Tytuł: Wilczyca i czarny książę
Tytuł oryginalny: Ookami Shoujo to Kuro Ouji
Autor: Ayuko Hatta
Ilość tomów: 16
Gatunek: humor, dramat, romans, szkolne życie, shoujo
Wydawnictwo: Waneko
Format: 115 ×176 mm
![]() |
W seksownym szeregu zbiórka! |
No dobra, wstępniaczek dotyczący zarysu fabuły już za nami, więc czas najwyższy przejść do mięska właściwego. Tym razem daruję sobie typowe rozwodzenie się nad kreską, tłumaczeniem czy wydaniem, bo o tym mogliście już poczytać w recenzji tomów 1-6 (i nie, nic się w tej kwestii specjalnie nie zmieniło). Wolałabym w zamian skupić się na samej historii, na tym, jakież to nowe, miłe zaskoczenia przyniosła lektura tomów 7-10 oraz wyjaśnieniu, co dokładnie sprawiło, że w moich oczach Wilczyca i czarny książę wyróżnia się na tle innych wydanych w Polsce shoujo. No to co? Zaczynamy naszą szkolną mini-rozprawkę!
Radość pierwsza - "panta rhei" znaczy "czas w shoujo też potrafi płynąć"
Jak to powiada teoria względności Einsteina (co zostało pięknie zilustrowane chociażby w Ouranie) - upływ czasu w shoujo jest rzeczą baaaardzo względną i baaardzo umowną, a jeśli historia wymaga, żeby nastały ważne dla rozwoju dramatyzmu Walentynki, to nic nie może stać im na przeszkodzie... nawet panujący w fabule środek lata. W Wilczycy jednak wychodzimy poza ciasną bańkę zawieszenia "zdarzyło się kiedyś i gdzieś" i śledzimy poczyniania bohaterów od jakiejś połowy pierwszego roku liceum (tom 1) do inauguracji roku trzeciego (tom 10). I to ma znaczenie. Dzięki temu, że na początku szkoła wydawała się tylko kolejnym przystankiem edukacji, historia mogła skupić się na nieco lżejszych wątkach miłosnych; postacie docierały się ze sobą, kłóciły się i mówiły o swoich potrzebach, dlatego to główna parka stanowiła najważniejszy punkt, wokół której kręciła się oś fabuły. Potem przyszedł jednak czas, aby większy nacisk położyć na życiu i różnych jego aspektach - a to Kyouya musiał na nowo odbudować relację z mamą, a to Sanda miała problem z napastliwym klientem, a to Kamiya poczuł się doceniony za to, jaki jest, a nie za to, jak wygląda, no a pod koniec tomu 10 w grę zaczynają wchodzić poważne wybory odnośnie kariery zawodowej. Ma się przez to wrażenie, że autorka nie traktuje świata przedstawionego jako byle kartonowego tła, ale jest to integralna część perypetii dla tej barwnej garstki postaci.![]() |
No i co? Dało się wytresować chłopa? Pewnie, że dało! |
Radość druga - bohater drugoplanowy nie znaczy "drugiego sortu"
Skoro już przy tym jesteśmy, to w dalszych tomach sporo miejsca poświęcono postaciom z otoczenia Kyouyi i Eriki. Nie ogranicza się to jednak wyłącznie do najbliższych przyjaciół, ale uwzględnia również rodziny (jak wspomniana już mama i siostra Saty czy młodsza kuzynka Eriki). Przyznam, że ogromnie mi tego brakowało na początku mangi, a samo wprowadzanie postaci wyglądało zwykle mocno sztucznie i pretekstowo - szczególnie w przypadku Takeru i Kamiyi, bo Sanda miała to szczęście, że istniała od pierwszego rozdziału. Ale kiedy ten koślawy etap już mija i pionki odnajdują właściwe miejsce na szachownicy, wszystko zaczyna żyć tak na serio. Znalazło się kilkanaście stron na zapewnienie odrobiny szczęścia dla Kusakabe, choć równie dobrze można by było już o nim nie wspominać; rozwinięty zostaje Kamiya, który z buca kalibru Kyouyi staje się spoko chłopakiem (choć wciąż ma swoje momenty, kiedy uwielbia dolewać oliwy do ognia); panny plastiki, z którymi początkowo zadawała się Erika, potrafią od czasu do czasu błysnąć jakąś mądrą uwagą... Podoba mi się również, jak ładnie i powoli budowane jest to, do kogo Sanda może już niebawem poczuć konkretną miętę - pierwsze sygnały dało się zaobserwować w tomie 8 przy okazji przyjęcia świątecznego, a w tomie 10, kiedy to nadszedł kwiecień, wciąż nie mamy nic jasno określonego (za to sugestii stopniowo przybywa). W tym przypadku wydaje się to jednak bardzo naturalne, a czytelnik po prostu sam dochodzi do wniosku, że "ale oni się miło dogadują... mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie".![]() |
Gdzie jest mój Takeru, który odciąży mnie od konieczności bycia silną, niezależną kobietą...? |
Radość trzecia - zakochana para, co się bardzo stara
Powtórzę się po raz setny i pewnie będę się jeszcze powtarzać drugie tyle razy - nudzi mnie, kiedy przez milion tomów serii nic sensownego się nie dzieje, a główna bohaterka nie jest nawet w stanie jasno określić, którego z kręcących się dookoła niej absztyfikantów jednak woli (giń, przepadnij, zmoro nieczysta, która splamiła fabułę Gwiazdy spadającej za dnia oraz Ścieżek młodości!). Kyouya i Erika to jednak absolutnie zadeklarowana para, która korzysta z wszelkich dobrodziejstw tego, że są razem. Kiedy jest okazja, to się pocałują. Kiedy któreś z nich jest zazdrosne, to co najwyżej o uroczą chihuahuę, którą siostra podrzuciła w ramach tymczasowej opieki (ewentualnie o kolegę z podstawówki, ale to już kwestia wredoty wpuszczającego w maliny przyjaciela). Kiedy trzeba się odwiedzić w domu, to rodzinka jeszcze temu przyklaśnie. Kiedy trzeba sobie pomóc, to będą choćby grzebać w śmieciach, żeby odnaleźć ważną dla tej drugiej osoby rzecz. Takie momenty ogromnie cieszą i budują przywiązanie czytelnika do bohaterów, bo widać, że ci się starają i z każdym rozdziałem zmieniają się na coraz lepsze. Doszło więc do tego, że ogromnie mnie rozczula, kiedy Kyouya przyznaje się w pewnych momentach, że nie wyobraża już sobie życia bez Eriki. On! Ten szmaciarz bez żadnego kodeksu honorowego! Zrobił się tak uroczo sentymentalny! No nie uwierzyłabym, dopóki bym tego nie zobaczyła. Na całe szczęście - było mi to dane.![]() |
Prawdziwy przyjaciel to taki, który nie zawaha się popełnić dla ciebie największej siary. |
Radość czwarta - krypto-josei, czyli o takie właśnie shoujo nic nie robiłam!
![]() |
Obrazek poglądowy na to, czemu dylematy najlepiej rozwiązuje się we dwoje. |
![]() |
Czasami męskie klepnięcie wyraża więcej niż tysiąc słów. |
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.
0 Komentarze