Tytuł oryginalny: Otome Game no Hametsu Flag shika nai Akuyaku Reijou ni Tensei shite shimatta...
Autor: Satoru Yamaguchi (scenariusz), Nami Hidaka (rysunki)
Ilość tomów: 6+
Gatunek: komedia, fantasy, romans, harem, okruchy życia
Wydawnictwo: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony)
My little (sticker) harem, czyli żeby życie miało smaczek - raz dziewczynka, raz chłopaczek~ |
Kluczową różnicą, jaką widać między mangową a animowaną Hamefurą, a która wynika z tego, że komis został stworzony przed powstaniem serialu, jest zakres adaptowanego materiału. Czasami wychodzi to mandze na plus, jak w przypadku wycięcia kilku zupełnie fillerowych przygód, w których co prawda można było poobserwować urocze interakcje między postaciami, ale na dłuższą metę te luźne historyjki nie popchnęły fabuły ani o jotę (np. egzamin ze zdolności magicznych czy sytuacja z książką spełniającą pragnienia czytelnika). Z drugiej strony są momenty, kiedy historia pędzi w mandze trochę za bardzo i czuć w niej jakieś drobne niedopowiedzenia - wydaje mi się, że ucierpiały na tym chociażby odwiedziny w domu rodzinnym Marii, kiedy to zachowanie jej mamy nagle przeskakuje z pewnego rodzaju przygaszenia na życzliwe "jak to dobrze, że moja córeczka ma takich sympatycznych przyjaciół". Może sugeruję się znajomością anime, ale wydaje mi się, że lepiej byłoby w tym przypadku poświęcić bonusowe rozdziały dodawanej do mangi light novelki na kilka dodatkowych scen.
Och, Księciunie, uniżony Toadie pada do waszych przystojnych nóżek... |
A scen z Catariną w roli głównej to już nigdy nie jest za dużo - szczególnie wtedy, gdy mówi miłe rzeczy o swoich przyjaciołach lub gdy ma jakieś meta komentarze na temat świata, w którym przyszło się jej odrodzić. Przykładowo w pewnym momencie Catarina zauważa, że standardem w grach otome stało się to, że główne bohaterki wprost ociekają naiwnością i dobrodusznością, przez co nie są w stanie odpowiednio wcześnie wyczuć, że ktoś się w nich podkochuje. Jednocześnie sama Catarina jest właśnie taka, jak to opisuje, nie wiedząc, że jej dobroć i łagodne usposobienie związane z chęcią uniknięcia konfliktów (które doprowadziłyby do złego zakończenia) są przyczyną systematycznego gromadzenia dozgonnie oddanego jej haremu. Niemniej zachowanie bohaterki wcale nie jest irytujące, ponieważ każdy na jej miejscu starałby się przede wszystkim zapobiec katastrofie, a nie romansować z kim popadnie. Tym bardziej, że przecież wdawanie się w niepowołane romanse mogłoby ponownie aktywować ścieżki, z których chciała za wszelką cenę uciec. Poza tym to naprawdę ujmujące, że Catarina w sumie wie, że jej przyjaciele ją uwielbiają, lecz nadrzędnym celem pozostaje dla niej to, aby to bliscy skończyli w szczęśliwych związkach. Catarinie na ten moment wystarczy sama świadomość, że będą mogli dalej spędzać ze sobą czas... no i że nigdy nie zabraknie jej smacznych łakoci.
Akademia Magii? Pfff! Zachęcamy do zapisów do Wyższej Szkoły Rolniczej imienia Catariny Claes! |
Poza Marią prominentną postacią w kolejnych tomach zaczyna być także Sirius Duke, czyli uroczy przewodniczący rady uczniowskiej. Jak łatwo się można było domyślić, to z nim związana jest ukryta ścieżka, na którą Catarina nie może się odpowiednio przygotować, a zamiast tego musi reagować na bieżąco i zgodnie z podpowiedziami serca, co nie zawsze wydaje się takie proste. Podczas lekturze przypomniało mi się trochę przechodzenie niesławnej Amnesii (tej otome, nie tej horrorowej) i tamtejszej dodatkowej ścieżki, przepełnionej angstem i wszelkiego rodzaju krwawymi bad endami. Podobnie wygląda sytuacja Siriusa, który ewidentnie dąży do spektakularnej autozagłady. W tym kontekście podstawienie "wybranki" z idealnej Marii na mało idealną Catarinę działa naprawdę doskonale, bo obnaża, jak to te wymuskane Marysie Zuzie będące w grach głównymi bohaterkami wcale a wcale nie są wyjątkowe ani niepowtarzalne. W końcu każda rozsądna dziewczyna o porządnym kręgosłupie moralnym może zdziałać tyle samo co pochodzące z pospólstwa dziewczę obdarzone rzadkim rodzajem magii i niesamowitą urodą.
Nie ma to jak background, czyli jak zbudowaliśmy prawilną (nie)główną bohaterkę gry otome. |
...a to przecież jeszcze nie koniec tej historii, tak jak bestsellerowe gry otome nie mogą się obyć bez sequela!
Kiedy najcięższą obelgą pod twoim adresem jest twój zaszczytny tytuł szlachecki... |
0 Komentarze