Kiedy zorientowałam się, że ostatni raz czytałam Kakegurui w sierpniu zeszłego roku, to aż nie mogłam wyjść ze zdumienia. Dziwne są to czasy, kiedy miesiące spędzane niemal w całości w domu przelatują przez palce jak dzikie, a mangowy rynek obfituje w tyle premier, że nie trzeba już wcale sięgać po skany, żeby non-stop mieć jakieś ciekawą lekturę do obadania. Tym razem przyszedł czas na nastoletnich hazardzistów (czy może bardziej hazardzistki i kilka mniej rozgarniętych rodzynków), którzy zaczynają się angażować w sprawę znacznie przewyższającą dotychczasowo rzucane na szalę stawki. Fabuła przestaje być bowiem zbiorem randomowych gier o grube hajsy, a zaczyna być walką o najgorętsze stanowisko w okolicy. W sensie że stołek premiera? A może tytuł prezesa banku? A gdzie tam - było nie było, Kakegurui jest serią szkolną, więc oczywiście, że musi chodzić o pozycję przewodniczącej samorządu.

Tytuł: Kakegurui - Szał hazardu
Tytuł oryginalny: Kakegurui
Autor: Homura Kawamoto (scenariusz), Toru Naomura (rysunki)
Ilość tomów: 14+
Gatunek: shounen, tajemnica, psychologiczny, szkolne życie, dramat
Wydawnictwo: Waneko
Format: 175 x 125 mm (standardowy)
Po tym, jak Sayaka przegrała z Yumeko w przygotowanej przez Kirari grze, przewodnicząca decyduje się podjąć zdecydowane kroki jeśli chodzi o swój mało kompetentny samorząd i... postanawia go rozwiązać! Jednocześnie rusza cała skomplikowana machina, która umożliwia start w nowych wyborach wszystkim zgromadzonym w Akademii Hyakkaou uczniom. Reguła jest jedna - o głosy w formie żetonów można walczyć wyłącznie poprzez hazardowe gry. Żeby jednak nie było nudno, Kirari zaprasza do zabawy jeszcze kilku gości z zewnątrz - gromadkę nastolatków z nazwiskami kończącymi się na "bami", którzy należą do zarządzanych przez Momobamich Stu Żarłocznych Rodów. Bycie przewodniczącą w Akademii byłoby i tak wystarczająco łakomym kąskiem, ponieważ dzięki temu można zyskać władzę nad wszystkimi uczącymi się tu dziećmi wpływowych ludzi, ale Kirari dorzuca do puli także możliwość stanięcia na czele całej rodziny, co jeszcze bardziej motywuje przeniesionych licealistów do bezwzględnej gry. A jak w tym wszystkim odnajdzie się Yumeko? I jaka tajemnica kryje się za jej nazwiskiem?
 |
Z całym szacunkiem dla artystycznej wizji autora okładek, ale to grafiki z pocztówek dołączanych do zamówień w sklepie Waneko robią absolutną robotę
|
W Kakegurui cudowne jest to, że seria wydaje się jakby idealnie skrojona pod wydawanie tomikowe, a nie magazynowe. Autorzy tak rozplanowują akcję, że każdy tom stanowi zupełnie zamkniętą całość i przedstawia od początku do końca jedną dużą grę. W szerszej perspektywie pewnie nie robi to większej różnicy, ale przy kupowaniu serii na bieżąco jest to ogromnie cenny atut - jasne, czytelnika nie pili potrzeba natychmiastowego zdobycia nowego tomu, albowiem srogie cliffhangery co pięć stron i hurr durr, ja chcę wiedzieć wszystko już-teraz-natychmiast, ale jednocześnie daje to masę swobody przy czytaniu, bo nie trzeba sięgać po poprzednie części, żeby przypomnieć sobie, kto wyłożył w danej chwili jakie karty, a kto ma jeszcze w zanadrzu jaką sztuczkę. Chyba nie znam drugiej takiej serii, która dawałaby tyle komfortu i satysfakcji jeśli chodzi o dawkowanie sobie emocji (no dobra, może poza obyczajówkami, ale to jednak trochę inna forma opowiadania historii).
 |
O proszę, a w Polsce mamy tylu utalentowanych w tej dyscyplinie obywateli!
