Z jednej strony "gatunki" związane z docelową grupą odbiorców potrafią znacznie ułatwić życie, bo są w stanie wstępnie wyselekcjonować interesujące nas klimaty. Z drugiej jednak kierowanie się wyłącznie tagami "shounen", "shoujo", "josei" czy "seinen" bywa niezwykle krzywdzące (dla tytułów), a często nawet ogłupiające (nas), bo jednak szufladkowanie odbywa się na podstawie wydawania serii w odpowiednim magazynie, a nie fabuły samej w sobie. Jeśli więc autorka ma uroczą kreskę i tworzy historię, w której główną rolę grają nastoletni chłopak i równie młoda dziewczyna, no to nie ma przebacz, będzie to shoujo choćby nawet akcja działa się poza murami szkoły, a w tle rozgrywał się ciężki dramat obyczajowy. I czymś takim jest właśnie Zbudź się, śpiąca królewno - mało znana, 6-tomowa seria wydawana nakładem wydawnictwa Waneko, która wygląda jak typowe shoujo i brzmi jak typowe shoujo, ale takie z niego typowe shoujo jak z owocowych żelków porządny obiad.

Tytuł: Zbudź się, śpiąca królewno
Tytuł oryginalny: Ohayou, Ibarahime
Autor: Megumi Morino
Ilość tomów: 6
Gatunek: shoujo, romans, komedia, dramat, okruchy życia, psychologiczny, gender bender
Wydawnictwo: Waneko
Format: 175 x 125 mm (standardowy)
Tetsu jest zaradnym chłopakiem, który ma w życiu jasno określony cel - zamiast iść na studia, woli ruszyć do pracy i zarabiać miliony monet, co w kontekście jego niespecjalnie bogatej rodziny wydaje się rozsądnym założeniem. Jego ojciec nie jest jednak równie pozytywnie nastawiony i stara się ze wszystkich sił odwieść syna od zbyt szybkiego rozpoczęcia kariery jako etatowy pracownik w podrzędnym kombini za najniższą krajową. Z tego powodu padre wreszcie ugina się pod presją i stawia synowi ultimatum - jeśli do końca ukończenia liceum Tetsu będzie dobrze wykonywał obowiązki w prowadzonej przez ojca firmie sprzątającej, wtedy dostanie błogosławieństwo, aby ruszyć w świat zatrudnienia jako pełnoprawny dorosły. W ten sposób Tetsu zaczyna pracować w pięknej posiadłości rodziny Karasawa. Co ciekawe, wśród pozostałych pracowników krąży pewna intrygująca historia, jakoby na skraju działki, w niewielkim domku dla gości, widziano od czasu do czasu urodziwą panienkę. Czy jest to prawda? Czy legenda? No i czemu właściwie ktokolwiek miałby tam samotnie mieszkać? Wyjaśnienie może okazać się bardziej złożone, niż trzeźwo myślący Tetsu byłby to sobie w stanie wyobrazić...
 |
Wygląda jak shoujo, pachnie jak shoujo, ma śliczne dodatki jak shoujo... ale to nie jest shoujo! To zupa jest z brukselki!
|
Jeśli miałabym wskazać, do czego klimat Zbudź się, śpiąca królewno jest najbardziej podobny, to nie wybrałabym wcale żadnych standardowych szojek, ale raczej... hmm... może coś w rodzaju Naszego cudu? Fabule oczywiście daleko do tego poziomu nawarstwiających się zagadek i zwrotów akcji, jednak tajemnica stojąca za istnieniem dziewczyny zamieszkującej domek dla gości jest nie mniej intrygująca od bycia reinkarnacją. Nie chcę zbyt wiele zdradzać na etapie recenzji pierwszego tomu, ale sekret stojący za tym, dlaczego widoczna na okładce bohaterka jest tak niezwykła i czemu raz zachowuje się tak, a raz inaczej, zdążył mnie w ciągu lektury tego jednego tomu zaskoczyć aż dwa razy (i pewnie to wciąż nie jest koniec). No i chociaż w tagach można odnaleźć wspomniane na wstępie "shoujo", to jednak wydaje mi się, że seria jest o wiele bardziej niejednoznaczna. Po pierwsze wydarzenia obserwujemy z punktu widzenia bohatera, nie bohaterki, więc już samo to wymusza skupienie się na nieco innych aspektach fabuły. Po drugie nieśmiało zarysowany wątek romantyczny bardzo szybko odnajduje swoje nietuzinkowe rozwiązanie, które płynnie zmienia atmosferę z uroczej i niewinnej na taką gęstszą i dość tajemniczą. W sumie nie wątpię, że między bohaterami tak czy siak narodzi się jakieś żarliwsze uczucie, ale póki na pewno nie będzie to taka zupełnie milusia i słodziutka miłość od pierwszego wejrzenia.
 |
Dzieci najczęstszą przyczyna intensywnego łysienia u mężczyzn po czterdziestce.
