I nie było już nikogo (przyzwoitego) - recenzja mangi Piekło bez kwiatów (tom 3)

Dopiero co oficjalnie pożegnaliśmy się z rokiem 2021, w którym wszyscy jak jeden mąż życzyliśmy sobie nawzajem nadejścia upragnionej poprawy sytuacji, a życie (w tym te konwentowe) za sprawą szczepień miało rozkwitnąć na wiosnę niczym upstrzona krowimi plackami łąka. Jak ostatecznie się stało - chyba wszyscy doskonale wiemy, jednak zamiast rozpamiętywać minione przykrości czy pogrążać się w marazmie, zostawmy za sobą demony przeszłości... i powitajmy demony przyszłości, zwłaszcza jeśli mogą one przybrać postać smukłych przystojniaków, którym niestraszne jest wymierzanie sprawiedliwości (oj, przydaliby się tacy w naszym kraju przekwitającej cebuli, przydali). W przeciwieństwie jednak do szarej rzeczywistości, w przypadku Piekła bez kwiatów stały poziom galopującej niedoli jest bardzo wskazany, inaczej nasz specyficzny duet "detektywów" nie miałby się nad czym pastwić.


Tytuł: Piekło bez kwiatów
Tytuł oryginalny:  Jigoku Kurayami Hana mo Naki
Autor: Yoru Michio (scenariusz), Ruka Todo (ilustracje)
Ilość tomów: 4+
Gatunek: horror, tajemnica, psychologiczne, moce nadprzyrodzone
Wydawnictwo: Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)

Życie u boku pełnomocnika piekieł dostarcza Seijiemu nie lada wrażeń, które na podobieństwo kultowych dzieł Alfreda Hitchcocka - rozpoczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie już tylko rośnie. Najpierw nasz młodzieniec widzący demoniczne postacie grzeszników niemal staje się ofiarą żądnej zemsty nastolatki, której ukochany nauczyciel został rok wcześniej osądzony przez Shiroshiego. Co zaskakujące, akcja ta wcale nie była zupełnie spontaniczna, a została uknuta przez chłopca zastanawiająco podobnego do Shiroshiego, który na do widzenia dzieli się informacją, jakoby był... nieślubnym dzieckiem Gorozaemona Sanmoto, czyli bratem (i to młodszym) stojącego naprzeciwko pełnomocnika piekieł. Znów nieco później w ręce Shiroshiego trafia list, który co prawda nie jest bezpośrednią prośbą o konsultację, ale brzmi jak zaproszenie, według którego 19 sierpnia na maleńkiej wysepce Kio, gdzie znajduje się hotel Isola Bella (obecnie posiadłość) należący do uznanej sławy lalkarza Kojiego Ayatsuki, dojdzie do poćwiartowania ludzkiego ciała. Sprawa jest tym bardziej tajemnicza, bo Shiroshi wskazuje, jakoby autorką listu miała być córka Kojiego, Riko, a ta od przeszło 10 lat ma przebywać w stanie stuporu dysocjacyjnego...

Piekielne trio konsultantów stawia się na usługi!

Mówi się, że przyjaciół trzeba trzymać blisko, a wrogów - jeszcze bliżej... i może to właśnie dlatego Aka, czyli samozwańczy brat Shiroshiego, tak usilnie stara się wkupić w jego łaski, mimo że wygląda to bardziej jak mocno obłąkane końskie zaloty. Moje wątpliwości co do szczerości intencji nowego bohatera wynikają również z diametralnie różnych postaw, jakie prezentuje on oraz Shiroshi. Kiedy Aka niczym na tacy podaje swojemu starszemu bratu (niemal) świeżo upieczonego grzesznika do osądzenia, co z pewnością dopomogłoby mu w zbliżeniu się do finiszu wyścigu o piekielny tron, Shiroshi nie tylko natychmiast odrzuca łakomy kąsek, ale wart odnotowania jest również fakt, jak postąpił przy osądzie nauczyciela, z powodu którego atakująca Seijiego nastolatka niemal sama dokonuje morderstwa. Chociaż Shiroshi jest pełnomocnikiem piekła, walczy o miano następcy króla demonów i nie ma problemu z zadawaniem niewyobrażalnego bólu niewyrażającym skruchy zwyrodnialcom, wciąż przemawia przez niego bezstronność i moralność godna prawdziwego sędziego (w przeciwieństwie do takiego Rindo, który traktuje ludzi obcesowo i dlatego bez wgłębiania się w ich psychikę woli dopasowywać zebrane informacje do korzystnej dla siebie narracji).

Zawsze przeczuwałam, że osoby noszące w biały dzień kaszkiet są jakieś takie podejrzane...

Jeśli znów chodzi o drugą połowę najnowszego tomiku Piekła bez kwiatów, muszę przyznać bez bicia, że jako fanka powieści Agaty Christie uwielbiam i tajemnice budowane wokół zamożnych rodzin, w których zależności między krewnymi są bardziej skomplikowane niż w niejednym boysbandzie, i wychodzące na światło dzienne zbrodnie z przeszłości, które trzeba złożyć do kupy ze skąpych strzępków wyrwanych z kontekstu informacji. W przypadku nowej sprawy badanej przez Shiroshiego i Seijiego jest jeszcze o tyle ciekawie, ponieważ sceneria jako żywo przypomina miejsce akcji kryminału I nie było już nikogo albo - jak wolą wytrawni fani anime - serię Umineko no Naku Koro ni. Jak można się było spodziewać, ciężko wskazać na tak wczesnym etapie historii, kto ma krew na rękach (i tak naprawdę czyją), ale już samo poznawanie kolejnych sensacyjnych faktów jest ogromnie ciekawe. Zresztą, wystarczył sam opis Kojiego Ayatsukiego, czyli wybitnego, acz ekscentrycznego twórcy lalek, żeby zacząć się mocno zastanawiać, czy kunszt wykonywanych przez niego figur trudnych do odróżnienia od prawdziwych ludzi nie wiązał się przypadkiem ze znakomitością stosowanych materiałów, które idealnie naśladowały walory ludzkiego ciała... rozumiecie, co mam na myśli? Nawet jeśli nie znajdzie to potwierdzenia w fabule czwartego tomu, czuję ekscytację z samego faktu, ile creepy scenariuszy można na tej podstawie wymyślić.

No i lokaj! To koniecznie musiał zabić lokaj!

Sądząc po tym, że w dwóch poprzednich tomach mangi udało się zawrzeć materiał z jednego tomu powieści, tomik czwarty powinien w pełni rozwikłać tajemnicę Isola Bella. Dobrze się składa, ponieważ wraz z kolejnym tomem już na poważnie dogonimy wydanie japońskie, a na kontynuację losów przyjdzie nam czekać znacznie dłużej niż przydziałowe dwa miesiące. Wciąż podtrzymuję opinię, że ta seria to ukryta perełka polskiego rynku mang, zwłaszcza że nie uświadczymy na nim zbyt wielu kryminałów czy chociaż historii nafaszerowanych tajemnicami, które wywołują jeśli nie dreszczyk emocji, to chociaż delikatny dyskomfort swoim poziomem wykręcenia. A że na dodatek świetnie wygląda, to tylko tym lepiej dla kręcących się po fabule przystojniaków... i wypadających z szaf trupów.

Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła... ale zazdrość to chyba zasługuje na całe schody ruchome

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Dango.

Prześlij komentarz

0 Komentarze