Przyjaźń na cenzurowanym - recenzja mangi Przyjacielskie rozgrywki (tomy 2-4)

Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma... a że historia opowiadająca o hazardowych uniesieniach niejakiej Yumeko Jabami została już nadgoniona, no to trzeba było skierować wzrok w stronę nowego świata przedstawionego. Niestety, ze znanych serii skupiających się na grach o wysoką stawkę nie zostało już wiele tytułów. Na Btooom! jest już trochę za późno, choć swego czasu nawet bym nie pogardziła takim miksem bitewnej strategii i bombastycznej rozpierduchy; znów w Darwin's Game jakiekolwiek głębsze rozkminy kończą się na tym, w którym kierunku pobiec lub za jaką przeszkodą się schować, żeby przypadkiem nie doprowadzić do oddzielenia się życia od reszty ciała. W przypadku Kaijiego prewencyjnie wstrzymam się od głosu, bo choć słyszałam wiele dobrego o fabule, niemniej nie ukrywam, że do charakterystycznej estetyki trzeba by się było najpierw nieco przyzwyczaić. No Game No Life (i to w obu wariantach) już mamy, Chihayafuru mimo wszystko wydaje się ciut za długa jak na standardy naszego rynku, Death Parade istnieje tylko w formie anime... i w ten oto sposób dochodzimy do jedynego sensownego kandydata, który nie dość, że zbiera naprawdę wysokie oceny, to jeszcze wykazuje wszelkie predyspozycje do tego, aby przygarnąć sieroty po Kakegurui - a mowa o Tomodachi Game, przetłumaczonym na polski jako Przyjacielskie rozgrywki.


Tytuł: Przyjacielskie rozgrywki
Tytuł oryginalny: Tomodachi Game
Autor: Yuuki Sato (rysunki), Mikoto Yamaguchi (scenariusz)
Ilość tomów: 23+
Gatunek: shounen, dramat, tajemnica, psychologiczny, ecchi
Wydawnictwo: Waneko
Format: 175 x 125 mm (standardowy)

Po zaliczeniu pierwszego etapu tytułowych przyjacielskich rozgrywek, które mają posłużyć spłaceniu gigantycznego długu ciążącego na piątce nastolatków, nadchodzi czas na drugą zabawę - tak zwane Obmawiane Sugoroku. Przypomina ona gigantyczną grę planszową, gdzie o liczbie pokonywanych przez zawodników pól decyduje rozkład głosów w przygotowywanych ankietach na najbardziej godnego potępienia gracza. Widzowie wydają werdykty w oparciu o plotki, które sami zawodnicy anonimowo przekazują zarządzającemu rywalizacją Manabu. I jak można się było spodziewać, licealna przyjaźń, która podczas gry w Kokkuri-san już zaliczyła swoje pierwsze wyraźne skazy, w trakcie drugiej rozgrywki przeżywa absolutny rozpad. Szczególnie dotkliwie odczuwa to piękna Shiho, gdyż to jej kompromitujące sekrety jeden po drugim zostają ujawnione na światło dzienne. Pikanterii dodaje sprawie fakt, że w ten czy inny sposób wszyscy trzej panowie z przyjacielskiego kółeczka wzajemnej adoracji są w jakiś sposób uwikłani z nią w romantyczną relację. Nie lepiej ma się druga niewiasta w zespole, Yutori, zwłaszcza kiedy wychodzi na jaw, że w gimnazjum korzystała z, hm, lekkości portfela jednego cukrowego tatusia...  A chociaż mogłoby się wydawać, że zaognienie stosunków jest efektem niekontrolowanej wolnej amerykanki i wzajemnego obrzucania się błotem, tak naprawdę za całą ploteczkową maskaradą stoi pojedynczy mastermind - i to ten sam, który odpowiada za zgłoszenie paczki do okrutnych zmagań!

Może nie jest to mój ulubiony typ kolorowania ilustracji, ale i tak szanuję za spójność przyjętego motywu przewodniego na obwolutach

Rozpoczynając recenzję 1. tomu Przyjacielskich rozgrywek, przywoływałam przykłady różnych serii opowiadających o mniej lub bardziej morderczych rywalizacjach - wśród nich wymieniłam Dead Tube, które polskim odbiorcom może nie być tak dobrze znane, ponieważ nie zostało zaadaptowane na anime. Ale może to i dobrze. Jak sama nazwa może sugerować, jest to historia opowiadająca o grze, która wymaga od uczestników produkowania coraz bardziej obrzydliwego, sprośnego bądź szokującego wideokontentu, a im dalej w las, tym autorzy serii tym mocniej przechodzą samych siebie jeśli chodzi o poziom absurdu bądź gore stawianych przed bohaterami "wyzwań". Ale po co właściwie robię ten przydługawy wywód, zapytacie? Ano dlatego, że scenarzystą Dead Tube jest ten sam Mikoto Yamaguchi, który spełnia się przy produkcji omawianych tu Przyjacielskich rozgrywek. Nie wiem, jakim cudem wcześniej nie skojarzyłam jego nazwiska, niemniej skoro już natrafiłam na ten trop, to chciałam się podzielić dwoma spostrzeżeniami. Po pierwsze - panu Yamaguchiemu należy się ogromny szacunek za to, że od niemal 10 lat niezmordowanie pracuje przy obu seriach równolegle. Rzecz jasna pisanie jest nieco prostszym kawałkiem chleba niż rysowanie, niemniej wciąż wymaga to przepalania olbrzymich pokładów kreatywności. No a po drugie... o żesz w mordę jeża. To się nazywa mieć rozstrzał. Z jednej strony przekraczać kolejne granice krawędziowości, a z drugiej wymyślać zawiłe logiczne zabawy oraz sprytne sposoby, aby główny bohater mógł się z nich w porę wykaraskać? Prawdziwy z niego Leonardo na Vinci na miarę naszych czasów!