|
Jakieś parę tygodni temu przypadkiem natknęłam się w Internecie na opinię, że czytanie
Kakegurui jest strasznie nudne, bo główna bohaterka ciągle wygrywa. Po lekturze dziewięciu tomów nie pozostaje mi jednak nic innego jak przetrzeć ze zdumieniem oczy i popukać się sugestywnie w czoło. Mając do czynienia z wyborczymi rozgrywkami i najazdem naprawdę srogich przeciwników ze Stu Żarłocznych Rodów gry są jeszcze bardziej zaciekłe niż wcześniej, a skuteczność Yumeko to w najlepszym razie jakieś plus minus 33%. Jasne, nie przegrywa w spektakularny sposób, co wiązałoby się przecież z odpadnięciem z wyścigu o najważniejszy stołek w Akademii, ale nie jest też tak, że kosi wszystkich jak leci. Zresztą, jak to wytyka w pewnym momencie Sumeragi - Yumeko to cholerna hazardzistka. Nie chodzi jej o to, żeby wykiwać przeciwników podstępem, ale żeby choć odrobinę zawierzyć ślepemu losowi i poczuć euforię, gdy wynik okaże się pomyślny. A jeśli wierzyć teoriom matematycznym, Fortuna daje takie same szanse, by wylosować dziesięć razy z rzędu same szóstki, jak i dowolną inną kombinację oczek.
 |
Niestety, panowie są w Kakegurui tak bezużyteczni, że nawet na okazjonalne przyduszanko nie zasługują
|
Zgodzę się natomiast, że ciągłe obserwowanie podniecającej się Yumeko może być na dłuższą metę trochę powtarzalne... dlatego tym bardziej cieszy, że tuż obok wyrasta nam drugi wytrawny gracz w postaci Mary Saotome. Pod wieloma względami jest to zupełne przeciwieństwo Yumeko, zarówno pod względem gry (nie zawierza ślepemu losowi, tylko stara sobie wywalczyć drogę do pewnego zwycięstwa, nawet jeśli bywa to odrobinę dyskusyjne), jak i kierujących jej działaniami pobudek (wykorzystuje hazard jako sposób, aby dostać się na szczyt hierarchii, a nie jako przyjemność samą w sobie). Kto by pomyślał, że ta sama dziewczyna na samym początku była totalnie suchą biczą próbującą wepchnąć pod swój but każdego, kto się tylko koło niego nawinął? Ale jak widać - każdy jest w stanie wyciągnąć lekcję po tym, jak zakosztuje spektakularnej porażki... a skoro przy tym jesteśmy, to podobnie ciekawie rozwija się Suzui, który dalej robi przede wszystkim za męską przyzwoitkę, jednak zaczyna darzyć Yumeko i Mary tak głębokim zaufaniem, że od czasu do czasu jest nawet w stanie sam rzucić się w wir hazardu.
 |
Móżdżku, a co będziemy robić dziś w nocy? Dokładnie to samo co robimy każdej... będziemy opanowywać szkolny samorząd! |
Choć główna oś fabuły zdaje się istnieć w Kakegurui tylko z czystej przyzwoitości, to seria ta i tak potrafi dostarczyć masy rozrywki - zwłaszcza, że ukazani do tej pory członkowie Stu Żarłocznych Rodów naprawdę nie przebierają w środkach i zamiast po czeki na okrągłe sumki, sięgają po tortury, trucizny i inne niewybredne sposoby na wyeliminowanie przeciwników. I bardzo dobrze, bo te wszystkie miliony i miliardy jenów zaczęły być już odrobinę za bardzo abstrakcyjne jak na moje skromne, polskie możliwości. Znów rozpaczliwa walka o antidotum to coś, z czym łatwiej mi się utożsamić. No i nie można zapominać o nieziemskiej szacie graficznej, która z jednej strony obfituje w gorące ślicznotki i urocze loli, a już po chwili - budzi grozę quasi-realistycznymi grymasami na śmiertelnie poważnych obliczach. Według mnie Kakegurui to manga kompletna i przemyślana pod każdym możliwym względem, która gdyby tylko chciała, mogłaby się zakończyć w dowolnym momencie, choć... no, nie będę ukrywać, że o tak pokręconych grach mogłabym czytać w ilościach hurtowych.
 |
Razem ze mną kundel bury penetruje wszystkie dziury... budżetowe... |
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu
Waneko.
0 Komentarze