Anime na Netflixie, które zdecydowanie warto zobaczyć

Netflix to prawdziwe zbawienie dla wszystkich tych, którzy pragną legalnych anime w Polsce za sensowne pieniądze, ale jednocześnie przekleństwo dla jakiegokolwiek ładu czy składu. Ci, którzy korzystają z serwisu, raczej bez większego wahania mogą się zgodzić z twierdzeniem, że system tamtejszego wyszukiwania trochę... cóż... ssie, a już na pewno nie wystarczy wpisać "anime", żeby wyskoczyła nam absolutnie cała lista dostępnych treści (yep, tru story, sprawdzałam). Dlatego też postanowiłam przysiąść nad tematem i wybrałam z gąszczu całkiem ładnych już zapasów te pozycje, z którymi zdecydowanie warto się zapoznać, a w stosunku do których wielu niedzielnych widzów - w tym również takich kompletnie nieobeznanych z bajkami z odległej Azji - może poczuć zainteresowanie. Pamiętajcie oczywiście, że jest to moje własne, czysto subiektywne zdanie i jeśli coś się nie pojawiło, to nie dlatego, że jest niegodne, słabe i w ogóle. Chodzi raczej o wysupłanie tych serii, które z największym prawdopodobieństwem spodobają się dużej części odbiorców bądź są przystępniejsze dla bardziej zachodniego odbiorcy. A dlaczego - to postaram się przybliżyć w krótkich notkach pod każdym tytułem.

No i wszystkie zaprezentowane tu anime obejrzałam sama, dlatego ręczę za nie własnym laptopem (jeśli to kogokolwiek przekona (ale raczej nie)).

Więc nie gadamy! Notujemy!


Kolejność totalnie przypadkowa, żeby niczego nie sugerować:

One Punch Man

Jak to powiada klasyk - a mógł zabić!

Ilość odcinków: 12
Rok produkcji: 2015
Gatunki: akcja, science-fiction, komedia, parodia, nadprzyrodzone

Ostatnie lata to zdecydowanie czas popularności wszelkiego rodzaju superbohaterów oraz odkrywania, że pod ich maskami i pelerynami kryją się również osoby o własnych słabościach czy potrzebie zwiększania siły, aby być w stanie ocalić jak najwięcej ludzi. Nie z Saitamą jednak te numery. Główny bohater One Punch Mana dzięki ciężkiemu treningowi posiadł moc, która pozwala mu załatwiać przeciwnika zaledwie jednym ciosem (nieważne, jak silny jest złodupiec - wystarczy jeden sierpowy, żeby pozbyć się problemu z głowy, joł). I oczywiście mogło by się wydawać, że taki bohater jest przez wszystkich absolutnie uwielbiany, a ludzkość może cieszyć się trwałym pokojem... tylko że nie. Saitama boryka się z wypaleniem zawodowym, siatkę informacyjną, która umożliwiałaby mu lokalizowanie zagrożeń ma praktycznie żadną, a przeciętny zjadacz ryżu nawet go nie kojarzy, bo jak w ogóle można zapamiętać superbohatera, który jest łysy, biega w kaloszach i załatwia walki w pięć sekund? 

Nie dajcie się jednak zwieść komediowemu charakterowi tej opowieści - grafika w tej serii jest absolutnie fenomenalna, a każda walka mogłaby śmiało konkurować na tle efektów specjalnych z najbardziej wypasionymi filmami ze stajni MCU. Ponadto miło zobaczyć coś innego od tych nadętych peleryniarzy, którzy Tak Bardzo Cierpią, gdy muszą ruszać do walki. Saitama wręcz pragnie, aby na jego drodze pojawił się ktoś, kogo nie będzie mógł rozwalić na tak zwanego "jednego hita". I wiecie co? Właściwie to kibicuję, żeby Ziemię zeżarło coś naprawdę paskudnego, byleby tylko Łysy w Pelerynie mógł nam pokazać jeszcze bardziej epickie pojedynki - również w drugim sezonie, który ma się pojawić już w wiosną 2019 roku.

