Czy to za sprawą urlopu, czy też zalewu mangowych nowości, których nadrabianie może być przyrównywane do współczesnej odmiany syzyfowej pracy, ale przerwa między kolejnymi tomami Mojego policjanta nie dłużyła mi się wcale tak mocno, jak pewnie mogłaby mi się dłużyć. Nie oznacza to jednak, że nie tęskniłam za mangami Niyamy i nie zliczę nawet razy, kiedy mimowolnie sięgałam w stronę półki z BLkami, żeby przekartkować na szybko Pod przykrywką, po czym orientowałam się z przerażeniem, że gdzieś zapodziewał mi się cały kwadrans. Jasne, niejednokrotnie staram się tu mówić o sile dobrych historii i wartości, jakie można wyciągnąć ze złożonych, wielowątkowych fabuł, ale prawda jest taka, że nic tak szybko nie zasila ciało w endorfiny, jak dobrze narysowane, niecenzurowane, a przy tym okraszone zacnym humorem porno. A jeśli właśnie takiego szukacie, to nie mogliście trafić pod lepszy adres.
Tytuł: Mój policjant
Tytuł oryginalny: Boku no Omawari-san
Autor: Niyama
Ilość tomów: 3
Gatunek: komedia, romans, okruchy życia, boys love
Wydawnictwo: Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)
Nowy tom to zupełnie nowy rozdział... ale nie tylko w znaczeniu dosłownym, lecz także jako nowy etap w życiu bohaterów. Po tym, jak związek został przypieczętowany obustronnym wyznaniem miłości oraz zaliczeniem w łóżku ostatniej bazy (szlag, powinnam zużyć ten żart przy okazji recenzji Ostatniej gry), Shin przeprowadza się z hostelu dla kawalerów do mieszkania Seijiego. Według oficjalnej wersji wydarzeń młody pan policjant skorzystał po prostu z uprzejmości emerytowanego kolegi po fachu, natomiast tak naprawdę... sami wiecie, jak jest. Shin też wie. A przynajmniej chciałby wiedzieć. Marzy mu się bowiem, że dzielenie przestrzeni z miłością jego życia oznacza automatycznie niekończący się ciąg zaspokajania wstrzymywanej od dekady chuci. Prawda jest jednak taka, że Seijiemu daleko jest do dawnej formy żwawego posterunkowego, nie mówiąc już o konieczności wykonywania profilaktycznych badań - na przykład takiej kolonoskopii, podczas której warto byłoby zaprezentować lekarzowi nienaganny stan ostatniego zakrętu układu pokarmowego...
 |
Choć nie możemy przytulić się do Shina, to wciąż możemy przytulić się do mięciusiej karty, na której Seiji przytula się do Shina... toż to prawdziwie przytulankowa incepcja!
|
W przeciwieństwie do pierwszego tomu, w drugim jakakolwiek większa fabuła jest jakby trochę nieobecna... ale to dlatego, że w zamian dzieje się spokojna obyczajówka, niespiesznie lawirująca od jednego erotycznego ekscesu do drugiego erotycznego ekscesu. Jak zresztą autorka sama przyznaje w posłowiu nowego tomu, wcale nie planowała ona kontynuacji, ale pozytywny odzew fanów skłonił ją do przedłużenia pracy nad tak ciepło przyjętym tytułem. Inaczej jednak niż w takim Świecie do góry nogami (czyli kontynuacji Ostatniej gry), gdzie Yuu Minaduki postanowiła zaserwować bohaterom kolejną dawkę cierpienia i problemów ze wzajemnym zaufaniem, Niyama "pozwala" Shinowi i Seijiemu robić, co chcą i co bezpośrednio wynika z ich charakterów. A że chcą siedzieć pod kotatsu, bawić się z Chiko, chodzić na spacery i miętosić się nawzajem, to nie ma w tym absolutnie nic złego. Ba, to znacznie lepsze podejście niż próba podnoszenia stawki przez pretekstowe, sztucznie nadmuchiwane konflikty.