|
Przez całą lekturę pierwszego tomu miałam strasznie zepsuty mózg, bo z jakiegoś powodu Tetsu niesamowicie przypominał mi Anglię z
Axis Powers Hetalia (minus krzaczaste brwi, choć przez grzywkę łatwo było o nich zapomnieć). Ale tak naprawdę-naprawdę mocno przypominał - nawet nosi taki sam ciemny fartuch i bywa straszną beksą. Z ciekawości próbowałam wyszperać, czy autorka nie miała wcześniej na koncie żadnych doujinów do serii, bo dopracowana kreska oraz czas publikacji serii pod własnym nazwiskiem mógłby wskazywać, że przed 2014 działy się inne rzeczy... ale niestety, chyba po prostu mam silne urojenia. W każdym razie polubiłam Tetsu znacznie szybciej, niż pewnie wypadałoby to zrobić, ale cały tomik tylko mnie w tym przekonaniu utwierdził. Nie jest z niego żaden książę na białym koniu i ma swoje wady, ale są to cechy charakteru, które wydają się całkiem na miejscu. Ba, jego strach przed strasznymi opowieściami zaczyna być nawet w pewnym momencie uzasadniony, a mimo stara się na swój sposób zwalczyć lęk i działać dla dobra... no właśnie? Kogo? I czy to nie jest takie ludzkie, żeby dobre uczynki mimo wszystko były podszyte samolubnymi pobudkami?
 |
Czy te oczy mogą kłamać? Chyba nie... Czy by mogły serce złamać? Oh, hell yeah~
|
Pewnie jestem trochę przewrażliwiona, ale z tymi rysunkami w shoujo bywa różnie (to pewnie przez lekturę Fruits Basket i Księgi przyjaciół Natsume). Nawet jeśli twarze otoczone kwiatuszkami czy innymi sparklami wyglądają całkiem w porządku, to często autorki mają pod górkę z perspektywą czy tworzeniem pełnych scenerii. O, jak chociażby w Wilczycy i czarnym księciu, którą to mangę darzę dużą sympatią, ale jednak nosy postaci przedstawianych z profilu wyglądały tam dość dziwnie. W Zbudź się absolutnie nie ma takich problemu. Kreska jest naprawdę śliczna, autorka sprawnie bawi się kadrowaniem, operuje zarówno malowniczymi profilami, jak i zabawnymi chibikami, i w ogóle nie boi się pokazywać masy emocji, od prawie że dziecięcej radości po sceny rodem z horroru. Serio! Jest to szczególnie istotna zaleta w kontekście naszej niejednoznacznej bohaterki, ponieważ każda jej przemiana staje się doskonale widoczna nie tylko poprzez samą mimikę, ale nawet w ogólnej mowie ciała. Nie dziwię się też, że Tetsu błyskawicznie zauroczył się w naszej tajemniczej brunetce, bo niektóre kadry z nią wyglądały niczym natchnione szkice szykującego się do nakładania farb artysty.
 |
Chlip, chlip... Przez pandemię naprawdę zaczynam doceniać takie drobne gesty jak uściśnięcie dłoni...
|
Okładka pierwszego tomu jest bardzo urokliwa, ale jeśli mam być zupełnie szczera, to font użyty w tytule wydaje się dość nudny. Nie jest zły i wydaje się ładnie uzupełniać kolorystykę całej obwoluty (nomen omen - w pełni błyszczącej), przy okazji stanowiąc doskonałą przeciwwagę dla czerni, bieli i zieleni, tylko po prostu jest taki... o. Schludny i zupełnie bezpieczny, ale bez żadnej bożej iskry pomysłowości. Gdybym nie zerknęła do skanów pierwszego rozdziału mangi, pewnie przeleciałabym wzrokiem po tomiku i uznałabym, że warto będzie dorzucić serię do koszyka kiedyś, w dalszej przyszłości, kiedy będzie mi brakowało tytułu do darmowej wysyłki czy czegoś w tym rodzaju. I jak np. Switched obiecywał po okładkach trochę więcej niż faktycznie dostarczył wizualnie, tak wydaje mi się, że Zbudź się, śpiąca królewno kryje znacznie więcej dobra niż może to sugerować "opakowanie". Warto też wspomnieć, że teksty zostały przetłumaczone bardzo sprawnie, użyte fonty nie sprawiały żadnych problemów przy czytaniu, natomiast typesetting momentami zarówno błysnął naprawdę fajną onomatopeją (jak przy scenie ze złapaniem dłoni Tetsu, gdzie "chwyt" został pięknie umieszczony za postaciami), ale też i dał ciała (kopnięcie piłki i te niekonsekwentnie krzywe literki przy "jeeeb"). Uczciwa, porządna robota bez konkretnych zastrzeżeń.
 |
Friendzone jak w potylicę strzelił!
|
Ostatnio poczytywane serie shoujo pokazały mi, że ciężko jest dobrać na tyle odpowiednią długość historii, żeby opowiedzieć wszystko w odpowiednich szczegółach (patrz chociażby Switched), ale też żeby nie zamęczać czytelnika rozmiarem ciągnących się za bohaterami problemów (znów wypada przywołać Fruits Basket). Zbudź się, śpiąca królewno ze swoimi sześcioma tomami brzmi na tym tle naprawdę dobrze, a i widać, że ma do pokazania coś innego niż standardowy szkolny romans okraszony humorem i feelsami. Na pewno zamierzam czytać serię dalej i już nie mogę się doczekać, aż znów zobaczę Arthu... znaczy, Tetsu w akcji. W ogóle jaka to miła odmiana śledzić zmagania sympatycznego głównego bohatera, a nie nieśmiałej heroiny...!
 |
Tetsu jest nawet tak uroczo niski jak Anglia z APH. Ech, odżywają w głowie stare fandomowe miłości...
|
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu
Waneko.
0 Komentarze