Notatnik śmierci / Death Note

Lokowanie produktów w formie jabłek i czipsów jest w tej serii wybitnie widoczne

Ilość odcinków: 37
Rok produkcji: 2006-2007
Gatunki: kryminał, psychologiczny, nadprzyrodzone, thriller

Wymierzanie sprawiedliwości już od wielu wieków było wyjątkowo niejednoznacznym terminem, tym bardziej jeśli zbrodniarze bywają nieuchwytni, a ci, którzy zostali wsadzeni do więzienia, wciąż mogli cieszyć się wygodami zupełnie nieprzystającymi do straszności popełnionych czynów. Jest to jednak doskonały punkt wyjścia dla fabuły Notatnika śmierci (ale tego animowanego - aktorski to temat tabu). Bóg śmierci imieniem Ryuuk zaczyna się nudzić, dlatego w ramach rozrywki rzuca do świata ludzi swój notatnik umożliwiający zabijanie ludzi, których personalia się w nim wpisze. Na notes niespodziewanie natyka się Light Yagami - genialny licealista o silnym poczuciu sprawiedliwości, który postanawia wykorzystać sytuację nie do zaspokajania jakiejś małostkowej chęci zemsty, ale by oczyścić świat z przestępczości. Nie będzie to jednak takie proste zadanie, bo już niebawem na jego drodze pojawi się równie przebiegły, tajemniczy detektyw - L.

Notatnik śmierci to już naprawdę kultowa seria i czy się ją kocha, czy raczej nienawidzi, na stałe wpisała się w masową kulturę mangi i anime. Warto jednak zapoznać się z tym tytułem przez jego intrygującą fabułę zrywającą ze stereotypami typowego kryminału - bo nie dość, że obieramy punkt widzenia "przestępcy", to jeszcze wyjątkowo łatwo można sympatyzować z jego działaniami. Druga połowa anime wypada na tym tle nieco gorzej, ale i tak dla wszystkich tych, którzy pragną pogimnastykować szare komóreczki, jest to seria godna polecenia.

Miasto beze mnie / Boku dake ga Inai Machi

Po tym anime już nigdy nie pozostaniecie obojętni na małe dziewczynki w czerwonych płaszczykach

Ilość odcinków: 12
Rok produkcji: 2016
Gatunki:kryminał, psychologiczny, nadprzyrodzone

Już na wstępie dowiadujemy się, że 29-letni Satoru Fujinuma "cierpi" na pewną intrygującą przypadłość - potrafi cofnąć się w czasie, ale dzieje się tak nie z jego własnej woli, ale jakby z wyboru rzeczywistości. Podróż w czasie może się odbyć tylko wówczas, gdy Satoru zauważa coś, co pozwoliłoby zapobiec tragedii, która zwykle dzieje się na jego oczach kilka chwil później. I chociaż zwykle takie działania powodują, że sam Satoru odnosi jakiś uszczerbek na zdrowiu, to jednak jest na tyle porządnym człowiekiem, że nigdy nie odwraca wzroku od takich sytuacji. Przyczyna może leżeć w tym, co wydarzyło się w dzieciństwie, kiedy to kilkoro kolegów i koleżanek z jego szkoły zostaje zabitych, a za ten czyn zostaje skazany znajomy głównego bohatera, nieco powolny umysłowo i miły dla maluchów z sąsiedztwa Yuuki. Po latach na świeży ślad w tej sprawie natrafia przypadkiem matka Satoru, ale nim udaje jej się podzielić podejrzeniami, zostaje zabita kilka minut przed tym, jak do mieszkania wraca syn. Wtedy też dzieje się coś bardzo niespodziewanego - Satoru nagle cofa się w czasie o 18 lat, kiedy to chodzi jeszcze do podstawówki, a zamordowane dzieci... wciąż żyją.

Jest to zdecydowanie pełnokrwisty kryminał, ale - podobnie jak Notatnik śmierci - przedstawiony z niezwykle ciekawej strony. Wydarzenia obserwujemy bowiem oczami bohatera, który co prawda ma dojrzały umysł, jednak jego ciało należy do dziecka, przez co nie dość, że nie może walczyć fizycznie, to jeszcze ma ograniczone możliwości perswazji wobec dorosłych. Dodatkowo chodzi tu nie tyle o odkrycie mordercy, co o zapobiegnięcie nieszczęścia, a to dodatkowo podbija stawkę, o którą toczy się cała gra. Wszystko jest okraszone naprawdę piękną grafiką, muzyka świetnie działa na wyobraźnię i wzmaga niepokój, a rozwiązanie zagadki powinno z powodzeniem usatysfakcjonować każdego uważnego widza. Świetnie trzyma w napięciu.

Toradora!

Te spragnione miłości bohaterki to się do wszystkiego przyssą...

