Związek wysokiego ryzyka - recenzja mangi Prawdziwa bestia (tom 9)

Przeciągające się sprawy akceptu materiałów spowodowały, że na nowy tomik Prawdziwej bestii trzeba było sobie troszkę dłużej poczekać... choć oczywiście nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, a głód (także ten natury duchowej) jest zdecydowanie najlepszą przyprawą dla wszelkich spożywanych treści. Większa przerwa zadziałała również na korzyść fabuły, bo tym razem w historii pojawiło się odrobinę więcej mroku i związkowych wątpliwości. Oczywiście nie na tyle, żeby zburzyć sielankowy charakter całej serii, ale jeśli zastanawialiście się, czemu właściwie Kotetsuko Yamamoto postanowiła wybrać policjanta i mafioza na głównych bohaterów swojej poczytnej serii BL, to tom dziewiąty wam to wszystko zgrabnie podsumuje.

 
Tytuł: Prawdziwa bestia
Tytuł oryginalny: Honto Yajuu
Autor: Kotetsuko Yamamoto
Ilość tomów: 14+
Gatunek: akcja, komedia, dramat, okruchy życia, romans, yakuza, boys love
Wydawnictwo: Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)

Mając do czynienia z parą, w której skład wchodzi jeden praworządny policjant i jeden potomek szefa lokalnej yakuzy, można być niemal pewnym, że nawet zwykły spacer będzie obfitował w niecodzienne sytuacje. I faktycznie - kiedy Aki przekonuje Tomoharu do założenia swojego "yakuzowego" garnituru i wspólnego wyjścia do knajpki, panowie spotykają na swojej drodze eks panicza Gotody, Kiyoshiego. O dziwo wcale nie pragnie on wspominać dawnych czasów, tylko... błaga Akiego i Tomoharu o pomoc! Otóż bez pamięci zakochał się w pewnej dziewczynie odwiedzającej klub hostów, w którym pracuje, jednak niebawem jak spod ziemi wyrósł również jej rzekomy facet. Najpierw zaczął grozić Kiyoshiemu za przystawianie się do nie swojej laski, a wkrótce potem zażądał od niego także wypłaty stu tysięcy jenów zadośćuczynienia za "straty moralne" i obwieścił marny koniec, jeśli tej kwoty szybko nie skombinuje. Początkowo Aki wydaje się mieć kompletnie gdzieś egzystencjalne dylematy swojego przerażonego byłego, jednak na widok bezinteresownych działań Tomoharu, który - jak to przystało na uczynnego policjanta - próbuje zapobiec eskalacji przestępstwa, młody Gotoda prosi ukochanego o pozostawienie kwestii gangsterskich porachunków w rękach samej yakuzy.

Fabuła coraz bardziej posępna, za to dodatki do przedpłat - coraz bardziej pikantne, niah, niah.

Oj, Tomoharu i Aki zdecydowanie nie mają łatwego życia (na co zapracował sobie szczególnie ten drugi, zbierając masę ciekawych indywiduów do swojej kartoteki byłych). Jak nie czekają na nich zagrożenia natury uczuciowej - zarówno własne, jak i zupełnie cudze - to muszą konfrontować się z całkowicie realnymi przeciwnikami, na których słodycz Akiego ani urok osobisty Uedy zupełnie nie działają. Co prawda daleko jest Prawdziwej bestii do klimatu Jelaousy czy Złamanych skrzydeł, ale przyznam, że opowiedziana w nowym tomie historia wreszcie pokazała, że tutejsza yakuza wciąż jest legitną yakuzą, a im niżej schodzimy w szczebelkach hierarchii, tym robi się bardziej nieprzyjemnie czy nawet brutalnie. Chociaż Aki decyduje się pomóc Kiyoshiemu i chroni go przed kosą między żebra, to warto zwrócić uwagę, że nikt od Gotodów nie próbuje ukrócić samego procederu wyłudzania pieniędzy od naiwnych, zakochanych ofiar. Jedynym problemem wyżej postawionych gangsterów jest to, że opryszki aspirujące do włączenia w struktury yakuzy upatrzyły sobie niewłaściwego człowieka, który zna się z dziedzicem szefa wszystkich szefów. Ale ciężkie pobicia, wyłudzanie haraczy czy zastraszanie w gruncie rzeczy zupełnie niewinnych osób? Oj, gdyby Tomoharu widział to z bliska, na pewno nie byłby zadowolony... A może celowo woli nie wiedzieć, czym konkretnie zarządza grupa Gotoda, bo inaczej musiałby zacząć wątpić we wszystko, co jest związane z Akim?

To tak w ramach małej sugestii, jak długo będzie jeszcze trwała fabuła Prawdziwej bestii

Do tej pory Prawdziwa bestia była lekką, nastawioną na humor obyczajówką, jednak dotarliśmy do momentu, kiedy doszło do ciekawej konfrontacji ideałów Tomoharu. Z jednej strony jest praworządnym policjantem, który głęboko wierzy w słuszność państwowego wymiaru sprawiedliwości i potrzebę dania człowiekowi drugiej szansy, ale gdy do głosu dochodzi troska o Akiego, który mimo wszystko jest yakuzą, więc regularnie naraża się na śmiertelne niebezpieczeństwo... ciężko się wtedy dziwić, że nad Uedą górę biorą najprostsze emocje i nienawiść wobec osób, które przysporzyły Akiemu cierpienia. Tylko co w takim razie należałoby zrobić? Jak pogodzić życie prywatne z zawodowymi obowiązkami? Przecież jako policjant - na dodatek taki zajmujący praktycznie najniższe możliwe stanowisko na lokalnym posterunku - dysponuje bardzo ograniczonymi środkami. Z drugiej strony ojciec Akiego namawia Uedę do dołączenia w szeregi yakuzy, dzięki czemu mógłby być zawsze u boku jego syna... tylko czy byłoby to właściwe rozwiązanie? I o co tak naprawdę Tomoharu by wtedy dbał? O bezpieczeństwo zwykłych, bezbronnych obywateli, czy o zysk i status grupy Gotoda? Żadna odpowiedź nie jest prawdziwie satysfakcjonująca, a przy okazji obnaża, w jak trudny związek bohaterowie zdecydowali się zaangażować i że kiedyś mimo wszystko może im to wypalić prosto w twarz.

Czytaj: "nogi bym mu z kręgosłupa powyrywał... i to przy samiuśkim odcinku szyjnym"

Na szczęście ostatecznie chłopcy są w stanie dojść (na mniej lub bardziej dosłowne sposoby) do spójnych wniosków odnośnie rozkładu sił w ich relacji. I to mi się właśnie w Akim najbardziej podoba - z wierzchu sprawia wrażenie mocno nieokrzesanego, totalnie narwanego czy nawet straszliwie naiwnego podlotka, jednak gdy przychodzi co do czego, potrafi zrobić lub powiedzieć dokładnie to, co zrobić lub powiedzieć trzeba. Jestem więc zarówno spokojna o przyszłość związku głównych bohaterów, jak i o poziom kolejnych tomów, które może na to nie wyglądają, ale zawsze są w stanie mi zafundować kilka godzin ciekawych przemyśleń.

Totalnie moja dywiza życiowa

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Dango.

Prześlij komentarz

0 Komentarze