Rebelia wysokiego ryzyka - recenzja mangi Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. (tom 2)

Ogromnie się cieszę, że dożyłam czasów, gdy śledzenie poczynań głównych bohaterek popkulturowych dzieł zamiast ciarek żenady wreszcie zaczęło wywoływać szczerą frajdę. Spośród aktualnie wydawanych mang z pewnością na takie pochwały zasługuje duet Kate i Emilico z Shadows House, Kasane z serii o tym samym tytule, Nana z Talentless Nany czy Leia Organa ze  Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. W przeciwieństwie do wielu niewiast reprezentujących wyjątkowo niefortunny archetyp Mary Sue, wymienione wyżej dziewczęta dalekie są od (zwykle pokracznie przedstawianego) ideału, choć oczywiście nie brakuje im zapału ni umiejętności, by dążyć do realizacji zamierzonych celów. Dzięki temu łatwo jest się z nimi utożsamiać lub przynajmniej rozumieć stojące za nimi pobudki. Tak, w przypadku kosmicznej księżniczki z odległej planety Alderaan również - wszak niezależnie od tego, czy mowa o pretendentce mającej udowodnić swoje prawa do tronu, czy może 30-letniej singielce przekładającej wartość kociego towarzystwa nad stertę brudnych pieluch, niemal każdy na jakimś etapie życia musiał się zmierzyć światopoglądowo z kierującymi się zmurszałymi zasadami rodzicami bądź opiekunami.


Tytuł: Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki.
Tytuł oryginalny: STAR WARS: Leia Oujo no Shiren
Autorzy: Claudia Gray (historia), Haruichi (rysunki)
Ilość tomów: 2+
Gatunek: akcja, przygoda, dramat, fantasy, sci-fi
Wydawnictwo: Egmont
Format: 148 x 210 mm

Wizyta na planecie Crait okazuje się dość mocno odbiegać od początkowych założeń Lei, gdyż zamiast mętnych poszlak związanych z wybuchem stacji Calderos trafia ona na siedzibę rebeliantów, którym przewodzi... jej własny ojciec, a zarazem król planety Alderaan, Bail Organa. I chociaż w znacznym stopniu tłumaczy to dziwne zachowanie rodziców, którzy w ostatnim czasie mocno dystansowali się od córki (ponieważ chcieli ją przed ewentualnymi oskarżeniami i reperkusjami), kompletnie nie zraża to księżniczki w jej walce o uznanie oraz zaprowadzenie pokoju w całej Galaktyce. W efekcie Leia rusza z kolejną misją humanitarną, która wiedzie ją na Onoam, księżyc znajdujący się nieopodal Naboo, rodzinnej planety samego Imperatora Palpatine'a. Na miejscu księżniczka Organa odkrywa, że z wizytą przybyła również młoda królowa Naboo, Dalné. Obie szlachcianki udają się na przekazanie darów oraz inspekcję warunków pracy onoamskich górników, a gdy zauważają poważne uchybienia w ich traktowaniu, decydują się odwiedzić gubernatora Naboo, moffa Quarsha Panakę. Liczą na to, że dostojnik jest nie tylko lojalnym podwładnym Imperatora, lecz również honorowym, sprawiedliwym dyplomatą, któremu ludzka krzywda nie powinna być tak zupełnie obojętna.

Czasami trochę żałuję wiedzy w kwestii pojawienia się na drodze księżniczki pewnych nonszalanckich przemytników...

