Akcja delegacja! - recenzja mangi Losy innego świata zależą od korposzczura (tom 1)

Jeszcze do niedawna jeśli miałeś więcej niż 16 lat, brakowało ci kolorowych, ułożonych na przestraszonego jeża włosów i nie jadłeś na śniadanie ekwiwalentu miesięcznego zaopatrzenia Wałbrzycha - próżno było ci szukać fuchy jako protagonista poczytnej mangi. Dziś ten trend wyraźnie się jednak zmienia, coraz śmielej osadzając w roli (nie zawsze) elokwentnego bohatera jakiegoś styranego życiem 30-latka. Można co prawda twierdzić, że w takim SPYxFAMILY najczęściej śledzimy poczynania małej Anyi, jednak kierunek całej historii został wytyczony przez Loida Forgera/agenta Zmierzcha, mężczyznę o mocno utajnionych personaliach, lecz znajdującego się wyraźnie u progu gorącej dwudziestki i przystojnej trzydziestki. Ponad trzy krzyżyki na karku ma również gwiazda innego popularnego ostatnio shounena, czyli Kafka Hibino z Kaiju no. 8. W jego przypadku wiek ma tym większe dla fabuły znaczenie, ponieważ stanowi deadline na dostanie się do elitarnych służb zwalczających monstrualne potwory. Sakamoto Days to znów czysta kwintesencja stwierdzenia "stary, ale jary", które znajduje szczególne zastosowanie w przypadku ustatkowanego, nieco ukulanego wokół brzucha płatnego zabójcy dorabiającego na przedwczesnej emeryturze w lokalnym kombini. Ale nie tylko wartkie przygodówki korzystają ostatnio z biura pośredników oferujących dobrze rokujących, dojrzałych mężczyzn. Wcale nierzadko z tego tropu korzystają również isekaje, w tym ostatnio wydana przez Waneko nowość pt. Losy innego świata zależą od korposzczura.


Tytuł: Losy innego świata zależą od korposzczura
Tytuł oryginalny: Isekai no Sata wa Shachiku Shidai
Autor: Yatsuki Wakatsu (pomysł), Kazuki Irodori (historia), Kikka Oohashi (rysunki)
Ilość tomów: 5+
Gatunek: dramat, komedia, romans, fantasy, boys love
Wydawnictwo: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony)

Seiichiro Kondo nie jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Przepracowany, wykorzystywany przez przełożonych i podwładnych, czujący na karku oddech zbliżającej się trzydziestki mężczyzna funkcjonuje praktycznie na autopilocie, robiąc to, co do niego należy, mimo że nie odczuwa z tego powodu najmniejszej satysfakcji. Podobnie bez chwili głębszego namysłu Seiichiro reaguje, gdy podczas powrotu z pracy słyszy z zaułka kobiecy krzyk, a gdy podbiega na miejsce - dostrzega leżącą nastolatkę wyciągającą rękę po pomoc. Próba jej pochwycenia nie kończy się najlepiej, ponieważ tym, z czego dziewczyna chciała się wydostać, był świetlisty magiczny krąg teleportujący niczego nieświadomą dwójkę do zupełnie innego świata. Na miejscu czeka na nich wianuszek rycerzy, szlachciców oraz ubranych w powłóczyste szaty magów, którzy z honorami witają zaskoczoną młódkę... za to na Seiichiro patrzą z nieukrywaną konsternacją, żeby nie powiedzieć - dezaprobatą. Po zabraniu mężczyzny na bok zostaje mu wyjaśnione, że cała ta sytuacja wynika z rytuału przyzwania Świętej, która ma za zadanie zająć się oczyszczeniem tutejszego świata ze szkodliwych pokładów miazmy, natomiast obecność biznesmena jest w tym planie niczym innym, jak drobną pomyłką w obliczeniach. A jako że drogi powrotnej zbytnio nie ma, dlatego lokalni włodarze proponują zadośćuczynienie w postaci spełnienia wszelkich życzeń przybysza na gapę. Wtedy też wychodzi na jaw, jak bardzo Seiichiro został przeżarty pracoholizmem, ponieważ zamiast bogactwa, luksusów tudzież towarzystwa seksownych pań prosi on o... posadę. I to najlepiej taką w lokalnej księgowości.

Ale polskiej reprezentacji to ja się po isekaju kompletnie nie spodziewałam!

