Kto zadłużonemu zabroni? - recenzja mangi Przyjacielskie rozgrywki (tomy 5-7)

Choć z angielskim radzę sobie najzupełniej w porządku (wyłączając może swobodne rozmówki z dziko napataczającymi się turystami pytającymi o drogę do przybytków, której nawet współrodakowi nie umiałabym wyjaśnić bez zrobienia skruszonej miny i wydukania "tyle że ja mieszkam w innej dzielnicy"), wciąż istnieje sporo serii, po które dużo chętniej sięgam po polsku. Wśród takich mang wymieniłabym chociażby Nasz cud, Kakegurui wraz z Kakegurui Twin, Złudne niebo, Piekło bez kwiatów czy Zakazane śledztwa Rona Kamonohashiego - słowem, wszystkie te tytuły, które mocno stawiają na główkowanie, grę słowami oraz wyłapywanie subtelnych fabularnych wskazówek z najmniej nachalnie narysowanych dymków. W takich przypadkach fajnie jest jednak skupiać się na litej narracji, a nie obawach, że się jakiegoś niszowego idiomu czy pogmatwanej gramatyki nie zrozumiało. Gdybym naprawdę chciała i musiała, to pokornie bym się do takiej lektury przygięła... ale po cóż robić sobie nadprogramową przykrość, kiedy można sięgnąć po rodzime wydania? Dokładnie tego typu sytuacja ma się także z Przyjacielskimi rozgrywkami, w formie anime znanymi pod nazwą Tomodachi Game. Jeśli po skończeniu pierwszego sezonu miałabym do wyboru czekać święte nigdy na ogłoszenie kontynuacji bądź zabrać się za angielskie skany (gdyż dorwanie legalnej kopii wiąże się z nie lada wyzwaniem), wolałabym już zupełnie zapomnieć o tej franczyzie. A tak? Z przyjemnością i bez najmniejszego problemu mogę sobie sięgnąć zarówno po papierowe wydanie, jak i wersję cyfrową dostępną w sklepie Google Play.


Tytuł: Przyjacielskie rozgrywki
Tytuł oryginalny: Tomodachi Game
Autor: Yuuki Sato (rysunki), Mikoto Yamaguchi (scenariusz)
Ilość tomów: 24+
Gatunek: shounen, dramat, tajemnica, psychologiczny, ecchi
Wydawnictwo: Waneko
Format: 175 x 125 mm (standardowy)

Do nieuchronnego końca powoli dobiega trzecia już z kolei rozgrywka służąca umorzeniu wielomilionowego długu, czyli "przyjacielska zabawa w chowanego", której zasady podobnie jak w przypadku poprzednich konkurencji zostały mocno podrasowane. Z dwóch rywalizujących ze sobą drużyn wyłonione zostają osoby ukrywające się, które mają za zadanie schować się w jednym miejscu i nie odstępować go nawet na krok, natomiast pozostali członkowie ekip muszą odnaleźć zawodnika przeciwników plus zadbać o to, aby ich własny człowiek nie umarł z głodu, koczując przymusowo w ustalonej kryjówce. Problem w tym, że jeśli ktoś pójdzie z prowiantem do przyczajonego w terenie sojusznika, ktoś z wrogiego teamu może wyśledzić jego lokalizację i obwieścić tym samym swoje zwycięstwo. A trzeba przyznać, że Yuuichi jest w wyjątkowo trudnej pozycji, ponieważ przeciwnicy - piątka kumpli będących zarazem członkami szkolnej drużyny koszykarskiej - mają nad nim przewagę nie tylko pod względem liczebnym, ale także siły przyjacielskich więzi, o czym świadczy chociażby zakwalifikowanie się do tejże rundy w pełnym składzie. Nie oznacza to jednak, że przebiegły licealista podda się absolutnie bez walki. Mając do dyspozycji bezwzględnie mu oddanego kumpla oraz zaradną piękność z przydziału potulnie wypełniającą jego instrukcje, chłopak całkiem sprawnie opracowuje skomplikowany plan naruszenia żelaznej jedności w dowodzonej przez rosłego Kapitana grupie K.

Korki z pozowania do obwolut zdecydowanie były brane od damskiej obsady Kakegurui

Nie przypuszczałam, że to w ogóle będzie możliwe, ale póki co Przyjacielskie rozgrywki wraz z postępem kolejnych, coraz bardziej złożonych gier (oraz pojawianiem się w tle pewnych śmiertelnych ofiar) nie tylko nie wyłożyły się na twarz, ale wciąż znakomicie balansują na cienkiej linii między wyżynami inteligentnych spisków i odmętami totalnego edgyzmu. Trochę niczym w Kakegurui, tyle że 300% bardziej na serio. Ogromnie w tym pozytywnym odczuciu pomaga fakt, że chociaż wiele drugo- i trzecioplanowych postaci wydaje się totalnymi dupkami, tak naprawdę prędzej czy później okazują się całkiem porządnymi ludźmi, którzy po prostu mają jakieś przywary albo są gotowi posunąć się do mało pięknych zagrań, aby tylko zadbać o interesy swoje oraz swoich bliskich. Wygląda zresztą na to, że nawet organizatorzy nie są takimi absolutnie najgorszymi ścierwami i wcale nie mają za nic życia podlegającym im zawodników... przynajmniej nie na tak wczesnym etapie zabawy. I chociaż daleka jestem do stwierdzenia, że to pracujące pod przykrywką kochane misie-pysie rozdające pieniądze szlachetnym śmiałkom, widać, że tamtejszy dział BHP jakoś się uchował przy redukcji etatów. W efekcie sporo postaci da się polubić czy wręcz odrobinę z nimi sympatyzować, co przy robieniu wszelkiego rodzaju odmianach battle royali powinno być absolutnym minimum wymogów do spełnienia. Zwłaszcza jeśli tworzy się serię przewyższającą te 5-6 tomów na krzyż.

