Człowiek człowiekowi wilkiem, a zombie zombie zombie - recenzja mangi Od dziś jestem zombie! (jednotomówka)

Byłam ogromnie ciekawa, czy powstanie więcej niż jednego dzieła japońskiej popkultury traktującego o idolkach przemienionych w zombie to tylko niezwykły zbieg okoliczności, czy jednak doszło do całkiem zamierzonej inspiracji pomiędzy Od dziś jestem zombie! a Zombieland Sagą... i cóż się okazało? Że wbrew zdrowemu rozsądkowi, który podpowiadał, że pierwsza musiała powstać seria, która zyskała rozgłos, a dopiero potem jak grzyby po deszczu zaczęły wyłaniać się inne projekty próbujące ugrać sławę na tym samym sprawdzonym motywie, zdarzyło się zupełnie na odwrót. Od dziś jestem zombie! zostało bowiem opublikowane w roku 2016, natomiast pierwszy sezon Zombieland Sagi - wyemitowano dopiero w 2018. Nawet zakładając istnienie odpowiednio dużego okienka produkcyjnego, to jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi nakazują domniemywać, że to manga autorstwa Yugo Ishikawy oraz Tsukasy Araki położyła kamień węgielny pod ten nietuzinkowy koncept, który rozrósł się do rozmiarów mikro-fenomenu. Czy jednak fani produkcji studia MAPPA znajdą także coś dla siebie w 70. już z kolei mandze z serii Jednotomówek Waneko?


Tytuł: Od dziś jestem zombie!
Tytuł oryginalny: Kyo Kara Zombie!
Autor: Yugo Ishikawa (scenariusz), Tsukasa Araki (rysunki)
Ilość tomów: 2w1 (z serii Jednotomówek Waneko)
Gatunek: seinen, komedia, horror, supernatural
Wydawnictwo: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony) 
 
17-letnia Fuuka Tabatake - nazywana pieszczotliwie Puuką - ma spore ambicje, żeby zostać sławną idolką. Póki co znajdująca się na samym dole branżowego łańcucha pokarmowego modelka bikini musi jednak łapać się każdej fuchy, jaka tylko wpadnie jej w ręce. Tak się składa, że najnowsza oferta dotyczy sesji zdjęciowej urządzonej na tle nawiedzonego tunelu drogowego, dlatego choć prowadząca do niego droga jest cokolwiek niepokojąca, a noc ciemna, manager i jego podopieczna twardo pokonują autem kolejne kilometry w poszukiwaniu umówionego punktu. W pewnym momencie tuż przed maską pojawia się ludzka sylwetka, a ułamek sekundy później samochodem wstrząsa nieliche uderzenie, co zwiastuje tylko jedno zdarzenie - potrącenie człowieka. Kiedy bohaterowie wychodzą z auta, żeby sprawdzić, jak czuje się poszkodowany (i dlaczego raczej źle), odkrywają, że ten znajduje się w stanie daleko posuniętego rozkładu. Manager zdaje się nie być specjalnie zszokowany widokiem dziko hasającego zombie... choć wrażenie robi już na nim to, gdy zza pleców pojawia się całe stado, ochoczo zabierając się za degustację świeżego mięska. Puuka z przerażeniem rzuca się do ucieczki, wspomagana przez wskazówki tajemniczego chłopaka, który pojawił się znikąd w środku lasu. Gdy jednak zauważa, że kawałek nogi jej domniemanego wybawiciela jest obgryziona do samiutkiej kości, wpada w panikę, wyżyna malowniczego orła, po czym ląduje tyłkiem na twarzy jegomościa, przypadkiem nadziewając się również na jego zęby. W ten oto sposób Puuka oficjalnie staje się zombie, musząc na nowo urządzić sobie życie (po życiu) w ukrytej przed światem społeczności umarlaków!

Tak dobrze żarło i zdechło...
 
