Ryćkanie na papierowym ekranie, czyli dlaczego mangi yaoi są w Polsce takie popularne?

Raczej nie jest ze mnie publicystyczna bestia i jeśli już poruszam jakiś temat, to zdecydowanie bardziej wolę to robić na śmieszno i niepoważno... ale tym razem skuszę się na nieco szerszą wypowiedź (czy raczej po prostu zwykły komentarz, który mogłam sobie dopieścić obrazkami, bo czemu nie) odnośnie pewnego zjawiska. A ma ono zaledwie cztery litery, które na dodatek są samymi samogłoskami. Wiecie już? Tak, to właśnie ta okropna bestia, na widok której masy truchleją albo czym prędzej chowają swoje zbiory mang pod łóżko - a chodzi o YAOI.

*heavy breathing* (Wotakoi. Miłość jest trudna dla otaku)

Na pewno wielu ludzi zaangażowanych w nasz polski ryneczek mangowy zastanawiało się, z jakiego powodu yaoi mają tak liczną reprezentację, która na dodatek z każdym rokiem - ba, nawet miesiącem! - rośnie w siłę? Naprawdę tak dobrze się sprzedają? Może to spisek wydawnictw? A komu to potrzebne? A dlaczego? Oczywiście można generalizować, że ten typ komiksów kupują tylko napalone trzynastolatki, które nie mają co w życiu robić, jak tylko gołe tyłki (powiedzmy, że tyłki) oglądać, jednak wydaje mi się, że sprawa jest jednak nieco bardziej skomplikowana. Tego zwięzłego omówienia podejmuję się również dlatego, ponieważ wydaje mi się, że jestem już w takim wieku oraz etapie czytelnictwa, który pozwala mi na chłodno podejść do sprawy (jakkolwiek fraza klucz - wydaje mi się). Ba - jeszcze do niedawna dla mnie samej yaoi było czymś, co istniało gdzieś tam, za płotem, na podwórku sąsiada, ale nie u mnie, ja takich rzeczy u siebie nie trzymam, a fe, paszoł won, gdzie mi z tym. Czasami sięgałam po doujiny, jednak wydawało mi się, że nie dam rady związać się z postaciami, którzy nie mają solidnego, wielotomowego backgroundu. Historia na pięć rozdziałów? Jasne, pewnie tylko się ryćkają. Tyle że obecnie, po wielu latach walki z wielkimi dłońmi i podbródkami tak spiczastymi, że można by na nich szaszłyki robić, sprawy mają się zupełnie inaczej...

I spokojnie - notka jest bezpieczna dla niewinnych oczu, no chyba że nie tolerujecie widoku dwóch panów obok siebie w odległości mniejszej niż dwadzieścia centymetrów.


Dla łatwiejszego zrozumienia mechanizmu popularności mang yaoi oprę się na przykładach z rodzimego rynku wydawniczego, bo jednak trochę ciężko jest mówić o czymś, czego nie da się w pełni poznać. Zresztą, to właśnie na naszym poletku wzbudza to największe emocje, więc lepiej będzie skupić się na tym, jaki biznes widzi w całej sprawie polski wydawca i czego polski klient od niego oczekuje. I sądzę, że ta niezwykła popularność yaoi w Kraju Turlającej się Cebuli ma swoje uzasadnienie w dwóch argumentach.

Trzymanie się za ręce - w shoujo zapomniana sztuka okazywania uczuć ukochanej osobie. (Rutta i Kodama)

Po pierwsze - nie czarujmy się. Tu naprawdę chodzi o podziwianie rysowanych tyłków (w końcu od tego komiks ma obrazki, żeby je oglądać), jakkolwiek spłycanie tego wątku do bycia wyłącznie napalonym, śliniącym się czytelnikiem jest mocno krzywdzące. To, że człowiek już od wielu wieków chce oglądać nagie ciało i czuje do niego pewien naturalny pociąg, możemy obserwować w tak szlachetnych instytucjach jak muzea, gdzie znajdują się setki dzieł, na których ta czy inna postać ukazuje widzowi kształtne pośladki czy pierś nieodzianą. Manga również spełnia podobną rolę. Ma być ładna, ma przykuwać wzrok oraz ma przekazywać obrazem pewne walory czy emocje, co nomen omen dzieje się również na poziomie scen łóżkowych między dwoma facetami. W końcu to też jest jakaś trudność, żeby przedstawić erotyczne napięcie między bohaterami czy zaprezentować to tak plastycznie, żeby móc wczuć się w klimat, a to, co jest nieosiągalne, bywa przez to tym bardziej interesujące. I czy taka manga yaoi ma być w domyśle jednym z pierwszych etapów do poznania własnej seksualności bądź wrażliwości, czy zaspokaja pewne doznania estetyczne, czy stanowi jeno materiał do fapania - ludzie faktycznie lubią sobie “popaczeć”.