Mandze Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. w zaledwie 2 tomy udało się zrobić to, co od kilku lat trochę bezskutecznie starają się uczynić twórcy stojący za sterami aktorskich produkcji - a mianowicie pokazać niesamowitą różnorodność światów i gatunków będących integralną częścią tego przepastnego uniwersum. Zwłaszcza seriale nie mogą sobie pozwolić na szastanie budżetem na wymyślną scenografię czy bombastyczne efekty specjalne (nie mówiąc już o starej dobrej szkole stosowania mechatroniki), przez co drugi plan często ogranicza się do antropoidalnych postaci lub w najlepszym razie droidów. Tymczasem w komiksie opowiadającym o przygodach młodziutkiej Lei co i rusz zwiedzamy wraz z nią jakieś nowe planety, poznajemy odmienne zwyczaje czy stykamy się z cudacznymi tubylcami. Highlightem 2. tomu były według mnie krótkie odwiedziny na Chal Hudda, bagnistej planecie zamieszkiwanej przez niezwykle honorowe płazo-gadzie istoty, które ze względu na unikalną kulturę oraz biologiczną specyfikę spokojnie zasługiwałyby na swój odrębny spin-off. Zamiast jednak żałować, że seria nie pokusiła się o rozwinięcie tego wątku, wprost nie mogę się doczekać, jakież to inne ciekawe lokacje i dyplomatyczne wyzwania twórcy mangi skrywają jeszcze w zanadrzu.

O takie projekty postaci kosmitów nic nie robiłam!

Choć Leia ma mocno naiwne poglądy, gdyż wydaje jej się, że dzięki determinacji zdoła przechytrzyć największe szychy kosmosu, w konflikcie między nią a rodzicami mimo wszystko ciężko nie rozumieć jej stanowiska. O ile wcześniejsze podejście państwa Organa wydawało się nawet sensowne (no bo który rodzic wrzuciłby swoje osiągające dojrzałość dziecko pod rozpędzony pociąg rewelacji pt. "słuchaj, córuś, tak właściwie to od wielu lat planujemy po cichu rewoltę na galaktyczną skalę, ale jeśli wymsknie ci się chociaż pół słówka na ten temat, to wszyscy skończymy martwi"?), tak po ujawnieniu prawdy wykazują się wyjątkową wręcz niefrasobliwością. Decydują się bowiem dalej trzymać pociechę w skrajnej niewiedzy, byleby tylko ta znajdowała się jak najdalej od prowadzonych zakulisowo politycznych rozgrywek, kompletnie zapominając, że córka nie jest żadnym randomem, ale dziedziczką, która właśnie odbywa wielki sprawdzian umiejętności i przymiotów kwalifikujących ją do zostania władczynią planety. Mimo to traktuje się ją jak rozbrykaną małolatę, która będzie pchać nos w nie swoje sprawy. Skąd jednak ma wiedzieć, gdzie go nie pchać i jak dbać o bezpieczeństwo Alderaana, skoro rodzice wolą nabrać wody w usta, a potajemna walka toczy się na zaskakująco wielu frontach?

Niezależnie od tego, czy twoi rodzice pracują w osiedlowym warzywniaku, czy rządzą planetą - rozmowa z nimi zawsze jest obciążana wysokim ryzykiem odczuwania przypału i skrępowania

Ze względu na znajomość oryginalnej sagi nie spodziewam się żadnych fabularnych zaskoczeń w kwestii walki z samym Imperatorem - zwłaszcza że widowiskowy finał tejże powinien nastąpić dopiero kilka ładnych lat po aktualnie rozgrywanych w mandze wydarzeniach - natomiast mam nadzieję na dalsze ciekawe rozwijanie relacji Lei z jej rodzicami oraz budowanie pierwszych cennych politycznych znajomości, które staną się ważnymi trybikami w dalszych działaniach rebelii. Do tej pory seria nie zawiodła moich oczekiwań ani na sekundę, a genialna oprawa graficzna odwzorowująca rysy grających w filmach aktorów tylko podsyca mój apetyt na dalsze tomy z oferowanego przez Egmont cyklu. Niestety, póki co trzeba się będzie uzbroić w cierpliwość, ponieważ w Japonii wyszły na ten moment dopiero 2 tomy, jednak patrząc na to, jak wysoki poziom reprezentuje ten komiks i ile pracy wymaga od artysty tak pieczołowite przygotowanie rysunków, jest to poświęcenie całkowicie zasadne. Liczę, że w zamian wydawnictwo już niebawem zaproponuje kolejną równie ciekawą serię, która poszerzy Gwiezdne Wojny nie tylko o nowe wątki, ale także o nowe sposoby wyrazu.

Leia, wojownika księżniczka

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Egmont.

Prześlij komentarz

0 Komentarze