Zrozumienie panującego w Polsce klimatu z roku na rok staje się coraz większym wyzwaniem, przez co wytypowanie optymalnego okresu pod namiotowy wypad wydaje się równie prawdopodobne co zgarnięcie Oscara za całokształt twórczości przez Patryka Vegę. No bo kto to widział, żeby pod koniec września słońce prażyło z aż takim uporem maniaka? Żeby rankiem wychodzić w dzierganym swetrze i raczyć się na śniadanie herbatą z miodem, ale po południu wracać już w luźnym T-shircie, marząc o łyku delikatnie schłodzonej coli? Gdybym dostała wcześniej cynk, że początek kalendarzowej jesieni 2023 będzie się prezentował w Polsce o wiele sympatyczniej niż środek niesamowicie chaotycznego lata, z przyjemnością zainwestowałabym w rozkładane siedzisko i cieszyła się lekturą Beztroskiego kempingu w błogim plenerze (plenerze rodzinnego ogródka na zapyziałej mazowieckiej wsi, ale to już jednak zawsze coś). Tyle dobrego, że z braku laku zmyślnemu piwniczakowi wystarczy do szczęścia własne wyro, rozwarte na oścież okno i wpadający do środka przyjemny wiaterek o dekadenckim aromacie wyruszającego na wieczorne łowy żula. W końcu jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co ma się na kartach mangi, nieprawdaż?

Tytuł: Beztroski kemping
Tytuł oryginalny: Yuru Camp△
Autor: afro
Ilość tomów: 14+
Gatunek: przygoda, komedia, okruchy życia
Wydawnictwo: Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)
Solowe wycieczki dziewcząt z Kółka pod Chmurką powoli dobiegają końca. Padre Inuyama zgarnia Aoi wraz z zepsutym rowerem, Nadeshiko, Sakura i Rin finalizują poszukiwania kwitnących wiśni wspólnym oglądaniem oigatayaki (czyli świetlnego widowiska odbywającego się na zboczu wzgórza) w Fuefuki, natomiast Chiaki spędza noc na kompletnie opustoszałym polu namiotowym... by następnego dnia móc powitać na zaklepanym zapobiegawczo miejscu pełne grono przyjaciółek w niezastąpionej asyście pani Toby oraz małej Akari. Korzystając ze sprzyjającej aury, ekipa postanawia urządzić sobie grilla i popałaszować pyszne jedzonko z widokiem na opadające kwiaty wiśni. Dzięki zakupom poczynionym przez opiekunkę kółka dziewczęta będą mogły spróbować nie tylko swojskiej wieprzowiny i szlachetnej baraniny, ale nawet ekstrawaganckiej żabiny! Kwiecień to jednak nie tylko doskonała okazja do urządzania grupowego kempingu na łonie budzącej się do życia natury - to także początek nowego roku szkolnego, który jest nierozerwalnie związany ze wzmożonym naborem świeżego narybka do udziału w pozalekcyjnych aktywnościach. Niestety, choć członkinie Kółka pod Chmurką również mają chrapkę na przygarnięcie kilku nowych uczniów gotowych na zgłębianie tajników rozpalania ognisk i rozbijania namiotów, niełatwo im będzie przebić się przez gąszcz konkurencji, zwłaszcza że praktycznie każdy klub próbuje się reklamować zajęciami w plenerze!
 |
Tym razem skromnie, ale wciąż efektownie!
