Walka na wydawanie mang otrzymujących animowane adaptacje - i to jeszcze zanim dojdzie do ich właściwej emisji - trwa w najlepsze. Tym razem swoją premierę miało przygotowane przez Waneko Summer Time Rendering, którego anime zaplanowano na sezon wiosenny 2022 (czyli już lada moment). Owszem, zawsze istnieje pewne ryzyko związane z rzucaniem się na mangi, które nie mają jeszcze ustanowionej renomy w polskim fandomie, jednak w tym przypadku ogłoszenie anime nie stanowi jedyny aspekt, który uczynił z tej serii łakomy kąsek do zgarnięcia przez naszych rodzimych wydawców. Zachęcające są także gatunki - wszak połączenie horroru, dramatu i tajemnicy brzmi jak coś, co nieco starsze tygryski lubią najbardziej - oraz to, że manga dopiero co skończyła się na 13 tomach. W mojej ocenie jest to perfekcyjna długość dla takich wartkich, nafaszerowanych zwrotami akcji serii, które mają za zadanie dostarczyć odbiorcy solidną porcję plottwistów, a przy tym nie zdążą znużyć przeciąganymi w nieskończoność wątkami.

Tytuł: Summer Time Rendering
Tytuł oryginalny: Summer Time Rendering
Autor: Yasuki Tanaka
Ilość tomów: 13
Gatunek: shounen, dramat, horror, tajemnica, supernatural
Wydawnictwo: Waneko
Format: 175 x 125 mm (standardowy)
Shinpei po dwóch latach nieobecności wraca do rodzinnego miasta, Wakayamy, ulokowanego na wyspie Hitogashima. Powodem jego nagłego przyjazdu nie jest jednak tęsknota za domowym ciepłem czy lokalnym jedzeniem, ale... śmierć Ushio, jego przyjaciółki z dzieciństwa, a zarazem przyszywanej siostry, z którą wychowywał się wspólnie po stracie rodziców. Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się nieszczęśliwym wypadkiem - ot, nastolatka bohatersko rzuciła się ratować tonące dziecko, lecz na skutek niedoszacowania swoich możliwości sama się utopiła. Z czasem wychodzą jednak na jaw kolejne zastanawiające fakty, jak chociażby to, że przy policyjnych oględzinach ciała odnaleziono na szyi Ushio ślady duszenia. Z kolei Mio, młodsza siostra Ushio, dzieli się z Shinpeiem opowieścią, jakoby na trzy dni przed tragicznym wydarzeniem dziewczyny podczas zbierania śmieci na plaży zauważyły postać, która wyglądała identycznie jak Ushio. Ma to być omen tak zwanej cienistej choroby, czyli przypadłości, w wyniku której najpierw widzi się swojego własnego sobowtóra, a następnie ginie z jego rąk. Niestety, nie trzeba długo czekać, by dwójka bohaterów natknęła się na "cień" Mio, co kończy się dla nich bolesnym zgonem... czy może raczej mogłoby się to tak skończyć, gdyby z jakiegoś tajemniczego powodu Shinpei, zamiast w niebie, nie ocknął się dnia poprzedzającego swoją śmierć - i to dokładnie w momencie, w którym przybył na wyspę przed pogrzebem Ushio. Czy dzięki tej zdolności zdoła nie tylko rozgryźć zagadkę sobowtórów, ale też w porę zapobiec kolejnym tragediom?
 |
To dopiero pierwszy tom, ale dzięki dorzucanej przez Waneko pocztówce już teraz można zauważyć, jak mocno zmieni się z czasem styl rysowania autora
|
Zabierając się za Summer Time Rendering, nie wiedziałam o tej mandze absolutnie nic poza... no cóż... poza tym, że historia w jakiś sposób miała bazować na motywie cofania się w czasie. Wiem, że dla niektórych osób już ta jedna informacja może być wystarczająco dużym spoilerem, żeby chcieć mnie zamknąć na trzy lata ciężkich robót na Twitterze, jednak mam odpowiednio solidną wymówkę, aby się na ten czyn porwać. Raz, że dowiadujemy się o mocy Shinpeia praktycznie na pierwszych stronach mangi (a już całkowicie upewniamy się co do tego faktu na poziomie 1/3 pierwszego tomu), a dwa - ze mnie jest wyjątkowo prosty człowiek. Jeśli docierają do mnie informacje, że w serii występują podróże w czasie, to daje mi to z automatu +20 do chęci zabrania się za dany tytuł. Uważam więc, że inni czytelnicy też mogą chcieć wiedzieć, na czym stoją i czy kręcą ich akurat takie klimaty. A w tym przypadku można z całą stanowczością stwierdzić, że Summer Time Rendering to absolutna klasyka swojego gatunku. W sumie przypomina trochę wariację na temat Umineko, a przynajmniej tych wydarzeń, które działy się ściśle na Rokkenjimie, nie na magicznych herbatkach organizowanych w meta wymiarze - znajdzie się tu i zamknięta wyspa z niewielką społecznością, i bezwzględny morderca posiłkujący się nadnaturalnymi sztuczkami, przez co nikomu nie można tak naprawdę ufać, no i mamy oczywiście wciągającą zagadkę, która będzie systematycznie rozwiązywana (oraz nadbudowywana) wraz z kolejnymi powtórzeniami czasowej pętli.
