Za mundurem nie tylko panny sznurem - recenzja mangi Mój policjant (tom 1)

Z dostępnych na polskim rynku mang BL można wywnioskować, że bycie yakuzą zalicza się do profesji podwyższonego romansowego ryzyka. Zaczynam jednak odnosić wrażenie, że ten sam los zaczyna ostatnio dotyczyć również znajdujących się po zupełnie przeciwnej strony barykady policjantów. No bo jak się tak na spokojnie zastanowić, to do tej pory stróże prawa borykali się z uczuciami (lub wręcz przeciwnie, byli całkowicie pewni swego) w wypuszczonej przez Waneko jednotomówce On Doorstep, we wciąż publikowanej Prawdziwej bestii od Dango oraz - jak się trochę zmruży oczy i uzna, że FBI też się łapie pod tę kategorię - Deadlock od Studia JG. Teraz do tego zestawu doszła jeszcze jedna, zakończona dopiero co manga o wszystkomówiącym tytule Mój policjant autorstwa Niyamy, wypuszczona w Polsce w ramach imprintu mochiko od Dango.


Tytuł: Mój policjant
Tytuł oryginalny: Boku no Omawari-san
Autor: Niyama
Ilość tomów: 3
Gatunek: komedia, romans, okruchy życia, boys love
Wydawnictwo: Dango
Format: 182 x 128 mm (bez obwoluty, ze skrzydełkami)

Seiji Tajima może się pochwalić soczystą czterdziechą na karku i pracą w małym, niewyróżniającym się, rzadko odwiedzanym sklepiku spożywczym, którego przy okazji jest także jedynym właścicielem. Mogłoby się więc wydawać, że to solidny życiowy przegryw, jednak sam mężczyzna kompletnie nie traci pogody ducha i z uśmiechem przyjmuje świat takim, jakim jest. Przy okazji przyjaźni się z okolicznym posterunkowym, Shinem, z którym poznali się przed dziesięcioma laty, kiedy to Shin był zaledwie nieokrzesanym, szukającym guza licealistą, natomiast Seiji... sam pracował jako policjant! Pewna sytuacja sprawiła jednak, że ich drogi się rozdzieliły - w tym czasie Seiji rezygnuje z bycia stróżem prawa i po śmierci mamy przejmuje sklep, natomiast Shin decyduje się wstąpić do policji, żeby gonić swój dawny autorytet. Spotkanie po latach zaskakuje obu panów, tym bardziej że Shin spodziewał się, że na tym etapie życia Seiji ożeni się i będzie miał gromadkę dzieci. Rozmawiając jednak o swoim trwałym stanie kawalerskim Seiji rzuca z beztroską, że brak szczęścia w kontaktach z płcią przeciwną może być znakiem, aby przerzucić się na facetów. Pod wpływem tej sugestii Shin wychodzi wreszcie z ukrycia i mówi o uczuciach, które przez dziesięć lat żywił do pełnego optymizmu policjanta z sąsiedztwa (a teraz pełnego optymizmu, zapuszczonego sklepikarza z sąsiedztwa). Czy będą miały szansę zostać odwzajemnione?

W tomiku kolorowych ilustracji niestety nie ma, ale w zamian Kluski postarały się o śliczną kartę powleczoną folią strukturalną dodawaną do przedpłat

Zawiązanie akcji - jak to zawiązanie akcji - brzmi może nieco melodramatycznie, jednak prawda jest taka, że lektura Mojego policjanta zaskoczyła mnie ogromem lekkości w podejściu do nawet z pozoru poważnych sytuacji. Wszystko jest zasługą Seijiego i tego, jak beztroski oraz dowcipny jest w stosunku do wszystkiego, co się wokół niego dzieje. Nie przejmuje się specjalnie swoim nikłym jak meduza schnąca na plaży życiem uczuciowym, jest w znakomitej komitywie z lokalną społecznością (m.in. uczestniczy w organizacji grupowych randek czy zajmuje się festiwalowym punktem informacyjnym podczas Tanabaty), no i oczywiście jest za pan brat z policjantami z lokalnego posterunku, gdzie sam dawniej pracował. Kiedy więc Shin proponuje mu swoją kandydaturę na chłopaka, nie tylko go nie odtrąca ani nie ucieka z krzykiem, ale przyjmuje to na klatę i stwierdza absolutnie logicznie "no w sumie fakt, jeśli miałbym już próbować, to z kimś, kogo znam, cenię i lubię". Bardzo mi się to podoba, że choć Seiji nieustannie śmieszkuje, to nigdy-przenigdy nie rzuca tych radośnie wypowiedzianych słów na wiatr, nawet jeśli chodzi o coś tak w gruncie rzeczy przełomowego jak związek z mężczyzną. No i bardzo łatwo w taki rozwój wypadków uwierzyć, bo panowie spędzili ze sobą już szmat czasu (czy to przed, czy po awansie Shina) i od dawna są sobie bardzo bliscy.