|
Żałuję, że muszę to napisać, ale jest to pierwszy (i oby jedyny) raz, kiedy podczas lektury Beztroskiego kempingu poczułam naprawdę poważny zgrzyt. Jak już wspomniałam, cały 13. tom i jeszcze kawałek 14. poświęcono solowym biwakom/wyprawom/spacerom piątki głównych bohaterek, dlatego można było zakładać, że gdy już dojdzie do ich spotkania, to co najmniej drugie tyle czasu antenowego zajmie wspólna posiadówka i ciąg dalszy odkrywania, że obie formy spędzania wolnego czasu mają coś totalnie unikalnego do zaoferowania. Tymczasem szumnie zapowiadane grupowe oglądanie hanami sponsorowane przez Kółko pod Chmurką ograniczyło się do zaledwie... pół rozdziału. Tak, dobrze czytacie. Zajęło to literalnie 10 stron. Powiedzieć, że czuję się kompletnie oszukana nagłą zmianą pacingu, to jak stwierdzić, że w Korei Północnej mają ociupinkę skomplikowaną sytuację polityczną. Owszem, nawet jestem w stanie przyjąć argument, że nie było się nad czym specjalnie rozwodzić, gdyż sytuacja wyglądała na powtórkę z rozrywki z bożonarodzeniowego biwaku jeszcze z początków serii. Jednocześnie nie usprawiedliwia to autora, że nie mógł on zrobić jakkolwiek płynniejszej tranzycji między grupowym chillowankiem przy garze pełnym mięsiwa a następującej zaledwie dwie kartki później misji zareklamowania pierwszakom wspaniałości płynących z beztroskiego kempingowania.
 |
E tam, Nadeshiko i z ugotowaniem takich rarytasów by sobie spokojnie poradziła...
|
Na całe szczęście dalej robi się już dużo lepiej. Mimo że uwielbiam czytać o wypadach dziewczyn w teren - zwłaszcza że przy tej okazji można się dowiedzieć masy ciekawych rzeczy o atrakcjach turystycznych oraz ciekawostkach przyrodniczych - szalenie podobają mi się również te momenty, kiedy Kółko pod Chmurką musi pobawić się w domorosłych MacGyverów i zrobić coś użytecznego kempingowo z kompletnie abstrakcyjnych materiałów. O, albo gdy ekipa wybiera się do pobliskiego sklepu ze sprzętem do biwakowania i robi rekonesans, by po miesiącach ciułania ciężko zarobionej kasy móc kupić coś względnie taniego, acz wciąż profesjonalnego. Nie dość, że takie perypetie są szalenie zabawne, to jeszcze niesamowicie pouczające. Ech, gdyby w polskich szkołach zamiast niedorzecznych lekcji religii czy robienia trzeciego okrążenia po historii antyku zechciano organizować sensowne klubowe aktywności, które byłyby dla dzieciaków fajną rozrywką i nienachalną nauką przydatnych życiowo umiejętności... I ja już nawet nie mam na myśli jakichś zaawansowanych tajników prowadzenia domowego budżetu czy korzystania z piły łańcuchowej, ale najzwyklejszą w świecie zdolność pakowania się w ograniczony pojemnościowo plecak, czytania Google Mapsów lub operowania biurowymi nożyczkami i taśmą klejącą!
 |
Moja koleżanka z klubu to fanatyczka wiśni. Pół pamięci telefonu zajebane selfiakami z hanami, najgorzej.
|
Przy recenzji poprzedniego tomu wyrażałam głębokie przekonanie, że wiele wskazuje na to, że seria może potrwać do końca świata i jeszcze jeden weekend dłużej. Teraz jestem bardziej niż pewna, że pomysłów do tworzenia kolejnych rozdziałów autorowi absolutnie nie zabraknie, zwłaszcza że Afro powoli eksploruje kolejne outdoorowe nisze, które w mniej lub bardziej wyraźny sposób są powiązane z biwakowaniem. Najpierw historia powoli zaprowadzała nas w coraz to nowsze rejony geograficzne; praktycznie równolegle kempingi zaczęły być znakomitą okazją do przeprowadzania nietuzinkowych kulinarnych odkryć, a od kilku tomów bohaterki czerpią dużą przyjemność nie tylko z samej bytności na malowniczym polu namiotowym, ale także z drogi (oraz środka transportu), jaka do niego wiedzie. Oczywiście należący do Shimarin skuter w pełni zasługuje na to, aby pozostać główną maskotką Beztroskiego kempingu, a ciapągi chyba nigdy nie przestaną zajmować ważnego miejsca w sercu Nadeshiko, niemniej muszę serii oddać, że przerzutka na rowery szosowe w towarzystwie Aoi oraz świeżo upieczonej członkini kółka stanowi interesujący wątek, który zdecydowanie jest wart dalszego rozwijania.
 |
Zaskakująco często backgroundy japońskich maskotek potrafią robić myślenie
|
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu
Dango.
0 Komentarze