Tytuł: Scarlet Secret
Do tak pięknej mangi pasują wyłącznie śliczne, pokryte mięciutką folią dodatki |
Scarlet Secret to poruszająca opowieść o dwóch osobach, których miłość zostaje wystawiona na próbę nie ze względu na płeć, ale z powodu narzuconych im przez archaiczną społeczność ról - Shiki musi być niepokalanym wysłannikiem bogów, a Yamato ma wojować, założyć rodzinę i płodzić dzieci. I jasne, obu im zależy na dobru otaczających ich ludzi, jednak nie chcą, aby odbywało się to kosztem osobistego szczęścia. Jeśli natomiast miałabym wskazać, co w tej historii wypada słabiej, to byłby to fakt stosowania zbyt wielu skoków w czasie. Sceny nie przechodzą płynnie jedna w drugą, a po prostu chlasta się je tak jak stoją, bez zapewnienia ciągu przyczynowo-skutkowego. Oczywiście rozumiem, że Scarlet Secret i tak zajęło Tomo Serizawie wyjątkowo dużo stron jak na standardy jednotomówek, jednak niektóre wątki spokojnie dało się wyrzucić - zupełnie jak kwestię pewnej zarazy, która de facto w żaden sposób nie wpłynęła na status kraju, a jedynie spowodowała chwilowe uziemienie Yamato. Albo wręcz przeciwnie, należało rozwinąć kwestię lokalnego zagrożenia i tego, jak dwójka głównych bohaterów z oddaniem troszczy się o podlegający im lud, ale już nie bawić się w ten pospiesznie wprowadzony na sam koniec wątek polityczny. Tak czy inaczej, autorka miała świetny pomysł na świat przedstawiony, niemniej w swoim twórczym szale starała się uchwycić za ogony zbyt dużą liczbę srok.
Niby taki knypek, a już rośnie z niego mistrz spontanicznego podrywu! |
Mimo tych drobnych uwag Scarlet Secret wciąż pozostaje jedną z najpiękniejszych mang BL, z jakimi miałam kiedykolwiek do czynienia - czy to licząc wyłącznie pozycje wydane na naszym rynku, czy również te czytane, khem khem, digitalowo. Może jedynie Staromodna babeczka potrafiła momentami sprytniej bawić się formą narracji, ale jeśli chodzi czysto o rysunki... wow. Nawet regularnie wychwalana przeze mnie Scarlet Beriko ustępuje pierwszeństwa Tomo Serizawie. Już same projekty postaci wzbudzają absolutny zachwyt, a trzeba przecież jeszcze podkreślić, że autorka jest w stanie przez bite 200 stron prezentować pod wszelkimi możliwymi kątami tych wytatuowanych, ubranych w zwiewne szaty czy przyozdobionych licznymi paciorkami bohaterów. Podczas gdy w niektórych wielotomowych seriach protagoniści dysponują zaledwie jednym kompletem ubrań na krzyż, nosząc go do umordowania swojego oraz czytelników, w tej jednej jednotomówce przewija się tyle znakomitych kreacji, że spokojnie dałoby się nimi obdzielić porządny pokaz mody etnicznej. Już nawet nie wspominam o fantastycznych tłach czy przepięknym kadrowaniu, bo to się rozumie samo przez się, że manga z tak pieczołowicie prezentowanymi postaciami nie zawiedzie także w innych wizualnych aspektach.
Posiadanie za króla takiego przystojniaka znacząco zwiększa moje zainteresowanie wprowadzeniem monarchii... |
Nawet jeśli zdecydowałam się pokręcić nieco nosem nad formą przedstawienia fabuły, to jednocześnie chciałabym podkreślić, że Scarlet Secret jest dopiero drugą autorską pracą Tomo Serizawy wydaną w Japonii zaledwie przed dwoma laty. Aż strach pomyśleć, jak ta mangaczka ewoluuje w przyszłości, skoro już na tym etapie jej rysunki mogą śmiało konkurować z czymś w rodzaju Opowieści Panny Młodej, a historia wciąż jest ciekawsza od dobrej połowy krążących po naszym rynku BLek. Dodatkowo pozwolę sobie wspomnieć, że chociaż sama nie miałam okazji zapoznać się bliżej z pewnymi kultowymi "chińskimi gejami", to odnoszę wrażenie, że Scarlet Secret z miejsca spodoba się fanom takiego Mo Dao Zu Shi/Grandmaster of Demonic Cultivation czy Tian Guan Ci Fu/Heaven Official's Blessing. Przemawia za tym zarówno estetyka oraz miejsce osadzenia akcji (choć de facto jest to dawna Japonia, to jednak znajdująca się pod silnymi chińskimi wpływami), jak i fakt, że miłość głównych bohaterów musi przezwyciężyć nie tylko ziemskie przeciwności, lecz także kilka rzucanych im pod nogi boskich kłód. Jeśli więc lubicie takie quasi-historyczne klimaty, to bezwzględnie musicie się zaopatrzyć w tę wyjątkową jednotomówkę.
Trochę Księżniczka Mononoke wibe. Tak troszeczkę |
0 Komentarze