Nie da się ukryć, że Losy innego świata zależą od korposzczura mocno przypominają niedawno zaadaptowaną na 2 sezony anime serię Seijo no Maryoku wa Bannou desu (czyli w bardzo wolnym tłumaczeniu Magia Świętej jest omnipotentna). W obu przypadkach do innego świata zostają przyzwane dwie osoby - określona mianem Świętej nastolatka ma zająć się eliminacją magicznej miazmy, natomiast starszy nadprogramowy przybysz zostaje zepchnięty na bok przez okrutnie bucowatego księcia. Aby jakoś odnaleźć się w nowym świecie, z którego powrotu specjalnie nie ma, bohater/ka prosi o pracę, w której nie tylko się spełnia, ale nawet mocno przechyla szalę zwycięstwa na stronę ludzką. Dodatkowo w obu tych historiach nasz nadgorliwy innoświatowiec wdaje się w romans z dowódcą nie Pierwszego, nie Drugiego, ale Trzeciego Zakonu rycerzy (!), no i co najważniejsze, oboje protagoniści mają na imię/zdrobnienie Sei, co (wink wink) w japońskim można odczytywać właśnie jako "świętego, świętą". Także ten, całkiem sporo się uciułało tych podobieństw jak na zalążki zaprezentowanej na wstępie fabuły... Nie oznacza to jednak, że Losy innego świata nie mają do zaoferowania własnego isekajowego twistu, za który w tym przypadku robi tandem BL i księgowości. Takie połączenie wybitnie pasuje zresztą do stereotypu wymęczonego, pozbawionego szans na życie towarzyskie trzydziestolatka, którego największą siłą jest nie jego tężyzna ani tym bardziej nie wzięte z tyłka supermoce, ale samozaparcie, biznesowe doświadczenie oraz nieprzeciętny intelekt.

Tak, to zdecydowanie musi być Polska. Nawet opierdzielanie się robienie sobie długich przerw wygląda wypisz-wymaluj jak w naszych urzędach.

Choć manga ukazująca się nakładem wydawnictwa Waneko jest niczym innym, jak rysowaną adaptacją light novelki o tym samym tytule, należy od razu zastrzec, że współcześnie tego typu dzieła już rzadko kiedy są zapychaczami tworzonymi na potrzeby złowienia tych odbiorców, którzy do litych ścian literek czują potężną awersję. Zapiski zielarki, Odrodzony jako galareta, Bakemonogatari, Moje szczęśliwe małżeństwo, Paladyn z ziem dalekich... pełno mamy dziś przykładów komiksów, które godnie reprezentują książkowe odpowiedniki i nawet jeśli jakiś oryginalny materiał musiał zostać okrojony na potrzeby poprowadzenia sprawnej narracji w nowym medium, to dają też masę od siebie - zwłaszcza pod kątem wizualnym. Nie inaczej ma się sytuacja z Losami innego świata. Widać tu ogrom miłości do postawnych, przystojnych mężczyzn noszących szlacheckie szaty, subtelnie zdobione zbroje oraz zwiewne płaszcze. Nie ma się zresztą czemu dziwić, gdyż Kikka Oohashi to niezwykle utalentowana artystka dysponująca co najmniej 10-letnim doświadczeniem w branży BLkowo-josejowej. Dałabym zresztą sobie głowę... znaczy, może rękę... właściwie to palec... no dobra, nadwyżkę paznokcia małego palca u lewej dłoni uciąć, że na koncie ma nie tylko wiele własnych historii, ale widywałam jej kreskę również w kilku doujinshi powstałych w oparciu o całkiem spore franczyzy. Miałoby to zresztą duży sens, aby autorka doświadczona w bazowaniu na jakimś istniejącym źródle tworzyła komiks głównie jako "reżyserka", nie scenarzystka.

Co te isekaje tak się ostatnio uwzięły na serwowanie terapeutycznego teges-śmeges? Najpierw Mushoku Tensei, teraz tutaj...

Nawet jeśli w samym 1. tomie nie pokazano żadnej spektakularnej akcji, to tak naprawdę wiele takowej być tu nie musi, gdyż historia skupia się na dworskich intrygach oraz regularnym ścieraniu się silnych osobowości celem ekonomicznego podratowania stanu świata przedstawionego. A jest co ratować, zwłaszcza że lwią część wydatków zwala się na karb operacji pozbycia się miazmy i zapewniania Świętej wszelkich dostępnych wygód. Jednocześnie manga regularnie przypomina, że tag Boys Love nie został tu wprowadzony nadaremno, a już pod koniec 6. rozdziału dostajemy wgląd w cokolwiek sugestywną scenę w alkowie - przy czym trzeba zastrzec, że rysowniczka nie pokazuje nic ponad dobrze zbudowane męskie torsy. Ciężko na ten moment wyrokować, czy taki względnie nienachalny stan się utrzyma, ale mimo wszystko wolę na to uczulić, aby fani rasowej politycznej fikcji nie zrobili w połowie czytania woluminu miny zdziwionego Pikachu. Osobiście jednak uważam Losy innego świata zależą od korposzczura za wartą uwagi pozycję, gdyż to ogromnie miła odmiana nie tylko od krótkich (czasami przeraźliwie zbyt krótkich) BLek, ale przede wszystkim BLek kurczowo trzymających się klasycznego japońskiego settingu.

Synu, odblokowaliśmy tobie żłopanie energoli

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.

Prześlij komentarz

0 Komentarze