Związek przyłapany na gorącym uczynku - recenzja mangi Mój policjant (tom 3)

Dla polskiego mangowca chyba nie ma większej zmory niźli kolekcjonowanie trwających serii. Lista czynników, przez które radość zbierania fajnego tytułu może w jednej chwili przerodzić się w istny koszmar, jest niestety przeraźliwie długa: poczynając od niedyspozycji autora, przez nagłe axowanie serializacji, a skończywszy na problemach rodzimych wydawnictw wynikających z fanaberii Japończyków, braku papieru, przedłużających się akceptów bądź, łagodnie powiedziawszy, chorobliwych prób złapania zbyt wielu srok za ogony (pozdrawiam Studio JG). Z tego względu praktycznie każdą premierę ostatniego tomu serii fandom traktuje niczym małe święto, gdyż cieszą się z tego faktu wszyscy. Wytrwali konsumenci mogą wreszcie zapomnieć o pilnowaniu premier, rozsądni czytelnicy otrzymują możliwość zamówienia całości za jednym zamachem i zbinge'owania jej w komfortowych warunkach, antyfani danej produkcji ostrzą sobie zęby na zwolniony w ten sposób slot, a redakcja oddycha z ulgą, zbierając zasłużone profity swojej często wieloletniej pracy. Właśnie z takiego sukcesu może się cieszyć wydawnictwo Dango, ponieważ niemal rok po premierze (a konkretnie po 11 miesiącach) od ukazania się na polskim rynku 2. tomu Mojego policjanta autorstwa Niyamy przyszedł wreszcie czas, aby oficjalnie zamknąć uroczą opowieść o chutliwym posterunkowym i emerytowanym policjancie stojącym na bakier z kryzysem wieku średniego.



Tytuł: Mój policjant
Tytuł oryginalny: Boku no Omawari-san
Autor: Niyama
Ilość tomów: 3
Gatunek: komedia, romans, okruchy życia, boys love
Wydawnictwo: Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)

Shin i Seiji (oraz Chiko, nie zapominajmy o Chiko!) już na dobre przyzwyczaili się do wspólnego życia pod jednym dachem, a od akcji z włamywaczem jedynym niebezpieczeństwem, jakie grozi któremukolwiek z ludzkich domowników, jest... cóż... chyba tylko nagły napad nieopanowanej chcicy. A okoliczności ku temu często okazują się aż nazbyt sprzyjające. Weźmy choćby na warsztat sytuację, kiedy to Shin standardowo udał się do pracy, natomiast Seiji wziął się za gruntowne porządki, które uwzględniały także nastawienie prania. Jakież było zdziwienie samozwańczego perfekcyjnego pana domu, gdy w pokoju Shina zamiast porno... znaczy, zamiast bezpańskich brudnych gaci znalazł za jedną z szafek parę kajdanek. W pierwszej chwili można by było sobie pomyśleć "ale co jest dziwnego w natrafieniu na kajdanki w sypialni policjanta?", jednak znaleziony model niewiele miał wspólnego ze standardowym wyposażeniem stróżów prawa, gdyż pokryto go charakterystycznym, mięciutkim, różowym futerkiem. Oczywiście Seiji natychmiast postanowia wykorzystać dowód rzeczowy przeciwko głównemu oskarżonemu w sprawie o nieautoryzowane posiadanie fetyszu i zastawić na niego sprytną pułapkę. To jednak zaledwie jedna z wielu drobnych, acz zupełnie nieszkodliwych przygód, z którymi przyjdzie się zmagać dwójce uroczo głupkowatym bohaterom.

Proszę, proszę... Gdyby nie pocztówka, nawet nie bylibyśmy świadomi, że bohaterowie są już na tym etapie pożycia, kiedy to garderoba (tu - różowa bluza) aktywnie zmienia aktualnego właściciela