Mój ulubiony typ trójkącika w yaoi - hot, wet i... family friendly! (Rodzinka od zaraz)

Drugim, wcale nie mniej ważnym argumentem za popularnością tego typu mang jest to, że yaoi… to nie tylko yaoi. BL jest bowiem nie tyle pełnoprawnym gatunkiem, co określeniem mówiącym o orientacji głównych bohaterów. A taką informacją nie da się zapełnić nawet dwóch stron! Tak naprawdę więc mangi określane w ten sposób są zbiorem niesamowicie pojemnym i poruszają o wiele szersze spektrum wątków czy tematów, niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Spójrzmy w takim razie na ten najważniejszy tag, który jest automatycznie kojarzony z yaoi, czyli romans. W przypadku romansów hetero mamy w Polsce do wyboru przede wszystkim szkolne shoujo, szkolne shoujo, szkolne shoujo… w tym czy innym shounenie trafi się jakaś bardziej rozwinięta parka… jeszcze parę szkolnych shoujo czy shounenów… i jakaś Emma do kompletu z Opowieścią Panny Młodej. Nasz rynek romansideł “dla młodszych dziewcząt” jest przeokropnie monotonny i praktycznie zawsze skupia się na problemach nastolatków, którzy przez dziesięć tomów nie mogą się zdecydować, czy powinni trzymać się za ręce, czy może jednak nie. Oczywiście w ostatnim czasie coś w tej kwestii ruszyło i dostaliśmy chociażby oznaczone 18+ Herezję miłości czy bardziej stonowanego, ale mocno komediowego Wotakoia - w tych tytułach skupiono się na nieco starszych bohaterach, a ich relacje są w pewien sposób ukształtowane bądź nadbudowywane. Ale to wciąż kropla w morzu, dlatego nic dziwnego, że na tym polu yaoi wydają się czymś niesamowicie głębokim i pożądanym przez kobiety. Zwyczajnie są różnorodne.

A ja czasami mam wrażenie, że recenzuję mangi właśnie dla takich kadrów. (Królowa i krawiec)

Zresztą, nie dzieje się tak zupełnie bez przyczyny - wiedząc, że prędzej czy później raczej dojdzie do konsumpcji związku, bohaterowie mang Boys Love często są prezentowani jeśli nie w wieku późnoszkolnym, to już zupełnie dorosłym, więc i ich myślenie jest nastawione na inne, dojrzalsze priorytety. Jednocześnie problemy czy sytuacja życiowa takich postaci wykracza zdecydowanie poza oglądanie fajerwerków na szkolnym festiwalu, bo przecież trzeba się zająć pracą, mieszkaniem, pasją, rodziną i tak dalej, i tak dalej. Przekrój osobowości oraz profesji też robi wrażenie: mamy i yakuzę, i policjantów, pracowników sklepu ze zwierzętami, są krawcowie, redaktorzy, kucharze, przedszkolanki, studenci… Historie są więc niesamowicie różnorodne i nastawione na inne aspekty życia. Czasami fabuła skupia się na uczuciach, czasami relacja między bohaterami stanowi pewien dodatek, bo w tle rozgrywają się akurat wielkie gangsterskie porachunki, a może zwyczajnie chodzić o człowieka, który rozstał się z żoną i ponownie definiując własną orientację zastanawia się, gdzie tak naprawdę znajduje się jego miejsce na świecie. Owszem, zdarzają się również takie indywidua jak choćby Platinum Pasta, których nie tylko nie da się bronić, ale wręcz powinno się je rytualnie spalić, a następnie powstałe z tego prochy zaorać głęboko pod ziemią... dlatego to ogromne szczęście, że nasz rynek ma ograniczoną przepustowość, więc wydawnictwa rzadko pakują się w takie oczywiste krowie placki...

I nie powiecie mi, że w przeciętnym yaoi nie ma więcej rozsądku i życiowego dramatu niż we wszystkich serialach paradokumentach razem wziętych. (O.B.)

