Romantyczny bieg z przeszkodami - recenzja mangi Therapy Game Restart (tomy 3-4)

Poprzednim razem głośno zastanawiałam się nad tym, jak sprzedażowo radzi sobie łączone uniwersum Secret XXX oraz Therapy Game i że chyba nie tak znowu najgorzej, skoro Waneko po kilku latach wytężonego myślenia ostatecznie skusiło się na kontynuację... o ja naiwna! Jeśli coś może świadczyć o tym, że wydawnictwo jest naprawdę zadowolone z numerków wykręcanych przez dany tytuł, to w naszych polskich warunkach są nimi artbooki. Nie, nawet nie spin-offy, dodatki ani innego rodzaju nadprogramowe historie w light novelkach zaklęte, bo tych ostatnio wcale nie brakuje. To ekskluzywne albumy z kolorowymi ilustracjami stanowią póki co najbardziej rzucającą się w oczy miarę sukcesu franczyzy, tym bardziej że bariera językowa uniemożliwiająca przyswajanie dzieła sprowadzonego z drugiego krańca kuli ziemskiej ma w tym przypadku marginalny wpływ. A mówiąc bardziej po ludzku? Tekstu w artbookach prawie nie ma, więc whatever, w jakim jest akurat języku. Tym bardziej więc świeżutkie ogłoszenie wydawnictwa Waneko o kwietniowej premierze albumu Darling! zawierającego prace autorstwa Meguru Hinohary zrobiło mnie myślenie (obok wybuchu dzikiej radości), że coś faktycznie musi być na rzeczy, skoro to właśnie zbiór grafik tej niepozornej BLkowej mangaczki ma stanąć w tym samym szeregu co dwa niekwestionowane giga-hiciory, czyli Miecz zabójcy demonów oraz Hanako, duch ze szkolnej toalety. No a Therapy Game Restart z pewnością w tym sukcesie sporo pomogło.


Tytuł: Therapy Game Restart
Tytuł oryginalny: Therapy Game Restart
Autor: Meguru Hinohara
Ilość tomów: 4+
Gatunek: yaoi, romans, dramat, okruchy życia
Wydawnictwo
: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony)

Gdy Shizuma nie stawia się na obiecane spotkanie celem oglądania mieszkania do wspólnego wynajęcia, Minato zaczyna coraz mocniej odchodzić od zmysłów. W pierwszej chwili oczywiście przyszło mu na myśl, że wdrażający się w zawód młody pan weterynarz po prostu zasiedział się w pracy, tym bardziej że zdążył dać mu znać telefonicznie o uczestniczeniu w awaryjnym zabiegu zwierzaka przywiezionego z innej placówki. Wraz z zaostrzaniem się burzowej pogody mężczyznę nawiedzają jednak dużo mroczniejsze wizje uwzględniające złe warunki drogowe oraz komunikacyjne katastrofy. Szczęściem w nieszczęściu (a może na odwrót?) Minato po przybyciu pod klinikę potwierdza słuszność teorii pracoholizmu, co z jednej strony jest ogromnie przykre pod kątem zrujnowanych planów na popołudnie, ale z drugiej - hej, przynajmniej nikt nie ucierpiał, prawda? No, prawie nie ucierpiał... Czara goryczy przelewa się, gdy Minato dostrzega, że osobą, która tak skrupulatnie zagospodarowała czas Shizumie, jest niezwykle atrakcyjna dyrektor Onodera i że jego partner mimo wkurzającej regularności sprawianych problemów z nadzwyczajnym entuzjazmem rozmawia z kobietą. Wtedy to fotograf postanawia tymczasowo się wycofać i unikać kontaktu z nieświadomym swojej "przewiny" Shizumą. Owszem, przemawia przez niego przede wszystkim gniew i zazdrość, jednak pragnie również uporządkować swoje emocje, wiedząc, że robienie wyrzutów partnerowi o przyjazne kontakty z innymi ludźmi nawet w jego własnej ocenie jest skrajnie samolubne.

