Tym razem przerwa pomiędzy kolejnymi tomami Beztroskiego kempingu była boleśnie długa (bo i podyktowana zupełnie naturalnym procesem rysowania mangi przez afro-senseia), choć na całe szczęście łzy zdołała otrzeć emisja przefantastycznego drugiego sezonu anime. Twórcy doskonale wykorzystali te kilka lat dzielące obie części serii i wprost stanęli na rzęsach, by doszlifować produkcję pod każdym możliwym względem, a nawet żeby zakończyć historię w mega satysfakcjonującym punkcie. Mam nadzieję, że przysporzyło ono temu uniwersum jeszcze większej gromadki fanów, a jeśli nie... no to moja już w tym rola, żeby przekonać was, że Beztroski kemping to jedyna słuszna manga kulinarna dostępna na naszym rynku.
Tytuł: Beztroski kemping
Tytuł oryginalny: Yuru Camp△
Autor: afro
Ilość tomów: 12+
Gatunek: przygoda, komedia, okruchy życia
Wydawnictwo: Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)
Kontynuujemy podróż na pole namiotowe ulokowane przy rzece Oi. Ayano i Rin odważnie podróżują na dwóch zmotoryzowanych jednośladach, klucząc od jednego mostu wiszącego do drugiego. Do jednego z nich, wiszącego mostu Hatanagi, prowadzi niesławna droga śmierci pełna kamieni, wyboi, błocka, tuneli i czego by tam jeszcze nie wymyślił, jednak nawet to nie jest w stanie powstrzymać dziewczyny przed zaliczeniem jedynego w swoim rodzaju doświadczenia. Znów Nadeshiko korzysta z wygód podróży koleją, a w trakcie przesiadek zagląda do kolejnych punktów gastronomicznych, smakując takich lokalnych rarytasów jak curry w kształcie tamy Nagashima czy lody z herbaty Kawane. W trakcie jednego z ostatnich etapów podróży w stronę kempingu Ichishiro Nadeshiko spotyka też dwie przesympatyczne młode kobiety, z którymi natychmiast znajduje wspólny język. Wreszcie po długim dniu cała nastoletnia trójka spotyka się na biwaku, gdzie - jak to Kółko pod Chmurką & znajomi mają w zwyczaju - rozpoczyna się wielkie pitraszenie z mięskiem w roli głównej.
 |
Jako fanka oglądanego w tym sezonie Super Cub - takie ilości uroczych motorków są miodem na moje serduszko
|
O ile na samym początku historii dziewczyny skupiały się mocno na ekwipunkowym aspekcie kempingowania, tak teraz celem wypraw na równi z odkrywaniem malowniczych miejscówek stało się żarełko. Dużo żarełka. Gargantuiczne ilości żarełka. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby w roli głównej (no, jednej z głównych) bohaterki występowała inna dziewczyna niż Nadeshiko - przecież tym górom szaszłyków, curry, hamburgerów i lodów nie sposób podołać bez tej niesamowitej przemiany materii połączonej z zapałem do kempingowania w niekoniecznie sprzyjających termicznie warunkach. Ach, młodym być... Niemniej śmiesznie się złożyło, bo ostatnio wkręciłam się w słuchanie pewnego podcastu prowadzonego przez zagranicznych Anituberów i tam też prowadzący (którzy mieszkają w Japonii) często rozpływają się nad fantastycznym poziomem tamtejszego jedzenia. Nie dość, że każda prefektura to niesamowita kopalnia lokalnych produktów, to jeszcze ich jakość wydaje absolutnie się bezkonkurencyjna w stosunku do tego, co znają Europejczycy czy Amerykanie. Patrząc na kadry Beztroskiego kempingu - absolutnie wierzę, że to żaden chwyt marketingowy i każda potrawa zasługuje na same osparklone pochwały.
 |
|
 |
Kompletnie różne rozdziały - a jednak ta sama energia
|
No dobrze, ale nie samym jadłem człowiek żyje... a przynajmniej nie przez całą dobę. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku wyprawy do Izu, tak i tym razem dziewczyny wybrały sobie pewien konkretny motyw przewodni całej przygody, a mianowicie w międzyczasie standardowych aktywności jak biwakowanie czy moczenie stóp w gorących źródłach zajęły się zwiedzaniem wiszących mostów. Jako osoba, która ma za sobą wypad do parku linowego oraz pieruński lęk wysokości - nie wiem, nie pytajcie, jak te fakty mogą stać obok siebie w jednym zdaniu - mogę sobie całkiem dobrze wyobrażać, jak dziewczynom skacze adrenalina przy przekraczaniu nie zawsze świetnie zakonserwowanych kładek. Brrrr (pospiesznie przyklepuję piętrzącą się na przedramieniu gęsią skórkę). To ja już wolałam malownicze geotopy. Niemniej jest to niezwykle fascynujące, jak każdy skrawek Yamanashi - a w tym przypadku sąsiadującej Shizuoki - jest pełen różnego rodzaju atrakcji, z których każda nadaje się na zupełnie oddzielną mangę iyashikei skupioną na zgłębianiu tylko tego jednego tematu.
 |
No bo niedaleko pada... eee... kask od motoru?
|
I, jak to już tradycyjnie bywa w Beztroskim kempingu, nie zawodzi afro-sensei, który tak zestawia ze sobą bohaterki i ich sposoby kempingowania, że nowa wyprawa również okazała się totalnie unikalnym doświadczeniem. Raz, że pokazała, jak przyjaźń między Nadeshiko i Ayą wspaniale zniosła próbę czasu i odległości, a dwa - sztama między Ayą a Shimarin pokazała zupełnie inne oblicze tej ostatniej. Wydawało się do tej pory, że Rin to raczej typ wycofanego stoika, a jeśli okazuje mniej typowe dla siebie emocje, to jednak w pewien stonowany sposób. Przy Ayi natomiast chętniej śmieszkuje, nabiera werwy i okazuje się być niezłym łowcą przygód. Ciekawe, czy jest to kwestia tego, że zazwyczaj ma przy sobie o wiele bardziej żywiołowe psiapsióły i dlatego automatycznie przyjmuje rolę tej bardziej rozważnej? A może jej relacja z Ayą jest tym, co nazywają pokrewieństwem dusz? Czymkolwiek to nie jest, świetnie pogłębia osobowość i tak już przecież cudownej Shimarin. Wprost nie mogę się doczekać, co wydarzy się dalej, a rozpacz czekania osładza nieco fakt, że ten tomik zgrabnie domknął wątek przygody w Shizuoce.
 |
Na razie, dziewczyny! Do zobaczenia w tomie 12!
|
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu
Dango.
0 Komentarze