Ilość odcinków: 25
Rok produkcji: 2008-2009
Gatunki: okruchy życia, komedia, romans, szkolne

Licealista Ryuuji Takasu ma w życiu zwyczajnie przechlapane - choć w środku jest z niego porządny chłopak, który nade wszystko ceni sobie dom, porządek oraz kulturę, to groźne rysy twarzy sprawiają, że jest traktowany jako pierwszorzędny chuligan. Tymczasem prawdziwa groza czai się pod postacią małej, uroczej dziewczynki (również licealistki) imieniem Taiga Aisaka, która jest chamska, zgryźliwa i nie waha się atakować ludzi drewnianym mieczem, jeśli tylko narażą jej się w jakikolwiek sposób. Traf chce, że Ryuuji niechcący dowiaduje się o pewnej słabości Taigi, a mianowicie podkochuje się ona w wiceprzewodniczącym klasy oraz jedynym przyjacielu głównego bohatera, Yuusaku Kitamurze. Zamiast jednak zginąć w pięć sekund po zdobyciu tej wiedzy, Ryuuji proponuje układ: on pomoże dziewczynie w jej wyznaniu, a ona wesprze Ryuujiego, który cieplejsze uczucia kieruje do psiapsiółki Taigi, Minori.

Choć seria ma już dekadę, to wciąż w wyjątkowo trafny, ale ciekawy sposób udaje jej się ukazać szkolną komedio-dramę z miłosnym wielokątem w roli głównej. I nawet jeśli sama za Taigą nie przepadam - bo jest jednym z najgorszych archetypów bohaterek-nerwusek, jaki kiedykolwiek powstał - to cała reszta tego anime potrafi złamać wiele stereotypów, rozbawić do łez i trzymać w napięciu aż do ostatecznego finału. A i samo zakończenie też jest już mocno ikoniczne, oczywiście w bardzo pozytywny sposób, poruszający wszystkie co wrażliwsze nuty w sercu. Jeśli więc lubicie zawiłe romanse, to ta historia powinna przypaść wam do gustu i pozostawić z uczuciem satysfakcji po rozwiązaniu wszystkich miłosnych supełków.

Stalowy alchemik: misja braci / Fullmetal Alchemist: Brotherhood

Warto pamiętać, że mały człowiek uzbrojony w metalowy kij to jednak... duży problem

Ilość odcinków: 64
Rok produkcji: 2009-2010
Gatunki: akcja, przygoda, komedia, dramat, fantasy

W świecie tak innym, lecz wciąż tak bardzo podobnym do naszego istnieje sobie pewna nauka zwana alchemią. Nie sprowadza się ona jednak do mieszania ze sobą kolorowych roztworów, ale pozwala, aby za pomocą kręgów transmutacyjnym panować nad siłami znacznie przekraczającymi ludzkie wyobrażenie. Edward i Alphonse Elric również są zafascynowani alchemią, a to z tego względu, że zajmuje się nią ich dawno-nie-widziany-w-domu ojciec. Niestety, czas nie jest łaskawy dla wszystkich i kiedy bracia mają po kilka lat, ich mama umiera, a ojciec wciąż nie daje znaków życia. Pogrążeni w żałobie chłopcy wpadają wobec tego na bardzo, bardzo zły pomysł, aby spróbować wskrzesić matkę z pomocą alchemii właśnie... jednak jest to jedno z największych istniejących tabu. Dochodzi więc do tego, że rodzicielka powstaje z martwych w formie bezkształtnej masy, a chłopcy muszą zapłacić za to dokonanie straszliwą cenę - Al traci całego siebie, a Ed lewą nogę. Aby jednak zapobiec utracie duszy brata i przywiązać ją do zbroi, Ed postanawia poświęcić jeszcze prawą rękę. W ten sposób okaleczeni Elricowie zyskują cenne doświadczenie, a myśl, aby odzyskać poświęcone ciała, popycha ich do tego, żeby wstąpić do armii i zająć się poszukiwaniem kamienia nieśmiertelności.

Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych historii z gatunku przygodowo-fantasy. Mamy tu zarówno widowiskowe pojedynki, jak i bardzo głębokie przemyślenia, dziesiątki intrygujących postaci oraz świetną animację uzupełnioną o wyjątkową muzykę. Humor nie zawodzi, a i łez uronimy nawet kilkanaście. Postacie giną, postacie wyznają sobie miłość, źli bywają dobrzy, natomiast dobrzy potrafią mieć wiele na sumieniu. I przede wszystkim - nic tu nie jest czarno-białe. Stalowy alchemik: misja braci posiada na Netflixie również swoją wcześniejszą wersję (bez dodatkowego podtytułu), ale zdecydowanie bardziej polecam nowszą serię, ponieważ jest ona wierną adaptacją mangi, a ta ma w sobie wszystkie atuty dobrej, porywającej historii z przesłaniem dla każdego, młodszego widza i starszego konesera.

Anohana: The Flower We Saw That Day / Ano Hi Mita Hana no Namae wo Bokutachi wa Mada Shiranai.

No bo ten, no... to nie ja płaczę, to ty płaczesz...