Naprawdę lubię, jak okładki tomików ze sobą rozmawiają flirtują

Przy okazji recenzji poprzednich dwóch tomów postanowiłam tymczasowo wstrzymać się z ostatecznym werdyktem, czy w klasyfikacji BLkowych autorek wyżej stawiam wciąż rozwijającą skrzydła Meguru Hinoharę, czy może Scarlet Beriko o ugruntowanej renomie, ale patrząc na to, jak wypadły wydane już u nas Hosaka i Miyoshi oraz NAGAHAMA To Be, or Not To Be... cóż. Dość chyba powiedzieć, że akurat dla Therapy Game Restart jednotomówki te nie stanowią żadnej poważnej konkurencji. Jednocześnie nie będę ukrywać, że nie każda akcja z udziałem Minato jest w 3. tomie godna pochwały (w przeciwieństwie do pozostałych woluminów kontynuacji, które z dumą można by postawić obok samego Zapachu miłości). Mężczyzna ma wyraźne problemy z napadami zawiści i nie przebiera w słowach, gdy chce zaznaczyć swoją pozycję w związku. Wciąż jednak Therapy Game Restart wybija się ponad inne BLki tym, że postacie nie sprawiają wrażenia uczuciowych cymbałów, tylko zdają sobie sprawę z własnych ułomności i nawet aktywnie walczą ze złymi nawykami. I jasne, bardzo bym chciała, aby w przypadku tego typu naleciałości bohaterowie nie kozaczyli, tylko udali się po poradę do specjalisty, ale chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że na takie fantastyczne zwroty akcji w japońskich dziełach popkultury musimy poczekać co najmniej z kolejną dekadę. Tyle chociaż dobrego, że autorzy i autorki romansów wypracowali nawyk szybkiego konfrontowania swoich bohaterów celem odbycia szczerej, oczyszczającej atmosferę rozmowy.

Taki zoom, że szok... czy taki szok, że zoom?

Na całe szczęście nadprogramowe odpały Minato ograniczają się do 3. tomu, natomiast 4. tom wraca już na dobrze znane tory bycia przesłodką obyczajówką przekładaną nieco cierpką marmoladą z bardzo życiowych problemów. Wreszcie dochodzi bowiem do skutku spotkanie z agentką nieruchomości i naocznego poszukiwania przytulnego gniazdka, w którym para głównych bohaterów mogłaby do woli rozkoszować się swoim towarzystwem. I choć mogłoby się wydawać, że w takiej sytuacji głównym wyzwaniem będzie pogodzenie ze sobą różnych kryteriów wyboru mieszkania, to jednak nie kto inny, jak uwielbiający głośne manifestowanie swojego zdania Minato prosi o to, aby... nie wychylać się z faktem bycia w związku z Shizumą. Jak się szybko okazuje - bardzo słusznie. Przyznam, że już mało kiedy satysfakcjonuje mnie czytanie romansów o żrących się ze sobą połówkach, gdyż ten aspekt został w popkulturze przemaglowany na chyba wszystkie znośne i zupełnie nieznośne sposoby. Dużo ciekawsze wydaje się stawianie przed partnerami o odrobinę innych poglądach (lecz wciąż mocno się wspierających) różnego rodzaju przyziemnych wyzwań: czy to będą jakieś sygnały nietolerancji wobec mniejszości, czy to dziwne społeczne wymagania względem modelu Jedynej Słusznej Rodziny™, czy wręcz formalne ograniczenia i kłody rzucane obywatelom przez samo państwo. W takich sytuacjach rzadko kiedy istnieje uniwersalne wyjście z tarapatów, dlatego tym większą wartość ma konsumowanie wielu tytułów, by zobaczyć inne warianty radzenia sobie z uprzedzonymi landlordami czy też mało taktownymi matkami snującymi wyobrażenia na temat idealnej przyszłości swych dzieci.