 |
Oj, Vanitas chyba odpalił swoją książkę nie w tym uniwersum, co trzeba...
|
Yasuki Tanaka jest artystą mało znanym, ale i wciórno wytrwałym - do tej pory tworzył raczej krótkie historie, zamykające się maksymalnie w 5 tomach, lecz mimo to udało mu się przetrwać w tym biznesie już przeszło 15 lat. Doświadczenie to zaowocowało zdobyciem cennej umiejętności operowania "kamerą" na wszelkie możliwe sposoby, co stanowi ogromny atut w historii, w której bohaterowie co i rusz muszą się ukrywać, odnajdywać poszlaki, walczyć czy uciekać. Muszę jednak lojalnie uprzedzić, że manga ta cierpi również na drobne bolączki, które mogą wynikać z braku wprawy przy tworzeniu tak złożonej historii bądź nadmiernej chęci zaciekawienia niedzielnego czytelnika wszystkim, co tylko miał w zanadrzu autor. Największy problem (choć dla niektórych będzie to niewątpliwie kluczowy atut) związany jest z mało chlubną praktyką stosowaną wobec serii publikowanych w magazynach spod szyldu Jumpa - w tym przypadku Shounen Jumpa+ - która niejako wymaga od początkujących autorów wciskania do swoich dzieł okazjonalnych scen ecchi. W Summer Time Rendering również są one obecne i nie da się ukryć, że pasują jak pięść do nosa... a konkretnie pięść damskich bohaterek do nosa Shinpeia, bo to tego typu przaśna erotyka wieńczona reakcjami rodem z haremówek lat 90. jest tu ukazana. Osobiście nie winię za to samego Yasukiego Tanaki, bo to są lata systemowych naleciałości, ale też nie zamierzam czarować, że takie zabiegi na mnie działają.
 |
Pantyshoty nisko dziś latają? Znakiem to zbliżającego się deszczu!
|
Osoby, które są zainteresowane lekturą Summer Time Rendering, powinny także wiedzieć co nieco o polskim tłumaczeniu. Nie jest ono bowiem tak zupełnie standardowe jak to bywa w innych mangach wydawanych przez Waneko. Większość postaci przebywających na Hitogashimie mówi w dialekcie Kansai, dlatego w polskim przekładzie zdecydowano się na użycie pojedynczych gwaryzmów (np. "dyć", "fest") oraz zastosowano specyficzny zapis mowy mieszkańców, który polega na dodaniu litery "j" w słowach zawierających zbitkę "ie". W efekcie zamiast "nie" mamy "nije", zamiast "cienia" pojawia się "cijeń", "później" zmieniło się w "późnijej" i tak dalej, i tak dalej. Ogólnie nawet nie miałabym problemu z takim zabiegiem, tylko że w przypadku głównego bohatera, który nomen omen spędził w Tokio całe dwa lata, wyspowy dialekt włącza się i wyłącza totalnie losowo. A to trochę... no... tak jakby rozprasza. Trzymam jednak kciuki, że nie jest to tylko fanaberia podyktowana nostalgią autora (który w posłowiu przyznaje się, że wzorował miejsce akcji STR na swoich rodzinnych stronach), ale że ma na tę gwarę jakiś większy pomysł.
 |
Stary pirat prawdę ci powie... a, pardon. Powije.
|
Przyznaję, że pierwszy tom mangi nie wyrwał mnie z kapci tak jak zrobiło to chociażby
Erased czy
Re:Zero, lecz na szczęście nie jest to również żadna pokraczna aberracja w rodzaju
RErideD. Ani nawet jego odległy kuzyn. Póki co to po prostu solidnie zapowiadający się przedstawiciel gatunku mystery, który wykorzystuje podróże w czasie nie tylko jako sposób narracji, ale także jako narzędzie do budowania naprawdę srogiej, krwawej, podszytej dreszczykiem atmosfery. Jasne, historii brakuje jeszcze porządnego kopa na rozpęd, ale szczęśliwie może się to zmienić już w następnym tomie, zwłaszcza patrząc na to, jak ważnym cliffhangerem skończył się pierwszy wolumin. Jeśli tylko specyficzny sposób tłumaczenia wam leży (i pamiętajcie - to nie jest kwestia paru pomniejszych dialogów, ale stan najzupełniej permanentny), a bzik na punkcie podróży w czasie nie słabnie mimo upływu lat, manga ta będzie stanowić doskonałe uzupełnienie domowej biblioteczki... najlepiej stojąc gdzieś pomiędzy
Cykadami a
Tokyo Revengers.
 |
Czytelnicy gromadnie dołączają się do pytania!
|
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu
Waneko.
0 Komentarze