Ilość odcinków: 11
Rok produkcji: 2011
Gatunki: okruchy życia, nadnaturalne, dramat

Pewnego gorącego lata Jinta - który z pewnych względów jest na bakier z liceum - dostrzega, że w jego domu pojawiła się drobna, jasnowłosa dziewczyna. Najpierw główny bohater myśli, że ma halucynacje z powodu przegrzania, ale kiedy dziewczę nieustannie reaguje na jego działania i słowa, Jinta dochodzi do wniosku, że to faktycznie jest Menma... jego zmarła przyjaciółka z dzieciństwa! Widz szybko dowiaduje się, że wiele lat wcześniej grupka sześciorga przyjaciół spędzała ze sobą praktycznie każdą wolną chwilę, tworząc bardzo zgraną drużynę. Zmienia się to jednak w momencie, kiedy dochodzi do pewnego nieporozumienia i jedna z dziewczynek - Menma właśnie - ginie w wypadku gdzieś nad wodą. Zaraz po tym przyjaźń pozostałych członków ekipy się rozpada, każdy idzie w swoją stronę i stara się żyć na nowo, próbując na własny sposób radzić sobie z demonami przeszłości. Pojawienie się ducha Menmy może jednak wskazywać na to, że ta sytuacja dla nikogo nie jest zdrowa, a żeby dusza dziewczyny odnalazła ukojenie, dawni koledzy i koleżanki muszą wyjaśnić między sobą niezażegnane waśnie.

Nie jest to wcale prosty romans na modłę Uwierz w ducha, jak mogłoby się na pierwszy rzut opisu wydawać. Jest to raczej pełnokrwisty dramat, gdzie większą rolę odgrywają problemy młodych ludzi, ich nieodwzajemnione uczucia, poczucie winy, wyobcowanie w grupie czy zupełne osamotnienie. Kto chce sobie porządnie popłakać i poczuć, że jego sytuacja życiowa może wcale nie jest aż tak totalnie paskudna, powinien sięgnąć po tę pozycję, tym bardziej że strona wizualna stoi na bardzo wysokim poziomie, a i nie znam chyba osoby, której opening czy ending nie przypadłby do gustu. Jeśli jednak ktoś ma ewidentne uczulenie na zbyt duże wartości nieporozumień na godzinę oglądania, to raczej nie jest to dla niego zbyt bezpieczna bajka. I w ogóle chyba z bajką ma niewiele wspólnego (pomijając ducha zmarłej przyjaciółki), a więcej jest w tej historii przykrej rzeczywistości kopiącej po... kolanach. Powiedzmy.

Violet Evergarden

Po co komu gołębie pocztowe, kiedy mamy takie samonaprowadzające się listy?

Ilość odcinków: 13
Rok produkcji: 2018
Gatunki: dramat, okruchy życia

Konflikty zbrojne zbierają straszliwe żniwo, z którym trzeba sobie radzić również w czasach pokoju. Właśnie w takiej świeżej post-wojennej rzeczywistości przyjdzie nam poznać Violet - niegdyś maszynę do zabijania w ciele młodej, niepozornej, mocno zaniedbanej dziewczyny, dziś... no właśnie, kogo? Po leżącą w szpitalu Violet zgłasza się komandor Hodgins, który na prośbę jej przełożonego, majora Gilberta, próbuje umieścić ją w domu dowódcy. Bezskutecznie. Po paru perturbacjach Hodgins ostatecznie decyduje się zaproponować Violet, aby zaczęła pracę u niego, w firmie pocztowej zajmującej się pisaniem i doręczaniem listów. Początkowo zamiarem jest przydzielenie dziewczyny do jakiejś automatycznej, niewymagającej zastanawiania się posady, ale w pewnym momencie Violet wykazuje dziwne zainteresowanie zajęciem Lalki - osoby, która układa i pisze na maszynie listy na zlecenie. Poważnym utrudnieniem jest jednak to, że Violet nie wykazuje absolutnie żadnych emocji, a jej zdolności zrozumienia ludzkich intencji są zerowe, więc wydaje się to, łagodnie mówiąc, poroniony pomysł. Niemniej... Violet pcha do tej pracy jedna myśl - chce dowiedzieć się, co właściwie znaczy niegdyś usłyszana fraza "kocham cię".

