Siła przyciągających się przeciwieństw - recenzja mangi Gal i Bocchi (tom 1)

Ukazujące się na polskim rynku jednotomówki coś nie mają ostatnio szczęścia do utrzymania statusu zamkniętych historii - stało się tak z Mother's Spirit, Odważ się kochać!, Therapy Game, a ostatnio dotknęło to również Staromodną babeczkę czy dopiero co wydanego Gal i Bocchi. Na szczęście w tym ostatnim przypadku przytomnym Kluskom z Dango udało się uprosić japońskiego wydawcę o dorzucenie zgrabnej jedyneczki na okładkę pierwszego tomiku z (jak się okazało) serii, dzięki czemu przyszła kolekcja nie będzie straszyć z półek niczym niektóre serie yaoi... ekhuekhusekaiichi hatsukoiekhuekhu... Skąd jednak ta nagła zmiana wydawniczego nastawienia i co takiego kryje się w Gal i Bocchi, żeby decydować się na kontynuowanie współpracy z debiutującą na rynku autorką?
 

Tytuł: Gal i Bocchi
Tytuł oryginalny: Gal to Bocchi
Autor: Yoru Asahi
Ilość tomów: 1+
Gatunek: komedia, okruchy życia
Wydawnictwo: Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)
 
Hina jest podręcznikowym przykładem społecznego odludka określanego w Japonii mianem "hitori-bocchi" lub skrótowo "bocchi". To, że nie czuje żadnej potrzeby ani większej przyjemności płynącej z przebywania z rówieśnikami to jednak jedna sprawa, ale Hina stara się trzymać z daleka przede wszystkim od Hayashibary. Jest ona bowiem modelową przedstawicielką subkultury gyaru (transliteracja angielskiego "girl", które w japońskim często wymawia się też jako "gal"). Oznacza to, że Hayashibara ma opaloną skórę, tlenione na blond włosy, lubi robić sobie mocny makijaż, nosi dużo kolorowych drobiazgów i w ogóle zachowuje się w przesadnie ekspresyjny sposób. Nic więc dziwnego, że poważna, wyglądająca zupełnie przeciętnie Hina nie chce mieć z nią nic wspólnego. Raz za razem przytrafiają się jednak kolejne sytuacje, kiedy mimo wyrażanej w myślach dezaprobaty wobec całej subkultury gyaru Hina przekonuje się, że Hayashibara niekoniecznie jest taka, za jaką ją pierwotnie brała. Tak właściwie z jakiegoś przedziwnego powodu barwna gal lgnie do przygaszonej bocchi, sprawiając, że jej smętne szkolne życie wreszcie zaczyna być całkiem... miłe.

Zawsze podziwiałam japońskich licealistów, że mogą tak przesiadywać na dachach, wcinać bento i nie mieć rewolucji żołądkowych od lęku wysokości.

Co pierwsze rzuca się w oczy - a potem znajduje potwierdzenie w odautorskim komentarzu - to że początkowe rozdziały przyjmują formę czterostronicowych historyjek jakby stworzonych do publikacji na Twitterze, które dopiero z czasem nabierają objętości i konkretnej fabuły. Kojarzycie to skądś? Dokładnie! Tak samo wyglądał układ jednotomówki Sukkub i jej ciężka praca w korpo. Ciekawe, że w tak krótkim czasie doczekaliśmy się w Polsce publikacji aż dwóch mang, które pierwotnie ukazywały się w mediach społecznościowych, a potem dzięki jakiemuś czujnemu panu/pani redaktor takie perełki zostały wyłowione z głębin Internetu i zdecydowano się na ich wydanie w formie papierowej. Zresztą, obecnie sporo fajnych tytułów powstaje najpierw w formie cyfrowej, często publikowanej całkowicie za darmo (na myśl przychodzi mi chociażby ReLIFE czy Wotakoi), a potem przy wsparciu ludzi z branży przeradzają się to w coś, co może zachwycać nawet czytelników z odległej, egzotycznej Polski. Bardzo popieram takie inicjatywy panujące w japońskich molochach - ukłony dla Kadokawy i Square Enix - jak również dziękuję rodzimym wydawnictwom, że sięgają po coś mniej standardowego, ale przez to świeżego i oryginalnego.

