Gdzie drwa rąbią, tam siekierki lecą - recenzja mangi Beztroski kemping (tom 12)

Może to tylko ja i moje dziwne halucynacje wywołane syndromem odstawienia po drugim sezonie Yuru Camp, ale w jesiennej ramówce anime dostrzegam wyjątkowo dużo kempingowych aktywności. Oczywistą oczywistością jest w tym kontekście drugi sezon Mushoku Tensei (gdzie bohaterowie nie raz i nie dwa nocują pod chmurką, podróżując z jednego krańca świata na drugi) czy Sakugan (konieczność ładowania mecha gdzieś w szczerym polu... znaczy, gdzieś w szczerej jaskini... naturalnie zmusza do rozbijania okazjonalnych obozowisk), natomiast nie spodziewałam się, że w trzecim odcinku drugiego sezonu Yakunara Mug Cup podróżniczka z dalekiego Meksyku rozbije namiot tuż obok sławnej rzeźby stworzonej przez mamę głównej bohaterki, a w szóstym odcinku Shin no Nakama parka protagonistów urządzi sobie mały biwak nad okoliczną rzeczką. No sami przyznacie, że kemping na kempingu i kempingiem pogania. Z tym większą radością powitałam paczuszkę z nowym tomikiem Beztroskiego kempingu, który choć nie jest jedyną słuszną serią o różnego rodzaju aktywnościach w terenie, to na pewno robi to najbardziej fachowo i z największym jajem.

Tytuł: Beztroski kemping 
Tytuł oryginalny: Yuru Camp△
Autor: afro
Ilość tomów: 12+
Gatunek: przygoda, komedia, okruchy życia
Wydawnictwo: Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)

Urządzony przez Nadeshiko, Rin i Ayę kemping nad jeziorem Hatanagi dobiegł już końca i czas było najwyższy wrócić do typowo szkolnej rutyny w wykonaniu Kółka pod Chmurką... ale, jak się niespodziewanie okazuje, pozostałe członkinie również nie próżnowały w miniony weekend! Co prawda nie musiały jechać setek kilometrów na dwukołowcach, niemniej też nie obyło się bez paru wymagających fizycznie przygód oraz podziwiania innego malowniczego jeziora (w tym przypadku - Mizugaki) znajdującego się nieopodal kempingowego pola. Zanim jednak nadejdzie odpowiedni moment na streszczenie przebiegu tych wojaży, Chiaki z pomocą pani Toby wybiera się do Minobu, by zrewanżować się za kompletnie nieudane łowy związane z dystrybucją darmowego drewna na opał, która kilka miesięcy wcześniej odbywała w Fuefuki. Tym razem bezpańskich pniaczków nie brakuje, natomiast brakuje odpowiednich narzędzi, by przyciąć drewno na odpowiedni dla osobowego samochodu wymiar. Na szczęście z pomocą przybywa wicedyrektor, który okazuje się być skrytym pasjonatem wycinki drzew w ramach zmniejszania ryzyka powodziowego, a zarazem wybitnej klasy operatorem piły łańcuchowej.

Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan! Pomalutku, bez pośpiechu, wszędzie dojdę sam~

Afro-sensei za każdym razem przechodzi sam siebie, próbując pokazać wyprawy dziewcząt z Kółka pod Chmurką w coraz to nowy, ciekawy sposób. Tym razem zrobił z tego prawdziwie meta-opowieść, ponieważ dziewczyny widowiskowo łamią czwartą ścianę, robiąc ze streszczanej wycieczki interaktywny pokaz, który Nadeshiko obserwuje i komentuje z wydzielonego kadru w mandze. Dodatkowo Ena, korzystając z dobrodziejstw rozgrywanej na własnych zasadach retrospekcji, zabiera na tę wersję kempingu Chikuwę oraz Hanpena (psa-influencera rasy samojed z You... znaczy, z WeTube'a), gdyż w rzeczywistości byłoby to zbyt niebezpieczne przez wzgląd na panujące w Yamanashi niskie temperatury. A że fikcja wszystko zniesie... zwłaszcza taka fikcja podniesiona do kwadratu... dlatego dziewczynom w ramach wyjątku towarzyszyły niewrażliwe na zmęczenie czy warunki pogodowe piesełki. I tylko biedna Nadeshiko była nieustannie wodzona na pokuszenie, będąc na wyciągnięcie kadru od wspomnień licznych smakowitości degustowanych podczas wycieczki, lecz mając bana na bezpośrednie ingerowanie w opowieść (przynajmniej oficjalnie, bo czego postacie umieszczone na rysunkach między rozdziałami nie zobaczą, tego właściwej fabule nie żal).