Seria jest absolutną perłą jeśli chodzi o animację, a musicie wiedzieć, że znajdą się tu zarówno piękne widoki z nieskazitelnie czystą wodą (no nikt nie rysuje wody piękniej niż animatorzy ze studia KyoAni), liryczne metafory chwytające za serce, jak i trzymające w napięciu sceny walk, z których nie zawsze wszyscy wychodzą cało. Hm, właściwie to rzadko kiedy wychodzą cało - pewnie to dlatego, że zadbano o taki drobny szczegół, żeby wojna wyglądała jak wojna, a nie tylko jak pozorowane przedstawienie. Jednocześnie pod otoczką spokojnej obyczajówki osadzonej w czasach pokoju kryje się wiele mądrych przemyśleń na temat niesamowitości ludzkich uczuć oraz konieczności radzenia sobie ze stratą bliskich. Mądre i zdecydowanie dla dojrzałego widza.

Violet Evergarden: Special / Violet Evergarden: Kitto "Ai" wo Shiru Hi ga Kuru no Darou


To nie jest dobry sygnał, kiedy kobieta sama sobie wręcza goździki...

Ilość odcinków: 1
Rok produkcji: 2018
Gatunki: okruchy życia, nadnaturalne, dramat

Dodatkowy odcinek Violet Evergarden, chronologicznie osadzony między 4 a 5 oryginalnej serii (jakkolwiek nie ma wpływu na odbiór fabuły i można go obejrzeć już po seansie całości).

Raczej nie ma się nad czym rozwodzić, bo odcinek posiada wszystkie zalety serialu, a nawet potrafił nieco zwięźlej podsumować wędrówkę głównej bohaterki i odpowiedzieć na wątpliwości, co to właściwie znaczy "kochać". A jeśli sięgniecie po podstawową Violet i spodoba wam się tamta historia, nie zapomnijcie odszukać również odcinka specjalnego!

Kono Sekai no Katasumi ni


Jedna osoba potrafi odnaleźć natchnienie w pięknych kwiatach, inna w krajobrazie z okrętami wojennymi

Ilość odcinków: 1
Rok produkcji: 2016
Gatunki: historyczne, dramat

W tym dwugodzinnym filmie poznajemy Suzu Urano - najpierw małą dziewczynkę, a gdy nadchodzi rok 1944, również pannę na wydaniu - która przeprowadza się do Kure w prefekturze Hiroshima, aby poślubić Shuusaku Houjou, młodego wojskowego należącego do tamtejszej marynarki. Wiele rzeczy jest dla Suzu kompletną nowością: począwszy od obowiązków domowych po kontakty z miastowymi ludźmi, dlatego regularnie wpada w kłopoty. Często jest również rugana przez szwagierkę Keiko, która razem z małą córką jest zmuszona mieszkać we wspólnym domu rodzinnym. Stopniowo Suzu przyzwyczaja się jednak do nowego życia i nawet odnajduje w nowej rodzinie cenną stabilizację, ale wówczas przychodzi rok 1945, a nad Kure zaczynają się bombardowania ze strony Amerykanów...

Jest to niezwykły film z tego względu, że nie brak w nim ciepła i uroku mimo skupieniu się z czasem akcji na najgorętszych latach II wojny światowej. Jednocześnie kiedy zmienia się jego klimat, konflikt wciąż nie jest ukazywany przez pryzmat walczących stron i po czyjej stronie leżała wina, ale "kamera" skupia się na cywilach i jak oni starają się temu wszystkiemu podołać, nie tracąc jednocześnie pogody ducha. Bądźcie jednak przygotowani na mocne zwroty akcji - w końcu w tyle głowy nieustannie pozostaje informacja, jaki jest rok i że nieopodal Kure leży Hiroshima, więc nie sposób nie oczekiwać, że w którymś momencie dojdzie do uderzenia bomby atomowej. Warto też wspomnieć, że przygotowywana jest rozszerzona o pół godziny wersja filmu, która, mam osobistą nadzieję, pozwoli na nieco płynniejsze rozplanowanie wydarzeń z pierwszej połowy. Mimo to i tak jest to niesamowity kawałek kinematografii, która bez zadęcia prezentuje interesujący fragment japońskiej kultury i historii.


Aggretsuko / Aggresive Retsuko


Wiesz, że twoje nadgodziny ewoluowały w hipergodziny, kiedy nawet pan Mietek kończy swoją wartę na budce strażniczej

Ilość odcinków: 10
Rok produkcji: 2018
Gatunki: okruchy życia, komedia

Retsuko jest młodą, energiczną, posiadającą niesamowite aspiracje... pandą czerwoną... która ostatecznie tuż po skończeniu studiów ląduje w korporacji, gdzie jest nieustannie zakrzykiwana i zawalana nadgodzinami. Szczyt marzeń każdego młodego człowieka/zwierzaka, prawda? Mimo to Retsuko stara się nie pokazywać po sobie, jak bardzo zżera ją frustracja, choć jednocześnie regularnie opracowuje w głowie nowy plan działania, aby następnym razem wstać, wywalić biurko na środek pokoju i wygarnąć dyrektorowi Tonowi (nomen omen niezłej świnie - dosłownie i w przenośni) wszystko, co o nim myśli. Jak możecie się spodziewać, na wyobrażeniach sprawa zwykle się kończy, ale wciąż mocno kibicujemy Retsuko, aby znalazła drogę ucieczki z tego szamba i żeby zamiast growlować samotnie w pokoju karaoke, poczuła się wreszcie szczęśliwa.

