Parodie mają to do siebie, że co jednej osobie niespecjalnie przypadnie do gustu, bo
nie do końca załapie określone odniesienia lub zwyczajnie nie lubuje się akurat w tym konkretnym typie humoru,
dla innego odbiorcy będzie źródłem niekończących się heheszków. Wydaje
mi się jednak, że "gatunek" shoujo jest tak olbrzymią, narosłą
dekadami bestią, że można na niej do woli bazować, a ciekawe schematy do obśmiania czy przedstawienia w mniej konwencjonalny sposób praktycznie nigdy się nie skończą. Pewnie to dlatego Mistrz romansu Nozaki powstaje już od okrągłych dziesięciu lat i nie sposób wskazać, gdzie zakończy się ta wielka karuzela śmiechu. No i czy powinna? Skoro wiele traktujących się serio mang shoujo dociera do zastraszającej liczby opublikowanych tomów, to chyba nie ma bardziej dobitnego znaku, że nie mniej potężne będzie także dzieło, które wywraca na nice te mniej romantyczne oblicze nastoletnich miłostek.
Tytuł: Mistrz romansu Nozaki
Tytuł oryginalny: Gekkan Shoujo Nozaki-kun
Autor: Izumi Tsubaki
Ilość tomów: 12+
Gatunek: shounen, komedia, okruchy życia, szkolne życie
Wydawnictwo: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony)
Dla uczniów Akademii Roman nieuchronnie zbliżają się upragnione wakacje, na które każdy przygotowuje się na swój własny sposób - Mikoshiba zamierza randkować na potęgę... oczywiście ze swoimi słodkimi, oskryptowanymi, dwuwymiarowymi waifu, Wakamatsu planuje zjawiskową przemianę rodem z mang shoujo, natomiast Nozaki musi obmyślić historię z bohaterami Zakochajmy się! do dodatkowego letniego wydania Dziewczęcego romansu. Motywem przewodnim numeru ma być horror, co dla rysownika celującego w niewinne licealne serca jest nie lada wyzwaniem. Początkowo Nozaki postanawia zasięgnąć rady u Sakury i Mikoshiby, jednak kiedy mimo początkowej burzy mózgów nie są w stanie się porozumieć, zaczynają grać w horrorową grę narracyjną - oczywiście taką bez rysunków, żeby nie nadwyrężyć słabej psychiki Mamikoshiby. Kiedy i to nie pomaga, Nozaki razem z Kashimą i Horim organizują wspólny test odwagi, przechadzając się nocą po opustoszałych korytarzach szkoły. Problem jednak w tym, że nie tylko Nozaki nie czuje żadnej grozy sytuacji, ale równie nieczuli wydają się być główni modele, których miał w planie poobserwować i wykorzystać jako bazę dla zachowania Suzukiego i Mamiko.
 |
Faceci są z Marsa, a kobiety - z bardziej uroczych okładek
|
Jeśli miałabym wskazać, co było highlightem szóstego tomu, to najlepszym momentem było zdecydowanie ustalanie motywu przewodniego do kolejnego wydania specjalnego Dziewczęcego romansu oraz kolejny segment wspólnego grania na konsoli (to już chyba chlubna reguła tej serii, co nie?). Może to dlatego, że komentarze bohaterów w stosunku do kawałka ichniej popkultury okazują się być czymś, co sam czytelnik miałby ochotę powiedzieć? No bo jak tu nie utożsamić się z Sakurą, gdy Nozaki pokazuje jej jeden z poprzednich one-shotów, które narysował dla innego wydania specjalnego. Tematem przewodnim była wówczas "para z różnicą wieku", na co Nozaki poszedł w zupełne ekstremum i narysował historię o podstarzałym panu oraz dziewczynce z podstawówki. I może normalnie nie doprowadziłoby mnie to do łez, ale w momencie czytania swoją premierę dopiero co miały dwa anime opowiadające o salarymanach i ich związkach z licealistkami, a już za chwilę w sklepach pojawi się pierwszy tom mangi, gdzie licealistka zakochuje się w 45-letnim managerze restauracji. Nozaki po prostu przyspieszył to, co nieuniknione... ewentualnie mrugnął oczkiem do fanów, którzy do dziś budzą się z krzykiem, gdy przypadkiem przyśni im się zakończenie mangowego Usagi Drop.
