Korzystając z okazji, że polskie wydanie Zapachu miłości szczęśliwie dotarło do finału, chciałam ogromnie podziękować wydawnictwu Waneko. Po pierwsze za to, że podjęli rękawice rzuconą im przez fanów dojrzałych romansów i zdecydowali się na wydanie tego mimo wszystko mocno niszowego, wcale nie tak krótkiego, pozbawionego anime tytułu. Po drugie Koteły nie tylko wypuszczały serię zgodnie z harmonogramem, ale na dodatek odstępy między kolejnymi tomami wynosiły zaledwie 1,5 miesiąca (nie tak jak u innego mangowego wydawcy, które wielu seriom przydzielił taki tryb, lecz słowa dotrzymać już nie umiał). Po trzecie marketing odwalił kawał znakomitej roboty, gdyż w ramach dodawanych do niektórych tomów gratisów zaplanował pomysłowe akcesoria, które idealnie korespondowały zarówno z tytułowym motywem serii, jak i miejscem pracy głównych bohaterów. Fiolka z solą do kąpieli, kompaktowe mydełko w płatkach, pachnąca pocztówka, wonny notesik - niby to drobiazgi, ale pokazują, jak bardzo wydawnictwu zależało, aby czytelnicy dali serii szansę... a potem z całego serca ją pokochali. Mnie pozostaje się tylko do tej akcji przyłączyć i zapewnić, że zakończenie Zapachu miłości jest jedną z najmilszych rzeczy, jakiej możecie doświadczyć w 2023 roku.

Tytuł: Zapach miłości
Tytuł oryginalny: Ase to Sekken
Autor: Kintetsu Yamada
Ilość tomów: 11
Gatunek: seinen, komedia, romans, okruchy życia
Wydawnictwo: Waneko
Format: 175 x 125 mm (standardowy)
Psychicznie wycieńczona Asako wreszcie zdołała zdobyć się na odwagę i otworzyła się przed Koutarou, opowiadając mu o swoim mało przyjemnym dzieciństwie, o regularnych przytykach dzieci przezywających ją per "capidełko" oraz o wyrachowanej prowodyrce tych docinek, na którą miała nieszczęście natknąć się po latach, a która nie zmieniła się ani o jotę, co doprowadziło do nawrotu ze zdwojoną siłą zaleczonych z czasem kompleksów. Po ubraniu tego wszystkiego w słowa oraz solidnym przepłakaniu kotłujących się w niej wątpliwości, Yaeshima nie tylko odkrywa, że niepotrzebnie wzbraniała się przed podzieleniem się troskami z ukochanym, ale ostatecznie jest w stanie pogodzić się z całą tą sytuacją, wiedząc, że aktualnie sprawy mają się zupełnie inaczej. Zawsze może bowiem liczyć na kochającą rodzinę, zyskała wspaniałych, pełnych życzliwości kolegów z pracy, a przede wszystkim ma u boku Koutarou, swojego... no, już nie tyle chłopaka, co oficjalnie narzeczonego, ponieważ następnego dnia po dramatycznych zwierzeniach Natori pod wpływem chwili zdecydował się wyznać Asako, że pragnie wziąć z nią ślub. Od tego momentu wydarzenia wrzucają na wyższy bieg, a para głównych bohaterów musi się zmierzyć oko w oko z jednym z największych bossów, jakie przygotowało dla nich życie: z organizacją ślubu.
 |
Chociaż obwoluty Zapachu miłości nigdy nie należały do kompozycyjnej topki, to nie sposób im odmówić umiejętności wywoływania spontanicznego uśmiechu
|
Zaliczam się raczej do typu osób, które niesamowicie łatwo rozklejają się podczas seansu dobrego, emocjonalnego anime, za to mangi wzbudzają we mnie co najwyżej chęć wzruszenia ramionami... a mimo to... damn. Nawet mnie podczas lektury ostatniego tomu Zapachu miłości oczy lekko zwilgotniały i w sumie niewiele już brakowało, żebym poszła w full płakuwę. Rzadko się bowiem zdarza, żeby seria poświęciła aż tyle miejsca na porządne podsumowanie historii i epilog w postaci przejścia relacji głównych bohaterów na wyższy poziom rodzinnego życia (przepraszam za spoiler, ale obwoluta 11. tomu pierwsza zdradziła info o ślubie). Chociaż całkiem cieplutko wspominam taki Ouran High School Host Club czy Fruits Basket, nie da się ukryć, że ich najmocniejszą stroną nie są ostro speedrunowane zakończenia ukazujące na kilkunastu (o ile nie kilku) stronach, że bohaterowie po oficjalnym spiknięciu się nie zapomnieli zaliczyć timeskipa, się ochajtać oraz przedłużyć ciągłości rodu o kilku rezolutnych potomków. Żebym się przy takich mangach rozkleiła, musiałabym przynajmniej mieć na to czas. Tymczasem Zapach miłości nawet tak przyziemny proces jak podpisanie papierów i złożenie ich w urzędzie był w stanie ukazać jako piękną, nostalgiczną chwilę wieńczącą długi proces docierania się dwójki ludzi. I o takie właśnie feelsy absolutnie nic w życiu nie robiłam.
