Kot w stanie błogim - recenzja mangi Przytulny dom Chi (tom 1)

Niedawno zwracałam uwagę na to, że stopniowe poszerzanie oferty krwawych seinenów stanowi naturalną odpowiedź na potrzeby dojrzewających nastolatków wychowanych w czasach shounenowego boomu... natomiast wraz ze starzeniem się rodzimego, wciąż stosunkowo młodego fandomu powiązany jest jeszcze jeden trend - a mianowicie że ustatkowywanie się starych koni rozpoczynających z poziomu znajomości Akiry, Ghost in the Shell, Cowboya Bebopa czy innego Hellsinga zaowocuje szybkimi narodzinami najmłodszego pokolenia fanów żyjącego w szczęśliwych czasach rozrywkowego dobrobytu. Czyli mówiąc wprost, musimy naszym polskim bobasom dostarczać fajnych, sympatycznych mang do czytania. Niestety, jeszcze dekadę temu trzeba było stawać na uszach i sięgać po takie fenomeny jak wydane przez Yumegari Grimms Manga (ktoś coś jeszcze pamięta?), żeby zaproponować biednym, skołowanym rodzicom towarzyszącym pociechom na konwentach jakiś względnie mało ofensywny tytuł. Dziś na całe szczęście świadomość całego rynku znacząco się poprawiła, a mali zjadacze popkultury mają do wyboru szereg różnego kalibru serii, które łagodnie wprowadzą je w zakupową otchłań bez dna fantastyczny świat mang. Z takich standardowych polecajek na myśl przychodzi mi chociażby Little Witch Academia od Studia JG tudzież Yotsuba! wypuszczona nakładem wydawnictwa Kotori... choć ostatnio do rywalizacji dołączył niesamowicie silny zawodnik, któremu ani najmłodsi, ani nawet dużo starsi czytelnicy oprzeć się zwyczajnie nie mogą.

I owszem, macie rację. Rzecz jasna nie mogło zabraknąć tam kota.


Tytuł: Przytulny dom Chi
Tytuł oryginalny: Chi's Sweet Home
Autor: Kanata Konami
Ilość tomów: 12
Gatunek: komedia, seinen, obyczajowy
Wydawnictwo: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony)

Pewnego dnia jedno z podążających za swoją mamą kociąt zauważyło fruwającego po niebie ptaka i zadarło pyszczek, obserwując go z ogromną ciekawością... jednak chwila (no, kilka chwil) nieuwagi okazała się kosztować naprawdę słono, ponieważ nieostrożny maluch nie wiedzieć kiedy kompletnie stracił drepczącą rodzinę z oczu. Co gorsza gdy próbował dogonić resztę, napotkał na swojej drodze ogrom głośnych, znacznie przerastających go rozmiarami przeszkód. Ostatecznie zmęczony pogonią oraz nadmiarem emocji koteczek padł na trawę jak długi i kto wie, co by się z nim stało, gdyby tuż przed jego nosem z porównywalną gracją na brzuszek nie rymsnęła niewielka, dwunożna istota. Po solidnej drzemce zregenerowana kicia otworzyła oczy, jednak nie spodziewała się widoku, jaki zastanie - okazało się bowiem, że zagubionym, wycieńczonym zwierzątkiem postanowiła zaopiekować się trójosobowa rodzinka Yamada: tata Kento, mama Miwa oraz malutki Yohei. Początkowo mieli w planach zająć się nim tylko tymczasowo, zwłaszcza że w zamieszkałym przez nich bloku panuje rygorystyczny zakaz trzymania pupili, jednak niemożność znalezienia miejsca u znajomych do kompletu z przywiązaniem się do nowego członka rodziny sprawiło, że kicia (płci żeńskiej) zadomowiła się na stałe, otrzymując imię Chi.

Obwoluta polskiego wydania kryje przeuroczą niespodziankę w postaci niewidzialnych (acz mocno błyszczących!) odcisków łapek Chi!

Przytulny dom Chi to absolutnie znakomita propozycja dla wszystkich ciekawskich maluchów, których rodzice/starsze rodzeństwo/wujkowie/dobrzy znajomi tudzież dalsza część rodziny pragną wprowadzić w świat szeroko pojętych komiksów. Ogromną siłę historii stanowi oczywiście fakt, że skupia się ona na opiece nad małym, niesfornym kotkiem, którego myśli również przy okazji rozumiemy - nie dość, że taka manga ma olbrzymi walor edukacyjny, ponieważ mali czytelnicy w przystępny sposób uczą się, jak należy zajmować się czworonożnymi pupilami, to jeszcze asystujący przy czytaniu dorośli z pewnością setnie się uśmieją, widząc typowo kocie zachowania głównej bohaterki (np. siusianie absolutnie wszędzie, tylko nie w przeznaczonej do tego kuwecie). Co więcej zabawne, wyraźnie epizodyczne przygody tytułowej kici, które mieszczą się w zwięzłych, 8-stronicowych rozdziałach, znacznie ułatwiają dawkowanie dzieciom lektury, a w efekcie nadążanie przez nie za leniwie sunącą fabułą. Bo owszem, w tle takowa mimo wszystko subtelnie się rozwija. Chi przez pewien czas próbuje wybyć na zewnątrz, żeby odszukać mamę, za to rodzinka Yamadów dłuższą chwilę głowi się nad tym, co począć z fantem, że w ich bloku zwierząt trzymać bezwzględnie nie można, a gdy w końcu dochodzą do wniosku, że w sumie to całkiem dobrze im z nowym stanem rzeczy, zaczynają niezwykle kreatywnie radzić sobie z pewnymi odgórnie narzuconymi ograniczeniami. Jednocześnie nie dzieje się nic, co przy przypadkowym ominięciu 2-3 tomów lektury uniemożliwi zrozumienie aktualnych wydarzeń.