No dobra, to co za dziaders wezwał tu na pomoc overly attached girlfriend?

Ale tak na serio... to trzeba autorom Przyjacielskich rozgrywek oddać, że w swoim fachu odwalają naprawdę solidną robotę. Może nie tak doskonałą jak Kakegurui, ale w sumie nie każdy może dysponować potężnymi walorami (hazardowymi, oczywiście) Yumeko czy szerokim wachlarzem mimicznych ekspresji Mary. Mimo to zmagania, w których udział biorą Yuuichi i spółka, wciąż pozostają niezwykle angażujące dla czytelnika, i to nie w ten prostacki sposób, który opiera się na cyckach, flakach i plottwistach. Znaczy... nie, żebym sama nie miała z takich serii masy szczerej radochy - patrz chociażby takie Murcielago czy Chainsaw Man - ale Przyjacielskie to akurat nie ten typ, który idzie po linii absolutnie najmniejszego oporu. Choć po drugiej "konkurencji" kompletnie przestałam nadążać, który z uczestników ma w danym momencie jaki dług i w jaki sposób kolejna rywalizacja wpłynęła na wysokość finansowego obciążenia, to śledzenie samych poszczególnych gier zmusza do wytężonego główkowania nie tylko stawianych pod ścianą bohaterów, ale i czytelników zapoznających się z fabułą z poziomu bezpiecznego kocyka/fotela/siedzenia w komunikacji miejskiej. Zresztą, w drugiej grze próba odgadnięcia, kto jest zdrajcą i czemu właściwie wpakował pozostałych w taką kabałę, jako żywo przypomina czytanie kryminału i kombinowanie, która z drugoplanowych postaci dokonała morderstwa.

Ach, tak... typowy wtorek na social mediach...

Zrobienie z głównego bohatera sprawnego manipulanta, który z jednej strony naprawdę docenia walor solidnie przetestowanej przyjaźni, ale z drugiej kryje sporo za uszami, okazało się naprawdę odświeżającym pomysłem. Bo szczerze? Chyba każdy ma już serdecznie dość nieporadnych, płaczliwych frajerów, którzy z jednej strony fuksem zdobywają kolejne power-upy, ale z drugiej za żadne skarby nie chcą pobrudzić sobie rąk, tak jak miało to miejsce w Pamiętniku przyszłości, Deadman Wonderland, Grze w króla, Platinum End oraz wielu im podobnym gniotom. I jasne, charakterologiczny upgrade protagonisty nie sprawia, że Przyjacielskie rozgrywki automatycznie zasługują na miano głębokiej, poważnej, obyczajowej serii. No nie, no. To dalej przede wszystkim wartki shounen, która ma służyć czysto eskapistycznym celom, ale przynajmniej nie taki, który w jakikolwiek sposób urąga inteligencji sięgających po nią czytelników. Wręcz przeciwnie. Autorzy Przyjacielskich rozgrywek akurat wiedzą, że fani mangi i anime aż do znudzenia byli karmieni tymi samymi wyświechtanymi tropami, dlatego z tym większą przyjemnością prezentują nam poczynania kogoś, kto po prostu ma głowę na karku. Tylko i aż tyle. Nikt też nie wymaga od protagonisty przechodzenia złożonego character developmentu rozpoczynającego się od zera i zmierzającego w stronę bohatera - wystarczy, że to otaczający go ludzie będą się stopniowo zmieniali, a on może przez cały ten czas pozostawać pieruńsko inteligentnym i wyrachowanym cwaniakiem.

Protag nie tuman, nie da się wytępić!

Przyjacielskie rozgrywki to dobra manga dla tych, którzy lubią sobie hobbistycznie pogłówkować, lecz niekoniecznie muszą się od razu rzucać na skomplikowane gry logiczne czy gromkopierdną klasykę kryminałów. Co więcej, w mandze autorstwa Mikoto Yamaguchiego i Yuuki Satou znajdziecie podwójną dawkę zachęcających do lektury intryg - pierwszą warstwę stanowią same tytułowe zmagania, które da się wygrać, o ile siłą przyjaźni/groźbą/fortelem zachęci się współtowarzyszy do określonego postępowania, natomiast drugą stanowią tajemnice przeszłości skrywane przez pozornie niewinnych nastolatków. Niektórzy z nich trzymają w szafie nie lada trupy (literalnie), choć wciąż nie mamy pojęcia, dlaczego właściwie skończyli w tak wątpliwym życiowo położeniu i czy udział w przyjacielskich rozgrywkach nie ma przypadkiem jakiegoś drugiego dna. Raczej ciężko się spodziewać, że będą to problemy, z którymi jakkolwiek będzie można się utożsamiać, ale szczerze liczę, że okażą się interesujące jako baza do popełniania niezobowiązujących moralnych rozważań.

Organizatorzy.exe is not responding
 
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.

Prześlij komentarz

0 Komentarze