Parostatkiem w krwawy rejs! - recenzja mangi SPYxFAMILY (tomy 8-9)

Od poprzedniej recenzji SPYxFAMILY minął już niemal rok i muszę przyznać, że wiele się w temacie szpiegorodzinki od tego czasu wydarzyło. W tamtym momencie dopiero co została ogłoszona produkcja anime w wykonaniu połączonych sił studia WIT oraz CloverWorks, natomiast dziś nie tylko jesteśmy już po seansie pierwszej części pierwszego sezonu, ale właśnie śledzimy drugi, wcale nie mniej bombastycznie zanimowany cour. Premiera anime przełożyła się znów na niesamowity boost sprzedaży mangi, która w Japonii bije jakieś absurdalne rekordy popularności, przez co seria przez wiele tygodni nie opuszczała listy top 50 najlepiej sprzedających się tomików. Ba, dość powiedzieć, że tom 10., który w Kraju Kwitnącej Wiśni doczekał się swojej premiery zaledwie przed trzema tygodniami, już zdołał pobić na cyferki całkowitą sprzedaż 1. tomu Chainsaw Mana (który, nomen omen, również mógł liczyć na reklamę dzięki premierze anime). Na dodatek mowa tu o liczbach, które są w stanie osiągnąć nieliczni tytani bitewniakowych franczyz tacy jak One Piece czy Jujutsu Kaisen. Fakt, że wśród nich zagościła przezabawna, choć nie stroniąca od pościgów i wybuchów opowieść o dysfunkcyjnej rodzince, powinien niezmiernie ucieszyć fanów gatunkowej różnorodności.


Tytuł: SPYxFAMILY
Tytuł oryginalny: SPYxFAMILY
Autor: Tatsuya Endou
Ilość tomów: 10+
Gatunek: shounen, akcja, komedia, okruchy życie, dramat
Wydawnictwo: Waneko
Format: 175 x 125 mm (standardowy)

Organizacja Garden zleca Yor dość niestandardową misję. Zamiast bowiem zająć się eliminacją jakiegoś zdrajcy Ostanii, kobieta ma wsiąść na luksusowy jacht Princess Lorelei i pod przykrywką odbywania nudnych biznesowych rozmów, ochraniać żonę oraz syna zamordowanego szefa mafii przed dybiącymi na ich życia zabójcami z wrogiego ugrupowania. Okazuje się jednak, że pani Forger nie uda się w tę podróż tak zupełnie sama, gdyż Loid oraz Anya wygrali los na loterii umożliwiający im skorzystanie z dostatków tegoż samego rejsu - co prawda w trzeciej, oddzielonej od szych klasie, niemniej uświadamia to Yor, że musi się mieć podwójnie na baczności, aby w żaden sposób nie wyszło na jaw, że robi coś innego niż bycie przykładną urzędniczką. Z drugiej strony Loid również znajduje się w nie lada tarapatach, gdyż dostał od oficer Sylvii surowe przykazanie, aby potraktować wycieczkę jako płatny urlop i porządnie się w jej trakcie zrelaksować. Problem w tym, że jako szpieg wyborowy pracujący na pełne trzy etaty... kompletnie nie wie, jak się to robi! Znów Anya, która doskonale zdaje sobie sprawę z misji mamy, postanawia "dyskretnie" pomagać jej zza kulis, co często wychodzi z przeróżnym skutkiem.

Oho! Czyli wkroczyliśmy już w ten interesujący etap projektowania okładek, kiedy na obwoluty kolejnych tomów zaczynają trafiać coraz mniej oczywiste postacie...

Skoro Loid dostał już swoje pięć minut na wykazanie się podczas misji zneutralizowania zamachowców próbujących wysadzić w powietrze ministra spraw zagranicznych Westalii, tak w 8. i częściowo w 9. tomie przyszedł czas na Yor oraz na akcję prowadzoną głównie z jej punktu widzenia (no bo Anya to Anya - jej komediowe wstawki zawsze pojawić się muszą). I choć do tej pory wydawało się, że pani Forger reprezentuje najbardziej radykalną, nie pierdzielącą się w tańcu frakcję, której celem jest szybkie i krwawe pozbywanie się niewygodnych osób na zlecenie rządu Ostanii, to okazało się, że członkowie organizacji Garden wciąż potrafią kierować się swego rodzaju kodeksem honorowym, który wymusza na nich załatwianie konfliktów w sposób maksymalnie dyskretny i nieinwazyjny dla zwykłych obywateli. Oczywiście SPYxFAMILY w swojej istocie ani na chwilę nie przestaje być lekką, ciepłą, humorystyczną serią, jednak nie da się ukryć, że w tle wydarzeń skupionych wokół rodzinki Forger rozgrywa się arcyinteresujące, zimnowojenne tło. To niesamowite, że z jednej strony WISE, Tajna Policja i organizacja Garden z przyjemnością skoczyłyby sobie do gardeł, a z drugiej strony wszyscy jak jeden mąż grają do wspólnej bramki, którą jest pragnienie ochrony (nawet za cenę własnego życia) kruchego pokoju między sąsiadującymi państwami.