No więc właśnie. Skoro nasza czworonożna protagonistka nie przejmuje się zanadto ciągłością fabuły, to wy też nie powinniście

Tym, co czyni Przytulny dom Chi perfekcyjną serią na rozpoczęcie mangowej przygody, jest przede wszystkim fakt wydania jej w pełnym kolorze. Nie da się ukryć, że estetyka czarno-białego komiksu nawet dorosłemu człowiekowi nie zawsze przypadnie do gustu, natomiast w przypadku maluchów jest to o tyle znaczące, ponieważ na wczesnym etapie życia wciąż mocno rozwijają się ich zmysły, w tym wzrok oraz rozpoznawanie barw. Zamiast więc skazywać podsuniętą dziecku mangę na stanie się losową kolorowanką (czego absolutnie nie zabraniam, ale jednak wolę przed tym lojalnie ostrzec), lepiej wybrać Przytulny dom Chi jako łagodny pomost między tekturowymi książeczkami z Kicią Kocią a dziką wczesnoszkolną fazą na gadżety z Pusheenem. Warto w tym miejscu również wspomnieć, że dodatkowym walorem serii ukazującej się nakładem Waneko jest zastosowanie odrobinkę grubszego, sztywniejszego papieru niż w standardowych mangach - zgaduję, że zdecydowano się na to ze względu na kolorowy druk właśnie, aby tusz nie przebijał tak łatwo na drugą stronę, natomiast w przypadku serii celującej także w młodszy target... Powiem tak: mając niejednokrotną okazję widzieć w akcji dzieci przyjaciółki oraz to, jak prezentują się niektóre pozycje z ich bajkozbioru przeżute przez trzeci z kolei zestaw wyżynających się ząbków, wiem, że nawet najdrobniejsze wzmocnienia okazują się prawdziwym błogosławieństwem. Nie gwarantuję bynajmniej, że Przytulny dom Chi przetrwa bliski kontakt trzeciego stopnia z ekspresyjną pociechą, natomiast jakość wydania jest zdecydowanie adekwatna do ustalonej przez wydawnictwo ceny.

Manga jest niesamowicie malucho-przyjazna również z tego względu, że nawet kiedy postacie wpadają w tarapaty, autorka zgrabnie unika przedstawiania ich z niepokojącymi grymasami złości czy płaczu

Seria autorstwa Kanaty Konami to nie tylko przezabawna, przeurocza, a przede wszystkim przemyślana opowieść, która przypadnie do gustu wszystkim maluchom, które uwielbiają wraz z rodzicami spędzać czas przy zgłębianiu bogato ilustrowanych historii. To także tytuł zasługujący na uwagę zapalonych kociarzy kolekcjonujących wszelkie mangi z prominentnymi czworonożnymi bohaterami oraz pasjonatów klasyków lub przynajmniej komiksów mocno nawiązujących kreską do klimatów ubiegłego wieku. Waneko zdecydowanie nie zawodzi patronującego im z logo Michaela i wydaje mi się, że jeśli już tego nie dokonano, to rodzime wydawnictwa są bardzo blisko usatysfakcjonowania mruczkowych fanów wszystkich co bardziej liczących się gatunków literackich, od obyczajówek, przez thrillery, aż po komedie. Jeśli zatem postawiliście sobie za punkt honoru zebrać wszystkie mangi, w których stężenie kotów na metr kwadratowy papieru daleko wykracza poza ustaloną przez GUS normę, wtedy nie muszę nawet nic mówić, natomiast wszystkich innych gorąco zachęcam do sprawdzenia Przytulnego domu Chi. Epizodyczność perypetii małej kici i jej ludzkich opiekunów sprawia, że spokojnie można zakończyć przygodę z tym tytułem choćby na 1. tomie, podobnie jak można taki pojedynczy wolumin sprezentować znajomym młodym rodzicom, nie obciążając przy tym ich nadwyrężonego dziecięcymi potrzebami budżetu o konieczność nabywania kolejnych części.

Koty po prostu mają jak ludzie z meblami z Ikei - po co działać wedle instrukcji, skoro można totalnie na czuja?

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.

Prześlij komentarz

0 Komentarze