Jak na fakt, że zarówno nazwa firmy, jak i logo Waneko kotami stoją, wydawnictwo ma w swoim asortymencie wyjątkowo mało serii z tymi dumnymi, zasługującymi na szacunek całego wszechświata futrzakami... a przynajmniej było tak przez długi czasu, nie licząc oczywiście legendarnego Cześć, Michael, od którego wydawnictwo rozpoczęło swoją wielką przygodę z mangami. Patrząc jednak na pięć ostatnich lat, sytuacja prezentuje się znacznie lepiej, ponieważ jako czytelnicy zyskaliśmy do dyspozycji kilka naprawdę ciekawych tytułów z całkiem szerokiego przekroju gatunkowego. Pojawiło się obyczajowe Ona i jej kot będące adaptacją krótkometrażowego filmu Makoto Shinkaia z 1999 roku; jest wydane w kolorze Kuro, czyli trzytomowa seria z dreszczykiem od somato opowiadająca o nieświadomej zagrożeń dziewczynce i jej kotku przypominającym z paszczy czerwia z Diuny; no i jest najnowsza propozycja dla wszystkich miłośników nie zawsze smukłych, wyniosłych kitków, czyli ciepłe, a przy tym mocno komediowe Starszy pan i kot.
Tytuł: Starszy pan i kot
Tytuł oryginalny: Oji-sama to Neko
Autor: Umi Sakurai
Ilość tomów: 8+
Gatunek: shounen, okruchy życia, komedia
Wydawnictwo: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony)
W pewnym sklepie zoologicznym już od roku przebywa pulchny, łaciaty kocurek z rasy egzotycznych krótkowłosych, który ze względu na swój specyficzny format oraz babola tuż pod noskiem nie może zaskarbić sobie sympatii żadnego klienta szukającego czworonożnego pupila do miziania. Zmienia się to jednak w momencie, gdy do lokalu przybywa szacowny jegomość słusznej daty o gładko zaczesanych włosach i gustownym garniturze. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że elegancki mężczyzna powinien szukać jakiegoś uroczego, puchatego kociątka do sprezentowania swojej żonie bądź dzieciom, lecz kiedy klient bez wahania wskazuje na okrągłego, łaciatego kocurka, ekspedientka nie może powstrzymać pytania, czy ma on być prezentem dla innej osoby. Starszy pan odpowiada wtedy, że chce kota dla siebie, ponieważ... uważa go za naprawdę pięknego. Tak oto rozpoczyna się przygoda zwana życiem, w której głównymi bohaterami będą nauczyciel muzyki, pan Kanda, oraz kocurek Fukumaru, który kompletnie stracił już wiarę w to, że zostanie przez kogokolwiek pokochany, lecz na całe szczęście spotkał na swojej drodze wspaniałego papcia.
 |
Ten notes dodawany do zamówień w sklepie Waneko to chyba subtelna sugestia, aby notować w nim przysmaki do kupienia naszym pupilom...
|
Choć jestem raczej zadeklarowanym psiarzem (tym bardziej że miałam okazję mieszkać z kotką współlokatorów przez okrągłe trzy lata studiów i za żadne skarby nie powtórzyłabym tego doświadczenia), to jednak manga skupiona na posuniętym w latach panu i niechcianym przez nikogo kocurku z miejsca zrobiła z mojego serduszka jedną, wielką, rozdygotaną żelkę. Dość będzie nawet powiedzieć, że zrobiła to już dawno temu, a teraz tylko pobiła rekord prędkości w transmutacji na odległość, bo na pierwsze dwa rozdziały natknęłam się parę lat temu w Internecie, kiedy autorka dopiero zaczynała publikować swój komiks na Twitterze. W tamtym momencie w życiu bym nie pomyślała, że uda jej się wydać swoją pracę w formie papierowej, a już na pewno nie o tym, że w Polsce nastąpi taki boom na mangi z szeroko pojętych mediów społecznościowych. Można jednak uznać, że komiksy z internetów stały się naturalną ewolucją 4-comy, czyli komedii w czterech panelach zamkniętych. Zamiast jednak bazować na miniaturowych skeczach, publikowane amatorsko historyjki wykorzystują zwartą formę i mocne puenty, by mógł je zrozumieć nawet kompletnie niedzielny czytelnik, wyrywkowo przeglądający Twittera gdzieś między pobudką a poranną eskapadą do klopka.
 |
Taki większy gabarytowo kotek to ma same zalety! Jak się go akurat nie mizia, to można go potraktować jako hantel do ćwiczeń!
