Choć nie jestem jakąś wielką fanką produkcji live action, nie sposób poruszać się po współczesnej popkulturze, nie słysząc tego i owego o aktorskiej doli. Jedną z ciekawszych rzeczy, na które natknęłam się w ostatnich latach, jest wiedza o istnieniu cokolwiek kontrowersyjnego sposobu na wcielanie się w role określanego mianem "metody Stanisławskiego" (czy w wariancie amerykańskim "metody Lee Strasberga"). Według przyświecającej tym panom filozofii aktor nie miał wczuć się w postać. Miał się nią stać. Pół biedy, jeśli taki Robert de Niro na potrzeby przeanalizowania roli w Taksówkarzu na 3 miesiące postanowił zostać legitnym taryfiarzem, natomiast w skrajnych przypadkach potrafiło dochodzić do sytuacji rodem z planu Człowieka z księżyca, gdzie Jim Carrey nawet poza czasem kręcenia zdjęć zachowywał się niczym główny bohater, będąc przy tym niesamowicie uciążliwy czy wręcz agresywny wobec pozostałych członków ekipy filmowej. Świadomość, że takie incydenty faktycznie miały (i wciąż miewają) miejsce, pozwala tym bardziej wczuć się w fabułę mangowej Kasane, której tytułowa bohaterka jest stopniowo pochłaniana przez manię wcielania się w kogoś, kim nie jest - nie ogranicza się to jednak wyłącznie do ról teatralnych, ale zdolność przechwytywania twarzy poprzez pocałunek sprawia, że odgrywać musi nawet swoje codzienne życie.

Tytuł: Kasane
Tytuł oryginalny: Kasane
Autor: Daruma Matsuura
Ilość tomów: 14
Gatunek:
seinen, dramat, horror, psychologiczny, supernatural
Wydawnictwo: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony)
Kasane stoi przed niepowtarzalną szansą zagrania jednej z najbardziej wymagających, a zarazem spektakularnych kobiecych ról - czyli samej szekspirowskiej Lady Makbet. Sęk w tym, że ambitna, okrutna, stopniowo popadająca w obłęd władczyni była zarazem ostatnią sceniczną postacią, w jaką brawurowo wcieliła się jej własna matka, Sukeyo Fuchi, zanim podupadła na zdrowiu i kompletnie zniknęła. Nie chodzi zatem wyłącznie o to, aby pokazać absolutny pik swojego talentu, ale żeby przyćmić legendarny występ najzdolniejszej osoby, jaką kiedykolwiek nosiły deski teatru. Korzystanie ze wsparcia Habuty będzie w tej sytuacji nieuniknione, jednak kluczem do zachowania równowagi psychicznej okazuje się dla Kasane relacja z Nogiku (nomen omen jej przyrodnią siostrą, z czego główna zainteresowana wciąż nie zdaje sobie sprawy, za to druga strona - a i owszem). Głównej bohaterce zależy nie tylko na "pożyczanym" obliczu, ale także na zdewastowanej przyjaźni, którą jeszcze jako Nina Tanizawa pielęgnowała w sercu. Im dalej w las... to znaczy, im dalej w przygotowania, tym poddenerwowana aktorka zaczyna coraz mocniej odczuwać ciężar własnych grzechów, aż wreszcie podczas jednej z prób dochodzi do niespodziewanego omdlenia. Wówczas Nogiku postanawia wyjść z propozycją, że zamieszka wraz z Kasane, aby dodać jej otuchy oraz usprawnić proces zamiany twarzy. W rzeczywistości jednak skrupulatnie realizuje misterny plan, który ma zniszczyć osoby, które wcześniej zniszczyły życie jej oraz jej matki...
 |
Co jak co, ale "monotematyczność" okładek Kasane nigdy mi się nie znudzi
|
To wyjątkowo przewrotne, że najbardziej pożądaną przez Kasane rolą jest akurat ta, która na ten moment najlepiej podsumowuje jej życiowy dorobek. Co prawda w przeciwieństwie do Lady Makbet nie skąpała swoich rąk we krwi - przynajmniej nie bezpośrednio i nie z absolutną premedytacją - ale wciąż ma na sumieniu wystarczająco dużo paskudnych występków oraz zniszczonych życiorysów będących wypadkową pogoni za miejscem na szczycie hierarchii (w tym przypadku nie państwowej, lecz teatralnej), żeby w pełni zasłużyć na błogosławieństwo swojej duchowej patronki. Nic zatem dziwnego, że Daruma Matsuura postanowiła wpleść w historię subtelnie wkomponowany wątek wspomnianej na wstępie metody Stanisławskiego oraz tego, czemu dla Kasane jednoczenie się z graną postacią jest obarczone nawet nie podwójnym, a wręcz potrójnym ryzykiem. No i oczywiście jak na przykładny szekspirowski dramat przystało, dla głównej bohaterki nie istnieje pojęcie wycofania się z problematycznego wyzwania, które w ostentacyjny dla odbiorcy sposób wiedzie ją do zguby. Gdyby jeszcze sama dla siebie przecierała szlak aktorskiej kariery, pewnie przynajmniej dwa razy porządnie by się zastanowiła nad podejmowaną decyzją, ale że czuje na karku oddech Lady Makbet o twarzy swojej niedoścignionej matki, to... cóż. Raczej ciężko posądzać Kasane o jakikolwiek zdrowy rozsądek.