 |
Dojrzałość poznacie po tym, że nie marzy się już o spotkaniu kogoś, z kim można by konie kraść, ale kogoś, kto z entuzjazmem pomoże rozliczyć PITa
|
Choć Zapach miłości zakończył się na doskonałej liczbie tomów - ani zbyt małej, a przez to pospieszającej fabułę, ani zbyt dużej, co mogłoby się skończyć transformacją w rozwodnioną telenowelę - będzie mi niesamowicie brakować regularnej dawki codziennych perypetii z życia Asako i Koutarou. Lektura tej mangi była dla mnie niczym odwiedziny u dobrych przyjaciół i dowiadywanie się, co im się ostatnio ciekawego przydarzyło. Jasne, czasami z zażenowaniem przyznawali się do sprzeczki albo bycia zazdrosnym o jakiegoś przypadkowego adoratora, ale znacznie częściej dzielili się wartościowymi poradami na temat tego, jak udało im się wyjść z kryzysu albo ile spokoju ducha potrafi zapewnić porządna rozmowa i odpowiednio wczesne przygotowanie się do podjęcia jakiejś ważnej decyzji. Seria Kintetsu Yamady nie tylko nigdy nie zawiodła pokładanych w niej oczekiwań, ale jest tak mądra i kochana, że powinna być stawiana za wzór dla wszystkich szanujących się romansów, które nie szczują tanią dramą, tylko umiejętnie odwzorowują prawdziwe relacje międzyludzkie. W efekcie manga ta stanowi jedną z czołowych pozycji dostępnych na naszym rynku, w którą powinien zaopatrzyć się praktycznie każdy (choć ze względu na obecność scen zbliżeń lepiej, aby były to osoby bliższe niż dalsze wieku dojrzałości).
 |
Nie charyzma, lecz troska szczera zrobią z ciebie fest partnera!
|
Sporym niedopowiedzeniem byłoby jednak stwierdzenie, że Zapach miłości to manga skupiająca się wyłącznie na Asako i Koutarou. Ta seria nie byłaby nawet w połowie tak dobra, jak ostatecznie się okazała, gdyby nie plejada bohaterów drugoplanowych otaczająca parę uroczych zakochańców na każdym etapie ich relacji. Oczywiście to nie tak, że poświęca się im bór jeden wie ile czasu antenowego, niemniej wątki takie jak początkowa "rywalizacja" Yaeshimy i Ichise, nieufność Keity wobec wybranka siostry, kwestia nie do końca udanego małżeństwa jedynej znajomej Asako z młodości czy nawet osobowość wprowadzonego totalnie na sam koniec pana Takarady od organizacji wesel, który nieustannie dostrzega podobieństwa między swoją pracą a zarządzaniem licealną drużyną bejsbola... jestem przekonana, że po ich doświadczeniu czytelnicy już nigdy nie spojrzą z taką samą wyrozumiałością na tanie shoujo dramy wywołane odczapowymi nieporozumieniami czy brakiem odbycia szczerej, pięciominutowej rozmowy. Na dodatek to dzięki nieustannemu odbijaniu się młodych państwa Natorich o charaktery swoich bliskich i znajomych wszyscy oni byli w stanie tak wspaniale się rozwinąć, tworząc zwarty, pełen szacunku oraz wsparcia ekosystem.
 |
Niestety, nawet w Zapachu miłości pojawiają się momenty zupełnie oderwane do rzeczywistości... no bo która normalna sprzedawczyni powiedziałaby u nas, że klient czegoś nie potrzebuje?!
|
Ciekawe, kto się spodziewał (oczywiście bez wcześniejszej znajomości skanów), że seria, która za sprawą obwoluty 1. tomu wydawała się "typowym erotykiem dla bab" wykorzystującym za motyw przewodni dziwny kink z poceniem się i wąchaniem ciała, okaże się tak niesamowicie wholesome historią będącą podręcznikowym przykładem tego, jak należy umieć w związki? Nie powiem, autorka podjęła olbrzymie ryzyko, decydując się rozpocząć serię od bycia tak mocno sus, jednak wierzę, że słowo szeptane zrobiło już swoje i na tym etapie mało kto w Polsce kojarzy Zapach miłości z podejrzanej jakości romansem. Owszem, można nie mieć ochoty na lekturę spokojnej obyczajówki i totalnie takie podejście rozumiem, natomiast jeśli kiedykolwiek będziecie szukać dzieła, które zaspokoi z grubą nawiązką
wszelkie niedobory fluffu we krwi albo pomoże przekonać członków waszej rodziny, że mangi jako medium są super rozwijające, wartościowe i fokle, możecie być pewni, że trafiliście pod najlepszy możliwy adres.
PS. Trzymam kciuki za kolejne prace Kintetsu Yamady i za możliwość
wydania ich u nas, zwłaszcza że rozpoczęte przed kilkoma miesiącami Kasane to Subaru
również zapowiada się jako świetna opowieść traktująca o przełamywaniu
stereotypów, odnajdywaniu własnej tożsamości i tworzeniu kolejnej
zdrowej, opartej na szczerości relacji.
 |
To nie ja płaczę! To ty płaczesz!
|
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu
Waneko.
0 Komentarze