Zakończona seria dumnie stojąca na honorowym miejscu na regale faktycznie jest jednym z przyjemniejszych dla właściciela biblioteczki widoków, jednak muszę też przyznać, że jeszcze zanim na dobre zagłębiłam się w lekturę finalnego tomiku, już zdążyłam poczuć dobrze znany smutek towarzyszący konieczności pożegnania się z lubianą marką. I chociaż Mój policjant nie ustępuje ani na krok fabule takiej Prawdziwej bestii, zwłaszcza że przez większość czasu obie serie skupiają się na lekkich, zupełnie epizodycznych perypetiach pary po uszy w sobie zakochanych bohaterów (nie wspominając już o posiadaniu aktywnie działającego dzielnicowego w jednej z głównych ról), to jednak ze świecą szukać drugiej takiej BLki pełnej cudownie przaśnych sucharów. Chyba żaden komediowy tytuł spośród mang i anime - ani Kaguya-sama w piku swojej niedawnej popularności, ani Isekai Quartet strojący sobie żarty z absolutnej topki swojego gatunku, ani nawet Ex-Arm oglądane z pełną świadomością bycia tak złym, że aż śmiesznym - nie dał mi ostatnimi czasy tyle radości, ile sprawiła zaledwie jedna celnie podana Godzilla. Na dodatek przy tym natłoku jednotomowych BLkowych dramatów, których mamy na rynku od groma i ciut-ciut, taka diametralna zmiana konwencji na rzecz odprężającej obyczajówki przeplecionej beztroskimi gagami okazała się powiewem prawdziwej świeżości.

They see me rollin', they hatin'~

Komediowy timing to jednak nie wszystko, za co należy podziwiać Niyamę (a przy okazji także Agatę Zielezińską w roli tłumaczki oraz Annę Grygowicz i Martynę Raszkę odpowiedzialne za redakcję i korektę - bo tak, cała ekipa spisała się przy przekładzie tej serii na absolutny medal). Warto mieć tę autorkę na radarze również ze względu na niesamowity warsztat, jakim dysponuje. Styl rysowania oraz zmyślne kadrowanie godne konkurowania z samą Scarlet Beriko czy Meguru Hinoharą to oczywiście jedna kwestia, natomiast osobiście urzekł mnie przede wszystkim sposób portretowania męskich bohaterów. Z punktu widzenia czytelników i czytelniczek, dla których polski rynek jest ugorem pozbawionym mięsistego, rasowego bara, bohaterowie Mojego policjanta mogą śmiało uchodzić za promieniujących testosteronem kulturystów. Wciąż pozostają oni bardzo atrakcyjni według wszelkich standardów typowych BLek, niemniej u takiego Seijiego praktycznie zawsze jest widać jego wykształconą z wiekiem (oraz nieróbstwem) oponkę, natomiast Shin wygląda niczym szafa trzydrzwiowa żywcem wyciągnięta z któregoś partu JoJo (no, może za wyjątkiem pierwszych trzech). Jednocześnie w żadnym wypadku nie przypominają oni owłosionych miśków ani smukłych żigolaków z kibicią węższą niż moja własna, co ostatecznie nadaje serii takiego miłego, nienachalnego realizmu.

Jeśli nie chcesz kociej zguby, michę karmy daj jej, luby

Na ogromne podziękowania zasługują także Kluski z Dango, ponieważ nie tylko wystarały się one o śliczne pocztówki (z unikalnymi grafikami z wydania elektronicznego!) dorzucane w ramach przedpłat do poszczególnych tomików. W przypadku 3. woluminu Mojego policjanta udało im się także zawrzeć w tomiku dodatkowy rozdział pochodzący z bookletu, który w Japonii był sprzedawany wraz ze specjalnym wydaniem mangi. Trzeba podkreślić, że mimo wszystko rzadko się u nas zdarza, aby ktoś podjął się aż takiego licencyjnego wysiłku, a jeszcze rzadziej te starania sprowadzają się do czegoś innego niż do wypuszczenia limitowanej, dostępnej wyłącznie u samego źródła edycji (kolejny raz pozdrawiam Studio JG). Przekornie taka otwarta postawa sprawia jednak, że aż chce się wspierać wydawnictwo bezpośrednio, tym bardziej że ekipa wyrażała w mediach społecznościowych żywe zainteresowanie wydaniem innych prac Niyamy, w tym prawdopodobnie i prequelowego spin-offu ze świata Mojego policjanta. Oczywiście nic nie jest wykute w kamieniu, niemniej dotychczasowe dokonania i efekty nie pozwalają mi wątpić, że co jak co, ale wydawanie przezabawnych, miłych dla oczu BLek można spokojnie pozostawić w rękach imprintu mochiko.

My też dziękujemy i trzymamy kciuki za kolejne tak świetne tytuły w porfolio!

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Dango.

Prześlij komentarz

0 Komentarze