Ej, czy to na pewno jest obniżanie poprzeczki, czy raczej jej podwyższanie przez wzgląd na liczebność osób homoseksualnych?

Stylem rysowania Niyamy zachwycałam się już przy okazji omawiania Pod przykrywką, ale w Moim policjancie autorka wchodzi na jeszcze wyższy poziom, ponieważ historia ta w przeciwieństwie do korpo-ekscesów jest przepełniona humorem sytuacyjnym oraz szybkimi wymianami zdań między bohaterami. Nie umiem tego dobrze wyrazić - co raczej źle świadczy o mnie jako recenzencie - ale niezmiernie zachwycają mnie wszystkie te ironiczne uśmieszki, westchnienia boleści, wydęte policzki, ściągnięte brwi i inne zabawne miny (głównie w wykonaniu niezwykle ekspresyjnego Seijiego) opatrzone ironicznymi komentarzami, które już-już niemal wchodzą w solidną karykaturę. Plusem jest również to, że bohaterowie jak to przystało na dorosłych, pracujących fizycznie mężczyzn, są solidnie zbudowani i mają swoją masę, choć nie przerodziło się to w przesadę w drugą stronę, więc daleeeko jest temu do choćby najłagodniejszych tytułów spod szyldu bara. Mangi od Niyamy wyróżniają się jednak nie tylko wnętrzem - wydawnictwo zadbało również o odpowiednią oprawę w znaczeniu bardzo dosłownym. Tak samo bowiem jak w przypadku Pod przykrywką, tak i Mój policjant został zaopatrzony w okładkę o lekko szorstkiej, przyjemnej, ułatwiającej trzymanie w dłoni powierzchni.

Jak to powiada stare, góralskie porzekadło...

Ostatnio przestałam zwracać jakąś baczniejszą uwagę na przekład, bo pomijając mangi Hanami, nie spotkałam się w minionych miesiącach z żadnymi tłumaczeniowymi aberracjami. Mój zaśniedziały system wczuwania się w tekst uruchomił się dopiero przy lekturze Mojego policjanta i muszę przyznać, że tłumaczenie w wykonaniu Agaty Zielezińskiej jest tu absolutnie fantastyczne. Uważam, że naprawdę wyskakuje powyżej przeciętnej, a przez niektóre teksty Seijiego niestety (przynajmniej "niestety" dla sąsiadów) nie mogłam się powstrzymać przed głośnym śmiechem mimo wyświetlania przez komórkę nie tak znowu wczesnej godziny 23:05... Jak dotrzecie do kadru z pewną kultową gadziną, to zrozumiecie, co mam na myśli i czemu nie ma szans, aby obronić się przed szaleńczym chichotem. Żeby nie było tak przesadnie słodko, to wspomnę, że nie obyło się bez drobnej wpadki - na stronie 35 w pierwszym dymku Seiji przez przypadek używa rodzaju żeńskiego w słowie "słyszałam" - ale pomijając gramatyczne chochliki, które nawet znakomitemu korkowi mogą umknąć w ferworze wygładzania zdań, tłumaczenie zostało wykonane na medal.

Silny, niezależny, spragniony miłości facet vs. silny, niezależny, głodny kitku

Słyszeć przychylne głosy w stosunku do nieznanej mangi to jedno, ale móc się na własne oczy przekonać, czemu zaskarbiła sobie taką sympatię to jednak zupełnie inna para kaloszy. Dziś mogę z pełnym przekonaniem potwierdzić, że Mój policjant zdecydowanie zasłużył sobie na swoją dobrą prasę, a Niyama stała się autorką, na której twórczość będę czekać jak na zbawienie. I w ogóle jestem całym sercem za tym, aby pojawiało się u nas więcej takich pozytywnych historii nie oszczędzających na humorze. Na szczęście przygody z Seijim i Shinem jeszcze nie kończymy, choć też nie będzie ona tak długa, aby pozbawiła was wszelkich zaskórniaków - we wrześniu w Polsce pojawi się część druga serii, natomiast trzeci, a zarazem finałowy tom jeszcze nie miał swojej premiery w Japonii (ale nastąpi to już za moment, bo 29 lipca 2021), dlatego trudno ocenić, kiedy uda się ściągnąć do niego materiały. Spokojnie możecie jednak założyć, że Kluski w ramach imprintu mochiko dołożą wszelkich starań, by cała ta opowieść szybko znalazła swój szczęśliwy, przepięknie wydany koniec.

A jak się nie uda z mężczyzną, to zawsze zostaje jeszcze... eee... zoofilia?

Za udostępnienie mangi serdecznie dziękuję wydawnictwu Dango.

Prześlij komentarz

0 Komentarze