Życie jak za rąbnięciem czarodziejskiej różdżki - recenzja mangi Niepokonana Jahy (tom 1)

Całkiem możliwe, że pewnej małej, dumnej złośnicy nieustannie cierpiącej głód, chłód i ubóstwo nie trzeba szerzej przedstawiać, gdyż piszę te słowa w momencie, kiedy w japońskiej telewizji i na Crunchyrollu ukazuje się jeszcze animowana wersja Jahy-sama wa Kujikenai!, co na nasze przetłumaczono jako Niepokonana Jahy. Tak, oto dotarliśmy do tego strategicznego punktu nasycenia rynku gorącymi nowościami, że zanim zdążymy odpalić platformę streamingową, by zbingewatchować interesującą nas bajkę, w skrzynce pocztowej w najlepsze czeka już na nas kupiona w przedpłacie manga. Ja sama po kilku odcinkach powstrzymałam się od dalszego oglądania animcowej wersji Jahy (t-to wcale nie tak, że sezon jesienny przytłoczył mnie ilością interesujących serii i zwyczajnie nie nadążam śledzić ich na bieżąco, b-baka!), bo jednak co oficjalne, polskie, robione na spokojnie tłumaczenie, to oficjalne, polskie... no, sami dobrze wiecie co.


Tytuł: Niepokonana Jahy
Tytuł oryginalny: Jahy-sama wa Kujikenai!
Autor: Wakame Konbu
Ilość tomów: 7+
Gatunek: akcja, komedia, ecchi, supermoce, okruchy życia
Wydawnictwo: Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)
 
Wielka Jahy - potężna demonica wzbudzająca powszechny strach i szacunek - jest prawą ręką Króla Demonów, a zarazem drugą najważniejszą osobą na świecie. Należałoby się więc spodziewać, że nikt i nic nie jest w stanie zagrozić jej pozycji... o ile do tego równania nie wliczy się pewną czarodziejkę, która nie tylko zdołała przeniknąć do królewskiego zamku, ale też pierduknęła zaklęciem prosto w magiczny klejnot, rozsypując go w drobny mak. Jako że klejnot odpowiada nie tylko za dostarczanie mocy, ale też za stabilność krainy demonów, dochodzi do zniszczenia wymiaru i przeteleportowania Jahy prosto do świata ludzi. Tam niemal całkowicie pozbawiona magicznych zasobów demonica zamienia się w małego grzdyla, który żeby przeżyć, musi zacząć grać według lokalnych zasad. A te, jak sami dobrze wiemy, nie są dla istot o słabych nerwach. Trzeba bowiem mieć co do gara włożyć, co na grzbiet założyć, gdzie kości rozprostować i jeszcze za co opłacić wszystkie wymienione wcześniej luksusy. Jahy dodatkowo postawiła sobie za cel odnaleźć okruchy rozsypanego po ludzkim świecie klejnotu, by wskrzesić króla demonów i odbudować swój wymiar. Tylko czy będzie to takie proste za śmieciową pensję i z pechem niemal dorównującym klasie Lancera z uniwersum Fate?

Teraz i ty możesz mieć na zupełną wyłączność swój szwadron w pełni legalnych loli!
 
Hmmm... Demon, który niespodziewanie trafia do świata ludzi, gdzie zamiast rozstawiać śmiertelników po kątach, musi zaiwaniać za najniższą krajową, żeby powolutku odbudować zasoby i wspiąć się na szczyt ichniej hierarchii? Brzmi jak wykapane Hataraku Maou-sama!, które swego czasu święciło takie triumfy, że przed kilkoma miesiącami stał się niewiarygodny cud i doszło do ogłoszenia produkcji drugiego sezonu anime. Niepokonaną Jahy można więc uznać za młodszą kuzynkę tego konceptu, tylko że zamiast zaradnego Sadao Maou będącego władcą cheeseburgerów i powiększonych frytek dodawanych w zestawie, skupiamy się na śledzeniu nie tak do końca udanych prób związania końca z końcem dumnej, pozbawionej wsparcia podwładnych Jahy. Z jednej strony jest to zabawne założenie, ponieważ odwdzięcza się pięknym za nadobne demonicy, która dawniej pomiatała wszystkimi jak popadnie, choć z drugiej strony myślę, że lepiej by to zadziałało, gdybyśmy mieli okazję nieco dłużej poobserwować Jahy w jej naturalnym, piekielnym środowisku. Na razie jest mi jej po prostu szkoda, bo chociaż co i rusz odgraża się w myślach, kim to ona nie jest i czego by nie zrobiła, gdyby miała moc, to jednocześnie klepię biedę porównywalną z życiem w kartonie po plazmowym telewizorze.

Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o isekai (w tym przypadku odwrócony)

Nie wątpię jednak, że jest to zaledwie punkt wyjścia do gruntownej przemiany głównej bohaterki, czego mamy już pewien przedsmak chociażby w rozdziale 5., skupiającym się na wyprawie w góry celem odnalezienia wyczuwanego przez wisiorek fragmentu klejnotu. Wedle przedstawianych pokrótce wspomnień dawna Jahy nie miała nawet najmniejszych problemów z unicestwianiem swoich sług z powodu byle kaprysu, natomiast kiedy sama niejednokrotnie uderza o samo dno jeziora egzystencji (a czasami wydaje się, że się w nim na stałe zakopała niczym mułojad), widać, że zaczęła zauważać istnienie niższych form życia. Ba, w końcu sama taką niższą formą życia jest, bo nie wiem, jak inaczej określić rezydenta zapuszczonej klitki trzy na trzy metry, gdzie jedynym wyposażeniem jest skromna zabudowa AGD w części kuchennej, tani stolik rodem z promocji w Ikei i lichy futon. Mimo to Jahy powinna na kolanach dziękować losowi, że w całym tym bagnie trafiła na fuchę kelnerki w knajpce, którą zarządza miła, prostoduszna dziewczyna, a nie do jakiegoś szemranego korpo, gdzie pozbawiono by ją wszelkich złudzeń... oraz czasu na śledzenie okruchów klejnotu.

Zgodnie z prastarą góralską maksymą: dają - to bierz, biją - to uciekaj
 
Zdjęcia nie do końca są w stanie to oddać, a już tym bardziej dostępny na stronie wydawnictwa podgląd, ale okładka Niepokonanej Jahy jest naprawdę mocno jarzeniowa - róż użyty w tytule jest wciurno soczysty, a w przypadku tego żółtego tła aż jestem zaskoczona, że tomik nie świeci w ciemności jak te wszystkie fluorescencyjne gadżety dla pieszych i rowerzystów. Wnętrze tomiku natomiast przepełnione jest przekomicznymi minami Jahy, które spokojnie nadawałyby się na kolekcję memicznych naklejek do użycia podczas odbywania pogaduch na komunikatorze (natchnięta tym stwierdzeniem musiałam aż zajrzeć do internetów i faktycznie, Line już oferuje taki zestaw... choć niestety nie bez opłaty). Jasne, może manga ta nie stoi żadnymi fascynującymi krajobrazami, artystycznymi dialogami czy epickimi walkami - w końcu nawet kluczowe dla fabuły atak czarodziejki na zamek Króla Demonów został streszczony do zaledwie dwóch stron - ale w swoim komediowym założeniu doskonale radzi sobie z przedstawianiem zabawnych sytuacji i nie mniej absurdalnych reakcji postaci.

I zamiast narowistego ogiera skończyło się na dosiadaniu zwykłej kury domowej...
 
Niepokonana Jahy rozkręca się wyjątkowo powoli - zdecydowanie wolniej niż inne świeże nabytki wydawnictwa Dango jak choćby Kiedy yakuza zostaje niańką czy Śnieżny chłopak i cool dziewczyna, gdzie już od początku mieliśmy do dyspozycji konkretne grono bohaterów pierwszo- i drugoplanowych wchodzących ze sobą w różne interakcje. Tu mamy przede wszystkim duże ilości Jahy naraz, z której perspektywy oglądamy praktycznie wszystkie wydarzenia (czyt. nieudane i prawie nieudane akcje odzyskania fragmentów magicznego klejnotu). Mocno przypomina to kreskówkowe przygody rodem ze Zwariowanych melodii, tylko zamiast Kojota polującego na Strusia Pędziwiatra mamy chibi demonicę próbującą ocalić resztki mocno nadszarpywanego honoru. Nie jest to typ humor dla każdego, no chyba że ma się ogromną słabość do opalonych piękności w kusych ciuszkach, którym życie lubi dawać w kość.

T-to wcale nie tak, że jest mi miło z powodu zakupu tego tomiku, b-baka!
 
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Dango.

Prześlij komentarz

0 Komentarze