O androidzie, który odzyskał ludzkie serce - recenzja mangi HAL (jednotomówka)

Pamiętam, że kiedy w 2014 roku cykl Jednotomówek Waneko dopiero został zainaugurowany, a ludzie rzucali pierwszymi propozycjami na możliwe do wydania tytuły mieszczące się w tych skromnych przecież gabarytach, jedną z obecnych tam opcji był właśnie HAL. Nie jestem pewna, co stanęło na drodze do zdobycia licencji, jednak w lipcu 2020 roku manga ta wreszcie trafiła do rąk czytelników jako jubileuszowa 50 pozycja w bogatej kolekcji. Z pewnością jest to dobry wybór, aby uczcić ładną, okrągłą rocznicę, a jednocześnie wydanie mangi może stanowić ukłon w stronę najbardziej wytrwałych fanów. HAL jest też jednym z tych rzadkich przykładów Jednotomówek Waneko, które mogą poszczycić się posiadaniem anime. W przeciwieństwie jednak do takiego W stronę lasu świetlików, kiedy to najpierw został narysowany tytułowy one-shot, a wiele lat później stworzono na jego podstawie 45-minutowy film, HAL jest czymś w rodzaju równoległej wersji, która powstawała i ukazała się w tym samym czasie, co film.



Tytuł: HAL
Tytuł oryginalny: HAL
Autor: Umi Ayase
Ilość tomów: 1 (z serii Jednotomówek Waneko)
Gatunek: shoujo, dramat, romans, sci-fi, psychologiczny
Wydawnictwo: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony)

Niedaleka, odrobinę bardziej zaawansowana technologicznie przyszłość. Pewnego dnia nad Japonią dochodzi do katastrofy lotniczej, podczas której ginie Hal, ukochany młodej Kurumi. Wstrząśnięta tym wydarzeniem dziewczyna zamyka się w sobie, a potem także zamyka się również w domu, nie mogąc pogodzić się z okrutnym losem. Na ratunek postanawia przyjść jej dziadek, który prosi androida Q01, aby przybrał postać zmarłego mężczyzny i w ten sposób spróbował jakoś dotrzeć do serca Kurumi, by wyleczyć jej żal. Nowy Hal przybywa do domu dziewczyny - który jest zarazem niewielkim sklepikiem oferującym różnorodne urocze bibeloty - z całym sił pragnąc jej pomóc. Przy okazji porządków w zaniedbanym domu odnajduje kostkę Rubika, na której Kurumi wypisała dawniej swoje życzenia. Po złożeniu odpowiednich ścianek Hal dowiaduje się o kolejnych pragnieniach pogrążonej w żałobie dziewczyny i stara się dokonać tego, czego dawny Hal zrobić już nie zdążył.

Aż nie można oderwać wzroku od tego ładnie zaprojektowanego loga i żyrafki przerobionej na zjeżdżalnię~

Czym HAL nie jest? Ano na pewno nie jest ckliwym romansem w klimatach sci-fi, który pasowałby bardziej do produkcji z hollywoodzkiej stajni. Jest za to opowieścią zarówno mocno przygnębiającą, jak i pokrzepiającą, której najsilniejszy punkt stanowi pewien zwrot akcji związany z tytułowym bohaterem oraz z tym, jak jego znajomość z Kurumi pozwala mu odkryć i pokochać dar zwany życiem. Warto przy tym zaznaczyć, że choć nie zagłębiamy się zbyt mocno w strukturę tego - bądź co bądź - świata przyszłości, to jednak czuć doskonale, że mimo znacznych technologicznych udogodnień ludzie wciąż przeżywają te same problemy co dziś. Są odrzucani, wykorzystywani, liczą się dla nich pieniądze lub tak bardzo nie mogą poradzić sobie ze stratą ukochanej osoby, że zupełnie odcinają się od całego otoczenia. Tymczasem więź rodząca się między człowiekiem a androidem pokazuje nam ten znacznie pozytywniejszy aspekt relacji między istotami, niewinny i pełen nadziei, że dopóki będziemy się starać, dopóty zawsze spotka nas coś dobrego. Oczywiście zarówno Kurumi, jak i sam Hal wydają się mocno bezbarwni, jednak stoją za tym konkretne powody - Kurumi zamyka się w szafie i nie jest w stanie na nikogo się otworzyć, natomiast Hal jako ta czysta, niezapisana kartka dopiero odkrywa, co to znaczy być człowiekiem i odczuwać emocje.

No proszę, a my się boimy inwigilacji reptilian...