Czyżby ktoś tu może chciałby porozmawiać o naszym panie i zbawcy Cidzie Kagenou?

Najciekawiej z tego wszystkiego prezentuje się jednak paczka przyjaciół orbitująca wokół głównego bohatera. I ponownie - zrobienie z nich płytkich, interesownych gnojków zdałoby egzamin najwyżej na krótką metę, natomiast jeśli mamy przetrwać aż siedem rozbudowanych rozgrywek, zachowanie licealistów musi być nieco głębsze niż kałuża na rynku w Kielcach w słoneczny dzień. We wcześniejszych tomach mieliśmy okazję zapoznać się z motywacjami Tenjiego Mikasy, który ze wszystkich sił pragnie zdemaskować sprawcę zamieszanego w bardzo nieprzyjemną w skutkach aferę sprzed paru lat. Nie jest to może najlepszy typ do utożsamiania się dla przeciętnego czytelnika mang, ale nie da mu się odmówić, że zachowuje się adekwatnie do tego, jaki los zgotował mu świat przedstawiony. Znów w tomie 6. przybliża nam się sylwetkę Kokorogi, która normalnie może być uznawana za nieśmiałą, niewinną nastolatkę, jednak w kryzysowych sytuacjach jej nieśmiałość zmienia się w absolutną bezsilność, żeby nie powiedzieć, że szokującą bierność podszytą syndromem wyparcia. Czy takie zachowanie fikcyjnej postaci z miejsca wzbudza naszą niechęć? A i owszem, najpewniej dziką i nieposkromioną. A czy prawdziwi ludzie zachowują się w ten sposób? No ba. Dlatego choć nie lubię jakoś szczególnie Kokorogi, nie umiem jej też całkowicie potępić. Podobnie ma się sprawa z Shibe, który prezentuje znów intrygująco wybuchowy miks bogatego dzieciaka nieświadomie zadzierającego z tego tytułu nosa oraz prostodusznego głuptasa niezdolnego do okłamywania ludzi. Kumplowanie się z takim typem byłoby okrutną przeprawą, ale już śledzenie różnych interakcji z jego udziałem wydaje się wcale niezłą rozrywką.

Niech pierwsi rzucą kamieniem adepci prokrastynacji i spychologii stosowanej dnia jutrzejszego...

Spieszę przy okazji donieść, że w dwóch trzecich 6. tomu przechodzimy płynnie z materiału, który anime jeszcze zaadaptowało, do rozgrywki numer 4, widzom bajki bliżej nieznanej. Rzecz jasna nie zamierzam spoilować, co będzie się działo od tegoż momentu, zwłaszcza że akcja jest mocno związana z całkiem sporym zwrotem fabularnym przedstawionym jeszcze w tomie 5., niemniej mogę chyba bezpiecznie wspomnieć, że część z ekipy wzorem cyklu gier Danganronpa zostanie zmuszona do sporego wysiłku dedukcyjno-śledczego... pozbawieni przy tym pomocy najszczfańszego ze sczfanych lisów, czyli Yuuichiego. No, przynajmniej w dużej części. Na tym etapie mamy już świadomość, że protag Przyjacielskich rozgrywek to wykapane męskie alter ego Jabami Yumeko z Kakegurui i praktycznie żadne misternie budowane szachrajstwo nie ma przed nim najmniejszych tajemnic. Stąd pomysł na ten arc jest o tyle odświeżający, ponieważ możemy utożsamić się z odrobinę mniej lotnymi intelektualnie przyjaciółmi Katagiriego i spróbować wraz z nimi rozpracować przygotowane przez Manabu wyzwanie. Nie oznacza to oczywiście, że Yuuichi w ten czy inny sposób nie wciśnie w fabułę swoich pięciu jenów i nie podsunie kompanom kilku cennych uwag, niemniej ciągłe obserwowanie w akcji wykapanych geniuszy potrafi być kapkę męczące. No a skoro już posiłkujemy się porównaniami z Szałem hazardu, to tam również miło było od czasu do czasu skoczyć w bok i poobserwować, jak nierówną walkę z systemem toczy taka Mary albo Ririka.

Twój argument jest inwalidą... i ty też pewnie zaraz będziesz po starciu z rozzłoszczonym tłumem rówieśników

Przyjacielskie rozgrywki może i przypominają na pierwszy rzut oka typowe guilty pleasure , które są w swej skrajnej głupocie aż fascynująco zabawne, niemniej daleko im do poziomu serii mających zupełnie wywalone na logikę takich jak Czarodziejki.net czy Gra w króla. To manga dużo bardziej przemyślana i angażująca, przez co nawet jeśli posiada zdrową dawkę krawędziowości, to przypomina ona raczej szczyptę przyprawy podkreślającą pikantność smacznego dania, a nie litrowy słoik papryczek chili wrzuconych do garnka bez choćby oderwania szypułek. Nie każdemu przypadnie ona do gustu, natomiast jeśli wśród waszych faworytów znajdują się takie tytuły jak wielokrotnie wspominane Kakegurui, Danganronpa czy Talentless Nana, dzieło autorstwa Mikoto Yamaguchiego i Yuki Sato również powinno trafić do kręgu waszego zainteresowania. Mnie takie porypane klimaty absolutnie siadają, zwłaszcza że mimo ewidentnego oparcia historii na schemacie "gry o przetrwanie" można się przy tej konkretnej lekturze także intelektualnie wyżyć.

Trochę inaczej zapamiętałam ten wstępniaczek do Piły

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.

Prześlij komentarz

0 Komentarze