Gdzie troje to już uczuciowy tłok - recenzja mangi Niepewne serca (tom 1)

Wspomniałam przy okazji recenzji Syriusza pośród chmur, że w ostatnich latach kilkunastotomowe serie shoujo zaczęły być wypierane przez te krótkie i bardziej do rzeczy. Wszak wiadomo, że przy fabule rozwijanej długimi latami szansa na sięganie po wymęczone archetypy postaci czy do bólu ograne nieporozumienia jest nieporównywalnie większa, a nawet jeśli w krótkiej serii również trafi się jakiś widziany już nie raz i nie dwa motyw - to przynajmniej będzie wiadomo, że autor sięgnął po takie rozwiązanie celowo, a nie z braku pomysłu. I właśnie dlatego lubię "ryzykować" z krótkimi romansami, bo w najgorszym razie czeka mnie niedosyt, który zaspokoję jakąś kolejną mangą czy anime. I tak oto Niepewne serca skusiły mnie niewielką liczbą tomów (bo tylko dwoma) oraz nazwiskiem jednej z autorek - Tohru Tagura odpowiada bowiem za lekką, BLkową Historię o miłości, również wydawaną przez Kluski z Dango.


Tytuł
: Niepewne serca
Tytuł oryginalny: Koji Koi
Autor: Meguru Izawa (scenariusz), Tohru Tagura (ilustracje)
Ilość tomów: 2
Gatunek: komedia, dramat, romans, szkolne życie
Wydawnictwo: Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)

Przebojowe licealistki raczej potrafią zadbać o swoje życie uczuciowe, dlatego rzadko kiedy bywają one bohaterkami mang dla dziewcząt. Nie inaczej jest w tym przypadku. Tsukasa, której rodzina prowadzi przytulny nadmorski pensjonat, boryka się z brakiem pewności siebie, który uniemożliwia jej normalne kontakty z płcią przeciwną. Chociaż nie, nie aż tak - w końcu nie ma żadnego problemu, żeby rozmawiać z tatą, dziadkiem, nawet ze sprzedawcami, którzy dostarczają do pensjonatu zaopatrzenie. Źródłem jąkania się i automatycznego tracenia wszelkiej przytomności umysłu są rówieśnicy, z powodu których Tsukasa musiała się wcześniej zmagać z odrzuceniem przez zazdrosne koleżanki. I chociaż obecnie jest pod tym względem znacznie lepiej, a przyjaciółki doskonale rozumieją, co tak naprawdę myśli i czuje Tsukasa, stare przyzwyczajenia nie wydają są szczególnie łatwe do wykorzenienia. Los nie zamierza jednak w nieskończoność przyglądać się stagnacji, w jaką wpadła główna bohaterka, i dlatego doprowadza do poważnych zmian w jej najbliższym otoczeniu. W opustoszałym poza sezonem pensjonacie zapada decyzja, aby zacząć wynajmować część pokoi, na których zajęcie decyduje się akurat dwóch licealistów ze szkoły Tsukasy.

Ty będziesz mięciutki, ty będziesz mięciutki... o, i ty też! Wszystko jest mięciutkie!

W historii mamy do czynienia z najbardziej klasycznym trójkątem romantycznym, prawdziwym opus magnum szkolnych shoujo, jakie wiele pokoleń ciężko pracujących mangaków tylko mogło stworzyć - jest nieśmiała, długowłosa ona, jest przystojny, małomówny brunet i jest pełen optymizmu blondyn. Co prawda żaden z nich nie jest przyjacielem z dzieciństwa, ale myślę, że dobrego kolegę z gimnazjum można spokojnie podciągnąć pod ten motyw. Niby nie ma w tym absolutnie nic nowego ani odkrywczego... ale też nie musi być nic nowego ani odkrywczego, skoro można podejść do historii z nietypowym jak na shoujo szacunkiem i bez zbędnego dramatyzmu. Rozwój relacji jest prowadzony poprzez zwykłe rozmowy, które nie tylko pozwalają Tsukasie poznać bliżej współlokatorów, ale wpływają też na nią samą, powoli oswajając ją z konceptem "hej, ci chłopcy to może nie są wcale tacy niezrozumiali kosmici, jak mi się dotychczas wydawało". Podejrzewam, że konieczność prowadzenia długoterminowej serializacji wymusiłaby na autorkach zabawę zmieniającymi się niczym chorągiewka na wietrze uczuciami głównej bohaterki, ale w tak zgrabnej, ślicznie narysowanej dwutomówce nic takiego na szczęście nam nie grozi.

Tylko jedna literka dzieliła nas od przybycia przystojnego licealnego pływaka z ząbkami piłowanymi na sztorc...