Nie dajcie się zwieść grafice i antropomorficznemu przedstawieniu zwierzaków. Aggretsuko wcale nie jest bajką dla małych dzieci, ale raczej czystym, humorystycznym wyciągiem z życia do zestawu z posypką z najgorszych korporacyjnych koszmarków. Jeśli więc tylko macie odpowiednio stresującą pracę albo w ogóle stykacie się w robocie z takimi ludźmi, których nic tylko wsadzić do rakiety i wystrzelić w kosmos - to na pewno poczujecie niesamowitą więź z Retsuko. W końcu praca to nie szkoła, gdzie zawsze można było podstawić koledze nogę, a nauczycielce nasypać piasku do torebki. Kiedy od twojego zachowania zależy cała pensja, wtedy zagryzienie ust do krwi nie wydaje się wcale taką złą opcją...

Aggretsuko: Wesołych świąt i metalowego Nowego Roku / Aggressive Retsuko: We Wish You a Metal Christmas

Hoł, hoł, hoł, kochani pracownicy! Przybywam rozdawać wpisy do akt oraz nadprogramowe obowiązki!

Ilość odcinków: 1
Rok produkcji: 2018
Gatunki: okruchy życia, komedia

Dodatkowy odcinek Aggretsuko, w którym główna bohaterka dostaje selfiakowego świra i w poszukiwaniu szczęścia pragnie stać się gwiazdką Instagrama, natomiast Haida - jej kolega z pracy, który skrycie się w Retsuko podkochuje - stara się za wszelką cenę zaprosić ją na bożonarodzeniową randkę.

Kontynuacja serii oraz pewnego rodzaju pomost między drugim sezonem, który został już zapowiedziany na 2019. Warto obejrzeć choćby z tego względu, że końcówka serialu zostawia nas z pewnym uroczym cliffhangerem, którego rozwinięcie mamy właśnie tu, w świątecznym dodatku. Poza tym jeśli ktoś nie jest zaznajomiony z japońskimi obyczajami odnośnie Bożego Narodzenia, to znajdzie tutaj zwarte, ale trafne kompendium tejże wiedzy.

Puella Magi Madoka Magica


Po seansie zrozumiecie, dlaczego synonimem imienia Kyuubei jest "ten wszarz mały"

Ilość odcinków: 12
Rok produkcji: 2011
Gatunki: psychologiczne, dramat, fantasy, thriller

Pewnej nocy Madoka Kaname ma niepokojącą wizję. Świat wygląda w niej jak żywcem wyjęty z filmu o apokalipsie, z chaosem gdzieś w tle walczy samotna dziewczyna o kruczoczarnych włosach, a głównej bohaterce w pewnym momencie zostaje przedstawiona dziwna oferta - jeśli podpisze cyrograf, ma szansę stać się czarodziejką zdolną posiąść niewyobrażalną moc, która pokona zło. Nad ranem okazuje się jednak, że był to tylko sen, a rzeczywistość ma się jak najbardziej w porządku. Madoka spieszy więc do szkoły, siada przy swojej wysłużonej ławce i... i dowiaduje się, że do jej klasy dołącza uczennica z wymiany, dokładnie ta sama, którą widziała w koszmarze! Żeby wszystko wydawało się jeszcze bardziej pokręcone, po szkole Madoka razem z przyjaciółką Sayaką natrafiają na białe stworzonko imieniem Kyuubei, a to w zamian za ratunek od śmierci z rąk nowej uczennicy proponuje im nie co innego, jak zostanie czarodziejkami właśnie.

Jeśli mieliście do czynienia z Czarodziejką z Księżyca albo nieobcy jest wam koncept dobrych dziewczynek posiadających magiczne moce, aby ratować świat od ataków ze strony sił zła... to macie szczęście, ponieważ teraz możecie zapoznać się z niezwykle wykręconą wersją takich miłych bajeczek i obejrzeć jedną z bardziej spektakularnych serii odpowiadających za rekonstrukcję gatunku, w tym przypadku "mahou shoujo", czyli "magicznych dziewczynek" właśnie. W tym anime nic nie jest takie miłe i różowe, jakie się na pierwsze dwa odcinki wydaje, a wraz z trzecim cały koncept milusich przygód uroczych licealistek zostaje wywrócony na nice i wrzucony w ramy wydarzeń, których nie każdy się spodziewał. Taka seria zdarza się chyba tylko raz na dekadę.