Ktoś zamawiał szaszłyk ze złoczyńcy na wynos?

Swoją drogą to całkiem przewrotne, że o ile w aktualnie emitowanej części anime spośród drugoplanowych postaci serca widzów w mgnieniu oka podbiła przełożona Loida, czyli wspomniana już oficer Sylvia, o tyle w mandze podczas rejsu na pokładzie Princess Lorelei niekwestionowanym MVP całej hecy okazał się być bezpośredni przełożony Yor, kierownik McMahon. Ogromnie lubię ten archetyp niepozornego, stoickiego mistrza, który w razie zagrożenia potrafi w jednej chwili zrzucić maskę zblazowanego służbisty i dla dobra swoich podwładnych wejść w tryb chłodnego, zaprawionego w boju profesjonalisty. I o ile pani Sylvia praktycznie od samego początku roztacza wokół siebie aurę kompetentnego dowódcy, tak pan kierownik doskonale maskuje swoje prawdziwe (i cokolwiek wszechstronne) umiejętności, co niejednokrotnie uratowało przed totalnym fiaskiem misję ochrony pani Olki i jej synka przed hordami wyjątkowo krwiożerczych zabójców. Yor wydaje się w tym arcu niemal żółtodziobem, który poza siłą w łapach i ogólną wytrzymałością musi jeszcze sporo popracować nad pozostałymi morderczymi atrybutami, podczas gdy kierownik McMahon mimo cokolwiek wątłej postury może spokojnie uchodzić za dobrze naoliwioną maszynkę do zabijania.

...jaki kraj, taki, eee, Wolverine?

To napisawszy, wszystkie te poważne, głębokie rozważania bledną wobec elementu, któremu seria zawdzięcza swój dziki sukces, który stanowi jego absolutną kwintesencję, można nawet powiedzieć, że duszę, a chodzi o... przezabawne reakcje Anyi, które nigdy, ale to przenigdy nie zawodzą. I wiecie co? Choć na samym początku nie byłam tak do końca przekonana co do przekładu sposobu mówienia dziewczynki, który przypomina akcent godny samego dziedzica Salazara Slytherina, to w tym roku utwierdziłam się w przekonaniu, że Waneko wykonało tym tłumaczeniem kapitalny ruch. Kiedy w anime Anya roztacza w swojej wyobraźni wizje powodzenia/niepowodzenia jakiegoś sprytnego planu, podkłada pod pozostałe osoby swój cienki, gremlinowy głosik, co dodaje tylko rozkosznego absurdu całemu i tak już nieźle pokręconemu scenariuszowi. W mandze jesteśmy jednak pozbawieni tej bezcennej warstwy dźwiękowej, dlatego w miejsce uroczych popiskiwań mamy do czynienia z łatwym do wizualnego przedstawienia seplenieniem. I jasne, niekiedy może wydać się to dziwne, że nikt w Akademii Eden nie wykorzystuje tej przypadłości, aby poddać w wątpliwość sens obecności Anyi w tak przecież elitarnej placówce, ale jeśli już chodzi o komediowy timing, to dziecięcy świergot działa na papierze absolutnie bezbłędnie.

Wujek Light i stryjek Aizen byliby z ciebie dumni, Anyu!

A najlepsze w przypadku SPYxFAMILY jest to, że nie musimy się zastanawiać, czy seria lepiej wypada w ruchu, czy może korzystniej prezentuje się na kartach mangi. Tytuł został pobłogosławiony zarówno genialnym autorem, jak i wspaniałym zespołem kreatywnym opiekującym się adaptacją, dzięki czemu niezależnie od tego, od którego punktu rozpoczniecie swoją przygodę z tą franczyzą, sięgnięcie po drugi wariant zapewni wam tak samo dużo radości. Na dodatek każde medium ma swoje unikalne zalety, dla których koniecznie warto je sprawdzić - anime ma niesamowitą ścieżkę dźwiękową oraz epicko wyreżyserowane sceny akcji, natomiast manga to żarty dostarczane idealnie w punkt czy solidny kawał fabuły, której serial na ten moment przełożyć już nie zdąży. Zakładam (choć raz już się popisowo w przypuszczeniach pomyliłam), że aktualny sezon anime zatrzyma się właśnie tuż przed rozpoczęciem arcu na Princess Lorelei, dlatego jeśli chcecie pozostać na bieżąco z operacją Strix i perypetiami Forgerów, zaplanujcie zakup polskiego wydania mangi przynajmniej od 7. tomu wzwyż. Aczkolwiek z całego serca polecam, aby częścią waszej domowej biblioteczki stała się cała seria.

Chwila moment! Toż to żaden jest rejs luksusowym jachtem, tylko zwykłe wczasy w swojskim Kołobrzegu!

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.

Prześlij komentarz

0 Komentarze