Żeby życie miało smaczek... - recenzja mangi Pożegnanie pierwszej miłości (tom 1)

Szkolne romanse to jedna, wielka, trwająca od kilku dekad lekcja geometrii, w której główną rolę grają wszelkiej maści trójkąty, a czasem nawet - jak to pokazuje ukazujące się aktualnie Kocha... nie kocha... od Io Sakisaki - wielokąty miłosne. Nigdy nie były to jednak figury prawdziwie domknięte, ponieważ nie uwzględniały żadnych płomiennych uczuć rodzących się pomiędzy przedstawiciel(k)ami tej samej płci. Diametralnie zmieniło się to jednak w ostatnich miesiącach, kiedy to najpierw nakładem Studia JG zaczęła ukazywać się Niebieska flaga (która choć jest stricte shounenem, to nie ustępuje pola shoujo w kategorii natężenia iście brazylijskich dram), w połowie maja do tego szacownego grona dołączyło również Pożegnanie pierwszej miłości ukazujące się dzięki wydawnictwu Waneko, a w ramach nieoczekiwanego deseru zaserwowanego zaledwie dzień przed publikacją tego tekstu wydawnictwo Dango ogłosiło 3-tomową seryjkę pod tajemniczym tytułem 10th. No i trzeba wreszcie spojrzeć prawdzie w oczy, że ci wiecznie zcykorzali bohaterowie okazali się mieć całkiem uzasadnione obawy przed wyrażaniem na głos skrzętnie skrywanych sympatii, ponieważ w każdym koledze ORAZ koleżance może kryć się potencjalny rywal w miłości!


Tytuł: Pożegnanie pierwszej miłości
Tytuł oryginalny: Kieta Hatsukoi
Autor: Wataru Hinekure (scenariusz), Aruko (rysunki)
Ilość tomów: 8+
Gatunek: shoujo, shounen-ai, romans, komedia, szkolne życie, okruchy życia
Wydawnictwo: Waneko
Format: 175 x 125 mm (standardowy)
 
Podczas pewnej niezapowiedzianej klasówki Aoki okazuje się mieć nie lada szczęście w nieszczęściu. Szczęściem jest to, że kiedy odkrywa u siebie brak gumki, z koleżeńską inicjatywą wychodzi siedząca obok Hashimoto - urocza nastolatka, w której Aoki skrycie się podkochuje. Nieszczęście sprowadza się natomiast do tego, że kiedy chłopak ściąga z gumki zabezpieczający ją kartonik, odkrywa, że pod spodem znajduje się dość jednoznaczny napis "IDA♡". Wszelkie znaki na niebie i ziemi (i szkolnych przyborach też) wskazują więc, że wybrankiem serca wybranki serca jest siedzący tuż przed Aokim Ida, raczej małomówny i mało ekspresyjny przystojniak w klasycznym, japońskim stylu. Co gorsza, kiedy podczas klasówki Ida przekazuje do tyłu plik kartek, niechcący strąca na podłogę felerną gumkę, a gdy po nią sięga, również zauważa wiadomej urody napis, przypisując jego autorstwo... Aokiemu! Chłopak w pierwszej chwili pragnie gorąco zaprzeczyć tej insynuacji, ale kiedy alternatywą jest wydanie Hashimoto - której nawet w takiej sytuacji pragnąłby nieba uchylić - decyduje się brnąć dalej w to nieporozumienie, byleby tylko pozwolić koleżance wyznać uczucia w dogodnym dla niej momencie. Z czasem jednak ta gargantuiczna pomyłka przestanie być tylko gargantuiczną pomyłką, a Aoki odkryje, że mimowolnie spędzany z Idą czas stanie się nawet cenniejszy niż coraz częstsze rozmowy z Hashimoto.

Nie dajcie się zwieść tym subtelnym akwarelowym malunkom - historia bohaterów to nie wzniosła ballada, a zbiór fraszek licealnym życiem pisanych

Umieszczanie Pożegnania pierwszej miłości w kategorii shoujo, choć formalnie nie jest błędem, to jednak stanowi duże niedopowiedzenie, żeby nie powiedzieć, że obrazę. Tak samo nie jest to BLka czystej wody, a przynajmniej nie tym seria powinna być reklamowana w pierwszej kolejności. To przede wszystkim lekka, samoświadoma komedia, która tak się złożyło, że obrała sobie za cel kpienie sobie z shoujo motywów, w roli heroiny obsadzając wrażliwego, choć niepozbawionego cynizmu chłopaka. W przeciwieństwie jednak do takiego Mistrza romansu Nozakiego, którego też można zakwalifikować do kategorii parodii gatunku, Pożegnanie nieustannie balansuje pomiędzy beztroskimi gagami a spokojnymi, emocjonalnie wybrzmiewającymi scenami. Podczas czytania tomiku kilka razy śmiech wziął mnie z totalnego zaskoczenia i chociaż nie mogę mówić, żebym turlała się wówczas po podłodze (i bardzo dobrze, bo plecy już nie te), to lektura zostawiła mnie w naprawdę szampańskim humorze. Nie wątpię, że gdyby ktoś zdecydował się przełożyć tę mangę na język anime i obsadził na stołku reżysera jakiegoś sprytnego twórcę z dobrymi kontaktami, spokojnie mogłaby z tego wyjść druga Kaguya-sama.

