Światła, aparat... akcja! - recenzja mangi Luminous=Blue (jednotomówka)

O ile w BLkach można przebierać do woli i większość wydawców ma w tej kwestii coś interesującego do zaoferowania, tak damsko-damskie romanse nie miały już takiego szczęścia. Cóż, mimo wszystko chodzi o bezwzględne prawa rynku, które wskazują, że większość klientów to jednak dziewczęta czujące słabość do rysowanych przystojniaków. Niemniej raz na jakiś czas pojawiają się u nas również tytuły, gdzie jedna pani drugiej pani... eee... daje buziaka? Najczęściej. Oczywiście są też takie wyjątki jak Sweet Guilty Love Bites czy Murcielago (o którym niebawem znów coś napiszę), ale nawet po jesiennym sezonie anime doskonale widać, że odbiorcy yuri chyba lubują się w szkolnych klimatach oraz wdzięcznych uczuciach ograniczających się do trzymania za rączki lub patrzenia sobie w oczy godzinami. Luminous=Blue czytane w przerwie między odcinkami Adachi to Shimamura czy Assault Lily: Bouquet sprawiło zatem, że październik upłynął mi pod znakiem kolorowych liści oraz wszędobylskich lilii...



Tytuł: Luminous=Blue
Tytuł oryginalny: Luminous=Blue
Autor: Kiyoko Iwami
Ilość tomów: 1 (z serii Jednotomówek Waneko, wydanie 2w1)
Gatunek: shoujo-ai, dramat, romans
Wydawnictwo: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony)


Kou Tarumizu przenosi się do nowej szkoły - nie jest to jednak dla naszej uroczej protagonistki żaden życiowy dramat, ale istne spełnienie marzeń. W liceum ogólnokształcącym Aoshima znajduje się bowiem klub fotograficzny, którego członkini dwa lata pod rząd zdobyła główną nagrodę w konkursie fotograficznym dla licealistów, a którą Tarumizu jako zapalona fotografka ogromnie podziwia. Na miejscu okazuje się jednak, że klub z powodu utraty członków został zdegradowany do miana stowarzyszenia, a jedyną pozostałą w nim osobą jest... Uchiho Hayama, czyli wspomniana laureatka nagród z Ogrodów Fotografii, która ostatnimi czasy cierpi na brak weny. Zdopingowana przez Tarumizu Hayama prosi młodszą o rok dziewczynę, aby ta nie tylko dołączyła do opustoszałego stowarzyszenia, ale też sama zgłosiła się na nadchodzący wielkimi krokami konkurs. Kiedy więc Tarumizu postanawia poszukać odpowiedniej inspiracji, natyka się na dwie koleżanki ze swojej klasy, Amane i Nene. Niezwykła chemia między nimi skłania Kou do zrobienia wspólnej sesji, nie wiedząc, że za zachowaniem dziewcząt nie kryje się tylko prosta, niewinna przyjaźń, a coś znacznie głębszego...

Mistrzem fotografii zdecydowanie nie jestem, ale piękny tomik obroni się sam!

Historia przedstawiona w Luminous=Blue rozpoczyna się dość nietypowo, bo nie tyle od początku, co od końca. Takiego... bardzo dosadnego końca, bo od rozstania konkretnie. Tak jak już to wspomniałam akapit wcześniej, Amane i Nene - choć wydają się nierozłącznymi psiapsiółami przyjaźniącymi się ze sobą na zasadzie przyciągających się przeciwieństw - tak naprawdę mają za sobą całkiem burzliwy, gimnazjalny romans. Pod koniec szkoły stało się jednak coś, co skłoniło dziewczęta do rozstania, jednak wciąż czują się w swoim towarzystwie na tyle dobrze, by pozostać znajomymi. I właśnie ten dziwny początko-koniec wraz z wtargnięciem Tarutaru (nowy przydomek Tarumizu) w ich już całkiem unormowaną relację zrobił na mnie naprawdę niezłe wrażenie. Niby szkolne yuri zostało nie mniej wyeksploatowane co szkolne yaoi, ale mam wrażenie, że Kiyoko Iwami udało się ustawić pionki w dość nietypowych jak na romans miejscach, a rozwijanie historii wydaje się bardzo nieoczywiste, tym bardziej, że w niezwykle naturalny sposób poznajemy ją z punktu widzenia osoby postronnej.

Spytać o pozwolenie należy, a nawet trzeba - w końcu RODO rzecz święta.

