodzonego Eiju oraz nawiedzającego go boga niefarta Yato, za którego sprawą ten pierwszy wreszcie zaczyna odczuwać na własnej skórze potęgę niefortunnych zbiegów okoliczności. Do tego intrygującego grona w 2022 roku (choć dla polskich czytelników był to styczeń 2024) dołączyła Przezroczysta miłość stworzona przez hitomi, która w przeciwieństwie do trzech wymienionych wcześniej pozycji niemal całkowicie rezygnuje z humorystycznych akcentów na rzecz nieco bardziej melancholijnego tonu.


Tytuł: Przezroczysta miłość
Tytuł oryginalny: Toumei na Ai no Utsuwa
Autor: hitomi
Ilość tomów: 1
Gatunek: dramat, romans, supermoce
Wydawnictwo: Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)

Miki Donoue cierpi z powodu pecha - nie dość potężnego, aby Dzika Ciężarówka-kun raz na zawsze zmiotła go z planszy i wywiała prosto do isekaia, ale na tyle konsekwentnego, aby 16 razy pozbawić go w młodości roweru... a to zaledwie jeden z wielu drobnych wypadków, które od lat uprzykrzają mu egzystencję. Czy z tak ujemnym fartem może go w życiu czekać cokolwiek dobrego? Zdarza się jednak pewnego wieczoru, że Miki natyka się nieopodal swojego mieszkania na tajemniczego, noszącego prochowiec mężczyznę o pięknych, białych włosach. W pierwszej chwili zakłada wszystko, co najgorsze (począwszy od spotkania stalkera, a kończąc na przydybaniu regularnego opryszka), niemniej prawda okazuje się być dużo bardziej konfundująca. Nieznajomy przedstawia się jako "Akashibito", stwór w ludzkim ciele, który karmi się emocjami - z tym zastrzeżeniem, że te pozytywne mogą co najwyżej mile połechtać podniebienie, ale prawdziwie sycące są te związane ze strachem, gniewem i cierpieniem. Jednocześnie osoba, od której "Akashibito" pobiera składniki odżywcze, nie ponosi z tego tytułu żadnych, nawet najmniejszych nieprzyjemności. A jako że główny bohater codziennie boryka się z przygnębieniem wynikającym z przytrafiających mu się nieszczęść, nadnaturalny byt wysuwa propozycję, aby mogła skorzystać z okazji i pożywiać się emocjami, które tak czy inaczej Miki będzie odczuwać. W ten oto sposób między Mikim a istotą nazwaną per Shiro zawiązany zostaje pakt, który z czasem przerodzi ich związek w coś dużo głębszego niż relacja stołówka-konsument.

Białowłosi mężczyźni w brązowych płaszczach wywołują we mnie mimowolne rozrzewnienie... oraz frustrację, że ten film z Yuri on ICE!!! już tyle lat powstaje i powstać jakoś nie może

Ogólnie bardzo lubię BLki skupione wokół nadnaturalnego motywu przewodniego, jednak po Łzach księżycowej meduzy zaczęłam się trochę obawiać, że fabuła może przez to skręcić w, hm, miejsca (i to zwykle takie, których nie miałam najmniejszej ochoty odwiedzać). Na całe szczęście nie jest to problem Przezroczystej miłości. W jednotomówce autorstwa hitomi ogromnie podoba mi się przede wszystkim to, że Shiro jako istota nie z tego świata - i technicznie rzecz biorąc potwór - nie został ukazany jako ktoś, kto za wszelką cenę stroni od ludzi, boi się ich, nienawidzi, pragnie ich krzywdy czy cokolwiek w tym rodzaju, jak to zwykle mamy do czynienia w historiach traktujących o youkai. Wręcz przeciwnie. Cały urok tej zagadkowej postaci polega właśnie na tym, że mimo żywienia się negatywnymi emocjami, odczuwa wobec ludzi głęboki szacunek, niemal podziw za to, jak niezmordowanie są w stanie raz za razem stawiać czoła napotykanym przeciwnościom i czynić dobro nawet mimo tego, ile cierpienia sami nierzadko muszą znosić. Dodatkowo chociaż Shiro często wydaje się trochę nieobecny duchem, jego charakter w zupełności przystaje do tego, jaką przyjął prezencję. Poza tym dysponuje solidną wiedzą o świecie i nawet ma świadomość, że dbając o szczęście swojego żywiciela, dba też o samego siebie, ponieważ zachowanie we wszystkim umiaru i balansu zapewni mu długoterminowe profity, a nie tylko jednorazową wyżerkę. W efekcie nadnaturalne stworzenie zachowuje się jak nadnaturalne stworzenie, ale w żadnym wypadku nie jest mentalnym dzieckiem w dojrzałym ciele, którego oglądanie w dwuznacznych sytuacjach sprawia podskórny dyskomfort.

