Tytuł oryginalny: Majo
Autor: Daisuke Igarashi
Ilość tomów: 2w1 (z serii Jednotomówek Waneko)
Gatunek: dramat, fantasy, seinen
Wydawnictwo: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony)
![]() |
Dwie głowy owieczki w cenie złotóweczki! |
Muszę przyznać, że narracja prowadzona przez Daisuke Igarashiego nie ma ani krztyny litości dla czytelników, którzy są raczej (dyplomatycznie rzecz ujmując) niespieszni intelektualnie i preferują, gdy wszelkie niezbędne do zrozumienia fakty są im wykładane bezpośrednio, kawa na ławę. Tymczasem efemeryczna, miejscami szalenie trudna do poskładania fabuła kilku zaprezentowanych w zbiorze opowieści wydaje się nie mniej zagadkowa od samych tytułowych wiedźm - zwodzi niedopowiedzeniami, konfunduje regularnymi przeskokami w miejscu i czasie oraz nakazuje ciągle poddawać w wątpliwość to, co czysto w teorii dzieje się tuż przed naszymi oczami. Jeśli mam być zupełnie szczera, to nie jestem nawet pewna, czy zrozumiałam choć połowę treści, którą autor zawarł w swoim nietuzinkowym komiksie... niemniej zupełnie nie mam o to do niego pretensji. Raz, że nabyty tomik nigdzie przecież nie ucieknie, więc mogę za jakiś czas przysiąść do ponownej lektury z nowym zestawem przemyśleń i doświadczeń, a dwa, połapywanie się w niuansach akcji połapywaniem się w niuansach akcji, ale jednotomówka ta wygląda jak coś, co zostało stworzone przede wszystkim do wajbowania. Czytelnik ma być zaciekawiony, zaskoczony, zdezorientowany, ma czuć podskórny niepokój, a zarazem fascynację dziwnymi, niemal sennymi wizjami będącymi ni to efektem rzucanych przez wiedźmy czarów, ni to kontaktu ze znacznie wyższymi bytami i przelotnego rzucenia okiem na ich trudny do pojęcia wymiar. Takich prac nie sposób w pełni zrozumieć. Takie prace należy chłonąć, a następnie pozwolić im zakorzenić się gdzieś w głębinach podświadomości.
![]() |
A skoro same bohaterki się zbytnio nad swoimi czynami nie głowią, to czemu mieliby to robić czytelnicy? |
Nie da się ukryć, że warsztat Daisuke Igarashiego mocno odstaje od współcześnie wymuskanych mang stawiających na wielkookie piękności czy czesanych na spiczasto nastolatków. Praktycznie każdy kadr składa się z ogromu drobniutkich, szkicowych kreseczek budujących najrozmaitsze desenie, światłocienie, faktury bądź też ruch, co nadaje rysunkom wrażenia niemalże fotorealizmu - a niemalże tylko dlatego, gdyż z jakiegoś względu autor nie przykłada się specjalnie do odwzorowywania proporcji ludzkich twarzy. I to też nie wszystkich, bo głównie ci młodsi sprawiają mu drobne problemy, podczas gdy liczne fałdki na nadgryzionych zębem czasu twarzach pomarszczonych staruszków zostają akurat nakreślone z odpowiednim pietyzmem. Przez to można niekiedy odnieść wrażenie, że ludzie zostali tu umieszczeni bardziej z obowiązku, jako obligatoryjny element świata przedstawionego lub pretekst do układania odrealnionych scen w ciąg przyczynowo-skutkowy, lecz nie jako pełnoprawni, rozwinięci charakterologicznie bohaterowie. Jakby tego było mało, autor uwielbia osadzać akcję w skandalicznie rzadko eksplorowanych przez mangi zakątkach znanego nam świata takich jak Bliski Wschód, amazońska dżungla czy zaśnieżona tajga. Nie dość, że miejscówki te same w sobie są szalenie interesujące (i to nie tylko dla japońskich odbiorców popkultury), to jeszcze stanowią perfekcyjne tło dla historii mocno opierających się na ludowych wierzeniach, pielęgnowaniu wiekowych tradycji, koegzystencji z naturą i tego typu klimatach sprzyjających posiłkowaniu się surową, pierwotną magią. Ogromnie podziwiam kreatywność autora, jak również jego niezwykły upór, aby konsekwentnie rozwijać ten (co by nie mówić) unikalny styl rysowania.
![]() |
Takiej jedności z naturą nawet ekolodzy mogliby pozazdrościć! |
Sądzę, że Wiedźmy przypadną do gustu fanom nieco bardziej niszowych, eksperymentalnych komiksów zachodnich, które stawiają na absolutną swobodę ekspresji i zabawę formą ponad fabularną ciągłość. Czytelnik co do zasady musi zaakceptować, że nie jest ważne to, skąd właściwie bohaterki biorą swoje moce ani czemu cały świat nie trąbi o ich istnieniu, ale to, jakimi pobudkami się kierują i dlaczego w gruncie rzeczy zostały określone mianem "wiedźm", a nie "czarodziejek" czy "wróżek". Wydaje mi się również, że dużo więcej z takiej lektury wyciągną osoby w pełni dojrzałe, szukające ambitnych czytadeł bliższych portfolio Asumiko Nakamury czy Tsutomu Niheia niż twórczej śmietanki Weekly Shounen Jumpa. Nie chcę oczywiście umniejszać młodym czytelnikom, niemniej znajdujące się z tyłu tomiku oznaczenie 16+ wydaje się absolutnie zasadne, aby uchronić co wrażliwszych przed widokiem morfujących ludzi, którym poluzowane wnętrzności nierzadko wypływają na wierzch. Tia... Gdyby tego typu smakowitości zostały ubrane w szaty całej serii, pewnie dziesięć razy bym się zastanowiła, nim bym się na poważnie do takiej mangi zbliżyła, ale w przypadku zaledwie jednego, acz opasłego tomiku? Pewnie zabrzmię jak zdarta płyta, ale cieszę się, że Waneko potrafi od czasu do czasu wyciągać mnie z bezpiecznej strefy komfortu i pokazywać kawałki szczególnie wartościowej popkultury.
![]() |
Jednostronne recenzenta z czytelnikami rozmowy |
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.
0 Komentarze