Jeszcze w momencie czytania pierwszego rozdziału zakładałam, że Od dziś jestem zombie! będzie zwartą, trochę przekorną opowieścią o tym, jak Puuka z niechęcią zacznie poznawać krwawe obyczaje nowych pobratymców, ale z czasem naturalnie się do nich dostosuje, odkrywając, że te przerażające na pierwszy rzut oka umarlaki jednak dalej mają serca (nawet jeśli trochę już przegniłe). Okazało się jednak, że jednotomówka jest zbiorem bardzo luźnych historyjek zwieńczonych humorystycznymi puentami, które co prawda łączy ta sama trącąca robactwem obsada, lecz nie zrobiłoby większej różnicy, gdyby większość rozdziałów została ustawiona w zupełnie innej kolejności. Trochę żałuję zmarnowanej okazji na przedstawienie jakiejś większej myśli przewodniej, ale trzeba za to oddać, że manga bez zahamowań bawi się przyjętą konwencją i bez mrugnięcia okiem obśmiewa wszystko, co tylko nawinie jej się pod scenariusz. Spodziewałam się także, że zombiaki żyjące we Wiosce Ukrytej w Krzakach (nazwa przyjęta wyłącznie na potrzeby recenzji) będą miały jakieś większe moralne opory przed jedzeniem ludzkiego mięsa - tym bardziej że starają się symulować normalną społeczność zamiast hasać bez ładu i składu niczym bezrozumne umarlaki kręcące się wokół góry Fudżi - jednak kiedy tylko nadarza się sprzyjająca okazja... dość napisać, że duet autorów nie ma najmniejszych oporów z rysowaniem sugestywnych rozbryzgów krwi czy nabijania się z kreskówkowej przemocy.

...tylko jak się do tego doda "jedynie trzydzieści złotych za kilo", to chcica jakoś tak sama przechodzi

Jest jeszcze jedna kwestia, która mocno upodabnia Od dziś jestem zombie! do Zombieland Sagi - a mianowicie chodzi o szatę graficzną. W obu przypadkach czuć pewnego rodzaju przaśność bijącą z przyjętej stylistyki i choć nie wydaje się ona szczególnie dopieszczona, jednocześnie nie sprawia wrażenia zupełnie brzydkiej. Raczej takiej celowo umownej i niedbałej, tym bardziej że nie ma potrzeby starać się przy projektowaniu postaci, których głównym celem jest rozpływać się i gnić w mało urokliwy sposób. Jednocześnie i tak widać olbrzymie postępy, jakie Tsukasa Araki poczyniła przy okazji tworzenia tylko samego Od dziś jestem zombie!. Na początku Puuka była rysowana w trochę bardziej kanciasty sposób, a jej oczy wydawały się stosunkowo niewielkie (no, niewielkie jak na standardy współczesnego moe) i szeroko rozstawione. Pod koniec tomiku pukle włosów zombie-idolki falują już znacznie swobodniej, a takich pięknie iskrzących tęczówek nie powstydziłyby się nawet bohaterki shoujo. Zresztą, koronny dowód stanowią tu kolorowe ilustracje z frontów oryginalnego dwutomowego wydania - oba warianty Puuki to niezwykłe ślicznotki, choć jednocześnie sprawiają wrażenie, jakby żyły w kompletnie odrębnych uniwersach. Widać, że jak autorka chce, to naprawdę potrafi, natomiast przez większość czasu nie chce jej się całkiem celowo, kładąc nacisk na bezpardonową groteskę, a nie na wizualne fajerwerki na miarę Makoto Shinkaia.

Zombie-idolki podbijały rynek jeszcze zanim zrobiło się to modne!

Od dziś jestem zombie! łączy w sobie tyle różnych gatunków, że nie mam do końca pewności, komu należałoby ją z czystym sumieniem polecić... chociaż nie, w sumie powinnam to ująć nieco inaczej. Ze względu na tę wszechstronność gatunkową można polecić tę jednotomówkę praktycznie każdemu - fanom komedii, miłośnikom ecchi, pasjonatom makabreski, a nawet amatorom romansu, bo i dla tych autorzy przygotowali coś małego i miłego - choć prawdopodobnie żadna grupa nie poczuje się tak w pełni usatysfakcjonowana zaserwowaną dawką ulubionego motywu. Poniekąd sprawdza się tu twierdzenie, że "jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego", a łapanie wielu srok za ogon może skończyć się kilkoma przykrymi ranami dziobanymi. O, ale chyba wiem, komu ta manga na pewno przypadnie do gustu! No przecież, że wiecznie żywym entuzjastom zombiaków, którzy pewnie cieszą się z tego, że żywe trupy po krótkiej chwili popkulturowej stagnacji znowu zaczęły wracać do łask. W takiej sytuacji Od dziś jestem zombie! idealnie sprawdzi się jako radosna, niezobowiązująca odskocznia po przejściu misji w takim Dying Light 2 czy nadrobieniu nowego z miliona sezonów The Walking Dead.

O proszę, czyli jednak te japońskie przeziębienia potrafią człowieka nieźle zmaltretować
 
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.

Prześlij komentarz

0 Komentarze