Fate stay night: Unlimited Blade Works


Odwieczna walka teamu Czerwonego z Niebieskim (Żółty jak zwykle nikogo nie obchodzi)

Ilość odcinków: 26
Rok produkcji: 2014-2015
Gatunki: akcja, nadprzyrodzone

W mieście Fuyuki (zlokalizowanym oczywiście w Japonii) już po raz piąty ma rozegrać się Wojna o Świętego Graala. Myli się jednak ten, kto sądzi, że chodzi tu o legendarny kielich związany z Ostatnią Wieczerzą. Mianem tym określa się artefakt, który zdolny jest spełnić dowolne życzenie zwycięzcy, nieważne jak niewyobrażalne by ono było. Żeby jednak dostąpić zaszczytu zdobycia Graala, w szranki musi stanąć siedmiu Magów, którzy wezwą siedem Sług specjalnych klas, po jednym na każdego z nich: Szermierza, Lansjera, Łucznika, Jeźdźca, Berserka, Czarnoksiężnika i Zabójcy. Jednocześnie warto wiedzieć, że Słudzy są duszami sławnych bohaterów, którzy władają specjalnymi mocami - Szlachetnymi Widmami - czyli broniami bądź atakami związanymi ściśle z tym, kim byli za życia. I w tę oto piątą odsłonę magicznego pojedynku na śmierć i życie zupełnym przypadkiem zostaje wplątany niejaki Shirou Emiya, który równie przypadkowym przypadkiem przyzywa wojownika klasy Szermierza, którym okazuje się być... damska wersja króla Artura.

Tę serię można określić jednym zwrotem: epicka rozrywka. Jeśli potrzebujecie się wyłączyć i obejrzeć coś dla samej radości ładnie zrealizowanej rozpierduchy czy paru ekscytujących zwrotów fabularnych, to Wojna o Graala sprawdzi się znakomicie. Oczywiście kontinuum czasoprzetrzenne uniwersum Fate jest ciut zagmatwane i możecie się zdziwić, widząc na Netflixie tytuły takie jak Fate/Apocrypha czy Fate/EXTRA, ale nie przejmujcie się, to tylko alternatywne historie. Podstawowa seria wystarczy w zupełności, żeby pojąć koncept, wczuć się w opowieść i świetnie się przy niej bawić.

March Comes in Like a Lion / 3-gatsu no Lion


Gradient we włosach potargał wiatr~

Ilość odcinków: 22
Rok produkcji: 2016-2017
Gatunki: dramat, sportowe, okruchy życia

Geniusze wcale nie mają w życiu łatwo, a przekonał się o tym Rei Kiriyama - na nieszczęście na własnej skórze. Po stracie rodziców trafił pod dach przyjaciela rodziny, który co prawda traktował go jak własnego syna i cenił jego niesamowity talent do shogi, ale jego rodzone dzieci nie kryły nienawiści wobec "podlizującego się podrzutka". W efekcie Rei, który już jako gimnazjalista zyskał miano profesjonalnego gracza shogi (co daje mu wymierne korzyści finansowe, o ile tylko będzie utrzymywać się w lidze), w czasie liceum postanawia wyprowadzić się z domu i żyć na własną rękę. Sprawia to jednak, że coraz bardziej zamyka się w ciasnej skorupie odrzucenia, nie mając nic poza planszą i garścią pionków. Na szczęście zupełnym przypadkiem trafia raz w odwiedziny do domu trzech sióstr Kawamoto, które dostrzegają w Reiu dobrego chłopaka i nawiązują z nim bliższą znajomość. Znajomość, która z czasem nadaje życiu chłopaka niesamowitych barw...

To ogromnie ciepła, zabawna, swojska historia o wycofanym chłopaku, który odkrywa, jak wiele jest wokół niego jest sympatycznych osób, których obchodzi jego los i jak jemu samemu zaczyna na nich zależeć. Podejrzewam, że dla wielu początek może okazać się dość trudny do przebrnięcia, bo sporo jest tam filozoficznych wywodów i w ogóle bywa z tego taka trochę sztuka jednego aktora, ale wszystko zmienia się w naturalny sposób. Im bardziej Rei się otwiera, tym mniej mamy do czynienia z jego wewnętrznym narratorem, a bardziej naturalne jest śledzenie komicznych scenek rodzajowych i odczytywanie emocji z mimiki czy zachowania bohaterów. I nie przejmujcie się nieznajomością shogi - nie odbiera to wcale radości ze śledzenia pojedynków, szczególnie tych rozgrywanych w myślach.

