Przy okazji czytania 17. tomu Murcielago naszła mnie myśl, że w sumie mało jest na polskim rynku krwawych, nafaszerowanych pukawkami i flakami akcyjniaków, które dobiłyby do tak solidnej liczby woluminów. Większość albo zalicza po drodze potężny hiatus (jak Black Lagoon, Highshool of the Dead czy Gangsta), albo zamyka się w raczej niewielkiej objętości fabuły (jak taki Psycho-Pass bądź All you need is Kill). Rekordzistami na ten moment byłyby chyba Battle Royale z piętnastoma tomami oraz Ajin z siedemnastoma... o ile w rankingu nie uwzględni się Murcielago właśnie. A najlepsze jest to, że seria ta ani myśli zwalniać tempa - czy to pod względem pomysłów na kolejne przygody ekipy bohaterek, czy produkcji kolejnych tomów. Ledwo zdążyłam złapać w ręce świeżutko wypuszczony w Polsce tom 18., a w Japonii już pojawił się ten oznaczony numerem 19. Oj, aż chciałoby się życzyć wszystkim mangom takiej niesamowitej nadgorliwości.

Tytuł: Murcielago
Tytuł oryginalny: Murcielago
Autor: Kana Yoshimura
Ilość tomów: 19+
Gatunek: seinen, akcja, dramat, komedia, yuri
Wydawnictwo: Waneko
Format: 175 x 125 mm (standardowy)
Akcja z poszukiwaniem Comedy Writera - złoczyńcą tworzącym groteskowe konstrukcje z żywych ludzi, który po pewnym nieudanym występie usunął się w cień na wiele lat - nabiera coraz intensywniejszych rumieńców. Policja podejrzewa, że za wszystkim stoi kierownik przybyłego do R'lyeh cyrku Bugg-Shash, Mario Legacy, choć nie wszystkich takie wyjaśnienie satysfakcjonuje. Z jednej strony Kuroko wprowadza w życie swój własny plan przyszpilenia do ściany (czy może raczej do mostu) winnego, a z drugiej sędziwy już śledczy, pan Terada, który w przeszłości bez sukcesu starał się rozwikłać sprawę Comedy Writera, jeszcze jeden, ostatni raz przed emeryturą pragnie zmierzyć się z zagadką. Szybko odkrywa on coś, co umknęło pozostałym - a mianowicie sprawę ludzi przywiązanych do balonu reklamowego a ludzi tworzących most nad rzeką różni użycie narkotyku w tym pierwszym przypadku. Wniosek może być tylko jeden. Sprawców jest dwóch, a ten, który posługuje się stymulantem, jest tylko marnym naśladowcą, za sprawą którego prawdziwy "artysta" włączył się po latach do gry.
 |
Nie podejrzewam mangaki, że skończą mu się pomysły na fabułę, ale nowe bohaterki do umieszczania na okładkach tomików - już prędzej
|
Arc z Comedy Writerem jest pierwszym, który mnie szczerze zawiódł - a mianowicie budowana tajemnica sugerowała jakiś większy zwrot akcji jeśli chodzi o tożsamość sprawcy, jednak ostatecznie jego ujawnienie było tak antyklimatyczne, że aż do samego momentu zgonu byłam przekonana, że to jakiś blef Kuroko, który ma na celu wywabić z ukrycia prawdziwego winnego. Ale nie, naszej doskonałej zabójczyni wcale nie chodziło o popisanie się sprytem, tylko o to, o co w ferworze akcji mogło wielu czytelnikom umknąć, czyli że Kuroko wciąż pozostaje rządnym krwi mordercą. Nie w smak jest jej prowadzenie kryminalnych podchodów, jeśli mający krew na rękach sprawca miałby sobie później odbębniać wyrok w jakimś ciepłym, wygodnym więzieniu. Jasne, nie zawsze to Kuu musi zadać ostateczny cios, jednak jeśli przeciwnik nie jest jakąś gorącą laską, której mordercze zapędy można w jakiś sposób okiełznać (jeśli wiecie, co mam na myśli)... oj, biada mu i biada jego marnemu żywotowi. Jestem też trochę obruszona na fakt, że Chiyo raz za razem robi za damę w opałach, choć przecież wcale nie powinna być słabą babką. Do kroćset, przecież jest córką szefa yakuzy, świadomą swojego pochodzenia i wprawioną w bezpośredniej walce! Żeby to chociaż ona odwdzięczyła się pięknym za nadobne Comedy Writerowi, to pewnie lepiej bym to wszystko odebrała...