*robi dumną minę boomera* I understood that reference!

Dynamika relacji Hiny i Hayashibary przypomina mi w pewien sposób Komi i Manbagi z przezabawnej serii Komi-san wa, Comyushou desu. - co prawda Komi aktywnie starała się ze wszystkimi zaprzyjaźnić, ale wciąż była w tym bardzo nieśmiała i małomówna, natomiast Manbagi to ogromnie sympatyczna gyaru, która mimo barwnego wizerunku ma ogromnie wrażliwe serduszko i szybko znajduje z Komi wspólny język. Gal i Bocchi ma na razie tylko jeden tom, więc i znajomość głównych bohaterek jest nieporównywalne krótsza, ale emanuje z nich ta sama przyjemna energia łamania stereotypów i oceniania człowieka po tym, kim faktycznie jest i co robi, a nie jakie sprawia powierzchowne wrażenie. Hina może wydawać się antypatyczną osóbką trzymającą wszystkich na dystans, ale prawda jest taka, że w dzieciństwie katastrofalnie się na ludziach zawiodła i od tamtej pory woli mówić za mało niż chlapnąć za dużo. Znów Hayashibara faktycznie jest radosną, uwielbiającą korzystać z życia gyaru i to nie tak, że jej styl jest jakąś maską, ale właśnie - wygląd to jeszcze nie charakter, a ten Hayashibara ma przepełniony dobrocią, szczerością, niewinnością i dbałością o relacje z ludźmi dookoła.

Nie znam się, ale się wypowiem. Skąd my to znamy, kochany fandomie?

Na co trzeba być przygotowanym i nie ma co na siłę unikać tego tematu, to kreska. Jako że Gal i Bocchi jest debiutancką pracą Yoru Asahi publikowaną bezpośrednio w Internecie - a więc bez konsultacji redakcyjnej, przynajmniej początkowo - to oprawa graficzna w kilku pierwszych rozdziałach cierpi na drobne problemy techniczne, głównie związane z rysowaniem postaci z półprofilu. Żuchwy bohaterek wyglądają momentami naprawdę dziwnie... To powiedziawszy muszę jednak wskazać, że takie anatomiczne potknięcia są domeną czterostronicowych rozdziałów, natomiast im dalej w las (czyt. od rozdziału 7), tym autorka nabiera sporej wprawy w sztuce bycia mangaką, zaczyna częściej bawić się kadrowaniem, nie szczędzi teł i pod koniec komiks wygląda już zupełnie ładnie. Może nie fenomenalnie, bo i nie dzieje się tu nic, co wymagałoby Bóg wie jakiego kunsztu, ale bije od niej masa ciepła i umiejętności przekazywania właściwych emocji. Polecam wam chociażby porównać oczy Hiny z początku i z końcówki pierwszego tomu - niby to drobna rzecz, a prześlicznie akcentuje to, jaką drogę przeszła bohaterka i jak zmienia się jej nastawienie wobec innych osób.

Każda okazja jest dobra, żeby zmotywować chłopaka do pójścia na randkę

Jestem pozytywnie zaskoczona lekturą Gal i Bocchi, które można potraktować jako swego rodzaju duchowe zastępstwo Komi-san (RIP przez zbyt dużą liczbę tomów do wydania). Cieszę się nawet z tego, że projekt ewoluował w nieco dłuższą historię, bo wydaje mi się, że autorce pozostało jeszcze kilka ciekawych wątków do rozwinięcia - jak choćby to, że Hina może zakumplować się z resztą paczki Hayashibary, które również zaznaczyły swoją obecność w pierwszym tomie i sprawiły wrażenie nie mniej sympatycznych od naszej nietuzinkowej gyaru. Jeśli jednak chcecie potraktować mangę jako zamkniętą jednotomówkę, to poza numerkiem na froncie oraz grzbiecie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby tak właśnie uczynić. Jako zamknięta opowieść o przyciągających się przeciwieństwach, które tak naprawdę łączy więcej, niż się wydaje, Gal i Bocchi jest fantastyczną propozycją dla każdego fana łamania stereotypów i nieoceniania rzeczy po okładce (nawet jeśli ją posiadają).

Nie wiem jak wy, ale ja chyba muszę iść po insulinę...

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Dango.

Prześlij komentarz

0 Komentarze