Spółkowanie z ograniczoną odpowiedzialnością - recenzja mangi Naked Color (jednotomówka)

BLki od dekad stanowiły dla wielu twórców (a szczególnie twórczyń) dobry punkt wyjścia do wyrobienia sobie warsztatu, nazwiska oraz oddanego grona odbiorców na tyle, aby zainteresować wydawców do nawiązania długoterminowej, najczęściej sfinalizowanej serializacją współpracy. Mimo to nie sposób nie zauważyć, że na przestrzeni kilku ostatnich lat tej odnodze rynku urosło się na tyle, że praktycznie nie ma miesiąca, aby na radarze nie pojawiła się jakaś świetnie rokująca jednotomówka od kompletnie nieznanej dotąd świeżynki. I choć trochę szkoda, że polskie wydawnictwa nie mają wystarczających sił przerobowych, by móc nadążać za japońskimi trendami, należy pochwalić, że w zamian prezentują niezwykłą wytrwałość w publikowaniu dorobku tych najcieplej przyjętych u nas autorek. Na ten moment można spokojnie wyjść z twierdzeniem, że jeśli tylko w rodzimym języku ukazały się choć dwie BLki danej mangaczki, prędzej niż później doczekamy się co najmniej podwojenia dostępnych pozycji (o ile takowe zdążyły już powstać). W tej praktyce przodują zwłaszcza Kluski z Dango, które na ten moment niesamowicie upodobały sobie twórczość chociażby hagi, Nagisy Furuyi, Minty Suzumaru, Mamity, a ostatnio również Amamiyi, która od 2021 roku doczekała się wydania w Polsce już całych czterech tytułów.


Tytuł: Naked Color
Tytuł oryginalny: Naked Color
Autor: Amamiya
Ilość tomów: 1
Gatunek: dramat, romans, boys love
Wydawnictwo: Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)

Rihito i Fuwa to zaiste specyficzny duet, nawet jak na standardy przyjaźni z benefitami. Pierwszy jest bowiem dobrze ustawionym finansowo mężczyzną z niebagatelnymi rodzinnymi koneksjami, który pewnego dnia postanowił wyprowadzić się z domu, wykupić podupadającą kwiaciarnię znajomego i sam się w niej zatrudnić; natomiast drugi odnosi wcale niezłe sukcesy jako malarz. Gdy los przypadkiem przecina ich drogi, jeden z obrazów Fuwy tak bardzo przykuł uwagę Rihito, że praktycznie z miejsca stał się jego zagorzałym fanem (żeby nie powiedzieć, że cukrowym tatusiem sponsorem). Rihito ma jednak pełną świadomość, że Fuwa to wolny duch, który za nic w świecie nie chce się wpasowywać w odgórnie narzucone standardy - zarówno te związane bezpośrednio z malarstwem, jak i stylem życia w ogóle. Dlatego o ile jeszcze udaje mu się nakłonić artystę do wspólnego zamieszkania pod przykrywką udostępnienia miejsca na warsztat i zadbania o podstawowe potrzeby fizjologiczne, tak stara się nie mieć większych nadziei na to, że kiedykolwiek będą w stanie stworzyć trwałą relację opierającą się na czymś więcej niż tylko na przygodnym seksie. Znów Fuwa zaczyna dostrzegać całkiem zbawienny wpływ ustatkowanego życia z Rihito na swój twórczy zapał, niemniej równolegle ma poważne wątpliwości, czy powinien odczytywać wysyłane sygnały serdeczności jako coś więcej niż tylko chwilową pasję, do miewania których główny zainteresowany sam się zresztą przyznał.

To się dopiero trafił wszechstronnie uzdolniony artysta - nie dość, że maluje, to jeszcze umie wdzięcznie zapozować!