Historię HALa znam już od dawna, i to zarówno z filmu, jak i z mangi - z obiema wersjami zapoznałam się całkiem świeżo po ich premierze. Zabawne, że pamiętam też doskonale, jak podczas seansu kinówki ryczałam jak bóbr, na czym zresztą nakryła mnie zaskoczona współlokatorka (zdaję sobie sprawę z tego, że w gruncie rzeczy mam strasznie miękkie serduszko jeśli chodzi o animowane dramaty)... W każdym razie wydaje mi się i wyciągam ten wniosek na podstawie całkiem już długiej znajomości z tytułem, że cała siła opowieści tkwi w tym, jak powoli poznajemy szczegóły obecnej oraz dawnej znajomości Hala z Kurumi, a potem nieoczekiwanie zostaje nam to wywrócone do góry nogami, na sam koniec kopiąc nas centralnie po nerkach. Japończycy nie tylko uwielbiają pastwić się nad... to znaczy, opisywać w nieoczywisty sposób rozterki zakochanych nastolatków, ale jak to nam nieustannie pokazują w filmach typu Kimi no na wa. czy Kimi no Suizou wo Tabetai, mało komu w finale jest pisane cukierkowe szczęście rodem z filmów Disneya. I taka jest też historia o naszym prostodusznym androidzie, który nie potrafi w pełni zastąpić raz utraconej miłości, dlatego jest w stanie jedynie wskazać popełnione niegdyś błędy i pomóc się z nimi oswoić.

Ale pamiętajcie, drogie dziatki - za wszystko inne zapłacicie kartą Mastercard!

Jeśli komuś kreska kojarzy się z twórczością Io Sakisaki (autorki m.in. Ścieżek młodości), to ma bardzo dobre przeczucie, ponieważ to właśnie ona stworzyła projekty postaci do filmu HAL, który wciąż jest graficznym pierwowzorem prezentowanej tu jednotomówki. Nie jest to jednak wierna kopia stylu pani Sakisaki, a bardziej próba odwzorowania wspomnianych projektów dwójki głównych bohaterów, co udaje się z mniejszym bądź większym powodzeniem. Jak na pozycję, która stanowiła debiut pani Umi Ayase, to bardzo urocza, zgrabnie narysowana manga, jednak widać wiele elementów, nad którymi należałoby dużo popracować. Skromnie wypadają tu szczególnie tła i cieniowanie (praktycznie nieobecne), a i kadrowanie wydaje się dość podstawowe, skupiające się na przedstawianiu postaci z przodu, ewentualnie z nieskomplikowanego profilu. Gdybym miała przyrównać do czegoś efekt końcowy, to byłby to miks Ścieżek młodości (główni bohaterowie wyglądają kropka w kropkę jak pierwsze szpice koncepcyjne Kou i Futaby) z pracami od Ori Mito (widać to np. w buźkach dzieci w scenie układania kostki Rubika przed piekarnią).

Jako materialistka i uparta zbieraczka gadżetów - doskonale rozumiem!

Poprzednia pozycja z cyklu, czyli Pan Cykada, mogła poszczycić się całkiem niezłymi jak na jednotomówkę bajerami. HAL natomiast wpasowuje się w nieco bardziej typowy standard. Obwoluta jest w pełni błyszcząca, a w środku nie zobaczymy niestety żadnej kolorowej ilustracji. Bardzo uroczo wypada tu projekt loga, w którym zgrabnie użyto elementów graficznych jak żyrafa czy guzik i wkomponowano je w litery. Choć tłumaczenie jest wykonane poprawnie, to nie wiem, czy okrojenie scenariusza do odpowiedniego dla mangi minimum nie przyczyniło się do tego, że w przepływie dialogów i narracji nie czuć żadnej szczególnej płynności. Najmocniej odczułam to przy kluczowej scenie z Ryuu, kiedy chłopak najpierw zachowuje się w bardzo określony sposób, a potem na skutek zaledwie kilku bełkotliwych słów wypowiedzianych przez głównego bohatera zmienia się o całe sto osiemdziesiąt stopni. Nie sądzę jednak, żeby to była wina naszego tłumaczenia, a po prostu tego, że manga zbyt mocno wierzy w domyślność czytelnika (ewentualnie autorka odważnie założyła, że tuż przed lekturą zostanie obejrzany film).

I dlatego warto docenić, że jeszcze nie wprowadzono podatków za powietrze.

Podsumowując - polecam wam tę opowieść, nawet jeśli nie jest ona doskonała czy nawet szczególnie radosna. Lepiej będzie jednak zacząć przygodę od filmu, ponieważ cała historia jest tam znacznie bardziej zniuansowana i łatwiej będzie wam się wczuć w rozwój relacji między robo-Halem a Kurumi. Poza tym - przepraszam, że jestem takim bezwstydnym fanem - film ma naprawdę genialną obsadę seiyuu. Jako Kurumi usłyszycie Yoko Hisakę, Miyano Mamoru podkłada głos pod Ryuu, natomiast w rolę Hala wciela się Yoshimasa Hosoya, (którego można znać m.in. jako Kunikidę z Bungou Stray Dogs, Asahiego z Haikyuu!, Shina z Dorohedoro i dziesiątki innych, niezwykle wartych uwagi postaci). Jednotomówka będzie natomiast stanowić miłe uzupełnienie tej historii i wygodną opcję na wypadek, gdybyście chcieli ją sobie przypomnieć, ale niekoniecznie macie czas na cały film.

Prawda jest taka, że często my sami nie jesteśmy w stanie zrozumieć, co nas gryzie...

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko

Prześlij komentarz

2 Komentarze

  1. Świetna recenzja. Na pewno kupię tę mangę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję i cieszę się, że dopomogłam w zakupowych planach! :D

      Usuń