No ale wracając - to naturalne, że chętniej sięga są po historie o dorosłych ludziach próbujących umieć w związki niż o nastolatkach, którzy nie potrafią wykrztusić nawet jednego składnego wyznania. Raz, że zachodniemu czytelnikowi takie "odważne" wątki wydają się znacznie bliższe czy nawet łatwiej przyswajalne przez pryzmat naszej kultury, a dwa, że są po prostu ukazane bardziej realistyczne. Dodatkowo trudno natrafić na dwa bliźniaczo podobne do siebie tytuły, no chyba że  lubi się klimaty mafijne... ale nawet w tym względzie mamy potężny rozstrzał między ciężkimi jak cholera Złamanymi skrzydłami a przyjemną, komediową Prawdziwą bestią. To co? Jak to brzmi na papierze? Czy manga o rockowej kapeli, w której niektórzy członkowie mają coś za uszami nie brzmi ciekawiej niż historia o przystojnym, acz niedostępnym chłopaku z tej samej klasy, który w wyniku splotu wydarzeń zainteresował się pewną szarą myszką, prawda?  Swoją drogą jestem ciekawa do jak wielu shoujo ten opis pasuje - bo mnie na myśl przychodzą co najmniej trzy.

To nie ja płaczę, to ty płaczesz... (Konbini-kun)

BL nie jest więc tylko czymś, co zaspokaja najniższe instynkty kobiet, ale znacznie częściej towarzyszą mu o wiele istotniejsze dla fabuły gatunki: wspomniany romans jako coś bardziej psychologicznego niż zalatującego brazylijską telenowelą, thriller, dramat, obyczajówka, komedia i wiele, wiele innych. Bohaterowie nie tylko rozmyślają o własnych uczuciach, co zwyczajnie o nich mówią, konfrontują się z nimi, próbują się dotrzeć charakterem z ukochaną osobą, nawet nierzadko zakładają rodziny i stawiają czoła wspólnej przyszłości. Oczywiście uważam, że pairingi hetero również mają szansę zyskać masę fanów - ot, jak chociażby Sakuta i Mai z Seishun Buta Yarou wa Bunny Girl Senpai no Yume wo Minai, postacie z Wotakoia - ale zwykle dzieje się to wtedy, gdy zaprezentowani bohaterowie są w pewien sposób dojrzali lub akcentuje się ich zaangażowanie w istniejący już związek. Pary, które dopiero zaczynają do siebie wzdychać, również mają pewien specjalny smaczek, ale na dłuższą metę takie zawieszenie relacji w limbo jest dość męczące i pozostaje jedynie wspomaganie się fanfikami czy fanartami. W yaoi - czy raczej w mangach, gdzie bohaterowie są gejami - akcent jest raczej przełożony na to, jak taki związek utrzymać, a nie go stworzyć. I to nawet nie tyle płeć bohaterów jest ważna, co relacja, którą autorzy starają się nam przedstawić.

Także tak. Nie sądzę, żeby ten trend osłabł, o ile tylko na horyzoncie wciąż będą pojawiać się interesujące pozycje. Bo mam jakąś taką naiwną nadzieję, że ludzie zwyczajnie lubią widzieć pełnoprawne pary, których historia nie kończy się tylko na “i żyli długo i szczęśliwie”, bo mogą ich podglądać dalej... jeśli wiecie, co mam na myśli ;)

I właśnie tak widzę się za dziesięć lat rozwoju tej branży. (Pocałuj jego, kolego!)

Prześlij komentarz

4 Komentarze

  1. Noo nie wiem... mam wrażenie, że jeśli chodziłoby o dorosłych bohaterów i ich dojrzalsze historie to w Polsce wojowałyby Josei'e... moim zdaniem chodzi tu bardziej o tabu... W naszym kraju raczej niewiele się mówi o homoseksualistach, a gdy już się to zdarza, to nie jest to zbyt przychylne i zaraz rodzi się dyskusja zwolenników i przeciwników... ludzie, zwłaszcza młodzież lubi tego typu kontrowersyjne wątki... i tu moim zdaniem jest słowo klucz - kontrowersyjne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego nie opieram się tylko na jednym argumencie, ale na dwóch. To połączenie nagości + dojrzalszych historii jest tym, co trafia we właściwy punkt. I niewiele się mówi o homoseksualistach? Na pewno nie w ostatnich latach. Walka o prawa to oczywiście jedna sprawa, ale do masowej kultury przenika coraz więcej tego typu rzeczy, od aktorskich, bardzo docenionych nagrodami filmów jak Tamte noce, tamte dni, po kreskówki dla młodzieży jak Voltron czy Adventure Time.
      Josei to dla mnie najbardziej niejasny termin ze wszystkich quasi-gatunków. Niby dla starszych czytelniczek, ale w praktyce wrzuca się do tego worka co popadnie - od Karnevala po Paradise Kiss. I niektóre BL to też josei, jak Loveless.

