Tytuł: Żegnaj, Eri
Tytuł oryginalny: Sayonara, Eri
Autor: Tatsuki Fujimoto
Ilość tomów: 1 (z serii Jednotomówek Waneko)
Gatunek: shounen, okruchy życia, psychologiczny, supernatural
Wydawnictwo: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony)
Rozpoczynający naukę w gimnazjum Yuta dostaje na swoje 12. urodziny nowy smartfon. Podarowanie urządzenia poza swoim standardowym znaczeniem ma jednak jeszcze drugie dno... a mianowicie mama głównego bohatera dzieli się cokolwiek przytłaczającą informacją, że cierpi na śmiertelną chorobę i że bardzo chciałaby, aby syn uwieczniał ją na nagraniach aż do ostatnich chwil pozostałego życia. Yuta, zgodnie z poleceniem rodzicielki, zaczyna skrzętnie prowadzić wideodziennik, a po pewnym czasie przekształca zebrany materiał w pełnoprawny film, który wyświetla na szkolnym festiwalu kultury. Niestety, przygotowana produkcja nie spotyka się ze szczególnym uznaniem kolegów i koleżanek (czyt. w zależności od widza młodociany reżyser zostaje wyśmiany bądź doszczętnie zjechany), przez co Yuta podejmuje decyzję o odebraniu sobie życia. Kiedy jednak dociera na dach szpitala, z którego pragnie skoczyć, natrafia tam na intrygującą dziewczynę. Nastolatka najpierw doradza mu wybór innego miejsca, aby nie niszczył reputacji placówki swoim samobójczym wybrykiem, a potem, gdy rozpoznaje w chłopaku autora nietuzinkowej produkcji, decyduje się zabrać go do swojej tajnej bazy i postawić przed nim wyzwanie - zamiast się zabijać, Yuta powinien odegrać się na ludziach z liceum poprzez stworzenie nowego, lepszego filmu, tym razem podpartego kompleksową znajomością kina.
![]() | ||
Prosimy nie regulować odbiorników - te zaburzenia konturów to element wizji artystycznej autora stylizowany na trzęsącą się kamerę | |
To już moje trzecie podejście do prac Tatsukiego Fujimoto i z przykrością muszę stwierdzić, że dalej nie jestem fanką ani recyklingowanego designu postaci (widniejąca na okładce Eri wygląda totalnie jak główna bohaterka poprzedniej jednotomówki, za to matka Yuty przypomina budżetową wersję Makimy), ani ogólnie jego mocno chaotycznego, przypominającego szkice stylu. Mimo to totalnie sprawdziła się tu maksyma "do trzech razy sztuka", ponieważ sama historia oraz sposób jej opowiadania zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Dość wspomnieć, że tomik ten - podobnie jak miało to miejsce w przypadku Look back - składa się nie z kilku pomniejszych rozdziałów, ale z jednego, wielkiego, ciągnącego się przez cały wolumin one-shota. Na dodatek jest on gęsto naćkany plottwistami, przez co nie jeden, nie dwa, ale ze trzy... dzieści razy wywraca się do góry nogami budowanymi w głowie czytelnika teoriami. Co jednak wyróżnia tę mangę najmocniej nie tylko spośród prac samego Fujimoto, ale innych tego gabarytu publikacji, to charakterystyczna forma prowadzenia narracji po cztery równe, prostokątne panele na stronę (okazjonalnie przetykane pojedynczym dużym kadrem), która przypomina celuloidowe taśmy służące przed dekadami do nagrywania filmów.
![]() | |
Żegnaj, Eri demonstruje aż za dobrze, jak bardzo współczesne szkoły nie radzą sobie z nauką konstruktywnego wyrażania krytyki |
Dzięki temu zabiegowi w Żegnaj, Eri niczym w Perfect Blue czy Milennium Actress zaciera się granica między filmem a rzeczywistością. Nie sposób odgadnąć, czy finał historii był absolutną prawdą, chorobliwymi urojeniami, czy może sprytnie zaplanowaną od samiuśkiego początku akcją będącą częścią wielkiego, 200-stronicowego "filmu", którego docelowymi widzami okazują się być nie koledzy z licealnej ławy Yuty, ale my sami. Za słusznością tej ostatniej tezy przemawia utrzymujący się do samego końca podział kadrów oraz fakt, że bohaterowie niemal zawsze znajdują się na oddzielnych panelach (a jeśli już pojawiają się wspólnie, to na tyle daleko od siebie, że prawdopodobnie nawet amator poradziłby sobie ze zmontowaniem tego w wiarygodny sposób). Doceniam również to, że Fujimoto mimo zapożyczenia rozpromowanej przez Satoshiego Kona formuły zdołał wpleść w nią swoją własną myśl przewodnią, którą w tym przypadku jest to, jak różny potrafi być odbiór drugiego człowieka w zależności od pryzmatu, przez jaki na niego patrzymy - czy będzie on prezentowanym na szkolnym festiwalu filmem, mediami społecznościowymi, zatartymi przez czas wspomnieniami, czy nawet wiążącą nas z daną osobą relacją.
![]() |
Życie twórcy zaczyna się |
Nie da się ukryć, że jak jeszcze dekadę temu do najgorętszych nazwisk mangowej branży można było zaliczyć tworzącego Atak tytanów Hajime Isayamę, tak w latach 20. XXI wieku pałeczkę tę przejął - po czym pognał w długi, samotny maraton - Tatsuki Fujimoto. I takie prace jak Żegnaj, Eri tylko tę hegemonię potwierdzają. Aby w pełni docenić jej kunszt, warto przeczytać tę jednotomówkę za jednym zamachem. Niesamowicie daje po głowie i nie pozwala o sobie zapomnieć jeszcze przez wiele
![]() |
I blednąc sobie zadaję pytanie - czy to jest tortura? Czy pasji rozwijanie? |
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.
0 Komentarze