Premiera drugiego sezonu anime Shadows House zbliża się powoli, acz nieuchronnie - emisja rozpocznie się już w lipcu tego roku - a wiele osób pewnie nieustannie zachodzi w głowę, czy nie dojdzie tu do powtórzenia fatalnego w skutkach przypadku The Promised Neverland. Wszak w obu tych franczyzach po powszechnie chwalonej pierwszej części anime niesławne już w fandomie studio CloverWorks błyskawicznie zabrało się za produkcję kontynuacji. Czy zatem i tu należy się spodziewać nadejścia katastrofy w postaci pospiesznie dopchniętej kolanem fabuły, przez co z listy użytkowników tej rozbabranej piaskownicy wypisze się pod koniec nawet twórca oryginału? Sama wychodzę raczej z założenia, że bezpieczniej jest spodziewać się najgorszego, by ewentualnie miło się zaskoczyć, choć na pocieszenie pozostaje jeszcze fakt, że tym razem do adaptacji pozostało zaledwie 5 tomów (w kontraście do niebagatelnych 16 przy The Promised Neverland)... plus rodzime wydanie mangi powinno rzutem na taśmę przegonić anime. Jeśli więc chcecie mieć pewność, że poznacie historię zgodnie z intencjami autora, możecie to zrobić wygodnie, w swoim tempie i całkowicie po polsku.
Tytuł: Shadows House
Tytuł oryginalny: Shadows House
Autor: somato
Ilość tomów: 9+
Gatunek: seinen, horror, dramat, tajemnica, supernatural, okruchy życia
Wydawnictwo: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony)
Zbliża się czas debiutu, na którym młodzi członkowie rodu Shadow i ich żywe lalki zostaną ocenione pod kątem prezentowanych kompetencji. Niestety zamiast uczyć się razem z panienką Kate, Emilico zostaje wplątana (poniekąd na swoje własne życzenie) w rozwikłanie przyczyny ataku cienistej zjawy, która powstała z zalegających w rezydencji resztek sadzy. W tym zadaniu pomagać jej będą inne żywe lalki należące do ciemnie państwa czekających na swój oficjalny debiut - a będzie to Shawn, dość oszczędny w emocjach sługa o niezwykle słabym wzroku, lecz za to dobrym słuchu i węchu, oraz Rum, czyli kompletnie wycofana, wiecznie popełniająca błędy żywa lalka niezdolna do nawiązania rozmowy ze swoją panią. We trójkę muszą przeczesywać nocą rezydencję, aby rozgryźć przyczynę zamieszania, które omal nie doprowadziło do zepsucia Rosemary. I kiedy po pięciu nocach z rzędu wydaje się, że już niczego nie znajdą, tym bardziej że brak snu coraz bardziej daje im się we znaki, trójka służących niespodziewanie natyka się na... ubranego w powłóczystą szatę członka rodu Shadow! Co ciekawe ani się na nich nie gniewa, ani nie próbuje karcić za nieprzepisowe zachowanie, tylko w zamian za drobną pomoc w eksplorowaniu rezydencji prosi, by żywe lalki zachowały w tajemnicy tę cokolwiek zastanawiającą nocną przechadzkę...
 |
(Shadows) House of Cards
|
Jeśli widzieliście pierwszy sezon anime, a nie jesteście jeszcze do końca zaznajomieni z mangą, pewnie zastanawiacie się, co tu się właściwie odciepało w powyższym streszczeniu. Przecież kiedy Emilico, Shawn i Rum zajmowali się tajemnicą zlepkowej zjawy, byli w rezydencji zupełnie sami! Ano właśnie. Studio CloverWorks założyło dość zachowawczo, że na pierwszym sezonie adaptacja Shadows House się zakończy, dlatego poprosili somato o to, aby przygotował scenariusz, który zdoła jako tako domknąć bieżące wątki bez szkody dla dalszych decyzji podejmowanych w związku z tą marką. I chociaż adaptacja jest naprawdę wierna, a nawet dodaje od siebie sporo ciekawych detali (głównie w pierwszej połowie), przez okno musiał wylecieć właśnie ten arcyciekawy wątek ukrywającego się pod kapturem członka rodu Shadow. Oczywiście teraz, kiedy drugi sezon jest już praktycznie za rogiem, a plakaty promocyjne przedstawiają właśnie taką tajemniczą postać (tak jakby mało było w serii na wskroś tajemniczych postaci), mamy pewność, że ta kwestia powróci... tylko czy wybrzmi to tak samo posępnie jak w oryginale? Nie chcę zdradzać, jak dokładnie potoczyło się w mandze śledztwo naszych niewinnych żywych lalek, jednak w mojej opinii jest ono znacznie bardziej niejednoznaczne i niepokojące niż pokazano to w anime.