 |
Obtaczanie skrzydełek w paprykowej marynacie na sobotniego grilla be like
|
A skoro już przy matce Kasane jesteśmy, to w 9. oraz 10. tomie wreszcie poznajemy jej losy, począwszy od momentu wyrwania się z zapyziałej wioski, przez osiągnięcie statusu legendy świata teatru, aż po sam gorzki, godny pożałowania koniec. Rzecz jasna nie zamierzam przytaczać tu szczegółów tego wcale wartkiego wątku, ale muszę przyznać, że historia Sukeyo Fuchi - a właściwie to Izany, bo tak faktycznie na imię miała rodzicielka głównej bohaterki - okazała się równie niejednoznaczna co ta rozgrywająca się w aktualnych czasach. Do tej pory odnosiłam wrażenie, że przewijająca się gdzieś w tle sylwetka genialnej, szanowanej przez wszystkich aktorki jest tak naprawdę bezwzględną, wytrawną manipulatorką, której w przeciwieństwie do Kasane wszystko zawsze się udawało lub uchodziło na sucho. W rzeczywistości jednak jabłko naprawdę niedaleko padło od jabłoni. Izana również była niesamowicie doświadczoną przez los dziewczyną, która starała się zachowywać maksymalnie fair, jak to tylko było możliwe, jednocześnie za żadne skarby nie chcąc się dać sprowadzić do poziomu życiowego popychadła. Stąd jej kreacja zasługuje na miano antybohaterki, której oczywiście daleko do bycia kryształową personą, ale mimo wszystko potrafi w jakiś sposób zaskarbić jeśli nie pełnoprawną sympatię, to chociaż zrozumienie czytelników.
 |
Kobieta zniewalająca, która żadnej roli się nie boi
|
Jeśli już ktoś rzeczywiście wywołuje na plecach ciarki niepokoju, to postacie uzupełniające drugi plan, na czele z takim Habutą oraz ojcem Nogiku. Nie da się ukryć, że damskie postacie potrafią być niezwykle wyrafinowane w swoim okrucieństwie, niemniej przedstawieni w tej historii mężczyźni to w przeważającej większości wyższa szkoła bycia szumowinami, którzy siłą bądź sprytem wykorzystują innych do zaspokajania swoich żądz. Żeby nie było - na tym etapie fabuły Kasane daleko jest do bycia przypadkową ofiarą opresyjnego systemu, zwłaszcza że również realizuje swoje marzenia kosztem pozyskania cudzego piękna, niemniej jej główny cel, czyli chęć występowania na scenie, nie ma w sobie absolutnie nic zdrożnego. Tymczasem wszyscy tu przedstawieni, jakkolwiek liczący się dla fabuły panowie myślą przede wszystkim o usidleniu upragnionej kobiety, fizycznym podporządkowaniu jej sobie lub przynajmniej psychicznym uzależnieniu jej od oferowanej pomocy. I nawet jeśli za ich czynami stała niegdyś bezwarunkowa miłość, to z biegiem lat uczucia te uległy kompletnemu wypaczeniu. Wszystko to czyni jednak z bohaterów mangi Darumy Matsuury ciekawe, wielowymiarowe postacie, które nie są złodupcami dla samego złodupczenia, lecz stały się godne pożałowania, gdyż tak jak zwykli ludzie kierują się zupełnie prozaicznymi pobudkami.
 |
Grzechy przeszłości zawsze chętnie podadzą pomocną dłoń... albo nawet kilka
|
Choć wydawało się, że postać Lady Makbet z dość mocno sugerowanych powodów może być zarówno ostatnią rolą matki, jak i idącej w jej ślady córki... to wciąż jeszcze nie koniec historii brzydkiego kaczątka, które z pomocą magicznej szminki przeobraziło się w łabędzią diwę. Aktualne tomy dobitnie nam bowiem insynuują, że istnieją jakieś specjalne warunki do spełnienia, które mogłyby przemienić tymczasowe kłamstwo w zupełnie trwałą prawdę. Jakie są to jednak wymogi? Czy Kasane będzie w stanie im sprostać? I co właściwie z tym fantem poczną pozostałe postacie? Już nie mogę się doczekać finiszu tej niezwykle wyboistej na moralnych zakrętach podróży, nawet jeśli jednocześnie trochę się go obawiam - także z tego względu, że w Polsce możemy prędko nie dostać równie świetnie narysowanej, dojrzałej, okraszonej elementami nadnaturalnymi mangi, która mimo bycia pełnokrwistym dramatem nie tylko nie zraża do bohaterów, ale z miejsca angażuje w śledzenie ich losów.
 |
Także proszę się nie martwić! Przy projektowaniu obwolut nie ucierpiał żaden postronny statysta!
|
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu
Waneko.
0 Komentarze