Muszę gorąco podziękować wydawnictwu Egmont za to, że - przypadkiem bo przypadkiem, ale jednak - idealnie wpasowuje się ono swoimi mangowymi zapowiedziami w mój mocno misz-maszowy gust. Niewiele jest bowiem franczyz spoza ciasnego japońskiego kręgu, które zaskarbiły moją sympatię, ale tak się dziwnie złożyło, że należy do nich zarówno animowany Lilo i Stich czy filmowa saga Gwiezdnych Wojen, jak i seria mega popularnych gier od Ubisoftu sygnowanych logotypem Assassin's Creed. Niestety, nigdy nie stać mnie było na wystarczająco mocnego kompa (nie mówiąc już o nabyciu markowej konsoli), żeby móc je samodzielnie ogrywać, niemniej dzięki youtuberom udostępniającym w sieci swoje let's playe poznałam od podszewki niemal wszystkie odsłony tej franczyzy, co równie dobrze może być uznane za niezły wyczyn, jak i popis skrajnego szaleństwa. A że podobnie jak większość gamingowego fandomu największą miłością zapałałam do postaci Ezio Auditore da Firenze, dlatego pojawienie się na naszym rynku serii, która nie tylko pokrywa się czasem akcji z żywotem włoskiego asasyna, ale została osadzona na terenach Dalekiego Wschodu, automatycznie wzbudziło we mnie nieposkromione pragnienie jej sprawdzenia.
Tytuł: Assassin's Creed. Miecz Shao Jun. Chiny.
Tytuł oryginalny: Assassin's Creed: China
Autorzy: Minoji Kurata
Ilość tomów: 4
Gatunek: akcja, przygoda, dramat, historyczny, sci-fi, seinen
Wydawnictwo: Egmont
Format: 148 x 210 mm
Po tym, jak w 1524 roku chiński oddział bractwa asasynów został podstępnie wymordowany, ostatnia ocalała, młodziutka Shao Jun, udaje się w podróż do odległej Florencji, by znaleźć, a następnie pobierać nauki pod okiem tamtejszego mistrza. Dwa lata później wraca w rodzinne strony, by dokonać krwawej zemsty na ludziach odpowiedzialnych za śmierć towarzyszy. Niestety, w trakcie prowadzenia swojej wendetty Shao Jun traci bezcenną szkatułkę, którą otrzymała od włoskiego nauczyciela. By ją odzyskać, musi obrać na celownik członków Ośmiu
Tygrysów, czyli grupy wysoko postawionych eunuchów służących w szeregach zakonu templariuszy - odwiecznych wrogów bractwa asasynów, którzy pragną władzy i bezwzględnego podporządkowania sobie ludzi. W międzyczasie okazuje się, że na tajemnicze puzdro chrapkę mają nie tylko frakcje ścierające się ze sobą w XVI-wiecznych Chinach, ale także współcześni templariusze pracujący dla Abstergo Industries, którzy korzystają z technologii określanej mianem Animus, by odczytać wspomnienia o przodkach zakodowane w DNA ich odległych potomków. A możliwość śledzenia działań Shao Jun umożliwia "współpraca" z niejaką Lisą Huang, dziewczyną, która jest inwigilowana pod przykrywką prowadzenia terapii mającej za zadanie wyleczyć ją z kłopotliwej skłonności do agresji.
 |
Ciekawe, czy z pomocą Animusa dałoby się sprawdzić przypałowe historie z młodości naszych rodziców...?
