Branża schodząca na psy (i inne zwierzaki też) - recenzja mangi Futrzaste sprawy Agencja Detektywistyczna (jednotomówka)

Jak jeszcze do niedawna w mangach BL królował cokolwiek krzywdzący stereotyp, że dominujący partner musiał być tym starszym i napastliwym poważniej wyglądającym, tak teraz twórcy coraz chętniej opowiadają historie oparte na kompletnie odwrotnej dynamice. Dziś modni są wysocy, dobrze zbudowani, choć jednocześnie niewylewni młodzieniaszkowie, którzy aktywnie smalą cholewki do starszych od siebie wybranków serca, natomiast panowie identyfikujący się ze stroną bierną to nierzadko żartownisie lub przynajmniej dość wygadane osoby będące w jakiś sposób zwierzchnikami tych pierwszych. Nawet wśród dostępnych w Polsce mang widać ten trend, a przecież dysponujemy zaledwie ułamkiem możliwości japońskiego rynku. I tak do tej kategorii BLek możemy zaliczyć chociażby Złamane skrzydła od Kou Yonedy, Mother's Spirit od Enzo, Mojego policjanta od Niyamy czy Staromodną babeczkę (również tę z cappuccino) od Sagan Sagan. No, a od czerwca 2023 roku dołączyły również Futrzaste sprawy Agencja Detektywistyczna autorstwa noji, które do swojego wydawniczego portfolio dołączyły niezwykle postępowe Kluski z Dango.


Tytuł: Futrzaste sprawy Agencja Detektywistyczna
Tytuł oryginalny: Tantei Jimusho no Kainushi-sama
Autor: noji
Ilość tomów: 1
Gatunek: komedia, romans, tajemnica, boys love
Wydawnictwo: Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)

Agencja detektywistyczna Sako cieszy się szczególnym uznaniem wśród korzystających z jej usług klientów, choć na nieszczęście detektywa Fumiego coraz częściej zamiast śledzenia gangsterów, łapania na gorącym uczynku karteli narkotykowych bądź rozwikływania zagadek niewyjaśnionych zbrodni sprzed lat zajmuje się... cóż... odnajdywaniem zaginionych pupili (z rzadka również tych dwunożnych zwanych zwyczajowo ludźmi). Stopniowa zmiana profilu firmy nastąpiła na skutek zatrudnienia asystenta imieniem Rou - rosłego mężczyzny wyróżniającego się dość niepokojącym wyrazem twarzy oraz krzykliwie różowymi włosami. Jego zdolności wtapiania się w tłum czy subtelnego wyciągania informacji są absolutnie do bani, ale jako że zwierzęta same się do niego garną, znacznie ułatwia to finalizowanie poszukiwań zlecanych przez wychodzących z siebie właścicieli. A stąd już prosta droga do zyskania sławy jako najlepsi fachowcy od znajdywania zapodzianych gdzieś piesków, kotków, chomików i żuczków gnojarzy w mieście. Gorzej, że podobnego zainteresowania względem Rou nie wykazuje jedyna osoba, na której uwadze (czyt. ciele) faktycznie mu zależy. 20-letni mężczyzna nie zamierza się jednak poddawać, tym bardziej że okazji do skradzenia pocałunku Fumiemu ma w aktualnej pracy praktycznie bez liku.

Choć panowie detektywowie nie mogą się poszczycić jakimiś niesamowitymi osiągnięciami, to jednak fotogeniczności odmówić im nie można