Tsukasa, jako że jest główną bohaterką, naturalnie otrzymuje najwięcej czasu antenowego. Z jednej strony aż chciałoby się powiedzieć, że jest typowa aż do bólu - taka dobra duszyczka, która zasługuje na szczęście, choć dla równowagi skala pierdołometru wskazuje wartość nieco powyżej przeciętnej krajowej - ale szybko widać u niej chęć poprawy. Ba, nie tylko chęć! Naprawdę udaje jej się skonfrontować ze swoim lękiem i wyjaśnić, skąd bierze się to całe nietypowe zachowanie. A kluczem do zajścia tych zmian jest Matsuoka, czyli pierwszy z zamieszkałych w pensjonacie chłopaków. Jeśli Tsukasa wydawała się dość zamknięta w sobie, to ten osobnik praktycznie zabunkrował się w swoim wewnętrznym schronie atomowym. Oczywiście ma ku temu konkretne powody, niemniej gorzej byłoby z nim chyba tylko wtedy, gdyby miał pełną androfobię. Trzeba jednak oddać, że nie jest w swoim odludkowaniu chamski ani zapalczywy - po prostu nie otwiera ust, kiedy nie musi. Znów Miwa, drugi z absztyfikantów, to strasznie podejrzany kolo. Niby jest otwarty, sympatyczny i tryska optymizmem, ale jego działania są podszyte czymś... czymś... no dwulicowością bym tego nie nazwała, ale ze szczerością to on musi być poważnie na bakier. Póki nie dowiemy się, co kryje się za jego nagłym objawieniem uczuć wobec Tsukasy (na co przyjdzie nam poczekać do tomu drugiego), całym sercem stoję za Matsuoką. Zresztą, jak to mówi pewne znane, starożytne przysłowie - pierwsze do dziennika, drugie do śmietnika.

Ja kontra życiowe obowiązki.

Pomijając oczywiście Historię o miłości, Niepewne serca pod kątem graficznym przypominają mi odrobinę Zbudź się, śpiąca królewno - pewnie jest to spowodowane sporym podobieństwem między głównymi bohaterkami, ponieważ obie są szczupłe, mają delikatną urodę, duże oczy i długie, czarne (lub ewentualnie ciemnobrązowe, jak to sugeruje okładka) włosy z odgarniętą na prawo (ich prawo) grzywką. Podobnie zresztą jak w wymienionej mandze od Waneko, kreska Niepewnych serc również jest śliczna i dopracowana, a twarze bohaterów pokazują szeroki wachlarz emocji. Samo zakłopotanie Tsukasy występuje tu w co najmniej dwudziestu wariantach i każde jest trochę inne - od emocjonalnego zdezorientowania, gdy bohaterka zauważa, że z tego Matsuoki jest znacznie milszy typ niż zakładała po kilku pierwszych nieudanych zaczątkach konwersacji, po wesołą nieśmiałość, gdy na rozpoczęciu roku widzi dokazujących sobie kolegów z pensjonatu. Prezentacja nadmorskiego otoczenia też wypada bardzo ładnie, dlatego tym bardziej szkoda, że w rozdziałach dziejących się w szkole przeważają białe tła. Przy okazji tego akapitu chciałabym jeszcze wspomnieć o okładce (a pośrednio i o dołączonych do przedpłaty gratisach). Ogromnie podoba mi się faktura użytej folii "soft-touch" - zarówno karty, jak i sama okładka tomiku mają tę przyjemną, mięciutką powierzchnię, z której zasłynęły już wcześniejsze Kluskowe pocztówki. Jednocześnie odzywa się we mnie taki grumpy kocurek, któremu nie do końca podoba się zastosowanie akwareli do wykończenia kolorowych ilustracji, bo kompletnie nie oddają tego, jak dopracowana i smukła jest w środku kreska pani Tagury...

Ale za to wysoką wytrzymałość nóżek! Babcia Dziab zazdrości!

Nie powiem, żeby Niepewne serca były dla mnie lekturą przełomową, ale doceniam, jak fajnie udało się tu przetworzyć motyw nieśmiałej głównej bohaterki. Pierwszy tom pokazał w zgrabny sposób, że Tsukasa wcale nie potrzebuje odsieczy ze strony przystojnego księcia na białym koniu (ani w ogóle księcia, bo za głos zdrowego rozsądku robi tu tata), żeby być w stanie sama się ochronić przed atakami ze strony innych dziewcząt czy wyjść z inicjatywą przy rozmowie. Porównując z niektórymi klasykami szkolnych shoujo, to znacznie więcej, niż potrafi się wydarzyć przez 10-15 tomów. Także mam apel do zaczynających swoją przygodę z mangami czytelniczek (i czytelników też, bo przecież wszystko jest dla ludzi) - zamiast iść na żywioł z długimi romansami, rzućcie grosik w kierunku takich małych, uroczych i budujących historii. Na pewno oszczędzi wam to niepotrzebnego zgrzytania zębów w oczekiwaniu na zasłużone miłosne wyznania.

Prawdziwych przyjaciół poznasz... po ich ulubionym daniu?

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Dango.

Prześlij komentarz

0 Komentarze