|
Żeby być zupełnie ścisłym, Assassin's Creed. Miecz Shao Jun. Chiny. jest nie tyle spin-offem historii Ezio (i to takim bardzo luźnym, bo wspomniany bohater pojawił się na ten moment w zaledwie dwóch przebitkach na krzyż), ale adaptacją dość mało znanej odsłony Assassin's Creed Chronicles: China będącej platformówką 2.5D wydaną na pecety i konsole w 2015 roku. Patrząc jednak na to, że gra ta w przeciwieństwie do innych, tradycyjnie trójwymiarowych skradanek nie odniosła spektakularnego sukcesu, przeniesienie opowieści na łamy innego medium okazało się znacznie lepszym pomysłem. Zwłaszcza że padło na komiks, czyli niemal domyślny nośnik wielu historii rozgrywających się na Dalekim Wschodzie. I chociaż widać w tym pomyśle ogrom niewykorzystanego potencjału - bo chyba każdy, kto choć chwilę interesował się grami z tego uniwersum, zdaje sobie sprawę, że jednym z największych fanowskich marzeń jest wydanie produkcji umożliwiającej wcielenie się w rasowego ninję - cieszy fakt, że udało się zagospodarować tę niszę przynajmniej w formie krótkiej, 4-tomowej mangi. Muszę jednak przestrzec, że lepiej, aby za tę serię zabrały się osoby, które mają choćby mgliste pojęcie o Animusie, Przedwiecznych oraz konflikcie między asasynami i templariuszami, gdyż Assassin's Creed. Miecz Shao Jun. Chiny. kompletnie się nie hamuje w stosowanej nomenklaturze.
 |
Żadne szanujące się dzieło z uniwersum Assassin's Creed nie może się obyć bez wspomnienia tych dwóch jakże ikonicznych zdań
|
W gruncie rzeczy Assassin's Creed. Miecz Shao Jun. Chiny. nie sprawia wrażenia przesadnie skomplikowanej historii. Wzorem młodego Ezio, a później również takiego Connora czy Arno, Shao Jun musi przejść standardową przemianę z narwanego skrytobójcy do profesjonalnego asasyna, który dobro zwykłych obywateli nękanych przez skorumpowanych możnych przedkłada nad osobiste pragnienie zemsty (a przynajmniej dzieje się tak po tym, jak już dokonają zaplanowanego mordu i odkryją, że na tym żyćko wcale się nie kończy). Nieco ciekawsze, choć podane w dużo oszczędniejszy sposób wydają się przebitki ze współczesnych wydarzeń oraz wewnętrznego konfliktu, jaki przeżywa Lisa Huang, która próbuje udźwignąć ciężar swojego nader specyficznego dziedzictwa. Jej buntownicze nastawienie już przed wiekami potrafiłoby napytać sporo biedy, a co dopiero mówić o dzisiejszych czasach, kiedy od azjatyckich niewiast oczekuje się skromności i bezwarunkowego posłuszeństwa... Czy w takiej sytuacji bohaterka zdecyduje się dołączyć do grona ceniących indywidualizm asasynów? A może postanowi wymiksować się z całej imprezy i będzie w stanie przejść do porządku dziennego z tym, że taką ma już charakterologiczną urodę i tyle? Bo nie oszukujmy się - o zasileniu szeregów pracowników Abstergo mowy raczej być nie może.
 |
Cytując kinowego klasyka... what's in the box?!
|
Osobiście raczej odradzam próby sięgnięcia po growy pierwowzór, gdyż ten porządnie się już zestarzał - nie tylko pod kątem gameplayu, ale i samej strony wizualnej. Komiks na całe szczęście nie ma tego problemu. To kawał zacnie narysowanej historii powstałej za sprawą Minoji Kuraty, artystki pracującej m.in. nad rysunkami do drugiej mangowej adaptacji znanych polskim czytelnikom Zapisków zielarki (serii opowiadającej o perypetiach wywodzącej się z plebsu dziewczyny uwikłanej w różne polityczne przepychanki na dworze chińskiego cesarza). A takie portfolio stanowi chyba koronny argument za tym, że przygotowaniem Assassin's Creed. Miecz Shao Jun. Chiny. zajęła się odpowiednia osoba na odpowiednim do tego typu adaptacji stanowisku. Trzeba też przyznać, że Egmont doskonale wstrzelił się z premierą w powstałe
okienko posuchy między wydanym pod koniec 2020 roku (i ogranym na
wszelkie możliwe sposoby) Assassin's Creed Valhalla a zapowiedzianym na nieokreślony jeszcze miesiąc 2023 roku Assassin's Creed Mirage. W
efekcie kto tak jak ja zaczął już tęsknić za tym niesamowicie kreatywnym uniwersum, ten
powinien z miejsca zaopatrzyć się w pierwszy tom mangi.
 |
Wydawnictwo Egmont posłuchało sugestii fanów i tym razem zaopatrzyło tomik w krótki samouczek czytania mang
|
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu
Egmont.
0 Komentarze