 |
Widzę, że ktoś tu ma chrapkę na angaż do SPYxFAMILY
|
Znów siódmy tom najbardziej zaskoczył mnie niespodziewaną (choć krótkotrwałą) zmianą dynamiki między Waką a Seo, kiedy ten pierwszy - za taktyczną radą kolegów z drużyny koszykówki - wyznaje senpai miłość. Nie, nie na serio, ale dlatego, żeby w jakiś sposób zniechęcić Seo do pojawiania się na klubowych zajęciach, w czym miałoby pomóc zdobycie przydu... znaczy, chłopaka, z którym mogłaby spędzać każdą wolną chwilę. A że Waka znajdował się akurat pod ręką, to i nie trzeba było długo szukać ofia... znaczy, ochotnika do misji. Zdradzę tylko, że reakcja Seo na wyznanie okazała się czymś naprawdę niespodziewanym jak na standardy tejże mangi. Lektura tych dwóch tomów utwierdziła mnie także w przekonaniu, że najlepiej wypadają te rozdziały, które mają jakiś wyraźny, najlepiej trochę nietuzinkowy motyw przewodni. Dla przykładu rozdział 61, który skupia się na telefonach komórkowych i tym, jak za gnającymi trendami technologicznymi mają nadążyć rysujący shoujo mangacy, to jedna z cudowniejszych rzeczy, jaką poznałam od czasu przeskoczenia na materiał niezaadaptowany przez anime. Mam nawet wrażenie, że ilość stron była w tym przypadku dużo za mała niż na to, co autorka jeszcze potrafiłaby wycisnąć z tego jednego, naprawdę przezabawnego gimmicku.
 |
Kiedy jesteś piękny i młody, nie nie nie, nie zapuszczaj wąsów ani brody~
|
Sporego minusa daję za to rozdziałom skupionym na Horim i Kashimie,
bo w ich relacji absolutnie nic się nie zmienia. I nie zrozumcie mnie
źle - nie oczekuję tu absolutnie żadnego romansu w klasycznym tego słowa
rozumieniu. Po prostu jak Sakura potrafi już świetnie wyczuć
mangakowe odchyły Nozakiego, a Seo bywa dla Waki sporadycznie miła
(czego on z oczywistych powodów nie jest w stanie poprawnie odczytać), tak u trzeciej "pary" nie widać żadnej bliskości poza
graniem Horiemu na nerwach i robieniem Kashimie krzywdy. Miło za to, że więcej dzieje się wokół
Miyako, która nie utknęła w szufladce "tej spolegliwej autorki od
rysowania szopów", ale jej znajomość z Nozakim stała się źródłem zabawnych
nadinterpretacji ze strony kolegi ze studiów. No i a propos tegoż kolegi
- nie tylko zaczyna odgrywać coraz większą rolę w historii, ale okazuje się mieć
większe powiązania z dotychczasową ekipą bohaterów niż mogliśmy zakładać
przy jego pierwszym przelotnym pojawieniu się. Podobnie jak przy Mayu,
fajnie, że gromadka postaci drugoplanowych systematycznie się powiększa i budują się
między nimi nowe powiązania, dzięki czemu Mistrz romansu Nozaki ciągle dostarcza nowych wrażeń.
 |
Nozaki widział w historii o Hanako potencjał romansowy jeszcze zanim to było modne
|
Słabością, a zarazem niesamowitą siłą Mistrza romansu Nozakiego jest fakt, że rozdziały są mocno epizodyczne. Jeśli jakiś segment historii nie wyjdzie, to niestety nie ma go jak wpasować w ciągłość fabularną i zasłonić ciekawszymi wydarzeniami, ale brak przywiązania do wątków daje jednocześnie autorce niezwykle dużo swobody przy poruszaniu dowolnie wybranych tematów. I nawet jeśli ten czy inny rozdział nie przypadł mi do gustu, to wcale się tym nie martwię, a już na pewno nie zamierzam skreślać serii. W swoich szczytowych momentach Nozaki wciąż pozostaje bowiem niedoścignionym, hehe, mistrzem nabijania się ze schematów - głównie tych shoujo, ale czasem nawet niekoniecznie.
 |
Tęczowy kącik niestandardowych shoujo rośnie aż miło!
|
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu
Waneko.
0 Komentarze