Gdzie ja już to widziałam... ach, no jasne. Przecież tak wygląda typowy Internet w pigułce.

Nawet jeśli końca serii wciąż nie widać, coś się jednak nieuchronnie kończy - a mianowicie sezon chłodów, który stanowi niejako symbol Beztroskiego kempingu. No bo co to za wyzwanie jechać sobie pod namiot, kiedy wszystko wokoło jest zielone, a ognisko stanowi co najwyżej element dekoracyjny lub zastępstwo dla kuchenki zamiast być niezbędnym narzędziem przeżycia? Ano właśnie. Zabawne jest też to, że kiedy u nas robi się coraz bardziej zimno i ponuro, Kółko pod Chmurką planuje wypad w pełnym składzie na kemping pod kwitnącymi wiśniami. Nie wiem, czy związany z tym pogodowym zjawiskiem koniec roku szkolnego można uznać za sygnał, że afro-sensei zacznie za chwilę zwijać manatki, ale z pewnością czuć było przy poprzednich takich razach - czy to przy bożonarodzeniowym kempingu, czy wycieczce objazdowej po Izu - że takie grupowe wypady stanowią ważny moment w życiach bohaterek. Nie przełomowe, co to to nie, ale jednak przebywanie kilka dni pod rząd wśród wesołej kompanii, a potem powrót do normalności i wyciszenie w swoim przytulnym pokoju stanowi pewnego rodzaju katharsis, które z doświadczeń znanych polskim czytelnikom mang można chyba przyrównać do wyjazdów na konwenty. Fajnie jest poczuć zew przygody, ale fajnie jest też wrócić, posiedzieć w spokoju na dupcu... i zacząć mimowolnie planować w głowie kolejny wypad w teren.

Ach, jak ślicznie by to wszystko wyglądało w trzecim sezonie anime...!

Choć w poprzednim tomie zdecydowanie nie brakowało humoru na najwyższym poziomie, to jednak w wyprawie nad jezioro Hatanagi - a zwłaszcza przy pożegnaniu bohaterek i powrocie do domów zupełnie odrębnymi trasami - dominowało głębokie, nieco nostalgiczne, podszyte masą filozoficznych przemyśleń ciepełko. W tym jednak woluminie można liczyć na skondensowaną dawkę wariactw okraszoną rozbijaniem czwartej ściany w drobny mak oraz, a jakże, wcinaniem kempingowych dań na wypasie. Wcale się nie dziwię Nadeshiko, że oskarżyła Chiaki i ekipę o jedzeniowy terroryzm, bo mnie samej ten stan towarzyszy już od pierwszego tomu serii i z każdą kolejną częścią tylko pogłębia się mój głód japońskich kluchów, mięska i warzyw wszelkiej maści. Jak piękne, dodawane do przedpłat karty kocham, tak wydawnictwo Dango powinno chyba zacząć też dorzucać jakieś zupki instant albo gotowe spody do pizzy (pasowałyby jak ulał do fabuły 12. tomu), bo w przeciwnym razie zamiast fabuły mogę niechcący zacząć wcinać całe papierowe tomiki...

Jeśli siekierki nisko latają, to znaczy, że będą padać... głowy nieostrożnych gapiów!

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Dango.

Prześlij komentarz

0 Komentarze