Jeśli miałabym uszeregować dostępne na naszym rynku jednotomówki autorstwa Amamiyi w kolejności od najprzyjemniejszej do najmniej udanej, to najpierw ustawiłabym zaskakująco sympatyczne Daleko od romansu, następnie dałabym Blue! Blue! Blue!, a na samym końcu zostawiłabym Naked Color (wybaczcie, że w tym krótkim rankingu brakuje Drugiego początku, ale wciąż jeszcze go nie przeczytałam). Nie powiem oczywiście, że nowa propozycja od Dango jest mangą złą czy nudną, niemniej nie ujęła mnie tak bardzo, jak zrobiły to pozostałe prace. Problem polega na tym, że Amamiya naprawdę zacnie radzi sobie z budowaniem narracji, a jej BLki, choć nie mają jakoś masakrycznie dużo przestrzeni na rozwój postaci, i tak niesamowicie łatwo zapadają w pamięć. Podobnie jest zresztą z Naked Color. Uczuciowe tarcia na linii rozwiązłego malarza regularnie borykającego się ze spadkami weny i elegancika z zamożnej rodziny, który postanawia żyć zgodnie z własnym widzimisię, stanowią wspaniały punkt wyjścia do opowiedzenia zwartej historii podszytej ciekawymi spostrzeżeniami. Ba, kilkukrotnie podczas lektury dało się odnieść wrażenie, że już-już na drugim planie zaczynają się budować wyjątkowo interesujące wątki poboczne związane chociażby z nadopiekuńczą matką Rihito (która kosztem dorosłego syna chciała sobie zrekompensować regularne skoki w bok męża) czy Hibikim, nie mniej beztroskim seksualnie przyjacielem Fuwy z czasów szkolnych.

Wyczuwam w tym jakże uczynnym geście dość lubieżny test rozwarcia szczęki...

Niestety, nie wszystko wybrzmiewa tak jak trzeba ze względu na wstawienie wyjątkowo dużej jak na Amamiyę liczby momentów cielesnych uniesień. I jak stawianie fap-uły nad fabułą bywa niekiedy słuszną decyzją - jak czynią to chociażby taka Scarlet Beriko, Ranmaru Zariya czy Niyama - tak tego typu wytrych sprawdza się jedynie w sytuacji, gdy warstwa wizualna potrafi mówić sama za siebie. A z całym szacunkiem dla Amamiyi... absolutnie nie jest rysowniczką tego kalibru co wspomniane wcześniej panie. Już nawet nie chcę się odnosić do tego, że autorka Naked Color nie umie aż tak plastycznie prezentować ludzkiego ciała (choć nie da się ukryć, że do Michała Anioła to jej daleko), jednak za karygodne uważam stosowanie jednego rodzaju ciemnoszarego rastra do wypełniania wszystkich cieni i cenzurowanie genitaliów w taki sposób, że przybierają one formę białych placków pośród białych plam światła. W efekcie sporo kadrów wydaje się absolutnie nieczytelnych i zamiast cieszyć oko - zabierają tylko cenną przestrzeń, którą można było spożytkować na zgłębianie czegoś innego niż tylko się od dupy strony. Moje wkurzenie wynika również z tego, że wiem, że Amamiya naprawdę umie w przyjemne mangi, w których doskonale operuje dostępnymi środkami wizualnego przekazu, jednak z jakiegoś względu w międzyczasie nastąpił dziwny wypadek przy pracy ochrzczony jako Naked Color.

Amamiya co prawda nie umie w szczegółową muskulaturę, ale fryzjerskiego zacięcia odmówić jej nie można

Gdybym miała zdecydować, komu polecić lekturę Naked Color, to poza wiernymi fanami Amamiyi kolekcjonującymi jej prace tak dla zasady, skłaniałabym się raczej do osób, które mają ochotę nie tyle przeczytać jakąś głęboko romantyczną historię, ale bardziej poczuć określony, skupiony wokół erotyki vibe. Myślę, że praca ta powinna przypaść do gustu czytelnikom i czytelniczkom, którzy mają już na swoich półkach chociażby Beztroski czas, Dłonie Minoriego czy Pod przykrywką. Jeśli natomiast ktoś poszukuje czegoś bardziej rozbudowanego narracyjnie, to zdecydowanie polecam inne wydane w ramach imprintu mochiko od Dango prace tej autorki, w których co prawda nie dzieje się aż tyle lubieżnych scen, ale za to mocno nadrabiają fabularnie.


W kinie, w Lublinie - kochaj mnie! W Kłaju, w tramwaju - kochaj mnie!

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Dango

Prześlij komentarz

0 Komentarze