|
W Starszym panu i kocie takie założenia sprawdzają się doskonale, bo zamiast gimnastykować się z liniową fabułą, autorka może przedstawiać luźne, niezobowiązujące scenki z życia dwóch stworzeń uczących się prawidłowego funkcjonowania w tym międzygatunkowym duecie, co stanowi źródło praktycznie niekończących się wzruszeń lub ataków cukrzycy. Jako że i Kanda, i Fukumaru są dość nieporadnymi życiowo istotami (jeden ze względu na artystyczną duszę, a drugi - na długi pobyt w ciasnym, odseparowanym od innych zwierząt boksie plus niepochlebne komentarze w temacie swojego wyglądu), dlatego ich relacja tak świetnie zagrała już od momentu pierwszego spotkania. Obaj dysponują ogromem bezwarunkowej miłości i obaj potrzebują do szczęścia wyłącznie możliwości otworzenia do kogoś pyska. No, lub pyszczka. Oczywiście nie brakuje też drobnych, zwykle niezmiernie zabawnych przygód wynikających z niezrozumienia zwyczajów innego gatunku... ale jest to tym bardziej piękne, bo pokazuje, że nie muszą być idealni, by zasłużyć na czyjeś uczucia. Słodkie jest nawet to, jak sprytnie połączono naturalną przypadłość egzotycznych krótkowłosych do łzawienia i łapania chorób oczu z charakterkiem łatwo wzruszającego się Fukumaru (którego myśli znamy przecież tylko i wyłącznie my).
 |
*gdzieś z tyłu głowy mimowolnie włącza się soundtrack z Króla Lwa*
|
Jak uczy bolesne doświadczenie z wydawania innych twitterowych czy pixivowych mang, tomik Starszego pana i kota nie jest przesadnie gruby (ma niecałe 150 stron), a to w połączeniu z historią przeznaczoną raczej dla starszego czytelnika - może nie tak starego jak pan Kanda, ale jednak umiejącego wczuć się w sytuację samotnie żyjącego mężczyzny po około pięćdziesiątce - skłoniło Waneko do wybrania powiększonego formatu. To naprawdę miły ukłon w stronę fanów, nawet jeśli same rysunki nie należą do przesadnie szczegółowych czy zasługujących na lepszą ekspozycję. Dodatkowo pod obwolutą kryje się niezły bajer w postaci dwustronnie kolorowej okładki: biało-złotawej po stronie zewnętrznej i soczyście różowej po stronie wewnętrznej. Obok okładek Shadows House udających zgrzebny brązowy karton pakowy to chyba najciekawsza drukarska nowinka, z jaką się ostatnio spotkałam. Nietypowo jak na mangę jest również to, że tomik nie tylko zaczyna się od kolorowego spisu treści, ale także kończy się kolorowym komiksikiem oraz ilustracją, którą klienci sklepu Waneko będą mogli się cieszyć także w postaci pocztówki, jeśli tylko odpowiednio szybko zaopatrzą się w tom drugi.
 |
Jak to powiada jedno z najpopularniejszych kocich praw fizyki - kot przyjmuje kształt naczynia (opcjonalnie wnęki), w którym się znajduje
|
Jasne, istnieje ryzyko, że za jakiś czas formuła Starszego pana i kota się po prostu wyczerpie, ale raz, że nie warto się tym przejmować na zapas, a dwa - koty to tak specyficzne stworzenia podlegające osobnym prawom fizyki, że ciężko nawet przypuszczać, żeby odkrywanie tajemnic ich egzystencji mogło się kiedykolwiek choćby zbliżyć do końca. No i raczej nie muszę przekonywać właścicieli swoich własnych uroczych pupili, że manga ta będzie kompleksowym kompendium radości z rodzaju "też tak miałam!", "byłem tam, widziałem to!" i "a u mnie wyglądało to jeszcze zabawniej!". Aż sama zaczęłam jakoś cieplej wspominać dawne dzieje i dzielenie przestrzeni z kotką współlokatorów. No i kto wie? Niewykluczone, że pochopnie posądzałam ją o zawłaszczanie mojego wygodnego fotela na kółkach, podczas gdy ona niczym Fukumaru chciała mnie ochronić przed siadaniem przy biurku, przy którym z bólem wymalowanym na wszystkich częściach ciała uczyłam się do kolokwiów...
 |
Nawet na emeryturze Uramichi Onii-san nie ma spokoju...
|
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu
Waneko.
0 Komentarze