Szczerość w związku to podstawa, a szczerość w prezentowaniu związku wszem i wobec - prawdziwa cnota

Cieszę się również, że choć podstawowe Therapy Game było mocno Minato-i-Shizuma-centryczne, w kontynuacji wiele miejsca oddaje się bohaterom drugoplanowym. Zadowoleni mogą być chociażby fani Secret XXX i tamtejszej parki - nawet jeśli nie mogą się pochwalić pełnoprawnym wątkiem, mamy przynajmniej okazję co jakiś czas zerkać, jak rozwija się ich związek, w tym przeprowadzka do wspólnego lokum. Nie ma się zresztą co oszukiwać, że mocno spolegliwy Itsuki oraz wesolutki Shouhei są nie wiadomo jak wybitnej klasy materiałem do budowania skomplikowanej historii pobocznej, dlatego tym lepiej sprawdzają się w rolach "braci dobrej rady", jakie zostały im tu przydzielone. Decyzja jest to tym słuszniejsza, ponieważ w zamian znacznie więcej czasu antenowego zostaje poświęcone m.in. personelowi kliniki weterynaryjnej, w tym ekscentrycznej dyrektor Onoderze - wybitnej klasy specjalistce, która żadnej nadprogramowej pracy się nie boi i dogaduje się ze wszystkimi możliwymi gatunkami zwierząt poza, jak można się w sumie domyślić, homo sapiens. Tylko wobec nich jest boleśnie harda, choć jednocześnie trzeba zaznaczyć, że nie wynika to z jakichś konkretnych uprzedzeń, a po prostu z naturalnego braku ogłady i optymalizowania życia aż do granic przyzwoitości. Na szczęście Shizuma ma już doświadczenie w obłaskawianiu tego typu trudnych charakterologicznie przypadków, dlatego fajnie się obserwuje, jak jego przełożona powolutku, po odrobince zaczyna przejawiać prawdziwie ludzkie odruchy. Jednocześnie to ona regularnie skłania Shizumę do bardzo ważnych rozważań na temat trudów ich wspólnego zawodu, który może nie być najłatwiejszą fuchą jeśli chodzi o godzenie kariery z pełnoprawnym życiem uczuciowym.

Senpai noticed me!

Swoją drogą z osobą dyrektor Onodery wiąże się na tyle konkretna (i regularnie teasowana) tajemnica, że Therapy Game Restart nie powinno się szybko zakończyć. A już na pewno nie spodziewam się domknięcia wątków jeszcze przez jakieś 2, może nawet 3 tomy. Czy jestem z tego powodu zaniepokojona albo zawiedziona? Absolutnie nie! Co jak co, ale manga autorstwa Meguru Hinohary to naprawdę niesamowicie miła odmiana po licznie wydawanych w Polsce jednotomówkach, które jednak częściej niż rzadziej (ale też nie zawsze) mocno cierpią z powodu traktowania fabuły po łebkach. No a odkładając sympatyczną opowieść na bok... heh... Raczej nie będzie nadużyciem stwierdzić, że nawet gdyby historia nie była tak angażująca, jak ostatecznie jest, to wszelkie treściowe niedostatki wynagradzałyby z nadwyżką znakomite rysunki, które zachwycają pod każdym możliwym względem: od licznych projektów stylowych ubrań, przez ultra komiczne chibiki, aż po zmysłowe sceny cielesnych uniesień. Regularne sceny cielesnych uniesień. Sceny cielesnych uniesień, podczas których wszyyystko widać, niech japońskim bogom rozpusty będą dzięki. Gdyby więc poziom dotychczasowo wydanych 4 tomów miałby zostać utrzymany, Therapy Game Restart mogłoby się absolutnie nigdy nie kończyć, choć tego ani swojemu, ani tym bardziej waszym portfelom życzyć pewnie nie powinnam...

Sytuacja przedstawiona na obrazku jest dziełem fikcji. Prosimy zachować czujność w trakcie prowadzenia pojazdów i zostawić bąbelkowe figle-migle na bezpieczniejsze okazje

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.

Prześlij komentarz

0 Komentarze