 |
Zdradź mi swoją perspektywę wobec związku, a powiem ci, ile masz lat
|
Ale, ale! Właśnie! Ostatnio nasz rynek przeżywa prawdziwy renesans jeśli chodzi o tytuły komediowe lub mocno komedią stojące, co jeszcze do niedawna było absolutnie nie do pomyślenia. Niemniej wszystkie te wspaniałe Wotakoie, Yakuzy w fartuszku, Mistrzowie romansu i (nie wierzę, że to piszę) Beztroskie kempingi wymiękły w obliczu humoru zawartego w Moim policjancie. Połączenie dopracowanych rysunków Niyamy z idealnie trafiającym w punkt tłumaczeniem Agaty Zielezińskiej to absolutny majstersztyk i wyzwalacz bezwstydnie (ohohohoho, słowo-klucz) głośnych wybuchów śmiechu. Jak dla mnie na okładkach obowiązkowo powinien znaleźć się ostrzegawczo-reklamujący napis: "Sąsiedzi czytelników jej nienawidzą! Sprawdź, czym doprowadza do łez rozchwytywana autorka mang BL!". Ja wiem, ja wiem, zaraz posądzicie mnie o totalny brak Rozumu i Godności Człowieka, ale nic na to nie poradzę, że znów jestem w tym dziwnym miejscu w życiu, kiedy dobrze opakowane w słowa żarty o siurkach i konsumpcji wszelakiej - i to wspomagane przez obecność niezastąpionego kitku - bawią mnie do rozpuku.
 |
Czemu kotełowi też zaświeciły się oczka na to stwierdzenie to ja chyba wolę nie wiedzieć...
|
Większość wydanych w Polsce BLek to tytuły skupiające się na nastolatkach lub w najlepszym razie na osobach z buta wchodzących w dorosłość. Mój policjant wybija się jednak tym, że pokazuje związek dorosłego mężczyzny z dojrzałym (czy nawet lekko przejrzałym) facetem. W przeciwieństwie jednak do takiej Staromodnej babeczki, Niyama postanowiła nie zagłębiać się w bagno dramy "nie, nie możesz być ze mną, ponieważ zasługujesz na kogoś młodszego, kto wytrwa z tobą dłużej niż taki stary dziadek jak ja, ach, ach", tylko podeszła do tematu bardzo zdroworozsądkowo i naturalnie. Jasne, od czterdziechy na karku jeszcze się nie umiera, ale jak pokazały Seijiemu wykonane badania, lata świetności naprawdę ma już za sobą i o ile uczuciowo może być jurnym, pełnym zapału młodzieniaszkiem, tak sprężystość mięśni okolic rectum pozostawia już nieco do życzenia. Zamiast więc próbować odpychać od siebie Shina i skazywać się na wiekuistą samotność, Seiji cieszy się ze wsparcia drugiej osoby i próbuje wypracowywać kompromisy, aby im obu było w tym związku odpowiednio komfortowo.
 |
Lekarz prawdę ci powie - zwłaszcza wtedy, gdy nie chcesz jej słyszeć
|
Jak pokazuje wydawnicze doświadczenie, jednotomowe BLki cieszą się zdecydowanie największym powodzeniem wśród polskich odbiorców, choć osobiście uważam, że te dwu- i trzytomowe zasługują na równie dużo miłości, o ile nawet nie więcej. W końcu parę tomów to jeszcze za mało, żeby seria przejścia w tryb rozmemłanej telenoweli, a mimo wszystko pozwala to na lepszą podbudowę przedstawianego związku niż tylko sprowadzenie punktu kulminacyjnego naprędce opowiadanej historii do doskonale znanego "och nie, zakochałem się w przedstawicielu tej samej płci, co poczniem, co poczniem, co poczniem, co?". A jeszcze jak oprawa graficzna robi świetną robotę niczym ten hojny kleks bitej śmietany na cieplutkim gofrze, to tylko się cieszyć i wspierać autorów w ich twórczym szale. Mój policjant (w sensie nie mój, tylko Sejiiego) posiada wszystkie te wyżej wymienione przymioty, a dodatkowo jeszcze bawi do łez jak chyba żaden inny tytuł z tej kategorii. Także takich stróżów prawa to można śmiało lubić!
 |
Panie władzo! Tak nie można! Zgłaszam kradzież ukradkowego buziaka!
|
Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu
Dango.
0 Komentarze