 |
Takie tam ryzyko zawodowe~
|
A skoro już mowa o Chiyo i jej nawyku grania roli damy w opałach, to nie inaczej jest w kolejnym arcu, tyle że w wydaniu sfiksowanego gostka, który pragnie zmierzyć się z jednym z podwładnych grupy Yanaoka. Nie wiem, czy miała to być taka krótsza, niezbyt ambitna sprawa na przeczekanie i rozplanowanie kolejnej historii, czy autor specjalnie zostawił w niej sporo niedopowiedzeń, ale... no właśnie. Jest w niej sporo niedopowiedzeń. Zastanawiające jest chociażby to, jak błyskawicznie po odkryciu ciała ekipa Kuroko wpada na trop zabójcy i jak wszystko się ze sobą pięknie spaja. Pomijając, nomen omen, rozważania samego sprawcy. Czy naprawdę byłby aż tak beztroski, że zapomniałby o wcześniejszych trupach? Nie powiem, coś mi w tym mocno śmierdzi i wygląda na to, że nie tylko jedni złoczyńcy wykorzystują drugich, aby czynić zło, ale nawet wrabiają tych, którzy nie mają niczego konkretnego na sumieniu. Ile przyjdzie nam czekać na potwierdzenie tej teorii? Oj, ciężko powiedzieć. Jeszcze przy 11. tomie miałam wrażenie, że fabuła będzie się powoli
zagęszczać - co wcale nie znaczy, że automatycznie zaczęłaby zmierzać do
końca - ale postacie drugoplanowe, które zaliczyły dość istotny come
back, ostatecznie szybko się zmyły i tyle ich było widać aż po dziś
dzień.
 |
Hop-hop? Czy są tu na sali jacyś fani Pretty Cure? Bo autor wydaje się do nich należeć...
|
Nie mam problemu, że
Murcielago jest takim luźnym akcyjniakiem
skaczącym od zbrodni do zbrodni, natomiast na pewno manga zyskałaby na
wartości, gdyby jednak zechciała rzucić czytelnikom nieco okruszków z
podpowiedziami. Skłamałabym jednak, gdybym powiedziała, że nie rozwijają
się postacie i ich personalne wątki. Pomijając samą Kuroko, o
której poza fetyszami nie dowiadujemy się absolutnie nic, znów mamy okazję zobaczyć, jak dziwnym bytem jest Hinako i jak ostre musiano na niej przeprowadzać eksperymenty, że potrafi robić to, co potrafi. Wiele dzieje
się także w życiu Rinko. Chociaż obecnie wykorzystuje swoje talenta w
dobrych celach (a przynajmniej tych uzasadnionych... eee... społecznie?), to jednak jej minione występki wcale nie odchodzą w niepamięć i musi ona raz jeszcze zmierzyć się z mało pochlebną przeszłością. A jako że kocham wszystko, co jest związane z Rinko, dlatego nie mogę się doczekać rozwinięcia rozpoczynającego się w 18. tomie arcu i tego, jak mała assasynka ostatecznie poradzi sobie ze swoją jakże patową sytuacją.
 |
W tym natłoku seksów i pościgów miło sobie czasem popatrzeć na uroczą relację rodzinną
|
Minusem (albo genialnym chwytem marketingowym - zależy jak na to spojrzeć) jest takie rozłożenie akcji, że tomiki często kończą się w samym środku intensywnego arcu. W tego typu seinenach jest to raczej norma, ale nie ukrywam, że zamiast bawić się w skrupulatne nadrabianie serii, lepiej jest ją wciągnąć raz, a dobrze. Ci, którzy zwlekali z zakupem Murcielago, mają więc nie lada farta, mogąc liczyć na pełne 18 tomów bezpardonowej rozrywki. Na pewno warto się z nią zapoznać, zwłaszcza jeśli lubicie cycki, epickie walki, makabreskę, cycki, seks, cycki, charakterne żeńskie postacie, humor, cycki... No, czyli dla każdego coś miłego - również dla odbiorcy żeńskiego!
 |
| ...czy ja już wspominałam o cyckach? |
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu
Waneko
0 Komentarze