Środki uświęcające cel - recenzja mangi Kasane (tom 1)

Chyba nic nie sprzedaje się równie dobrze jak klasyczne historie od zera do bohatera, kiedy to zupełnie normalny, swojski ziomek pokonujący kolejne rzucane mu pod nogi kłody, zostaje wynagrodzony za poniesiony wysiłek... ale czy jeszcze bardziej nie lubimy opowieści, w których niespecjalnie cnotliwi cwaniacy robią złe rzeczy jeszcze gorszym od siebie? Spośród świeższych tytułów z poletka mangi i anime można wymienić chociażby Moriarty'ego czy Overlorda, z pewnością w ścisłej czołówce wielu list największych antybohaterów znajdzie się Light Yagami z Death Note'a, nietkórzy zapewne wysuną kandydaturę Acceleratora z uniwersum Raildexa, a jednym z najgorętszych tematów będącym na ustach wszystkich widzów Shingeki no Kyojin jest to, na ile Eren Yeager z to tylko radykalny w swoich poglądach protagonista, czy raczej już chory umysłowo antagonista. I do tego właśnie szacownego (a zarazem mocno niejednoznacznego) grona z pewnością można dołączyć Kasane, główną bohaterkę 14-tomowej mangi o tym samym tytule, którą wydawnictwo Waneko zaczęło wypuszczać w trybie dwumiesięcznym od grudnia 2021 roku.


Tytuł: Kasane
Tytuł oryginalny: Kasane
Autor: Daruma Matsuura
Ilość tomów: 14
Gatunek: seinen, dramat, horror, psychologiczny, supernatural
Wydawnictwo
: Waneko
Format: 195 x 135 mm (powiększony)

Kasane jest córką Sukeyo Fuchi - niezwykle utalentowanej piękności okrzykniętej mianem "aktorki wszech czasów". W tym jednak przypadku geny postanowiły wybitnie zakpić sobie z rządzących nimi zasad, a główna bohaterka w przeciwieństwie do swojej urodziwej matki... cóż... wygląda po prostu jak ucieleśnienie koszmaru. I o ile Kasane jeszcze jakoś sobie radziła z tym faktem, gdy mama żyła, tak po jej śmierci wpada w istną spiralę bycia odrzuconą, pogardzaną i gnębioną za sam fakt istnienia. Absolutne dno nieszczęścia osiąga w momencie, gdy dzieciaki z klasy wskazały Kasane do roli Kopciuszka w szkolnym przedstawieniu, po czym po lekcjach zaczęły barykadować się w sali, uniemożliwiając koleżance uczestniczenie w próbach. Dziewczynka jednak z całego serca kocha aktorstwo, pragnąc stać się gwiazdą formatu swojej mamy (a może nawet i jeszcze większą), dlatego robi wszystko, co w jej mocy, aby jak najlepiej wypaść w sztuce. Niestety, życie to nie bajka, a dziecięce szykanowanie nie kończy się nawet wtedy, gdy Kasane udowadnia swoją wartość na scenie... ale może stanie się bajką, jeśli sięgnie po tajemniczą szminkę, którą zostawiła jej zmarła matka. Pytanie tylko, czy Kasane będzie w tej historii grała rolę walczącej o należne jej uznanie heroiny, czy może jednak podstępnej, zadufanej antagonistki?

Czym się kończy korzystanie z kosmetyków dorosłych przez dzieci - level hard

Zanim zaczniecie kręcić nosem, obawiając się, że fabuła będzie się skupiać wyłącznie na traumatycznych przejściach bohaterki w wieku wczesnoszkolnym - bez paniki, tym bardziej że już pod koniec pierwszego tomu (a konkretnie od siódmego rozdziału) będziemy mieć do czynienia z całkowicie dorosłą Kasane. Wtedy to jej relacje z innymi ludźmi nabiorą właściwej dorosłym obłudnikom subtelności, bo co by nie mówić o przeżyciach głównej bohaterki z czasów szkolnych... jest to absolutna kwintesencja japońskiego znęcania się nad rówieśnikami, z wisienką na torcie w postaci smarowania obelg i życzeń śmierci na szkolnej ławce. I o ile nie sposób nie wywracać oczami na przerysowane zachowanie smarkatych prześladowczyń, jednocześnie nie znaczy to, że takie sytuacje się nie zdarzają. Dzieciaki zdobywają się na znacznie większe okrucieństwo za niejednokrotnie mniejsze "przewinienia", szczególnie w dobie powszechnego dostępu do Internetu i mediów społecznościowych. Właściwie można powiedzieć, że Kasane miała nie lada szczęście, bo od klasowego nękania mogła chociaż odpocząć po szkole. Dziś za to mogłaby skończyć jako ogólnoświatowy viral, a pewnie nawet gorzej, zważywszy na to, jak sławną personą była jej matka...

I to by było mniej więcej na tyle jeśli chodzi o "warstwę humorystyczną" serii...