A-ale jak to "porozmawiać"? Przecież ludzie w shoujo nie rozmawiają, tylko snują w samotności domysły!

Muszę też pochwalić Aokiego za odwagę cywilną podczas przyznawania się przed samym sobą (i nie tylko), że jednak faktycznie zdołał się zadurzyć w innym facecie. Gdyby to było BL pełną gębą... ba! Gdyby to było pełnokrwiste shoujo, przez kolejne pięć tomów przyglądalibyśmy się, jak niezdecydowanym bohaterem miota na wszystkie strony niczym inflacja cenami żywności. A tu szast prast - chłopina przynajmniej wie, na czym stoi (oraz jak wysoko ponad laczki sięga mu to szambo). Oczywiście to za mało, żeby zamykać historię i kazać się wszystkim rozejść, natomiast nie ukrywam, że wolę, kiedy uczuciowy konflikt dzieje się już w realu, a nie tylko w głowie postaci. Słowa uznania należą się również Idzie, który choć daleki był od zachwytów w momencie dokonania przełomowego odkrycia z Aokim w roli głównej, potem zachowuje się z klasą godną Moriego z Ourana, w żaden sposób nie dając odczuć, że problemem na jakimkolwiek poziomie może być płeć osoby starającej się o jego względy. Dlatego chociaż manga ta jest pełna prześmiesznych reakcji i sytuacyjnych dowcipów, to pozostaje przy tym równie wholesome przeżyciem co np. Sekret Madoki.

Gdzie mi tu z tymi bezeceństwami?!

Pod kątem grafiki uplasowałabym Pożegnanie pierwszej miłości gdzieś w okolicach końcówki lat 00. - w sensie nie jest jakoś totalnie źle, a postacie mimo fabularnych perturbacji zawsze przypominają same siebie, natomiast niewiele się tu dzieje w kwestii ciekawego kadrowania czy teł wykraczających koncepcją poza sprawdzoną biel kartki. Mimo to duet autorek doskonale radzi sobie z opowiadaniem historii mimo pewnych ograniczeń warsztatu. Choć znana z publikacji Ore Monogatari! mangaczka, Aruko, pełni w tej serii funkcję "zaledwie" rysowniczki, widać, że jej bogate doświadczenie zebrane podczas pracy nad poprzednim tytułem nie tylko się nie zmarnowało, ale wkroczyło na zupełnie nowy poziom jeśli chodzi o prezentowanie uroczego, pełnego humoru absurdu. Da się to zauważyć szczególnie w postaci Aokiego, który jest chodzącym człowiekiem-gagiem, aczkolwiek niektóre reakcje jego nie mniej ekspresyjnego kumpla, Akkuna, oraz stoickiego Idy też bywają naprawdę niczego sobie. I to właśnie ten komediowy timing sprawia, że z pozoru ograne shoujo przestaje być takie pozorne i ograne (i to nie tylko ze względu na mocne zamieszanie miłosnymi konfiguracjami).

Zawsze mnie to trochę niepokoiło, że znajomość literatury obcej sprowadza się w mangach do wystawiania w przedstawieniach Kopciuszka

Co ciekawe, niemal równolegle z ukazaniem się w Polsce pierwszego tomu pojawiła się także informacja, że 13 czerwca w magazynie Bessatsu Margaret opublikowany zostanie ostatni rozdział Pożegnania pierwszej miłości, przez co seria powinna zamknąć się na 9 tomach. Jak na historię z pierwszoplanowym wątkiem męsko-męskiej relacji to naprawdę sporo, natomiast według standardów shoujo - całkiem optymalnie. Nie słyszałam żadnych konkretnych plotek na temat tego, czy ta nagła informacja o finiszu była podyktowana naturalnym domykaniem fabuły, czy może bogowie rankingów popularności okazali się niezbyt łaskawi, jednak w moim przekonaniu 9 tomów brzmi jak doskonała długość dla tego typu historii. Wygląda też na to - choć oczywiście zawsze istnieje pewien margines błędu - że Pożegnanie może być traktowane jako świetny punkt startowy dla nastoletnich (i nie tylko) czytelniczek, które w ten czy inny sposób chciałyby zacząć przygodę z BLkami. Ryzyko, że bohaterowie postanowią zrobić coś więcej niż złapać się za ręce, wydaje się tak samo znikome jak w zwykłych shoujo, więc i wilk będzie syty (tym, co sobie w wyobraźni dopowie), i owca cała (na niewinnej duszy). Także nie pozostaje mi już nic innego jak jeszcze na sam koniec gorąco polecić chwytanie, czytanie i śmianie się do rozpuku przy tej wdzięcznej, acz odrobinę niepozornej serii.

To już lepiej byłoby zostać przyłapanym na przeglądaniu Playboya
 
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.

Prześlij komentarz

0 Komentarze