Nie taki gangster zły, jak go malują - recenzja mangi Kiedy yakuza zostaje niańką (tom 2)

Przeglądając anime z obecnego sezonu dotarło do mnie, że wszystko, co tylko zakrawa o choćby szczątkową popularność, albo już się w Polsce ukazało (taka Księga Vanitasa i Ku twej wieczności, a i Higurashi pewnie też dałoby się podciągnąć), albo lada chwila się pojawi (jak Tokyo Revengers u Waneko czy Jahy u Dango). Już nawet nie wspominam o shounenowych tasiemcach ani poprzednich sezonach, bo nie licząc pierwowzorów w postaci light novelek, jawi się u nas prawdziwa klęska urodzaju. Nic więc dziwnego, że wydawcy zaczynają coraz aktywniej poszukiwać mniej oczywistych propozycji... a prawdziwą żyłą złota wydają się być serie, które zyskały popularność w Japonii dzięki serwisowi pixiv. Jedną z takich mang jest Kiedy yakuza zostaje niańką, której pierwszy tom również w Polsce spotkał się z niezwykle ciepłym przyjęciem. A jak jest dalej? I ile właściwie cukru w cukrze zdoła przyjąć na klatę groźnie wyglądający gangster?


Tytuł: Kiedy yakuza zostaje niańką
Tytuł oryginalny: Kumichou Musume to Sewagakari
Autor: Tsukiya
Ilość tomów: 6+
Gatunek: komedia, okruchy życia, akcja
Wydawnictwo: Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)
 
Za sprawą pokrzepiającej rozmowy z Kirishimą Yaeka po raz pierwszy od dawien dawna decyduje się pojechać razem z ojcem do szpitala, by odwiedzić mamę, która już od kilku lat przebywa w śpiączce. Dziewczynka początkowo nie chciała tego robić, ponieważ w jej oczach leżąca bez życia rodzicielka była dla niej praktycznie obcą osobą. Na szczęście po wyjaśnieniu małej, że mama cały czas dzielnie walczy z bogami o to, aby wrócić do kochanej rodziny, Yaeka gorąco przeprasza ją za wcześniejsze zachowanie i obiecuje, że od teraz będzie częściej się z nią spotykać, żeby opowiadać jej o wszystkich nowych przygodach. Wizyta w szpitalu jest ważna z jeszcze jednego względu - a mianowicie Kirishima przypadkiem natyka się tam na Aoiego, który jeszcze parę lat wcześniej sempajował głównemu bohaterowi w grupie Sakuragi, lecz na skutek pewnych życiowych perturbacji musiał jednak na dobre wycofać się z mafijnego fachu. Okazuje się, że... został on szczęśliwym mężem oraz ojcem dwójki dzieci! Czy doświadczenie w opiece nad maluchami ponownie zjednoczy dwóch wspierających się dawniej członków yakuzy?

Dzięki kluskowej naklejce stosunek uroczych małych stworzeń do problematycznych dużych stworzeń ukazanych na dodatkach pozostaje w równowadze

Mogłoby się wydawać, że gagi bazujące na kontaktach niewinnej, wycofanej kilkulatki z groźnym - przynajmniej w godzinach pracy - yakuzą będą ogrywane przez jeszcze wiele rozdziałów. Tymczasem mała Yaeka już stała się o wiele śmielsza i chyba tysiąc razy bardziej urocza niż miało to miejsce w pierwszym tomie (to w ogóle możliwe? (i czy to w ogóle legalne???)). Widać, że bardzo sobie ceni swoją znajomość z Kirishimą i nie waha się tego okazać, nawet jeśli są to zwykłe słowa podziękowania, uroczo oczywista próba wstawienia się u zagniewanego ojca czy chęć podzielenia się łakociami. Dodatkowo ma się wrażenie, że część tej Kirishimowej dojrzałości udzieliła się również i Yaece, bo często w drugim tomie zdarza się, że to ona udziela cennych życiowych rad drugoplanowym bohaterom. A może to właśnie żadna dojrzałość, tylko szczera, dziecięca logika, która nie przejmuje się żadnymi bzdurnymi konwenansami i jeśli uważa, że coś jest słuszne, to zwyczajnie to robi? Cokolwiek by się jednak za tym nie kryło, duet głównych bohaterów to prawdziwy miód na moje serduszko.