Choć tytuł sugeruje, że akcja w ten czy inny sposób będzie krążyć wokół rozwiązywania kryminalnych zagadek, to trzeba zawczasu ostudzić entuzjazm wszystkich fanów komiksowych mystery, a zwłaszcza sierot (w tym mnie) czekających na powoli tworzące się tomy Piekła bez kwiatów. Ten tytuł wyjątkowo luźno interpretuje podstawowe założenia gatunku, w efekcie czego niezależnie od tego, czy chodzi o odnajdywanie zaginionych zwierzaczków, czy zajmowanie się problemami ich właścicieli, czytelnik nigdy nie jest zapraszany do rozgryzania spraw wraz z głównymi bohaterami. Zresztą, ciężko byłoby, żebyśmy mieli wytężać szare komóreczki, skoro rozwiązania najczęściej sprowadzają się do "trzeba postać w miejscu X i poczekać, aż główny cel się pojawi". Jeśli już, to te trywialne w przebiegu zlecenia służą zarysowaniu cokolwiek specyficznej ni-to-partnerskiej-ni-to-zwierzchniczej relacji między Fumim a Rou oraz ukazaniu ich podejścia do szeroko pojętego żyćka. I tu trzeba przyznać, że Fumi już od pierwszych kadrów totalnie przypomina Reigena z Mob Psycho 100 - emituje wokół siebie tę samą energię czarującego naciągacza, który nieustannie czeka na swój wielki moment chwały, ale jak przychodzi co do czego, to mimo wszystko stara się pomóc zwracającym się do niego klientom. Znów Rou to typ grubo ciosanego, lecz z natury poczciwego wielkoluda, co to niestety nie zawsze myśli tym czubkiem ciała, którym akurat potrzeba.

Poważne śledztwo to byłoby wtedy, gdyby sprawdzą okazał się lokaj!

Styl noji przypomina mi coś w rodzaju połączenia kreski Sagan Sagan (autorki wspomnianej już wcześniej Staromodnej babeczki i Staromodnej babeczki z cappuccino) oraz Noriko Kihary (twórczyni Beztroskiego czasu). Całkiem możliwe, że skojarzenie to nie wynika wyłącznie ze specyfiki szaty graficznej - ślicznej i szczegółowej, a zarazem dość plastycznej i jakby odrobinkę szkicowej - ale też dlatego, że mamy tu do czynienia z dorosłymi bohaterami, którym niekiedy chuć/lekkomyślność/głupota uderza do głowy. Warto również pochwalić fakt, że mangaczka przykłada się do rysowania teł, dzięki czemu świat przedstawiony z automatu zyskuje na głębi, nawet jeśli nie zostaje nam w nim zaprezentowanych jakoś strasznie dużo postaci (choć i tak znacznie więcej niż to BLkowe standardy przewidują). Niezwykle przytulnie wypada zwłaszcza ciasne, ale własne biuro-mieszkanie zarządzane przez Fumikę, w którym można się poczuć niemal tak, jak w przepięknym, zastawionym roślinkami apartamencie należącym do Tetsuyi z Królowej i krawca od Scarlet Beriko. Aż szkoda, że wielu autorów i autorek tak często zapomina, że otaczająca ludzi przestrzeń jest równie ważnym elementem dobrej historii co dwunożni bohaterowie... i całe szczęście, że noji ten zarzut nie dotyczy.

Przez żołądek do serca... a przez krocze do wolności?

Futrzaste sprawy może nie pretendują do miana BLki z górnej póki tak jak dzieła Asumiko Nakamury, Scarlet Beriko, Nagisy Furuyi czy Niyamy, ale muszę przyznać, że z dwojga złego wolę, gdy bezpieczne średniaki emanują ciepełkiem i humorem niż gdy skupiają się na wymuszonych dramach snujących się po fabule niczym smród po gaciach. A jako że nie ma tu żadnych prezentowanych wprost bezeceństw (choć kilka konkretnych sugestii się pojawia), pracę autorstwa noji mogę polecić każdemu, kto ma ochotę na lekką i mimo wszystko trochę nietuzinkową opowieść, przynajmniej pod kątem wybranego motywu przewodniego. Jednotomówka ta z pewnością przypadnie do gustu również osobom, które poszukują w męsko-męskich romansach właśnie takiej specyficznej dynamiki między ekscentrycznym mężczyzną bliżej trzydziestki i jurnym dwudziestolatkiem próbującym ze wszystkich sił zdobyć "uwagę senpaja".

Ta wymowna pauza chyba nie wróży niczego romantycznego...

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Dango.

Prześlij komentarz

0 Komentarze