Prześlij komentarz

5 Komentarze

  1. Fajny pomysł na notkę!
    Wszystkie wymienione tytuły znam, chociaż nie wszystkie oglądałam, także może w końcu się za nie zabiorę. Ale podejrzewam, że dopiero po sezonie zimowym, MP100 zbytnio zajmuje moje serduszko póki co. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję :3 Zostałam zainspirowana przez przyjaciółki, które w m&a nie siedzą, ale i tak regularnie podpytują mnie o dobre anime (a mają Netflixa właśnie).

      O, ale za znajomość naprawdę mocno szanuję - zawsze dobrze wiedzieć, co potencjalnie dobrego istnieje, żeby móc to sobie zachować na biedniejsze czasy. A skoro teraz mamy Moba, to zdecydowanie warto poczekać, aż pojawią się chude sezony ^^"

      Usuń
  2. A wiesz, co też jest na Netflixie…? (: (ale akurat w moim odczuciu suby miało gorsze, niż, cóż, fansuby, czy też pierwszy sezon osubowany przez Funimation – choć i tak czapka z głowy dla tłumaczy za wplecenie hermetycznych dla Polaków żartów językowych w dialogi)

    Co do tego systemu totalnie się zgodzę. Do dziś nie wiem, co musiałam kliknąć, żeby mi polecało Vampire Knighta.

    Z Twojej listy z tego co nie oglądałam/nie znałam/jedno i drugie to z dziewczynką w czerwonym płaszczyku przykuło moją uwagę, wkliknęłam sobie na listę na… no, kiedyś. A Aggretsuko dosłownie wczoraj w końcu obejrzałam. Jeżu zielony… a nie, wróć, jeża akurat tam nie było… (drugi sezon kiedy?)
    (Przypomniałaś mi też, że miałam „obejrzeć” w tle OPM, coby było legalne wsparcie serii. Dzięki.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, bo ja to rzekłam - zrobiłam research i postarałam się przejrzeć, co się da XD Ale z całym szacunkiem do Saikiego, nie jest on zbyt dobrą serią do polecenia tak od czapy, najlepiej człowiekowi, który wobec animacji jest średnio ufny. W końcu tu potrzeba i wiedzy o anime i parodiowanych motywach, i kreska jest dość... dyskusyjnie estetyczna ^^"

      Vampire Knight mi się praktycznie zawsze ukrywał gdzieś hen, już po podpowiedziach z normalnymi serialami. Naprawdę nie kapuję, dlaczego nie mogli już zrobić tego taga anime. Wszystkim by było łatwiej.

      O, to się cieszę z zachęcenia do BokuDake, swoją drogą słyszałam, że aktorski serial też jest dobry i nawet naprawia pewne drobne błędy anime. A Aggretsuko nie ma zapowiedzianej dokładnej daty, póki co potwierdzony jest 2019. Ale myślę, że skoro to jest produkcja ściśle Netflixowa, to może się pojawić na samym początku któregoś z sezonów.

      (zawsze do usług :3)

      Usuń
    2. Cały szacunek zachowany, bo na listę polecajek „dla każdego” to też bym go nie wpisała :’) to jednak specyficzne poczucie humoru, i mam wrażenie, że bardzo dobrym podsumowaniem jest czyjaś wypowiedź „ten fandom jest niewielki, za to pełen ludzi którzy nie mogą pojąć czemu ich tak mało”.
      (Aczkolwiek nie wiem coś się tak tej kreski poczepiła xD Znaczy, inaczej. Z "dyskusyjną estetyką" się kłócić nie zamierzam no bo fakt, to żadne Violet Evergarden, ale chyba przywiązuję do tego mniejszą wagę, bo w skali od „kreska jest zła” do „kreska jest dobra” uplasowałabym tę serię na pośrodkowym „kreska jest”. Po prostu jest. Bez dalszego określenia i bez wpływu na mój osobisty odbiór. Kurka, może te lata koszmarków od Toei mnie uodporniły?)

      Jak o Toei mowa, zapomniałam ostatnio zupełnie – Netlix ma też jedne Sainty, i to (sparafrazuję) te, które się najczęściej poleca, jeśli już w ogóle się poleca. Aczkolwiek i tu nie obyło się bez napisowych kwiatków typu „Rycerz Złotej Rybki” (Złoty Rycerz Ryb się znaczy). Welp. Ale no to znów, też nie na listę dla każdego.
      (Żeby nie było, nie truję tylko na netflixowe napisy, to co Crunchyroll robi teraz z Saintią też wywołuje u mnie zgrzyt zębów.)

      Usuń