To, co dzieje się po dwóch naprawdę świetnych rozdziałach, jest już nieco mniej oryginalne, a bardziej trąci zakręconą jak słoik z konfiturą telenowelą. Przy czterech istotnych dla fabuły bohaterkach zwyczajnie nie dało się uniknąć zawikłanego wielokąta uczuciowego, miejscami bardziej niż bardzo naciąganego (chyba po to, by zapełnić odpowiednią ilość stron). W tym kontekście kompletnie nie przypadła mi do gustu kreacja Hayamy, która trochę knuje niczym ten czarny charakter, chcąc kosztem innych ludzi postawić na swoim, a trochę ma to wszystko gdzieś. Ostatecznie nic z tego nie wynika, a miłość do jednej z bohaterek mija szybciej niż wiosenny katar. Podobnie dziwne wydało mi się nagłe wciągnięcie Tarutaru w cały ten uczuciowy szacher-macher, ale jej wątek przynajmniej da się spokojnie wybronić - w końcu dziewczyna od wielu lat szczerze pasjonowała się fotografią i nie było w tym nic dziwnego, że w pewnym momencie poczuła jakąś fascynację czy nawet fizyczny pociąg do swoich urodziwych modelek. Zapewne te uczucia nie były żadną formą głębokiej, romantycznej miłości, ale młode dziewczę może nie być w stanie ogarnąć w krótkim czasie, jak powinna nazwać taką relację i czy aby na pewno jest to możliwe, aby podsumować ją jednym słowem. W końcu jednak okazuje się, że to Tarutaru jest najbardziej spostrzegawcza i odważna ze wszystkich postaci, dzięki czemu manga kończy się odpowiednio słodkim happy endem.

*klep klep po pleckach* Tak bardzo rozumiem koleżankę po artystycznym fachu...

W jednotomówce liczącej ponad 330 stron znalazło się aż siedem kolorowych stron - są bardzo ładne i dopracowane, choć osobiście wolę rysunki pani Iwami utrzymane w czerni i bieli, bo nieco lepiej działa w nich cieniowanie. No a jeśli już o wnętrze mangi chodzi, to szata graficzna Luminous=Blue jest absolutnie zjawiskowa, począwszy od projektów postaci po nawet najprostsze kadrowanie. Pasja do fotografowania jest tu widoczna nie tylko w słowach Tarumizu, ale praktycznie przebija się przez czwartą ścianę, przez co króciutka manga wydaje się niezwykłym albumem młodzieńczych chwil z życia zgromadzonych tu bohaterek (co znajduje nawet pewne potwierdzenie w posłowiu, ponieważ sama autorka również lubi robić zdjęcia). Prym wiedzie tu Nene, która jako początkująca modelka potrafi zaprezentować każdą założoną na siebie kreację w taki sposób, że wygląda bardziej profesjonalnie niż wszyscy uczestnicy Tap Madl razem wzięci. Na szczególne wyróżnienie zasługuje również Austin, czyli przeuroczy, występujący epizodycznie gekon należący do Hayamy - pan jaszczurek jest rysowany z dbałością o realizm, a jednocześnie cały czas pozostaje ultrasłodziutki. Manga jest oszczędna w onomatopeje, ale nie oznacza to, że nic się w niej nie dzieje. Jestem nawet podwójnie zaskoczona, jak wiele niesamowitych detali autorka potrafi uchwycić na nawet najmniejszym rysunku, jak świetnie operuje perspektywą czy jak dba o tła. Ta jednotomówka to ukryta graficzna perełka.

Smile though your heart is aching~

Luminous=Blue to naprawdę fajna jednotomówka, po której nie spodziewałam się tak zacnego wykonania. Pod względem romansu ma swoje drobne problemy, bo i żadnej Ameryki w tej kwestii raczej nie odkrywa, ale na szczęście piękna kreska i sympatyczne postacie wynagradzają z nawiązką niedostatki przewidywalnej, choć wciąż urokliwej historii. Co poniektórych może jednak zaskoczyć samo zakończenie. Czy wyszło ono na oryginalny plus, czy jednak należy je traktować z mocnym przymrużeniem oka, to już pozostawię indywidualnej interpretacji, natomiast przy tak miłych bohaterkach nawet nie traktuję tego jako śmiertelnie poważną deklarację - już prędzej jak chęć utrzymania znajomości w tym fajnym, ceniącym się po równo stanie. Jako osoba, która ma szczęście mieć dwie wspaniałe przyjaciółki, z którymi tworzymy zgrane trio egzotyczne, uważam, że wprowadzone przez autorkę rozwiązanie ma nawet swój pokrętny sens. Co by więc nie mówić, Luminous=Blue to solidna pozycja w kolekcji Jednotomówek Waneko i szczerze zachęcam do przekartkowania jej przy sprzyjającej okazji.

Austin broni, Austin radzi, Austin nigdy was nie zdradzi!

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.

Prześlij komentarz

0 Komentarze