Ej, ładnie to tak żywiciela podglądać podsłuchiwać podczuwać?

Przezroczysta miłość to pierwsza praca hitomi, która ukazała się na naszym rynku, dlatego byłam ogromnie ciekawa, co ta artystka skrywa w dorobku, zwłaszcza patrząc na to, jak przepięknym warsztatem dysponuje. Jej styl w sporym stopniu przypomina mi ten CTK, autorki m.in. wydanego przez Waneko On doorstep, tyle że wydaje się 300% bardziej szczegółowy i idący w quasi-realizm. Nie spodziewałam się jednak, że odwiedziny na portalu Baka-Updates okażą się aż tak, cóż... rozczulające. Bo faktycznie, autorka Przezroczystej miłości jest zaprawioną w boju weteranką, która działa w biznesie niemal od 20 lat, jednak jeszcze do 2019 aktywnie działała jako rysowniczka doujinshi z najpopularniejszych mango-animcowych franczyz takich jak Death Note, Gintama, Atak tytanów czy Fate/stay night. No, no. Podziwiam nie tylko to, w rozwój ilu fandomów była aktywnie zaangażowana, ale również fakt, że cała ta miłość i wytrwałość doprowadziła hitomi do osiągnięcia prawdziwej maestrii w operowaniu piórkiem. Wprost nie mogę się napatrzeć na jej rysunki, na których nawet drugoplanowe postacie zostały przedstawione ze starannością co do najmniejszej zmarszczki czy rzęski przy dolnej powiece (piję tu zwłaszcza do szefa Mikiego, pana Shinozakiego, który spokojnie mógłby doczekać się swojego własnego spin-offa... no, przynajmniej gdyby akurat nie był hetero). A sceny seksu? Rany boskie, toż gdyby hitomi urodziła się w czasach Michała Anioła, mogłaby się z nim ścigać o to, kto lepiej odda piękno ludzkiego ciała - z tym drobnym zastrzeżeniem, że o ile włoski mistrz nie bał się ukazywania siurków, tak mangaczka podąża ścieżką erotyzmu, który sprawnie unika demonstrowania genitaliów, nie tracąc przy tym ani trochę na sensualności.

Mefistofeles! Ty się tą dwójką tak nie interesuj, bo kociej mordy dostaniesz!

Poza niewykorzystaniem drobnego, zajawionego w połowie wątku, jakoby Miki pasjonował się rysowaniem, jednak porzucił tę ścieżkę z powodu ciążącego nad nim pecha/braku wiary we własne umiejętności/konieczności zostania przykładnym członkiem społeczeństwa/tak właściwie nie zostaje nam to dokładnie wyjaśnione, historia przedstawiona w Przezroczystej miłości to nadzwyczaj przyjemny kawałek kameralnej obyczajówki okraszony subtelnym, nadnaturalnym wątkiem. Co prawda kusi mnie odrobinę wizja alternatywnego zakończenia, o którym hitomi wspomina w posłowiu, zwłaszcza że byłoby to coś, czego aż tak często w BLkach nie doświadczamy, ale w obecnej formie komiks również się sprawdza jako taka robiona na współczesną modłę baśń. Podsumowując, polecam mieć tę autorkę na radarze. Chociaż rozmiar dorobku wskazuje, że powoli może się zbliżać do 40-stki, zdecydowanie zalicza się do nowego nurtu tworzenia yaoi, w których dopracowana szata graficzna łączy się z przemyślanym scenopisarstwem. No i nie obawiajcie się oznakowania 18+ - mimo jego obecności manga nie epatuje chamską golizną (na dodatek cenzurowaną w nie mniej chamski sposób), a niespieszna, nastrojowa fabuła może przypaść do gustu nawet osobom, które wolą dawać szansę jedynie tym łagodniejszym męsko-męskim romansom.

Ou. Trochę przypau.

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Dango.

Prześlij komentarz

0 Komentarze