 |
Keep calm and czekamy na zadośćuczynienie w drugim sezonie
|
A skoro już przy anime stoimy... jeśli zastanawiacie się, do którego momentu zaadaptowano materiał z mangi, to fabuła zaczyna się konkretnie rozjeżdżać w okolicach 48. rozdziału z 4. tomu. Do tego momentu udaje się zakończyć całą akcję z debiutem, natomiast sama końcówka anime (ta z porwaniem Emilico przez Edwarda oraz akcją ratunkową przeprowadzoną przez młodych ciemnie państwa i ich żywe lalki) jest całkowicie oryginalna. No, może poza jedną sceną z Kate, która została wycięta z finału egzaminu i przesunięta na widowiskowe zamknięcie pierwszego sezonu. Co ciekawe, debiut i związana z tym gonitwa po ogrodowym labiryncie w wersji papierowej wydała mi się o niebo bardziej zwarta niż w anime, a przy tym wciąż była emocjonująca i emocjonalna. Oczywiście nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, dlaczego John zasługuje na miano najlepszego chłopca serii i czemu nie sposób go nie kochać za jego uroczą prostolinijność, natomiast chyba jeszcze ciekawiej śledzi mi się przemianę zachodzącą w Patricku i służącym mu Rickym. To kolejna obok SPYxFAMILY manga, gdzie występuje wykapana kopia Draco Malfoy'a z serii książek o Harrym Potterze (tutaj nawet w podwójnym wydaniu), która bardzo szybko okazuje się pozytywną, a zarazem mocno wrażliwą postacią skrywającą się pod maską dumnego paniczyka. Wprost nie mogę się doczekać, jak bardzo się w międzyczasie rozwiną... a przy tym jak różni się od siebie staną.
 |
Nie wiem, czy pojawiło się to już w pierwszym tomie, ale pomysł z "ciemnie państwem" jest absolutnie genialnym zabiegiem tłumacza!
|
Postacie czy intrygujący pomysł na fabułę to jednak nie jedyne elementy, które wzbudzają we mnie głęboki szacunek do twórczości somato. Przede wszystkim bowiem jest to niesamowicie zmyślny rysownik. Z jednej strony seria nie stroni od elementów horrorowych, którym co prawda daleko jest do kunsztu Junjiego Ito, ale w ramach wykreowanego świata przedstawionego raz na jakiś czas budzi spory niepokój (zwłaszcza jeśli jesteście arachnofobami... a ja akurat jestem...). Z drugiej strony mamy natomiast tom 4., gdzie autor w przerwie między niektórymi rozdziałami podzielił się z czytelnikami tajnikami modelowania komputerowego, które ułatwia mu trzymanie się projektów co bardziej skomplikowanych elementów - czy to architektury, czy też maszynerii. Jakby... wow. No normalnie wow. Szacun. Ogrom szacu... szacunu? Szacuna? Szacuneczek się należy, no! Wydawałoby się, że to aż nazbyt oczywiste narzędzie, z którego powinien korzystać każdy szanujący się rysownik mang, ale jak pewnie sami dobrze wiecie (a jeśli nie wiecie, to błogosławione wasze oczy i szczęście do wybieranych tytułów), czasami kwiczy już ludzka anatomia, a co dopiero mówić o spójności materii nieożywionej. Z trzeciej natomiast strony niesamowicie nietuzinkowe okładki, które kryją pod obwolutami ślady użytkowania tomików przez ciemnie państwa. I o ile jeszcze odciski paluszków z 1. tomu jakoś dało się wybaczyć, tak 4. tom zdradza, że jakaś ciemnie fleja wykorzystała mangę jako... podstawkę pod filiżankę!
 |
Pająk niczego ci złego nie zrobi, mówili... przecież jest mniejszy od ciebie, mówili...
|
W podsumowaniu anime 2021 roku uznałam pierwszy sezon Shadows House za najlepszą serię w kategorii fantasy i wydaje mi się, że także manga byłaby całkiem poważnym kandydatem do tego, aby zdobyć analogiczną nagrodę spośród debiutujących na naszym rynku serii (choć nie pokuszę się o jednoznaczny werdykt, bo i nie sposób kupować absolutnie wszystkiego, co u nas wychodzi). Jeśli jesteście już zmęczeni historiami, które skupiają się na zisekajowanych nastolatkach, nastolatkach z supermocami albo nastolatkach bratających się z demonami/duchami/youkai/cokolwiek tam sobie wymyślicie, mangi somato całkowicie wyrwą was z tej stagnacji. Już Kuro miało swój niepowtarzalny klimat, natomiast Shadows House ma jeszcze tę zaletę, że wraz z postępem fabuły zaczynamy śledzić swego rodzaju grę w trójwymiarowe szachy (tyle że w 2D) opierające się na systematycznie poznawanych i konsekwentnie przestrzeganych zasadach działania sadzy. Niczym taki Death Note, tylko bez zabijania, a bardziej na zgłębianie kolejnych tajemnic. I nie powiem, akurat w 4. tomie sporo kwestii zostaje wyjaśnionych, niemniej nie znaczy to, że pozwala to natychmiast wykaraskać się z wszelkich tarapatów, w których po same uszy tkwią Kate, Emilico i reszta pozytywnej obsady. Ale na przechytrzanie przeciwników trzymanych pod butem Pana Dziadka przyjdzie jeszcze właściwa pora...
 |
Ktoś jadł z mojej miseczki... ktoś siedział na moim krzesełku... a tym razem ktoś, kurna, pił z mojej mangi! |
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu
Waneko.
0 Komentarze