Chłopaki może i nie płaczą... ale za to uwielbiają czekoladę

Jak należało się spodziewać po tak prężnie rozrastającej się serii, pojawiają się w niej coraz to nowi, ubarwiający interesujący świat przedstawiony bohaterowie drugoplanowi, w tym niezwykle ważny dla grupy Sakuragi człowiek, czyli wspomniany już wcześniej Aoi. Choć nie jest on już aktywnie działającym yakuzą, miał (i chyba wciąż odrobinę ma) niebagatelny wpływ na to, jakim człowiekiem stał się z biegiem lat Kirishima - w końcu z jakiegoś powodu szefu musiał podjąć decyzję o przekazaniu mu pod opiekę swojej ukochanej córeczki. Okazuje się, że chodziło nie tylko o zdolności bojowe krzepkiego mężczyzny, ale również o psychiczne dorośnięcie do roli pełnoprawnego członka dbającej o siebie nawzajem rodziny. I chociaż wiem, że mowa tu o mandze i nijak ma się to do jakiejkolwiek yakuzowej rzeczywistości, niezwykle ujęło mnie to, że szef Sakuragi od razu zrozumiał sytuację Aoiego i pomógł podwładnemu uporządkować jego życiowe priorytety, wiedząc, że nic dobrego nie wyniknęłoby z trzymania go na siłę w grupie. A tak? Zyskał jego wierność i szacunek na całą resztę życia. Z ciekawych postaci pojawiła się jeszcze mała Sara - niewiele wiemy na jej temat, ale wystarczyło zaledwie kilka stron, żeby zarazić Yaekę (oraz mnie) szerokim uśmiechem. Jest trochę jak taka Hayashibara z Gal i Bocchi - zachowuje się dość chaotycznie, ale jest przy tym niezwykle szczera i wciórno uprzejma.

Ha! Młody od razu wyczaił, do kogo warto podbijać, żeby się w życiu ustawić!

Na sam koniec pozwolę sobie jeszcze wspomnieć o posłowiu Tsukiyi-sensei i fakcie, że autorka pochwaliła się w nim reklamą mangi, opublikowaną w ramach rocznicy jej wydania. Oczywiście nie omieszkałam sprawdzić jej naocznie... oraz nausznie. I wiecie co? Jakby mało już było epickości w Kirishimie, to w rolę głosową wcielił się nie kto inny jak sam Yoshimasa Hosoya, znany m.in. z roli Tokoyamiego z Boku no Hero Academia czy Reinera z Shingeki no Kyojin (lub, jak to mawia moja przyjaciółka, "ten aktor, co to rzucisz kamieniem na oślep i trafisz w anime, w którym gra"). Znów Yaece głosu użyczyła Misaki Watada, którą niektórzy mogą kojarzyć z Show By Rock!! Mashumairesh!! i postaci uroczej Delmin, będącej jednym z nielicznych jasnych punktów tego mało popularnego spin-offa nie tak znowu niepopularnej marki. Gdyby kiedyś bogowie (albo jakiś uprzejmy komitet produkcyjny) okazał się łaskawy dla anime Yakuzo-niani, to z olbrzymią przyjemnością zobaczyłabym tę dwójkę w pełnoprawnych rolach.

Było nie było, to wciąż manga o yakuzie...

Choć Kiedy yakuza zostaje niańką jest serią mocno komediową, nie brakuje tu również chwytających za gardło wzruszków, a choć wydaje się epizodyczna - widać konsekwentną ciągłość wielu wątków, które naturalnie ewoluują w kolejne zabawne lub pouczające wydarzenia. W pewien sposób czuję tu podobny, odprężająco-radosny klimat co w takim Beztroskim kempingu albo w Wotakoiu, z symboliczną może kapką wyciągu z Yakuzy w fartuszku (przynajmniej jeśli chodzi o obijanie buziek bardzo niegrzecznym gangsterom). Nie szkodzi, że rozdziały wciąga się błyskawicznie - każdy z nich pozostawia w kokoro uczucie przemiłej błogości, a jeśli brakuje wam postaci, których uśmiechy chcielibyście aktywnie chronić, serdecznie polecam rozważyć kandydatury Yaeki i Kirishimy.

Szczerze? Bo i nie ma wielkiej finezji w zarządzaniu zgrają skorych do bitki chłopa

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Dango.

Prześlij komentarz

0 Komentarze