Pewnie nie będę pierwszą osobą na kuli ziemskiej, która spróbuje przyrównać fabułę Kasane do Czarnego łabędzia. Najwyraźniej jednak motyw szaleństwa ściśle związanego z maniakalną chęcią osiągnięcia perfekcji w scenicznej profesji nie jest rzeczą tak zupełnie trudną do zaobserwowania. Albo przynajmniej do wymyślenia przez twórców. Z jednej strony ciężko nie kibicować głównej bohaterce w jej dążeniu do pokazania prawdziwego aktorskiego talentu, którego bez urody nawet nie jest jej dane zaprezentować, choć z drugiej ciężko całkowicie pochwalić metody, jakie stosuje, żeby swój cel osiągnąć. Tym ciekawsza wydaje się zateasowana na końcu tomiku współpraca Kasane z dyrektorem teatralnym, który nie tylko poprowadził Sukeyo Fuchi na szczyt sławy, ale też doskonale zdawał sobie sprawę o istnieniu szminki. O ile zabieranie twarzy "siłą" byłoby na dłuższą metę nużące i jednoznacznie antagonizujące Kasane, tak już pokrętne układy zawierane za obopólną zgodą... nie chcę jeszcze zdradzać za wiele (a cosik tam wiem z lektury skanów), ale fabuła wraz z kolejnymi tomami nabierze naprawdę niesamowitych rumieńców.

Pewnie w innej historii mogłaby się za tym kryć nauka pt. "żeby być pięknym na zewnątrz, musisz najpierw popracować nad pięknym wnętrzem"... ale nie tutaj

Tym, co z pewnością wyróżnia tę serię i jako pierwsze przykuwa uwagę niedzielnych odbiorców, są z całą pewnością minimalistyczne, enigmatyczne, a zarazem niezwykle zmysłowe okładki (malowane najpewniej z użyciem prawdziwych farb, co zgaduję po nieznacznych żłobieniach po pędzlu widocznych na nosie Kasane). Ten przepiękny efekt zawdzięczamy przemyślanej kompozycji, która opiera się na malowniczym kontraście pomiędzy dużymi połaciami nieskazitelnej skóry kobiecych postaci a czerwienią ust tytułowej bohaterki, podkreśloną za pomocą magiczną szminki. Żeby jeszcze podkręcić ten hipnotyzujący efekt, wydawnictwo Waneko zdecydowało się na matowe obwoluty symbolicznie wzbogacone lakierem wybranym w miejscu tytułu, personaliów autorki, numeracji tomu... a także ust oraz oka Kasane. Ogromnie podoba mi się też koncepcja użycia fontu (obecnego również w projekcie oryginalnych obwolut) złożonego z jakby "roztrzaskanych" liter - kryje się w tym coś niepokojącego, a zarazem coś mocno metaforycznego, niczym sypiąca się w drobny mak osobowość głównej bohaterki, która po kolejnych zmianach twarzy coraz mniej i mniej jest właściwą "Kasane".

Gdy ci smutno, gdy ci źle, użyj szminki - zjokeruj się!

Rzadko pojawiają się na naszym rynku mangi, które są aż tak poważne i tak głęboko eksplorują meandry psychiki bohaterów. Zwykle nawet w najciekawszych thrillerach/seriach psychologicznych zdarzają się momenty przełamania ciężkiego klimatu jakimś suchym żarcikiem, ot, żeby nie sięgać jakoś bardzo daleko - dzieje się tak chociażby we wciąż wydawanym Piekle bez kwiatów czy Marcowym lwie. Kasane to jednak zupełnie inna liga parszywości, która stanowi jedno wielkie pasmo niefortunnie podejmowanych decyzji przetykanych stopniowym upadkiem moralności, jakiej nie powstydziliby się bohaterowie najlepszych antycznych tragedii. Nie licząc drobnego rysunku wstawionego pomiędzy rozdziałem 2. i 3., w fabule nie ma nawet ułamka momentu, po którym czytelnik mógłby się chociaż gorzko zaśmiać. Swoją drogą to ciekawe, że zaraz obok Zapachu miłości była to zapowiedź, która najbardziej uszczęśliwiła mnie ze wszystkich mangowych ogłoszeń w zeszłym roku. Najwyraźniej jednak tak potężną dawkę uroczego, zdrowego romansu między dwojgiem niezwykle empatycznych ludzi należało zagryźć solidnym kawałkiem surowego dramatu nadzianego zwichrowanymi, egoistycznymi postaciami - niczym dobre ciacho aromatycznym Earl Greyem. I was też zachęcam do skosztowania tej uczty, która choć niszowa i pozbawiona anime, jest dokładnie tym, co kochają dojrzałe fandomowe tygryski.

Czy te usta mogą kłamać? Czy by mogły życie złamać?

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.

Prześlij komentarz

0 Komentarze