      Usuń
    2. To, że TV wszędzie wciska wątki homoseksualne nie jest wcale wyznacznikiem... ludzie wciąż niezbyt chętnie o tym mówią... Ja mając w rodzinie homoseksualistę widzę, że nikt o tym nie mówi... wszyscy się dowiedzieli na weselu jego brata, że ma partnera i koniec tematu... nawet babuleńki nie chciały tego komentować kwitując jedynie "jak tak można?"... także tak jak Kwiatek uważam, że to w Polsce wciąż temat tabu... mimo głośnych akcji typu "tęcza na Placu Zbawiciela" to szum na 5 minut, który szybko jednak milknie...
      Ale ja nie o tym :P... Post przeczytałam z czystej ciekawości, żeby zobaczyć co jest w tym yaoi takiego co sprawia, ze jest tak popularne... no cóż... jako nie-yaoistka nadal tego nie pojmuję... wolę setny raz przeczytać Nanę, Opus, wrócić do wydanych tomików Oka Horusa... wątki homoseksualne mi nie przeszkadzają, mam tomiki wish na półce, No6 i Requiem Króla Róż (choć tu nie mamy do czynienia stricte z homoseksualizmem) - i lubię te mangi... Uwielbiam Yoi i Banana Wish... Wolę shounen-ai bo tam takie związki nie są zbyt nachalnie pokazywane...
      Jednak nie oszukujmy się, dużo fanek yaoi po prostu uwielbia fakt, że to tytuły o dwóch facetach, właśnie dlatego jest tyle fanartów i fanficków z postaciami nie będącymi docelowo gejami...

      Usuń
    3. Mimo wszystko "wciskanie" wątków homoseksualnych do mediów takich jak telewizja jest pewnym wyznacznikiem, że o tym się mówi - no bo skoro gadają, to chyba ważne. Zresztą, przykład bardzo świeżutki - wiele o równości pojawiło się na Eurowizji, szczególnie w pierwszym półfinale i finale. Stale coś się dzieje. A nie chodzi też przecież o to, żeby siadać sobie przy herbatce i rozmawiać o gęstości występowania osób homoseksualnych w północnej Afryce. Samo zwiększanie świadomości jest postępem i pewną formą oswajania się z sytuacją. Przyznaję też, że może ja, siedząc w mieście, przeszłam z tym do porządku dziennego dzięki znajomym z tego kręgu, a przez to moi rodzice - mieszkający już na wsi o liczebności 30 osób - są znacznie bardziej tolerancyjni i zaznajomieni z tematem. Niemniej nie uważam tego za szum czy szukanie sensacji, bo tak samo można pod to podciągnąć depresję czy samobójstwa. To tylko pewien społeczny temat, o którym wiemy więcej.
      Widzisz, wskazałaś przykład, że czytasz Nanę, czyli mówisz już o rynku wykraczającym poza ten polski. I tak, rynek anglojęzyczny/japoński ma do zaoferowania o wiele więcej świetnych mang, które nie sięgają po wątki z homoseksualistami. To jest zrozumiałe i fajnie, żeby każdy miał coś dla siebie. I jasne, nie o to chodzi, żeby wciskać komuś coś na siłę, bo to też nie było celem tej notki. Szanuję, jeśli ktoś nie czyta yaoi - a ja nie czytam horrorów, bo się ich boję (ale wiem, że ludzie lubią! i to jest super!). I jak po Banana Fish ktoś może sięgnąć dla świetnej fabuły, tak ktoś inny może odebrać to o wiele prościej i szukać taniego fanserwisu "bo hehe dwóch facetów się pocałowało". Podobnie jest z "twardymi" yaoi - ktoś będzie czytać dla rysowanych tyłków, ktoś dla dojrzałej relacji między bohaterami. Ale nie pokusiłabym się o stwierdzenie, która grupa jest liczniejsza. Po prostu powody mogą być różne.

      I oczywiście bardzo, bardzo dziękuję za komentarz <3

      Usuń